Jeśli z niepokojem patrzycie na to, co dzieje się z cenami paliw na stacjach benzynowych, to… macie rację. Cena 7 zł za litr benzyny 98-oktanowej to sporo. Dla wielu kierowców to zdecydowanie za dużo. Zwłaszcza tych, którzy na własnym transporcie samochodowym opierają swój biznes. Czy może być jeszcze drożej? Tak, jeśli np. silnie wzrosną ceny paliw na świecie. Jak wygląda obecnie sytuacja z cenami paliw i czy jest szansa na spadki cen?
Dlaczego ceny paliw na stacjach benzynowych tak rosną? Bo rośnie cena paliw na świecie. Jednak ceny detaliczne na stacjach benzynowych tylko w części zależą od cen hurtowych związanych z zakupami na światowych rynkach. Do tych cen dodawane są ceny transportu, marże handlowe producenta, marże sieci stacji detalicznych, podatki – VAT i akcyza. Jest tego sporo. Np. stawka opłaty paliwowej dla wszystkich rodzajów paliw wzrosła w 2024 r. o 13,2%. To już jest kilka groszy na litrze.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ceny rosną więc i z powodu obciążeń podatkowych, i z powodu sytuacji na światowych rynkach. Zaostrzenie konfliktu między Izraelem a Iranem w ostatnich dniach spowodowało, że cena baryłki ropy Brent przekroczyła 90 dolarów. Jeśli dojdzie do jakiegoś ataku Iranu na Izrael, będzie to bardzo zły sygnał dla stabilności w tym – i tak zaognionym – regionie. Przy eskalacji konfliktu nie ma co liczyć na spadki cen paliw, raczej tylko na wzrosty.
Ceny surowców ustalane są w dolarze amerykańskim, więc liczy się też siła tej waluty. Ta akurat zwiększyła się w tym tygodniu w stosunku do euro i do złotego po sygnałach ze strony Europejskiego Banku Centralnego, że prawdopodobnie w czerwcu nastąpią pierwsze obniżki stóp proc. w strefie euro.
Euro osłabiło się do dolara najmocniej od pięciu miesięcy. Silniejszy dolar to automatycznie wyższa cena paliw kupowanych na rynkach towarowych na świecie w przeliczeniu na złote. O tym pisałem tu:
Ceny ropy rosną, bo – konflikt na Bliskim Wschodzie i EBC
Najważniejsze dla hurtowych cen paliw są notowania na największych giełdach towarowych świata. A te ostatnio wyraźnie wskazują na rosnącą wartość tego strategicznego surowca. Dlaczego? Jednym z argumentów za wzrostem cen ropy naftowej od kilkudziesięciu lat niezmiennie pozostaje sytuacja polityczna na Bliskim Wschodzie związana głównie z funkcjonowaniem państwa Izrael wśród arabskich sąsiadów. Bliski Wschód wielokrotnie był źródłem globalnych turbulencji na rynku paliwowym.
Od października ubiegłego roku sytuacja w tym regionie jest bardzo niestabilna w wyniku konfliktu wywołanego przez organizację Hamas na granicy strefy Gazy i Izraela. Brutalna odpowiedź wojsk izraelskich jest oczywiście tragiczna dla ludności palestyńskiej, a do tego wyraźnie zaostrzyła też konflikt Izraela z częścią arabskich sąsiadów, np. z Iranem. Sąsiedzi Izraela to oczywiście główni producenci ropy naftowej na świecie, członkowie organizacji OPEC+.
Bolesna dla sytuacji w tym kluczowym dla produkcji ropy naftowej regionie może być potencjalna reakcja Iranu, który po zabiciu przez wojska izraelskie irańskich ekspertów wojskowych w Syrii ogłosił, że się na Izraelu srodze zemści.
Dodatkowo niedługa perspektywa obniżek stóp proc. w strefie euro dała nadzieje wielu sektorom gospodarki Starego Kontynentu na bardziej dynamiczny wzrost gospodarczy. Spadną koszty kredytów i pożyczek w strefie euro, firmy łatwiej będą mogły inwestować w opłacalne sektory gospodarki, np. produkcję zielonej energii czy ekologicznych samochodów, a także w sektory nowych technologii. Ale do ożywienia gospodarczego potrzebna jest energia, w tym m.in. paliwa. Większy popyt na ropę naftową spowoduje średnioterminowy wzrost cen. I jego efekty są widoczne już teraz.
Ten mechanizm może być bardziej dotkliwy dla mieszkańców Europy, ponieważ zapowiedzi EBC o obniżkach stóp proc. osłabiły już i będą osłabiać w najbliższym czasie wspólną europejską walutę. Słabsze do dolara euro to jednocześnie słabszy do dolara złoty, więc z tej strony też raczej nie możemy oczekiwać spadków cen.
Na wykresie poniżej widać, że poprzednia najwyższa cena notowana była 27 września (96,55 dolarów). Szczyt ten wynikał ze spadku strategicznych zapasów ropy naftowej w największym w USA węźle magazynowym. Cena amerykańskiej ropy West Texas Intermediate osiągnęła wtedy poziom powyżej 93 dolarów za baryłkę.
Na rynku ropy Brent, po lekkim uspokojeniu, cena skoczyła ponownie do ok. 92 dolarów po ataku Hamasu na Izrael 7 października. W trakcie przedłużającego się konfliktu w regionie ceny zaczęły spadać, ale od połowy grudnia ponownie rosną. Obecna sytuacja nie sprzyja trwałym spadkom, a raczej tylko – krótkoterminowym wahaniom. Zapewne wzrost cen utrzyma się, jeśli konflikt się zaostrzy.
Dynamicznie rośnie też cena złota, która doszła już do poziomu 2400 dolarów za uncję. A złoto to nie tylko aktywo inwestycyjne. To także papierek lakmusowy sytuacji geopolitycznej. A ta nie jest najstabilniejsza. Więc inwestorzy uciekają do bezpiecznych przystani. Pisałem o tym tu.
Co dalej z cenami paliw? OPEC, Rosja, prognozy
Choć ceny paliw są najwyższe od prawie pięciu miesięcy i sytuacja na Bliskim Wschodzie na razie nie ulegnie poprawie, Międzynarodowa Agencja Energetyczna w opublikowanym w piątek miesięcznym raporcie obniżyła prognozy dotyczące popytu na ropę naftową w tym roku.
„Globalny popyt na ropę naftową znajduje się obecnie w fazie spowolnienia i oczekuje się, że w tym roku spadnie do 1,2 mln baryłek dziennie”
– twierdzi MAE. Nieco zmniejszony popyt ma wynikać z „normalizacji wzrostu po zakłóceniach z lat 2020-2023, kiedy rynkami ropy wstrząsnęła pandemia Covid-19, a następnie światowy kryzys energetyczny wywołany inwazją Rosji na Ukrainę”.
Pomimo prognozowanego spowolnienia poziom wzrostu popytu na ropę naftową pozostaje w dużej mierze zgodny z trendem sprzed pandemii, nawet przy stłumionych oczekiwaniach dotyczących światowego wzrostu gospodarczego w tym roku i zwiększonego wykorzystania technologii czystej energii.
Na wykresie MAE linia przerywana oznacza średni popyt w latach 2011-2019, kolor czerwony – popyt ze strony Chin, a niebieski – popyt pozostałych krajów.
Swoje trzy grosze do prognoz rynku paliw dołożyła też w czwartek organizacja OPEC, która zrzesza największych producentów ropy naftowej z Arabią Saudyjską i Rosją na czele i której bardzo zależy na tym, żeby ceny tego strategicznego paliwa nie spadały poniżej wyznaczonego poziomu. Ogranicza więc wydobycie i produkcję zawsze wtedy, gdy ceny zmierzają do niższych poziomów. Organizacja w ostatnich latach poddała się mocno wpływom Rosji.
O wpływie Rosji na politykę OPEC+ pisałem tu: Cena ropy jednak nie rośnie? Inflacja w USA jednak spada? Potężny sojusz OPEC+ chce osłabić Amerykę, ale na razie… coś poszło nie tak. Co z dolarem?
Co nowego ogłosił OPEC w swoim nowym miesięcznym raporcie? W lecie popyt na ropę wzrośnie. A to może być pokusą dla niektórych państw, także tych spoza kartelu, by zwiększać produkcję i przejmować większą część rynku oraz zgarniać więcej zysków, ale jednocześnie obniżać tym samym ceny surowca. OPEC ostrzega, że jego członkowie muszą być czujni na takie ruchy i w razie czego kontrować zmniejszaniem własnego wydobycia. A wszystko po to, by utrzymać notowania ropy na pożądanym poziomie.
OPEC przewiduje wzrost popytu aż o 2,7 mln baryłek dziennie w drugiej połowie tego roku. Organizacja zmniejszyła w raporcie prognozę wzrostu podaży ropy naftowej spoza OPEC+ do 1,2 mln baryłek dziennie, a tym samym zwiększyła prognozę własnej produkcji.
Kraje OPEC od dłuższego czasu ograniczają swoją produkcję o około 2 mln baryłek dziennie, żeby nie doprowadzać do dużego spadku ceny. Ta polityka ma być poddana przeglądowi na dorocznym spotkaniu OPEC 1 czerwca.
Cytowani przez agencję Bloomberg eksperci i przedstawiciele firm paliwowych spodziewają się natomiast wzrostu zapotrzebowania na ten surowiec aż do ustalenia się rynkowej ceny na poziomie 100 dolarów za baryłkę. Dotychczas zanotowana najwyższa cena baryłki ropy Brent to 122 dolarów po inwazji Rosji na Ukrainę wiosną i latem 2022 r.
Przestrzeń na wzrost cen jak najbardziej więc jest. Kiełkujące na świecie ożywienie gospodarcze będzie łakomym kąskiem dla krajów produkujących ropę naftową. A rosnący popyt, jeśli do niego dojdzie, będzie mocną presją na to, żeby ceny surowca nie spadły.
Cóż począć, trzeba jeździć za 7 zł, oby nie za więcej…
Cena paliwa na stacjach w Polsce jest obecnie najwyższa od wielu miesięcy. Benzyna Pb95 jest najdroższa od wakacji. Z kolei olej napędowy – nawet od wiosny ubiegłego roku.
Według portalu branżowego e-petrol.pl ceny paliw na stacjach będą rosły. Prognoza krótkoterminowa wygląda tak:
Na razie nic nie wskazuje na ulgę dla konsumentów. No chyba że rząd obniżyłby podatki nakładane na paliwa, ale na to się raczej nie zanosi. W 2023 r. podatki stanowiły w naszym kraju ok. 46% ceny benzyny. Ale kierowcy mogą być za to dumni, że dostarczają do kasy państwa sporo środków. W 2022 r. wpływy do budżetu państwa z podatków od sprzedaży paliw to ok. 57 mld zł. W ubiegłym roku było jeszcze więcej. Płaciliśmy już 23% VAT i wyższa była opłata paliwowa. Oczywiście w 2024 r. budżet skorzysta jeszcze bardziej, ale też coraz większe są potrzeby naszego państwa.
Źródło zdjęcia: David Thielen/Unsplash