W ostatnim czasie w mediach zaczęły pojawiać się informacje o tym, że banki zaczęły obniżać oprocentowania depozytów. Ile w tym prawdy? Zajrzałem do najnowszych statystyk banku centralnego. Czy oprocentowanie lokat zderzyło się ze ścianą i lepiej już nie będzie? Czy to czas na założenie długoterminowego depozytu?
Tego artykułu możesz również posłuchać w naszym kanale podcastowym – czyta Maciej Bednarek.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Dużo szumu na rynku narobił ostatnio bank Credit Agricole. O ile w drugiej połowie 2022 r. oprocentowanie najlepszych depozytów zatrzymało się na 8-8,5% w skali roku, ten bank postanowił mocno podbić stawkę. W grudniu zaoferował 180-dniową lokatę na 10% w skali roku.
Uważny obserwator od razu powinien podejrzewać, że musi to być oferta z tzw. gwiazdką. I faktycznie, tą ofertą bank chciał przyciągnąć nowych klientów, bo taki depozyt mogą założyć tylko osoby, które otworzą rachunek w banku. Maksymalna kwota depozytu to 50 000 zł, czyli – umówmy się – wystarczająca do tego, by przeciętny zjadacz chleba mógł ulokować na niej wszystkie swoje oszczędności.
Problem w tym, że w pierwotnej formie ta lokata długo nie przetrwała. Od 1 lutego obowiązują nowe zasady. Nadal jest to depozyt dla nowych klientów i na 10% w skali roku, ale bank do 30 000 zł obniżył kwotę, jaką można zdeponować. Dotyczy to również klientów, którzy przed 1 lutego założyli konto, ale nie zdążyli jeszcze otworzyć lokaty.
To nie wszystkie zmiany, jakie w ostatnim czasie zaserwował Credit Agricole. 22 stycznia weszła w życie nowa tabela oprocentowania, a w niej m.in. spadek oprocentowania lokat terminowych o stałej stopie procentowej zakładanych w ofercie na tzw. nowe środki i maksymalnej wartości tych lokat.
Przeczytaj też: Podwyżka oprocentowania, czyli zakład o recesję. Firmy kuszą, do wzięcia kilkanaście procent zarobku w skali roku. To okazja czy pułapka?
Czytaj też: Oblicz zysk z lokaty z uwzględnieniem inflacji – kalkulator i formuły
Rośnie udział depozytów terminowych
Spójrzmy na rynek depozytów szerzej. Bank centralny udostępnił dane dotyczące oprocentowania depozytów oraz ich wartości i strukturze za grudzień, a więc możemy podsumować cały ubiegły rok. Na koniec 2022 r. wartość naszych oszczędności przechowywanych w bankach na kontach osobistych, oszczędnościowych i różnego rodzaju depozytach sięgnęła 1 bln i 94 mld zł. To o 34 mld zł więcej niż w grudniu 2021 r. W skali roku wartość depozytów wzrosła zaledwie o 3,2%. Dla porównania, w 2021 r. nasze „bankowe” oszczędności urosły o 6,6%, a w 2020 r. aż o 10,7%.
Co jednak ciekawe, wartość oszczędności nie rosła systematycznie, jak to miało miejsce w poprzednich latach. W pierwszej połowie roku nasze oszczędności… topniały, osiągając w czerwcu wartość 1 bln 36 mld zł. Może należy to tłumaczyć rosnącą inflacją i przejadaniem oszczędności? Być może nie zmieniliśmy zwyczajów konsumpcyjnych, ale żeby utrzymać wcześniejszy standard życia, musieliśmy wydawać więcej? Pamiętajmy też o atrakcyjnej ofercie obligacji skarbowych, która pojawiła się wiosną ubiegłego roku. Zapewne część środków przerzuciliśmy z depozytów właśnie na rządowe papiery dłużne.
Dobrą wiadomością płynącą z rynku depozytowego jest zmiana struktury oszczędności. Każdy wie, że oprocentowanie kont osobistych od lat, a nawet dekad wynosi równe zero. Problem w tym, że właśnie na rachunkach bieżących trzymamy większość naszych oszczędności.
Na koniec 2019 r. było to 66%. Niestety nie wiemy, jaką część stanowią nieoprocentowane konta osobiste, a jaką oprocentowane konta oszczędnościowe, bo NBP wrzuca wszystko do jednego worka. W przeszłości próbowałem oszacować te proporcje i wyszło mi, że mniej więcej dwie trzecie tego „worka” to nieoprocentowane ROR-y.
Na koniec 2020 r. do 78% wzrósł udział rachunków bieżących, a na koniec 2021 r. aż do 84,5%. Prawdopodobnie wynika to z faktu, że nie chciało się nam zakładać lokat na 0,01%. W tamtym czasie to był standard, bo w czasie pandemii stopy procentowe banku centralnego spadły do 0,1%.
A ta dobra wiadomość? W 2022 r. istotnie zmieniła się struktura naszych oszczędności. Przewaga rachunków bieżących nad depozytami terminowymi spadła do 70%. Blisko 320 mld zł (z puli 1 bln 94 mld zł) to środki niżej lub wyżej, ale oprocentowane. Niewątpliwie wpływ na poprawę tych proporcji miały pojawiające się w kolejnych miesiącach 2022 r. oferty lokat na coraz wyższy procent.
Oprocentowanie lokat pod ścianą czy jeszcze przed?
A skoro jesteśmy przy oprocentowaniu, to zerknijmy na dane banku centralnego. Czy wzrost oprocentowania faktycznie się zatrzymał? Taki wniosek moglibyśmy wyciągnąć patrząc na statystyki październikowe. Średnie oprocentowanie zakładanych lub odnawianych depozytów wyniosło 5,4%, a więc tyle samo co we wrześniu. Ale już w listopadzie wzrosło do 5,8%, a w grudniu do 6,3%. A przypomnę, że u progu 2022 r. wynosiło zaledwie 1%.
Ale mamy już luty. Dopiero za kilka tygodni poznamy średnie stawki depozytowe w styczniu, a więc będziemy mogli jednoznacznie stwierdzić, czy oprocentowanie depozytów stanęło w miejscu, a może już zaczęło spadać.
Mam jednak wrażenie, że na ofertę depozytową patrzymy przez różowe okulary. Podejrzewam, że jeśli zrobilibyśmy sondę uliczną i zadali pytanie: „ile banki płacą na lokatach”, ludzie odpowiadaliby, że ok. 8%. Ale to jest tylko część (i to ta mniejsza) prawdy.
Lokaty na 8% czy 10% (jak w przypadku Credit Agricole) to wyłącznie oferty promocyjne: można z nich skorzystać tylko raz, dostępne są tylko dla nowych klientów albo obejmują tzw. nowe środki, a więc na dobrze oprocentowanym depozycie można ulokować tylko tyle, ile przyniesiemy do banku ponad wartość środków, które w danym momencie w nim przechowujemy. Tylko skąd przeciętny Kowalski ma wziąć te pieniądze?
Poza tym z reguły na oferty „ósemek” obowiązuje limit. Możemy ulokować nie więcej niż 20 000 czy 50 000 zł, choć oczywiście można znaleźć oferty z wyższym limitem. Nawet jeśli spełnimy warunki promocji i uda nam się upolować lokatę np. na 8% w skali roku, to gdy lokata wygaśnie, musimy wrócić do rzeczywistości, czyli do ofert na 2-3%. Tymczasem inflacja jakoś nie chce wygasnąć.
Obecną ofertę lokat można porównać do kosza z jabłkami. Wydaje nam się, że kosz jest pełen dorodnych owoców. W rzeczywistości tylko kilka jabłek jest smacznych i dojrzałych. Gdy je zjemy, zostaną nam niedojrzałe i robaczywe. Zresztą zobaczmy, jaka kwota – w skali całego rynku – objęta jest wyższym oprocentowaniem. Napisałem przed chwilą, że w grudniu średnie oprocentowanie nowych i odnawianych depozytów wynosiło 6,3%. Bank centralny próbuje szacować, jaką części depozytowego tortu obejmuje ta stawka.
W przypadku lokat miesięcznych to 16,7 mld zł, 3-miesięcznych – 29 mld zł, 6-miesięcznych – 12 mld zł, a rocznych – 6,9 mld zł. Wynika z tego, że w grudniu 2022 r. Polacy założyli lub odnowili lokaty o wartości prawie 65 mld zł. Średnie oprocentowanie tej puli lokat to 6,3%. A przypomnę, że wartość depozytów gospodarstw domowych to 1 bln 94 mld zł, a więc średnie oprocentowanie w grudniu obejmuje niespełna 6% depozytów.
Oczywiście nie jest tak, że tylko 6% naszych oszczędności „lepiej” pracuje. W poprzednich miesiącach wyższym oprocentowaniem też objęta była pula środków o podobnej wartości co w grudniu. Średnie oprocentowanie wszystkich depozytów, a więc również założonych wcześniej i które jeszcze nie wygasły, wyniosło w grudniu 5,2%. Mowa tu o oprocentowanych lokatach terminowych, bo jeśli uwzględnimy również depozyty bieżące, średnie oprocentowanie wyniosło zaledwie 2,1%.
W danych nie widać więc jeszcze, by oferta depozytowa zaczęła się pogarszać. Dostępne statystyki pokazują, że średnie oprocentowanie nadal rośnie. Ale czy to już koniec „depozytowej hossy”? Pierwsze sygnały już płyną z rynku, choćby zmiany w ofercie Credit Agricole. Na rynku stóp procentowych kilka miesięcy temu osiągnęliśmy „płaskowyż” i wydaje się, że Rada Polityki Pieniężnej chce przeczekać wysoką inflację bez konieczności podnoszenia stóp procentowych.
Jeśli przyjąć taki scenariusz, to nie spodziewałbym się wzrostu oprocentowania promocyjnych ofert depozytowych w okolice 10%. Nawet jeśli inflacja znowu przyspieszy, co przewidują ekonomiści, banki raczej utrzymają najlepsze ofert na poziomie ok. 8%. W takiej sytuacji stosunkowo dobrze oprocentowany i długoterminowy depozyt może być obecnie dobrym rozwiązaniem.
Źródło zdjęcia: Maciej Bednarek