16 lutego 2024

Banki żyją z kredytów, opłat i prowizji za konta i karty. Ale chcą też zarabiać… na reklamach. Czy Unia Europejska może tego zakazać?

Banki żyją z kredytów, opłat i prowizji za konta i karty. Ale chcą też zarabiać… na reklamach. Czy Unia Europejska może tego zakazać?

Nie chcesz płacić za konto lub kartę debetową? To jeszcze możliwe, jeśli np. zasilasz rachunek określoną kwotą albo aktywnie płacisz kartą. Coraz częściej do palety warunków zwalniających z opłat banki dołączają wyrażenie tzw. zgód marketingowych. Czy przegrana koncernu Meta z unijnym nadzorem ds. ochrony osobowej w sprawie tzw. „pay or okay” może sprawić, że takie praktyki staną się niedozwolone?

Tego artykułu możesz również posłuchać w naszym kanale podcastowym – czyta Maciej Bednarek

Zobacz również:

Kilka dni temu ING Bank poinformował o zmianie cennika dla przedsiębiorców. Chodzi o Konto Direct dla Firmy. Dziś, żeby nie płacić za konto, klient musi wykonać przelewy do ZUS lub US lub zasilić rachunek kwotą co najmniej 2000 zł. Ale od marca pojawi się jeszcze jeden warunek – klient musi posiadać aktywne zgody na marketing elektroniczny i telefoniczny.

To oczywiście niejedyny bank, który daje coś „ekstra” w zamian za zgodę na marketing. Zmiany w cenniku zapowiedział niedawno bank BNP Paribas. Konto Otwarte na Ciebie jest obecnie prowadzone bezwarunkowo za darmo, a ewentualne opłaty zależą od wybranej przez klienta karty debetowej. Od kwietnia konto kosztować będzie 2,5 zł miesięcznie, chyba że klient przynajmniej raz w miesiącu zaloguje się do systemu bankowości internetowej GOonline lub aplikacji mobilnej GOmobile oraz ustawi tzw. zgodne marketingowe w trybie „aktywne”.

Wyrażając zgodę na marketing, można też liczyć na lepsze oprocentowanie depozytów. Tak jest np. w Velo Banku, który zapłaci więcej na koncie oszczędnościowym. W Nest Banku – by skorzystać z Nest Lokaty Witaj czy Lokaty Lojalnej na preferencyjnych warunkach – też trzeba wyrazić zgody marketingowe. Jeszcze jesienią ubiegłego roku Credit Agricole miał w ofercie półroczną Lokatę Powitalną, do której przepustką była aktywna zgoda na reklamy.

Do podobnych praktyk już dawno przyzwyczaili nas operatorzy telekomunikacyjni czy dostawcy internetu. Oferują zniżki właśnie za cenę zgód marketingowych. Czy to coś złego? Z pozoru nie. Konsumenci, klienci instytucji finansowych myślą przede wszystkim „portfelem”. Wychodzimy z założenia, że lepiej mieć konto czy abonament telefoniczny kilka złotych taniej, a że ceną za to są reklamy przesyłane e-mailem czy w SMS-ach, kto by się tym przejmował? W końcu nikt nas nie zmusza do tego, by z tych prezentowanych ofert skorzystać. Traktujemy je jak spam, który trzeba nauczyć się ignorować.

Ale reklama reklamie nierówna. Np. wyrażając zgody marketingowe w banku BNP Paribas, zezwalamy na prezentowanie ofert firm z grupy BNP Paribas. To m.in. towarzystwo funduszy inwestycyjnych, spółka leasingowa i faktoringowa, firma od zarządzania flotą samochodową czy towarzystwo ubezpieczeniowe. Podejrzewam, że zgoda wyrażona w ING Banku również ogranicza się do ofert firm z grupy ING.

Z kolei mój operator telekomunikacyjny przesyła oferty firm „od Sasa do Lasa”. W ostatnim czasie zostałem zachęcony do skorzystania z ofert m.in. znanej sieci sklepów, prywatnej przychodni medycznej, dewelopera, salonu samochodowego, a nawet knajpki serwującej kebaby. SMS-y ignoruję, a „piątka” miesięcznie zostanie w portfelu

Pay or okay. Unia Europejska na wojnie z Metą

Inaczej – z większym dystansem i niepokojem – podchodzimy do reklam „najnowszej generacji”. Mam na myśli reklamy spersonalizowane. Są one dobierane na podstawie zachowań i potrzeb konkretnych osób. Znając ich mechanizm, nie powinno nas już dziwić, że kiedy szukamy w internecie np. kosiarki do trawy, zaczynamy być bombardowani ofertami tych urządzeń. Wówczas dociera do nas, że jesteśmy inwigilowani. A może być jeszcze dziwniej. Zdarzyło Wam się, że o czymś rozmawialiście, po czym temat rozmowy stał się przedmiotem prezentowanych Wam reklam? „Podsłuchiwanie marketingowe” dorobiło się wielu teorii spiskowych.

Oczywiście reklama spersonalizowana nie jest zabroniona, o ile konsument wyraził na nią zgodę. Ale problem jest skomplikowany i wart wielkich pieniędzy. Obecnie toczy się gorący spór (jeśli nie wojna) między Unią Europejską a firmą Meta (właściciel Facebooka i Instagrama) dotyczący właśnie personalizowania reklam. Pośrednio ten konflikt dotyczy właściwie wszystkich serwisów społecznościowych.

W ubiegłym roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że Meta nie może prezentować użytkownikom spersonalizowanych reklam bez ich zgody. Odpowiedzią Meta było wprowadzenie zasady „pay or okay”. Użytkownik otrzymał wybór: albo płaci za korzystanie z serwisu i nie otrzymuje reklam, albo nie płaci, ale musi wyrazić zgodę na reklamę spersonalizowaną.

Problem w tym, że zaproponowane pod koniec ubiegłego roku przez Meta opłaty za „serwis bez reklam” mogą przyprawiać o zawrót głowy. Opłata dla mieszkańców Unii Europejskiej została ustalona na 9,99 euro miesięcznie (w przypadku korzystania z serwisów na komputerze stacjonarnym) i 12,99 euro miesięcznie (urządzenia mobilne). Tak ma być tylko do końca lutego, bo od  marca 2024 r. będzie jeszcze drożej. Za każde dodatkowe konto (np. na Instagramie powiązane z kontem na Facebooku) trzeba będzie płacić odpowiednio 6 lub 8 euro miesięcznie, w zależności od rodzaju urządzenia.

Czytaj też: Twój biznes zależy od Facebooka, platformy X lub Amazona? Czytaj warunki korzystania z tych platform. I zadbaj o plan B

Mark Zuckerberg (na razie) górą?

Wydawać by się mogło, że Mark Zuckerberg ograł unijnych biurokratów. Skoro marudzili coś o zgodzie użytkowników na spersonalizowane reklamy, to wprowadził zasadę „pay or okay”, która jeszcze bardziej podgrzała atmosferę.

Dotarłem do listu, jaki organizacje pozarządowe z całej Europy, zajmujące się m.in. egzekwowaniem prawa do prywatności i bezpieczeństwa w sieci, wysłały (lub zrobią to lada chwila) do Europejskiej Rady Ochrony Danych. Ta instytucja zrzesza krajowych nadzorców ochrony danych osobowych. Sygnatariusze listu, w tym polski Panoptykon, piszą w nim, że zasada „pay or okay” jest niezgodna z duchem unijnego rozporządzenia o ochronie danych osobowych (RODO).

Zgodnie z RODO, mieszkańcy Unii Europejskiej mają prawo do wyrażania nieskrępowanej zgody na przetwarzanie ich danych m.in. w celach marketingowych. Tymczasem – jak czytamy w liście – pobieranie opłat „za wolność od śledzenia” nie da się pogodzić z zasadą dobrowolnej zgody. W efekcie na taką wolność mogą pozwolić sobie tylko bogaci.

W liście przytoczono wyniki badań, które pokazują, że dobrowolnie na spersonalizowane reklamy zgadza się nie więcej niż kilka procent badanych. Ale gdy pojawia się opcja zapłaty za korzystanie z serwisu w zamian za wyłączenie reklam, zgodę podpisują prawie wszyscy. To nie dziwi, zważywszy na stawki ustalone przez koncern Meta. W takim modelu zgoda nie ma nic wspólnego z dobrowolnością, a więc staje się przymusem.

„Wzywamy Europejską Radę Ochrony Danych i wszystkie organy nadzorcze do zdecydowanego sprzeciwu wobec zasady „pay or okay” (…) Opinia EROD będzie kształtować przyszłość ochrony danych i internetu na długie lata. Niezwykle ważne jest, aby opinia [EROD] zapewniła obywatelom prawdziwy i wolny wybór w zakresie przetwarzania swoich danych osobowych”

– napisali sygnatariusze apelu. Liczą na to, że EROD uzna praktykę Meta, czyli „pay or okay” za niezgodną z rozporządzeniem RODO. O tym, jak ewentualny zakaz stosowania „pay or okay” w UE może wpłynąć na politykę i dalsze funkcjonowanie takich serwisów jak Facebook, przeczytacie w naszym siostrzanym serwisie HomoDigital.

Co z tą awanturą mają wspólnego banki? Ano tyle, że warunkowanie opłaty za usługi bankowe przypomina wprowadzoną przez Meta zasadę „pay or okay”. Klienci aktywują zgody marketingowe, żeby nie płacić za konto czy kartę, podobnie jak pozwalają się śledzić Facebookowi w zamian za darmowy dostęp do serwisu.

Obecnie dyskusja koncentruje się wokół mediów społecznościowych, ale mam wrażenie, że wiedza banków o klientach w niektórych obszarach może być nawet szersza i bardziej precyzyjna niż dane posiadane przez Facebooka, Instagrama czy ex-Twittera. Banki wiedzą, ile mamy pieniędzy i na co je wydajemy, znają nasze zwyczaje zakupowe. Stosując spersonalizowane reklamy, mogłyby precyzyjnie docierać do potencjalnych klientów, np. reklamy luksusowych samochodów kierować do majętnych klientów.

Dlatego ewentualne potwierdzenie przez unijne organy, że „pay or okey” nie jest „okey”, może mieć też wpływ na praktyki banków, firmy ubezpieczeniowe czy telekomunikacyjne – generalnie wszędzie tam, gdzie firmy oferują zniżki w zamian za przekazanie zgód marketingowych.

Czytaj też: BLIK idzie po 90% polskiego e-commerce. Czy inne formy płatności znikną ze sklepów?

Rabat za zgodę marketingową? Tak, ale…

Anna Dąbrowska-Lipka, adwokat w kancelarii prawnej Konieczny Wierzbicki i Partnerzy, zwraca uwagę na to, że awantura na linii Meta – Unia Europejska pokazuje, jak cennym aktywem na rynku jesteśmy my – konsumenci.

„Spółki udzielają zazwyczaj rabatów klientom, którzy zgodzili się na kontakt w celach marketingowych. Drugą, nowszą formą jest płacenie danymi osobowymi za usługę, czyli sytuacja, w której możemy za daną usługę – zazwyczaj udział w webinarium czy uzyskanie e-booka – zapłacić pieniędzmi lub przekazać swoje dane osobowe celem przetwarzania na potrzeby marketingowe. Powyższe po raz kolejny powinno nas utwierdzić w przekonaniu, że nasze dane osobowe są cennym aktywem na rynku”.

Jej zdaniem, oferowanie rabatów w zamian za wyrażenie zgód marketingowych nie stoi w kontrze do przepisów RODO, o ile spełnione zostaną pewne warunki. Ekspertka wymienia ich pięć:

Po pierwsze: ważna jest transparentność: klient powinien wiedzieć, na co się decyduje, co dokładnie w zamian za zgodę czy zawarcie umowy otrzyma, jakie są szczegółowe warunki oferty. Zgoda musi być konkretna i jednoznaczna.

Po drugie: powinna istnieć alternatywa: w przypadku niewyrażenia zgody, możesz uzyskać usługę, ale np. bez rabatu.

Po trzecie: klient musi mieć możliwość wycofania zgody.

Po czwarte: nie może ponosić negatywnych konsekwencji wycofania, przez które rozumiem np. pogorszenie jakości usług, zwrot wszystkich dotychczas uzyskanych upustów lub zaprzestanie świadczenia usług. Sama utrata rabatu za okres po cofnięciu zgody zakomunikowana klientowi przed wyrażeniem zgody nie powinna być uważana za naruszenie.

Po piąte: wysokość ulgi nie powinna być zbyt wysoka, gdyż może to negatywnie wpłynąć na dobrowolność wyrażenia zgody. Klient może czuć, że jest w sytuacji bez wyjścia, nie stać go na usługę bez rabatu.

Prawniczka podkreśla, że na gruncie rozporządzenia RODO bardzo duże znaczenie ma fakt, czy reklama i inne treści marketingowe mają charakter spersonalizowany czy ogólny. Przekazywanie spersonalizowanych treści wymaga bowiem pozyskania szeregu danych o kliencie, nie tylko jego adresu e-mail. Ważny jest również sposób ich uzyskania: bezpośrednio od niego czy pośrednio, poprzez śledzenie jego aktywności. O wszystkich wskazanych aspektach klient musi zostać uprzednio poinformowany i być ich świadomy.

„W tym zakresie sprawa nie jest już jednak jednoznaczna z uwagi na możliwy brak równowagi pomiędzy podmiotami – przedsiębiorcą oraz konsumentem – oraz ewentualny brak ekwiwalentności świadczeń. Kilkuzłotowy rabat w zamian za utratę prywatności brzmi kontrowersyjnie. Znajomość klientów przez przedsiębiorców może też negatywnie wpływać na prawa konsumentów, np. zakres, cenę i jakość oferowanych usług, które będą im oferowane w przyszłości.”

Na razie bacznie przyglądać się będziemy batalii na linii Unia Europejska – Meta. Stwierdzenie przez unijny urząd ds. ochrony danych osobowych czy zasada „pay or okay” jest w zgodzie z RODO, na najbliższe lata może określić zasady, na jakich korzystać będziemy ze serwisów społecznościowych. Czy za prywatność będziemy musieli płacić czy nie.

Czytaj też: Zmiany w e-mail marketingu od lutego 2024 r. Jak dostosować maile do nowych wymagań?

Czytaj też: Rzeszów ma cybernetyczną „żelazną kopułę”. Inne samorządy pójdą w jego ślady?

Zdjęcie tytułowe: Pixabay

Subscribe
Powiadom o
16 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Ppp
9 miesięcy temu

Skoro jesteśmy cacy cenni, to może firmy powinny zacząć płacić NAM? Myślę, że to by dobrze wpłynęło na zdrowy rozsądek niektórych kombinatorów. Należałoby też wprowadzić limit reklam na osobę tygodniowo/miesięcznie oraz zakaz reklam oszukańczych (SMS premium) i nieprzyzwoitych.
Pozdrawiam.

Admin
9 miesięcy temu
Reply to  Ppp

Szczerze pisząc myślałem, że właśnie tak będzie, iż Facebook będzie mi płacił za możliwość emitowania mi reklam, ale skurczybyki są sprytne i to oni każą sobie płacić za nieemitowanie reklam 😉

Jacek
9 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

To trzeba ich przechytrzyć i nie oglądać tych reklam.

Admin
9 miesięcy temu
Reply to  Jacek

Oglądać można, ale nie korzystać 😉

Admin
9 miesięcy temu

To są inne rodzaje podmiotów, więc porównywanie ich wprost nie jest możliwe, ale regulacje, na które zareagował Facebook mogą wpłynąć na banki i to jest fakt

Karolina
9 miesięcy temu

Jak nie chcesz płacić za konto ani udzielać zgód marketingowych to istnieje coś takiego jak podstawowy rachunek płatniczy. Ma ograniczone możliwości, ale do zaspokojenia podstawowych potrzeb powinien wystarczyć.

Karolina
9 miesięcy temu

Mogliby popracować nad tymi reklamami spersonalizowanymi. Szukałam domów z minimum 5 pokojami, reklamy notorycznie pokazują mi inwestycje nie posiadające takowych w ofercie.

Paweł
9 miesięcy temu

Dlatego od PLAY oraz T-Moblie i Oragne uciekam – zgody reklamowe=taniej, zostaje PLUS

Michał
9 miesięcy temu
Reply to  Paweł

Przecież w plus też dają rabat za zgody, a bez zgód nie dają żadnego rabatu 😉

someone
9 miesięcy temu
Reply to  Paweł

Tmobile tu nie przesadza. Mam 1-2 SMSow miesięcznie.

BLF
9 miesięcy temu

ING napisało: „Sporadycznie oferty będą również wysyłane drogą mailową i mogą dotyczyć produktów oferowanych przez inne podmioty.” – zatem to już ociera się o typowy spam

Admin
9 miesięcy temu
Reply to  BLF

Auć

Daniel
9 miesięcy temu
Reply to  BLF

ING ogólnie popłynęło z tymi zgodami – w momencie kiedy każą sobie płacić (bez zgód) za przelew internetowy to już zakrawa o wymuszenie

Admin
9 miesięcy temu
Reply to  Daniel

No, to zaczyna być już kłopotliwe

BLF
9 miesięcy temu
Reply to  Daniel

pewno dla zasady otworzę konto w innym banku ale obawiam się że po ing inne banki zrobią podobnie

Pete
9 miesięcy temu

Bank śląski żąda sobie 19 zł . O ile rozumiem zgody na ten nieszczęsny marketing elektroniczny bo jakoś trzeba działać to telefoniczny jest formą nękania, działalność prowadzę jak każdy, może zadzwonić klient ale efekt jest taki, że na 20 telefonów jeden jest od klienta, reszta od wszelkiego rodzaju akwizytorów, próby oddzwaniania bo to może klient są skazane na porażkę bo dzwonisz po banksterach i innych tego typu pasożytach, bo to są pasożyty żerujące na naiwności i koniecznościach wymuszanych przez państwo czyli np posiadanie rachunku. Jak nie odbierze to potem sam oddzwania więc takie próby kończą się stratą dnia na zbędne… Czytaj więcej »

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu