Mniej więcej połowa Polaków mieszka w domach. Zapewne niejeden – czytając o tym, jak bardzo mogą pójść w górę ceny prądu po ich „odmrożeniu” – zastanawia się, czy inwestycja w fotowoltaikę może zabezpieczyć przed nieuchronnym wzrostem rachunków. Obowiązujący od zeszłego roku system wsparcia takiej inwestycji przez państwo jest mniej przewidywalny niż poprzedni. Ale finansowy próg bólu wciąż obniżają dotacje i ulgi podatkowe. O ile? I co trzeba zrobić, żeby „podnieść” te pieniądze? Zapraszam do tekstu z cyklu „Go Green”
W ramach nowej edycji programu „Mój Prąd 5.0” do wzięcia może być nawet 500 mln zł na inwestycje w fotowoltaikę, pompy ciepła i magazyny energii. Zarządzający programem fundusz NFOŚiGW podał, że tylko w ciągu dwóch tygodni złożono 8000 wniosków o dofinansowanie. Inwestycja w fotowoltaikę wciąż jest dla wielu osób – niezależnie od tego, kiedy się zwróci – pewnym zabezpieczeniem przed nieprzewidywalnością cen energii produkowanej z coraz droższego i obciążanego coraz wyższymi podatkami węgla.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ponad milion Polaków produkuje prąd z własnych paneli fotowoltaicznych. Ale przygniatająca większość z nich korzysta z systemu rozliczania produkcji własnego prądu, do którego już nie można się „zapisać” – net-meteringu. Teraz obowiązuje system zwany net-billing, który jest trudniejszy do ogarnięcia, choć – przy odpowiednim jego skalibrowaniu – zapewne nie będzie mniej korzystny od poprzedniego.
Nowy system wygląda tak, że wyprodukowany przez nas prąd – a właściwie jego wartość po cenie rynkowej – trafia na nasz depozyt konsumencki, czyli taki wirtualny portfel. Z tego portfela możemy kupować prąd z sieci, gdy fotowoltaika nam go nie dostarczy, po cenie, z jaką aktualnie oferuje nam nasz dostawca. W momencie sprzedaży prądu do sieci nie wiemy, za ile będziemy go kupować za kilka miesięcy. I stąd właśnie wynika niepewność u wielu osób, które zastanawiają się nad zakupem instalacji fotowoltaicznej.
Z jednej strony pewne jak w banku jest to, że prąd będzie drożał. Ceny dla konsumentów nie będą zamrożone wiecznie, a już ogłoszone oficjalne taryfy firm energetycznych zwiastują pod tym względem prawdziwą rzeźnię. Przedsiębiorcy już płacą za prąd 2-3 razy więcej niż konsumenci i nie ma żadnej siły, która mogłaby powstrzymać dotarcie tej fali do naszych kieszeni.
Z drugiej strony słońce świeci w Polsce tylko przez 8-9 miesięcy w roku, a nowy system motywuje do autokonsumpcji. Im więcej prądu zużyjemy sami, tym mniej pobierzemy z sieci i tym mniej zapłacimy za energię. Oddawanie nadwyżek energii do sieci i odbieranie go zimą nie jest już tak dobrym interesem jak w starym systemie.
Z trzeciej strony: będziemy potrzebować coraz więcej energii, a klasyczne podejście do inwestowania pieniędzy polega na tym, że warto dziś inwestować w to, co będzie najbardziej pożądane za jakiś czas. Własna elektrownia to w pewnej mierze poczucie niezależności i zdolność produkowania – na własne potrzeby lub na sprzedaż – czegoś, co będzie w Polsce jeszcze przez dziesięciolecia dobrem deficytowym.
Nie zmienia to faktu, że instalacja fotowoltaiczna nie jest tanią „zabawką” – dziś, w przypadku typowej instalacji na niezbyt duży dach to koszt w okolicach 25 000 zł – i trochę wody w Wiśle upłynie, zanim się zwróci. Jedni liczą czas zwrotu na 6-7 lat, inni raczej na 8-9 lat. Wszystko zależy od tego, ile prądu będziemy w stanie zużyć za darmo (zamiast kupować z sieci) oraz jak szybko będzie rosła cena rynkowa energii w Polsce.
Krótko pisząc: jak każda inwestycja, także i ta jest obarczona pewną niepewnością. Można zrobić kilka rzeczy, które tę niepewność zmniejszają. Pierwsza rzecz – o tym pisałem w poprzednim tekście z tego cyklu – to wybór firmy fotowoltaicznej, która zainstaluje porządny, wysokowydajny i niezawodny sprzęt oraz dobrze go skalibruje i będzie rzetelnie serwisowała. Fotowoltaika ma być jak niezawodne auto – nie do zdarcia.
Druga rzecz to dotacje, ulgi podatkowe i wszelkie „podarki” od władz (czyli od ogółu podatników), które zmniejszają kwotę inwestycji z własnej kieszeni prosumenta, a tym samym przyspieszają moment zwrotu z inwestycji. Są co najmniej dwa takie elementy.
Pierwszym jest dotacja w ramach programu „Mój Prąd, zaś drugim – ulga podatkowa, czyli możliwość obniżenia podatku dzięki inwestycji w fotowoltaikę. Obecnie przy szeroko zakrojonych inwestycjach do wzięcia jest 58 000 zł z programu rządowego. W ciągu dwóch tygodni od jego uruchomienia złożono już 8 000 wniosków, a do wykorzystania jest 100 mln zł – to dużo mniej niż w poprzednich edycjach – choć rządzący obiecują dołożenie kolejnych 400 mln zł.
Ja w ramach czwartej edycji dotacji rządowych otrzymałem 6000 zł oraz mniej więcej 5000 zł z ulgi podatkowej (19% od kwoty inwestycji). Ponad jedna trzecia zainwestowanej kwoty wróciła do mnie po kilku miesiącach. Jest w związku z tym kilka kwestii, którymi trzeba się zająć.
> >> Po pierwsze: dodatkowa biurokracja. Program „Mój Prąd” wymaga złożenia prawidłowo opisanego wniosku, a przy kilku elementach inwestycji – zaczyna to być skomplikowany proces. W moim przypadku najpierw wniosek opiewał na 4000 zł, a potem pojawiła się możliwość dołożenia jeszcze 2000 zł. Pewnie tej ostatniej „okazji” bym nie zauważył, gdyby nie uświadomili mi jej ludzie, którzy „siedzą w tym interesie”.
> >> Po drugie: kwestia sprawdzenia – jeśli np. inwestycja jest wspólna w ramach gospodarstwa domowego prowadzonego przez dwóch (dwoje, dwie…) podatników – komu bardziej się opłaca wpisać do sprawozdania podatkowego ulgę. Powinien to być podatnik opodatkowany wyższą stawką podatkową oraz taki, któremu nie „zabraknie” dochodu (ulga przechodzi na kolejne lata, ale przy wysokiej inflacji lepiej dostać kasę wcześniej).
>>> Po trzecie: czasem opłaca się sfinansować część inwestycji kredytem. Jak to możliwe? Jeśli kredyt jest niżej oprocentowany niż inflacja oraz niż okazje na rynku inwestowania pieniędzy (np. obligacje antyinflacyjne), to może się bardziej opłacić finansować część inwestycji cudzym kapitałem (czyli bankowym). A potem spłacać miniratki coraz mniej wartym pieniądzem.
We wszystkich tych przypadkach może pomóc doświadczona firma fotowoltaiczna, która zajmuje się nie tylko optymalnym zaprojektowaniem instalacji, ułożeniem paneli i połączeniem kabli, audytem powykonawczym, ale też wsparciem organizacyjno-formalnym i finansowym.
W moim przypadku Polenergia Fotowoltaika (z którą teraz prowadzimy w „Subiektywnie o Finansach” komercyjny cykl edukacyjny „Go Green”), przysłała ludzi, którzy podstawili finansowanie. Przejęła też załatwienie pieniędzy z programu „Mój Prąd” oraz przypilnowała, żeby uwzględnić wydatek w rozliczeniu podatkowym.
Jedyne, co musiałem zrobić, to podpisać pełnomocnictwo, by mogli się wszystkim zająć (no, jeszcze podpisać umowę kredytową). Później dostawałem już tylko informację od urzędników (o statusie wniosków) oraz od Polenergii Fotowoltaika (o tym, że firma w moim imieniu wykonała kolejne czynności). Oczywiście ulgę podatkową musiałem już rozliczyć samodzielnie, wypełniając roczne zeznanie dotyczące mojego podatku PIT.
Mam pełną świadomość, że to wszystko jest „w cenie”. Nie kupiłem najtańszej instalacji na rynku, bo zwykle lokując długoterminowo własne pieniądze (a instalacja fotowoltaiczna jest rodzajem inwestycji i lokaty kapitału) nie kupuję najtańszych rzeczy (zdarza się, że to, co najtańsze, jest jednocześnie najlepsze, ale rzadko). Jednak uważam, że mój czas też jest „w cenie”. Pewnie mógłbym zaoszczędzić trochę grosza i wiele rzeczy robić samodzielnie, lecz wolę w tym czasie robić to, co lubię i co daje mi utrzymanie.
W Polsce wciąż nie jest zbyt modne kupowanie usług – zwłaszcza wysokokwotowych – z „assistance” w pakiecie, bo też mało kto wycenia swój zaoszczędzony czas. Im będziemy zamożniejsi, tym bardziej to się będzie zmieniać. Coraz więcej osób będzie płacić za to, że może zaoszczędzić czas, zamiast rozpoznawać rzeczy, na których się nie zna.
—————
Przydatne informacje: dla kogo jest Mój Prąd 5.0?:
- Prosumentów rozliczających się z wyprodukowanej energii elektrycznej w systemie net-billing, którzy dotychczas nie skorzystali z dofinansowania.
- Prosumentów rozliczających się z wyprodukowanej energii elektrycznej w systemie opustów, którzy nie skorzystali dotychczas z dofinansowania pod warunkiem przejścia na net-billing.
- Prosumentów rozliczających się z wyprodukowanej energii elektrycznej w systemie opustów, którzy skorzystali z dofinansowania, przeszli na net-billing i zgłoszą do dofinansowania urządzenie dodatkowe.
Wnioski do Programu Mój Prąd 5.0 można składać do końca tego roku, ale podobnie jak w poprzedniej edycji środki z programu mogą skończyć się wcześniej. Nowa edycja została rozszerzona o możliwość uzyskania dofinansowania nie tylko do instalacji fotowoltaicznej i magazynu energii, ale także powietrznych i gruntowych pomp ciepła oraz kolektorów słonecznych na ciepłą wodę. Wysokość możliwego do uzyskania dofinansowania to nawet 58 tys. zł, czyli o 27 tysięcy więcej niż w Programie 4.0.
—————————-
Artykuł powstał w ramach cyklu edukacyjnego Go Green realizowanego wspólnie z firmą Polenergia Fotowoltaika, która dostarcza innowacyjne rozwiązania z zakresu fotowoltaiki, ciepła i optymalizacji zużycia energii. Spółka oferuje również w 100% zieloną energię wytworzoną w farmach wiatrowych i farmach fotowoltaicznych Grupy Polenergia, z gwarancją ceny prądu na okres nawet 8 lat. Więcej szczegółów znajdziesz TUTAJ.
Polenergia Fotowoltaika zapewnia:
- Certyfikowane komponenty, panele z gwarancją co najmniej 25 lat.
- Kompleksowość wykorzystania energii ze słońca. Polenergia Fotowoltaika potrafi doradzić i zarekomendować najefektywniejsze urządzenia zwiększające autokonsumpcję, typu pompa ciepła, stacja ładowania samochodów elektrycznych czy system smart home.
- Gwarantuje uzysk energetyczny, który szacuje na podstawie projektu wykonanego przez profesjonalnego projektanta. Jeśli instalacja nie wyprodukuje oszacowanego uzysku, firma wypłaca rekompensatę. Koszt instalacji fotowoltaicznej dla domu jednorodzinnego zwraca się już po około 7-9 latach. Inwestycja zapewnia realne oszczędności – sprawna fotowoltaika oznacza rachunki za prąd niższe o 90% i niezależność od zewnętrznych dostawców energii elektrycznej
- W imieniu klienta występuje o dofinansowanie z programu Mój Prąd.
- W imieniu klienta występuje o kredyt na dofinansowanie inwestycji
zdjęcie tytułowe: Polenergia Fotowoltaika