We wrześniu rusza ujednolicona platforma dystrybucji e-paragonów, tzw. HUB paragonowy. Każdy z nas otrzyma możliwość pobierania wszystkich paragonów bezpośrednio na smartfon. Zapowiada się kolejna centralna baza z wrażliwymi danymi na nasz temat czy raczej znaczące ułatwienie dla konsumentów? Co musi się stać, abym polubił e-paragon?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Cyfryzacja postępuje i nawet Ministerstwo Finansów przyznaje, że papierowe paragony to przeżytek. Problem w tym, że dotychczas otrzymanie e-paragonu za zakupy stacjonarne było bardzo trudne. HUB paragonowy, który we wrześniu zostanie uruchomiony przez Ministerstwo Finansów, ma to zmienić.
Analiza wydatków będzie łatwiejsza?
Każdy, kto chce zadbać o swoje finanse, powinien nauczyć się zarządzania budżetem domowym. Wiedza o tym, ile i na co wydajemy, jest kluczowa do znalezienia słabych punktów w naszych zwyczajach zakupowych i do ich późniejszego skorygowania. Pisałem o tym wielokrotnie, m.in. w e-booku o wychodzeniu z długów i zarządzaniu budżetem domowym. Swoją drogą gorąco polecam nasze e-booki!
Problem w tym, że zarządzanie budżetem to czasochłonny proces, który wymaga od nas cierpliwości i systematyczności. Miesięcznie dokonujemy pewnie z kilkadziesiąt, a nawet kilkaset mniejszych lub większych transakcji. Za część produktów płacimy gotówką, inne opłacamy kartą, a jeszcze inne przelewem. Zebranie wszystkich wydatków do kupy bywa męczące.
Kiedyś, po wypłacie, pieniądze dzieliliśmy wg przeznaczenia i umieszczaliśmy w kopertach, a wydatki zapisywaliśmy w zeszycie (niektórzy ciągle tak robią). To pomagało w zarządzaniu budżetem i w zachowaniu dyscypliny wydatków. Obecnie raczej korzystamy z urządzeń elektronicznych.
Można zbierać paragony (lub zapisywać kwoty w telefonie) i codziennie wieczorem uzupełniać arkusz w Excelu. Są też aplikacje mobilne agregujące nasz budżet domowy (opisywałem je chociażby tutaj). Mają ułatwienia, dzięki którym oszczędzamy czas – np. skanowanie paragonów.
Wszystkie te opcje wymagają jednak od nas poświęcenia większej lub mniejszej ilości czasu wolnego. W rezultacie łatwo się zagapić, zapomnieć o jakimś wydatku, źle wpisać kwotę albo w ogóle przestać prowadzić budżet domowy. A to właśnie systematyczność i rzetelność jest podstawą analizy budżetu domowego.
Niedługo, dzięki upowszechnieniu się paragonów elektronicznych, takie zarządzanie może być łatwiejsze. E-paragon jest cyfrowym odpowiednikiem paragonu fiskalnego (to pełnoprawny dowód zakupu i zapłaty), a od września jest łatwiej dostępny. Możemy go ściągnąć na nasz telefon komórkowy bezpośrednio po każdych zakupach. Tak przynajmniej głoszą oficjalne komunikaty, do czego zaraz dojdę.
E-paragon w telefonie komórkowym
Wyobraźcie sobie, że przy każdych zakupach skanujecie dodatkowy kod kreskowy, coś w stylu karty lojalnościowej, a później możecie w dedykowanej aplikacji pobrać e-paragon. Następnie wszystkie takie e-paragony przechowujecie w jednym miejscu (lub nawet w chmurze), możecie z nich dowolnie korzystać (do reklamacji, zwrotu, sprawdzenia cen), a wydatki automatycznie zagregują się w statystyki. Wygodne.
Mniej więcej tak będzie działać nowy HUB paragonowy od Ministerstwa Finansów i uaktualniona aplikacja mobilna e-Paragony 2.0. Po anonimowej rejestracji otrzymamy swój unikalny 15-cyfrowy identyfikator, który będziemy okazywać w sklepach w celu otrzymania e-paragonu.
Ściągnąłem i przetestowałem aplikację e-Paragony. Recenzja znalazła się na Homodigital.pl, czyli subiektywnie o technologii – zachęcam do poczytania.
Czy to dobry pomysł? Nie da się ukryć, że coraz szybciej zmierzamy w kierunku świata cyfrowego. W telefonach trzymamy już karty płatnicze, karty lojalnościowe, dokumenty, recepty, wiadomości e-mail itd. Dlaczego mielibyśmy nie przechowywać tam paragonów?
Szczególnie że paragony i tak najczęściej lądowały w koszu. A jeżeli jakieś zachowaliśmy i okazały się potrzebne, to i tak trzeba było je potem odszukać i mieć nadzieję, że nie wyblakły. Aplikacja mobilna, która automatycznie zbierałaby nasze paragony podczas zakupów, na pewno byłaby wygodna.
E-paragony będą: bardziej trwałe (nie wyblakną), zawsze pod ręką (rzadko rozstajemy się z telefonem), bezpieczne (można je wgrać do chmury), ekologiczne (oszczędność papieru i toksycznych substancji) i uniwersalne (paragony z różnych sklepów znajdą się w jednej aplikacji). A do tego w przejrzysty sposób będziemy w stanie podsumować i przeanalizować nasze wydatki.
Problem w tym, że na razie głównie teoretyzujemy. Rozwiązanie jest dobrowolne i nie wymusza w żaden sposób na sprzedawcach konieczności wysyłania nam e-paragonów. Przynajmniej na razie. W rezultacie przez długi czas w formie elektronicznej przechowamy zaledwie część naszych paragonów (jeśli w ogóle jakieś), co utrudni zarówno analizę wydatków, jak i korzystanie z paragonów (będzie trzeba ich szukać w dwóch miejscach).
Dlaczego system od razu nie będzie uniwersalny? Problem tkwi w kasach fiskalnych. Nie wszystkie mają możliwość komunikacji z nowym HUBem. Kasy starego typu w ogóle nie będą miały takiej możliwości (trzeba będzie poczekać na ich wymianę), a nowsze kasy wirtualne trzeba będzie zaktualizować. A to może wiązać się z kosztami dla sprzedawców.
Pytanie brzmi, ilu sprzedawców będzie chciało się w to bawić. Z jednej strony mogą liczyć na obniżenie kosztów (oszczędność papieru, energii, siły roboczej i fizycznej archiwizacji) i zadowolenie niektórych klientów (e-paragony są wygodniejsze i bardziej ekologiczne, a my mimo wszystko lubimy innowacje). Z drugiej strony dopóki system nie będzie obowiązkowy, to będzie z niego korzystać mało osób, a trzeba będzie ponieść koszty aktualizacji oprogramowania i szkolenia pracowników.
Polacy nie chcą być śledzeni
Zupełnie osobną kwestią jest to, czy my jako klienci przekonamy się do takiego rozwiązania. Wygoda na pewno jest ważna, ale niekoniecznie kluczowa. Ministerstwo Finansów zaznacza, że „aplikacja jest w pełni bezpieczna i całkowicie anonimowa”, ale nie wszyscy wierzą w takie zapewnienia. I trudno się dziwić, skoro minister potrafi upublicznić kluczowe dane. Albo po aferach z Pegasusem.
Część osób zapewne nie zdecyduje się na instalację aplikacji rządowej i poczeka na alternatywne możliwości (zapewne się pojawią). Inni w ogóle nikomu nie zechcą udostępnić swoich paragonów (pomimo zapewnienia o anonimowości) w obawie przed profilowaniem (niektórzy powiedzieliby inwigilacją) przez sklepy, banki itd.
A Polacy nie lubią być śledzeni. Fakt – lubimy nowinki techniczne i chętnie płacimy kartą, zegarkiem i Blikiem, ale ciągle walczymy też o to, aby móc płacić gotówką. To taki paradoks. Z jednej strony mamy wyjątkowo dużo ludzi nowocześnie bankujących (aplikacja bankowa, płatności zegarkiem itd.), ale z drugiej strony bardzo lubimy gotówkę. Ustawa o wycofaniu gotówki z obiegu spotkałaby się u nas ze sprzeciwem społecznym.
Z danych NBP (Porównanie wybranych elementów polskiego systemu płatniczego z systemami innych krajów Unii Europejskiej za 2021 r.) wynika, że na tle Unii Europejskiej nie wypadamy źle (chętnie korzystamy z bezgotówkowych instrumentów płatniczych), ale jednak aż 46% transakcji w Polsce odbywa się gotówką. Sporo. Widać też tendencję zmniejszania się udziału pieniądza gotówkowego w M1 (z 32,3% w 2001 r. do 19,7% w 2021 r.). Więcej pisał o tym Maciej Danielewicz tutaj.
E-paragony skomasowane w jednej aplikacji na pewno będą dużym ułatwieniem dla konsumentów. Łatwiej będzie zwrócić produkt, zareklamować go czy sprawdzić poprzednią cenę. Prostsze będzie też zwykłe zarządzanie budżetem domowym. Niestety na ich pełną funkcjonalność poczekamy jeszcze kilka lat, bo tyle pewnie zajmie przekonanie do nich większości sprzedawców. No i pytanie, kiedy i czy kiedykolwiek uda się do tego pomysłu przekonać (bez przymusu) większość Polaków. A Wy? Przekonaliście się?
Zdjęcie główne: Freepik