Firma energetyczna E.ON każe płacić wyższe rachunki za prąd osobom, które mają w swoich mieszkaniach zarejestrowaną firmę. Pan Krzysztof chciał tego uniknąć, wyrejestrował firmę z mieszkania i poprosił o przeniesienie do taryfy „konsumenckiej”. I zaczęły się schody. Czy firma energetyczna celowo robi klientom „pod górkę”?
Zamrożenie cen prądu na jakiś czas uśmierzyło nasz ból wynikający z wyższych taryf, które wprowadziły z początkiem roku firmy energetyczne. Jak mogliście przeczytać w moim tekście na „Subiektywnie o Finansach”, gdyby nie ustawa „mrożąca” ceny, płacilibyśmy za prąd trzy razy więcej niż dotychczas. A płacimy tylko trochę więcej (bo wzrósł VAT). Duża część z nas wskoczy w wyższe widełki cenowe po przekroczeniu 2000 kWh zużycia energii w skali roku, ale nawet to będzie pikuś w porównaniu z tym, co być mogło.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Niektórzy znaleźli się jednak w pułapce. Firma energetyczna E.ON (Niemcy, a jakże!) tak zinterpretowała przepisy, że wyszło jej, iż jeśli pod swoim domowym adresem klient ma zarejestrowaną działalność gospodarczą – nie może korzystać z zamrożenia cen prądu dla gospodarstw domowych (czyli z cen rzędu 40 gr netto za kWh prądu). Taka osoba zapłaci maksymalną dozwoloną cenę, jaką można narzucić małej lub średniej firmie (78,5 gr za kWh).
E.ON jest jedyną dużą firmą energetyczną, która tak interpretuje przepisy. Wszystkie państwowe koncerny energetyczne – Tauron, Enea, Energa i PGE – zgodnie interpretują ustawę w taki sposób, iż rejestracja firmy w danym lokalu nie oznacza, że jest tam zużywany prąd na użytek prowadzenia działalności gospodarczej. Ktoś po prostu ma w domu siedzibę firmy i tyle. A prąd zużywa jako konsument, gospodarstwo domowe.
Ministerstwo Klimatu, zamiast bronić obywateli przed korporacjami, dorzuciło tylko do pieca i wydało zalecenie, żeby taki przedsiębiorca, który ma siedzibę firmy w domu, miał po prostu… dwa liczniki. Jeśli firmę ma w pokoju, to zużycie prądu „dla firmy” niech rejestruje jeden licznik, a zużycie prądu w drugim pokoju – drugi licznik. Urzędnicy niestety nie mówią co zrobić, jeśli przedsiębiorca musi skorzystać z toalety. W godzinach urzędowania zużycie energii w toalecie powinno być rejestrowane przez licznik „firmowy”, a po godz. 18.00 – przez „prywatny”.
Są na ancymonów z E.ON sposoby. Pierwszy z nich dotyczy zmiany siedziby firmy i zarejestrowanie jej poza adresem zamieszkania. Wówczas prąd w miejscu zamieszkania będzie „prywatny”, a klient będzie mógł korzystać z zamrożenia ceny na poziomie dla gospodarstw domowych. Drugi jest podobny i dotyczy przeniesienia siedziby firmy do tzw. wirtualnego biura. Taką usługę, za nieduże pieniądze, oferują wyspecjalizowane w obsłudze małych firm centra usługowe.
No i oczywiście można też zrezygnować z usług E.ON i przenieść umowę do jednego z polskich, państwowych koncernów. Zmiana dostawcy prądu jest dość łatwa, wszystkie formalności ogarnia firma do której się przenosimy. Ten ostatni patent najbardziej do mnie przemawia – jeśli niemiecka firma chce wypłoszyć osoby prowadzące działalność gospodarczą, wolna droga.
E.ON poinformował, że jeżeli ktoś nie ma już zarejestrowanej działalności gospodarczej pod adresem, który jest w umowie na dostawę energii, powinien złożyć stosowne oświadczenie w salonie sprzedaży E.ON i aneksować umowę. Wówczas będzie mógł skorzystać z niższych stawek za energię (ok. 40 gr netto za kWh zamiast „firmowych” 78,5 gr netto). Z sercem na dłoni.
Niestety rzeczywistość jest bardziej bolesna niż przekaz marketingowy. Jeden z naszych czytelników, pan Krzysztof, poczuł się ofiarą gry na czas firmy E.ON, która sprawiła, że przyszło mu zapłacić (jego zdaniem niesłusznie) bardzo wysoki rachunek za prąd. I poprosił mnie o wsparcie jego starań w przekonywaniu firmy E.ON, by uwzględniła jego reklamację.
Pan Krzysztof jeszcze w listopadzie skontaktował się z infolinią E.ON, informując, że w lokalu, w którym mieszka i miał wcześniej zarejestrowaną firmę, działalności gospodarczej już nie ma. I że prosi o zmianę taryfy z firmowej na indywidualną. W infolinii powiedzieli, że trzeba napisać e-maila w tej sprawie. Pan Krzysztof napisał więc to, co miał do powiedzenia i w odpowiedzi uzyskał informację:
„W przypadku chęci zmiany taryfy na G11 proszę o przesłanie zaświadczenia o zmianie sposobu użytkowania lokalu, które uzyska Pan w urzędzie miasta lub gminy”
Brzmiało to dziwnie, bo przecież każdy pracownik E.ON w dowolnym momencie może zerknąć do CEIDG, publicznej bazy informacji o firmach, i tam sprawdzić, czy klient mówi prawdę, że pod danym adresem nie ma zarejestrowanej działalności gospodarczej. Nie wymaga to żadnych zaświadczeń. Pan Krzysztof poszedł do salonu E.ON „uzbrojony” w wypis z ewidencji CEIDG. „Widać oni w tym E.ON znają się na drutach, a nie na internecie” – pomyślał. Ale się srodze pomylił.
Wypis z CEIDG nie został przez pracownika E.ON zaakceptowany. Pan Krzysztof został poproszony o zaświadczenie z gminy, że w związku z użytkowaniem mieszkania jest pobierany tylko podatek od nieruchomości „mieszkaniowy”, a nie dotyczący firmy (podatek od nieruchomości w związki z prowadzeniem w niej działalności gospodarczej jest kilkakrotnie wyższy). Co ma piernik do wiatraka? Co prywatną firmę energetyczną obchodzi, jakie podatki płaci klient od posiadanej nieruchomości?
Pan Krzysztof ma anielską cierpliwość, więc podreptał do gminy i wyciągnął zaświadczenie, z którego wynika, że ta pobiera od niego „konsumencki” podatek od nieruchomości, a nie „firmowy”. Nasz bohater przyszedł do punktu obsługi klienta E.ON z przekonaniem, że nic już mu nie przeszkodzi. I znów srodze się pomylił.
„Po dostarczeniu dokumentów – najpierw wyciągu z CEIDG, który każdy pracownik E.ON sam mógłby sobie wydrukować, a potem zaświadczenia z gminy – zostałem poproszony o… akt notarialny, w którym jest wskazane przeznaczenie lokalu”
Grubo, prawda? Zanim pan Krzysztof sprostał wymaganiom firmy E.ON (w zasadzie zamiast wykazywać się anielską cierpliwością, mógłby po prostu przenieść umowę do konkurencji), zrobiła się połowa stycznia. A firma energetyczna radośnie przesłała mu do zapłacenia fakturę za prąd. Ponad dwa razy wyższą, niż ta, którą wystawiała do tej pory. Pan Krzysztof uważa, że firma „rżnie głupa”. W reklamacji napisał tak:
„Jeszcze w listopadzie otrzymaliście deklarację drogą e-mailową, że pod moim domowym adresem nie jest prowadzona działalność gospodarcza. Od tego czasu powinna być naliczona taryfa dla osób prywatnych. Wasze działanie nastawione na nieprecyzyjną komunikację jest świadomym nadużyciem. W ciągu ostatniego półtora miesiąca byłem u Was kilkakrotnie i w salonie dostawałem prośby o dokumentację z CEIDG, o ściągnięcie zaświadczenia o braku „firmowego” podatku od nieruchomości, a na przedostatniej wizycie otrzymałem prośbę o akt notarialny.”
Pani Karolina z E.ON grzecznie, lecz stanowczo odesłała klienta z kwitkiem, informując go, że zmiana taryfy – o którą wystąpił – nie ma nic wspólnego z żadnymi tarczami solidarnościowymi i mrożeniem cen prądu. I że jeśli ktoś, kto korzystał z taryfy firmowej, chce korzystać z prywatnej, to firma ma prawo sprawdzić, czy pod danym adresem nie jest zarejestrowana firma, czy gmina nie traktuje mieszkania jako miejsca prowadzenia działalności gospodarczej oraz czy w akcie notarialnym zakupu nieruchomości nie jest zastrzeżone, że będzie tam prowadzona działalność gospodarcza.
„Nie odstępujemy od konieczności dostarczenia wymaganych dokumentów. Po przeprocesowaniu wniosku o zmianę taryfy będzie Pan rozliczany według taryfy G11 oraz według przysługującej niższej ceny dzięki Tarczy Solidarnościowej. Na uzupełnienie dokumentów czekamy do 14 dni, aby móc zrealizować proces w ciągu ok. miesiąca. Podtrzymujemy swoje stanowisko, nie mamy podstawy do korekty rozliczeń”
Niewykluczone, że wszystko jest jeszcze do odkręcenia. Jeśli klient płaci rachunki za prąd oparte na prognozach, to wysoki rachunek, który otrzymał do zapłaty może zostać skompensowany niższą taryfą w kolejnych miesiącach. Dziś zapłaci więcej (kredytując firmę energetyczną), a później mniej (bo w kolejnych miesiącach opłaty będą kalkulowane w oparciu o zużycie po niższych cenach).
Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że firma energetyczna w dwóch miejscach zachowała się słabo. Po pierwsze klientowi nie przekazano pełnej informacji o wymaganych dokumentach, co spowodowało, że procedura trwała dłużej, niż by mogła trwać. Może klient nie okazał się zbyt rozgarnięty, skoro „wisiał” wyłącznie na informacjach człowieka z punktu obsługi klienta (informacje mógłby znaleźć na stronie firmy energetycznej), ale to nie jest usprawiedliwienie dla firmy.
Po drugie jeśli przychodzi klient do firmy i mówi, że nie prowadzi działalności gospodarczej, to firma mogłaby potraktować jego oświadczenie jako wiążące i natychmiast obniżyć taryfę, a dopiero potem ewentualnie to kontrolować i żądać dodatkowych dokumentów. Traktowanie każdego klienta jak potencjalnego kłamczuszka i oszusta to nie jest cecha usługodawcy godnego zaufania.
Nie mogę wykluczyć, że w przypadku tego konkretnego klienta firma energetyczna miała jakieś „specjalne” podejrzenia i stąd ta cała procedura, która spowodowała „doczołganie się” stron do wystawienia wysokiej faktury. Ale być może jest to standardowa procedura, którą warto przemyśleć? Zwłaszcza, że sprawdzenie czy ktoś ma zarejestrowaną w mieszkaniu firmę, czy też nie ma (to podstawowy parametr warunkujący taryfę) zajmuje jakieś dwie minuty.
zdjęcie: Pixabay