Niedzielny zakaz handlu to w pewnym sensie prezent dla sklepów internetowych. Co prawda nie mogą one realizować klientowskich zamówień w dni objęte zakazem (wyjątek to pośrednicy, którzy obsługują zakupy w cudzych sklepach, tych otwartych), ale część klientów zamiast całować klamkę sklepu „w realu” może zamówić tego dnia zakupy w interencie. Z dostawą w poniedziałek o świcie.
Frisco.pl, największy w Polsce sklep spożywczy działający wyłącznie w sieci, z początkiem niedziel niehandlowych uruchomił program lojalnościowy „Frisco Owocuje”, który ma zachęcić klientów do częstszych, bardziej systematycznych zakupów. Także do zamawiania w niedzielę, gdy zakupów w „normalnym” sklepie zrobić się nie da. Niestety, w pakiecie z programem lojalnościowym dotychczasowi stali klienci dostali też antyprezent – podwyżki kosztów dostaw.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Frisco owocuje bonusami
„Frisco Owocuje” działa bardzo prosto: za każde wydane 50 zł przyznawane jest 5 pkt. Im więcej punktów zdobędziesz, tym wyższy masz status w programie. Od Ziarenka, poprzez Kiełkujący (od 70 pkt.), Kwitnący (od 120 pkt.) po Owocujący (od 250 pkt.). Im wyższy status, tym większe bonusy.
Nie miałbym nic przeciwko, gdyby nie trzy drobiazgi. Po pierwsze punkty nie są naliczane za zakupy poniżej 150 zł. Po drugie – punkty nie są bezterminowe, kasują się już po trzech miesiącach od ich „nabycia”. Po trzecie – bezpłatna dostawa przysługuje teraz tylko w dwóch najwyższych statusach – Kwitnącym (od 250 zł) i Owocującym (bez względu na wartość zakupów).
Dotąd (do 15 marca, bo wtedy uruchomiono program lojalnościowy) było tak, że przy wartości zakupów 170-200 zł (w zależności od godziny dostawy) kierowcy Frisco zawsze dowozili towar za darmo. Frisco.pl nie jest już – jak kiedyś – sklepem tańszym od stacjonarnych marketów, ale do tej pory miało atut w postaci darmowej dostawy przy dużych zakupach.
A teraz? Podstawowe ceny dostawy to od 6 zł bez grosza (dla zakupów powyżej 250 zł), do 10 zł bez grosza (dla zakupów od 100 do 200 zł, mniejszych Frisco w ogóle nie realizuje). Przy statusie Kiełkującym duże zakupy dowiozą za 4 zł, a małe za 9 zł. Dodatkowo każą sobie płacić 1 zł za zapakowanie towarów (do tej pory było darmowe) oraz ewentualnie za papierowe torby.
Czytaj też: Zakaz handlu w niedzielę? Te innowacje w kupowaniu świetnie zadziałają rónież w niedzielę niehandlową
Darmowa dostawa? Tylko wtedy, gdy wydajesz ponad 200 zł tygodniowo
Ile więc trzeba kupować żeby załapać się na zero kosztów dostawy za zakupy powyżej 250 zł? Status Kwitnący zdobywa się za 120 pkt., co oznacza, że w ciągu trzech miesięcy trzeba wydać 1200 zł w zakupach przekraczających próg 100 zł. Jeśli więc kupuję we Frisco raz w tygodniu, to za ażdym razem muszę wydać co najmniej 200 zł (co da po 10 pkt.). Łącznie – muszę zostawić we Frisco aż 2400 zł.
A zakupy z darmową dostawą bez limitu wartości zamówienia to już w ogóle wyższa szkoła jazdy – muszę nazbierać (a potem utrzymać) 250 pkt., a więc wydać 2500 zł w zakupach powyżej progu 100 zł w ciągu trzech miesięcy. Jeśli będę kupował we Frisco raz w tygodniu, to każde zakupy muszą mieć wartość mniej więcej 350 zł.
Trzeba mieć rodzinę i spore potrzeby, by raz w tygodniu robić zakupy za 200-250 zł. Albo stworzyć grupę zakupową z sąsiadami, by wspólnie zasłużyć na darmową dostawę. Kto nie jest wystarczająco aktywny – musi do zakupów doliczyć od 5 zł do kilkunastu złotych kosztów „operacyjnych”.
Muszę dodać, że darmowa dostawa to niejedyny bonus dla klientów z najwyższym statusem. Są też rabaty (ja jestem kuszony obecnie tym, że jeśli zasłużę na wyższy status będę miał 15% zniżki na wołowinę, na soki oraz na pielęgnację włosów, otrzymam możliwość zakupu szamponu Schauma za 1 gr. (standardowa cena pewnie w granicach 8-9 zł) oraz paluszków Beskidzkich (co oznacza jakieś 2-3 zł oszczędności). Zawsze coś.
Czy te zmiany zaowocują?
Program lojalnościowy de facto zakamuflował duży wzrost kosztów zamówienia. Przyznam, że bardzo niemiło mnie to zaskoczyło – bo też kupuję we Frisco. Mój ból nieco zmniejszyła wiadomość, że na start dostałem 100 pkt. za dotychczasową współpracę ze sklepem (które będą wygasały w transzach po 25 pkt. w ciągu trzech miesięcy). Jeśli więc zepnę pośladki to do 120 pkt. mam niedaleko. Tyle, że nie wystarczy tego poziomu osiągnąć, trzeba go jeszcze utrzymywać.
Czytaj też: W Carrefourze nowość – kasę sklepową można włożyć do smartfona
Mam poważne wątpliwości czy taką polityką Frisco ułatwia sobie zadanie utrzymania pozycji jednego z liderów internetowej sprzedaży produktów spożywczych. Z jednej strony dość wysokie koszty dostawy są jedną z głównych cech całego e-handlu. Z drugiej strony warunki narzucane klientom stawiają firmę w gorszej pozycji, niż konkurencyjne e-sklepy prowadzone przez sieci handlowe.
Kupując poprzez aplikację Carrefour (nie tak fajną i intuicyjną, ale też niezłą) mam darmową dostawę już od mniej więcej 100 zł. I to z możliwością dostawy jeszcze tego samego dnia, co we Frisco do tej pory było trudne do osiągnięcia. Teraz lepsze terminy dostawy będą dostępne dla klientów ze statusem Owocującym (czyli tych, którzy mniej więcej raz w tygodniu wydają po 350 zł).
Zdjęcie: Wiadomoscihandlowe.pl