11 listopada 2022

Pożegnanie z toyotą, czyli jak sprzedawałem zepsuty samochód. Trzy wnioski na przyszłość i nauczka dla portfela

Pożegnanie z toyotą, czyli jak sprzedawałem zepsuty samochód. Trzy wnioski na przyszłość i nauczka dla portfela

Sprzedaż samochodu dla mnie, czyli osoby, która nie ma o motoryzacji zbyt wielkiego pojęcia, była ciekawym i „kosztownym” przeżyciem. Błądziłem jak dziecko we mgle, a sprzedałem auto po cenie, której się nie spodziewałem. Jakie z tego płyną wnioski dla osób, które zastanawiają się nad sprzedażą samochodu po latach jego „zajeżdżania”?

Kilka lat temu kupiliśmy – już wtedy nastoletnią – rodzinną toyotę. Potrzebowaliśmy na szybko większego samochodu, ten był do wzięcia od ręki, a sprzedawca mieszkał kilometr od nas. Auto miało, jak to się mówi eufemistycznie, oznaki użytkowania. My dołożyliśmy kilka pamiątek po sobie na błotnikach, zderzaku, a nawet i na drzwiach.

Zobacz również:

Raz na jakiś czas coś się sypało – gdzież ta legendarna bezawaryjność Toyoty? – więc jak było trzeba, to wymienialiśmy. Ja się na samochodach nie znam, nigdy mnie nie kręciło grzebanie w silniku. Wiem gdzie się sprawdza poziom oleju, a gdzie wlewa płyn do spryskiwaczy – resztę zostawiam fachowcom.

Mamy zaufanego mechanika, na którego zawsze się zdawaliśmy – jak mówił, żeby naprawiać, to naprawialiśmy. Ale tym razem powołał się na klauzulę sumienia i stwierdził, że tego się już nie opłaca robić. Co się popsuło? Przekładnia układu kierowniczego.

Bez wspomagania kierownicy i wyciekającym płynem skręcenie kół bez uprzedniej wizyty na siłowni stało się prawie niemożliwe. Samochód przemienił się więc z aktywa majątkowego i narzędzia wspierającego codzienne obowiązki – w niepotrzebny ciężar.

Przez miesiąc nie miałem głowy do tego, żeby zająć się sprawą stojącej na podwórku u mechanika toyoty. Ale nie ma tego złego. Zacząłem jeździć z dziećmi do szkoły rowerami i na koniec października aplikacja do liczenia kroków pogratulowała mi życiowego rekordu, a pasek w spodniach zaczął się dopinać o jedną dziurkę ciaśniej.

Złota polska jesień zaczęła jednak doskwierać, więc uznaliśmy, że trzeba sytuację transportową uregulować. Myśleliśmy, żeby oddać samochód do kasacji, zawsze te kilka stówek wleci – tym bardziej że to spore (i dość ciężkie) auto. Uznaliśmy jednak, bez większego przekonania o sukcesie, że damy mu ostatnią szansę, może znajdzie się jakiś kupiec.

Sprzedaż samochodu: kiedy nie wystawiać ogłoszenia?

Założyłem konto na Otomoto, wstawiłem zdjęcia, opisałem uczciwie stan – auto uszkodzone, nie działa przekładania układu kierowniczego, do wymiany jeszcze hamulce i parę innych rzeczy, ale nie opłaca nam się naprawiać. Wyznaczyłem cenę 4000 zł, czyli dwa razy ponad to, ile wydawało mi się, że ten samochód jest warty (biorąc pod uwagę, ile kosztują nieuszkodzone wersje tego samego auta, minus koszty napraw, które doprowadziłyby naszą toyotę do stanu używalności).

Popełniłem jednak błąd. Ogłoszenie zamieściłem w sobotę wieczorem. Przez pierwsze 20 minut robiłem sobie wyrzuty, że trzeba było poczekać do dnia roboczego, bo kto normalny przegląda oferty sprzedaży popsutych samochodów o takiej porze. A potem się zaczęło.

Prawdopodobnie zajmuje chwilę temu portalowi, zanim ogłoszenie trafi do głównego strumienia albo zacznie wyskakiwać w powiadomieniach osobom, które mają ustawione filtry. Dość, że po pół godzinie odebrałem pierwszy telefon. Zanim rozmowa dobiegła końca miałem ponad 40 nieodebranych połączeń i mnóstwo smsów z prośbą o kontakt.

Czyżbym wrzucił na sprzedaż taki rarytas? Ludzie byli gotowi przyjeżdżać i w sobotę wieczorem, w niedzielę rano z odległych miast – byle tylko być pierwszym, który zaklepie sobie nasze auto. Od razu przyszło mi do głowy, że pewnie wystawiłem je zbyt tanio, ale ludzie, którzy dzwonili czasem nie czytali nawet ogłoszenia – najpierw pytali o cenę, a potem o stan samochodu.

Po kolejnych 15 minutach samochód był sprzedany. Stanęło na trochę niższej kwocie (raczej ze względu na tradycję targowania się niż rzeczywiście ostre negocjacje), a w poniedziałek rano podpisaliśmy umowę i – już nie nasza – toyota odjechała w bliżej nieznanym kierunku.

Przeczytaj też: Sprzedałem samochód. Kilka tygodni później zaczęły przychodzić mandaty za przekroczenie prędkości… w Niemczech. Co poszło nie tak przy sprzedaży auta?

Trzy wnioski dla sprzedających samochody

Panowie, którzy przybyli odebrać auto, mieli aparycję zawodowców w tej branży. BMW, którym podjechali, wyglądało na droższe niż moje mieszkanie (podkreślam – wyglądało; czy takie rzeczywiście było, trudno powiedzieć). Naszego samochodu nawet za bardzo nie obejrzeli. Byłem gotów na wszelkie pytania szczerze odpowiedzieć, ale wiele ich nie padło. Wyglądali na bardzo zadowolonych z zakupu, mimo że ledwo ruszyli tym autem. Mam w związku z tą transakcją trzy wnioski.

Po pierwsze: części samochodu mogą być cenniejsze niż… samochód. Dostaliśmy dużo więcej pieniędzy niż sobie na początku zakładaliśmy. Nabywcy także wyglądali, jakby byli przekonani, że ubili dobry interes. Trzeba było wystawić auto drożej? Cóż, jak to mówią, wnioskowanie wsteczne zawsze skuteczne. Może gdybym ustalił cenę 6000 zł, chętnych by tyle nie było? A dodam, że po fali telefonów przez pierwszą godzinę, nikt potem się już nie odezwał.

Czy należało zadzwonić do jakiegoś mechanika i zapytać, za ile można sprzedać samochód, który nie jeździ? Podejmując jakąś decyzję – czy to o kupnie, czy sprzedaży jakiegoś dobra, czy to o zainwestowaniu oszczędności w jakiś instrument – trzeba przyjąć założenia w oparciu o wiedzę, którą mamy w momencie jej podejmowania: jakie jest ryzyko, jakiego wyniku się spodziewamy, co może pójść nie tak. I pod tym kątem należy potem oceniać, czy dokonaliśmy dobrego wyboru.

Jeśli ktoś zainwestował oszczędności życia w jakąś lipną kryptowalutę, bo zobaczył memy ze śmiesznym psem – to nikt mnie nie przekona, że podjął dobrą decyzję. I to niezależnie od tego, czy zarobił 1000% czy stracił 99%.

Dla nas to auto było ciężarem. W naszych domowych księgach jego wartość spisaliśmy do zera. Z naszej perspektywy przez sprzedaż samochodu pozbyliśmy się sterty zalegającego żelastwa, które trzeba ubezpieczać i poddawać badaniom technicznym. Każdą złotówkę ponad to, co dawał skup złomu, uważamy za korzyść (ale nie taką, żeby od razu nakładać podatek, drogi urzędzie skarbowy).

Po drugie: „zawodowi” handlarze coraz skuteczniej „czeszą” rynek aut „do rozbiórki”. Pierwsze, co zrobiliśmy po podpisaniu umowy i oddaniu kluczyków, to pobiegliśmy w te pędy do urzędu, żeby zgłosić sprzedaż samochodu. I wysłaliśmy odpowiednie pisemko do ubezpieczyciela. Nie wiem, co się będzie działo z tym autem dalej – wolę nawet nie myśleć.

W wariancie najmniej kontrowersyjnym samochód zostanie zasilony częściami z innych podobnych gratów (lub sam stanie się „dawcą”) i podklejony na taśmę, usztywniony na trytytki, trafi do jakiegoś komisu z opisem „Polak płakał, jak sprzedawał”. W gorszych wariantach zostaną z niego tylko papiery albo trafi do kraju o… niższym PKB, ale bardziej liberalnym podejściu do dokumentacji, że się tak wyrażę.

Ta sytuacja dowodzi, że handlarze samochodami mają się wciąż nieźle i rynek jest przez nich przeczesywany niezwykle skutecznie. A to oznacza, że na rynek wciąż będą trafiały „składaki”, czyli samochody złożone z części wielu pojazdów, które zakończyły swój żywot na drodze.

Po trzecie: czas to pieniądz. Mimo wszystko samochód lepiej jest sprzedawać, póki jeździ. I tak szykowaliśmy się do kupienia nowego auta, wiadomo było, że ta toyota się rozsypie prędzej czy później. Gdybyśmy znaleźli kupca trzy miesiące wcześniej, pewnie dałoby się sprzedać nie za kilka, a za kilkanaście tysięcy złotych. A przy obecnej inflacji każdy miesiąc to realna utrata wartości pieniądza o 1-2%.

Samochody używane ostatnio przestały co prawda drożeć, ale nowe nadal drożeją – a do tego czas oczekiwania wciąż sięga wielu miesięcy. Dochodzą mnie też słuchy, że niektórzy producenci nie są w stanie dostarczyć aut zgodnych z zamawianą specyfikacją. Wszystko przez braki podzespołów. Można więc po roku czekania dostać samochód bez kamery cofania i czujników parkowania, ale za to o 10% droższy, bo przez ten czas tak w górę poszły ceny w katalogach.

A my musimy teraz liczyć na trochę farta w poszukiwaniu nowego auta, bo bez niego czeka nas kolarstwo zimowe albo wożenie się na zakupy taksówką. Szczerze mówiąc, nie bardzo mi się uśmiecha żaden z tych scenariuszy… No cóż, mądry Polak po szkodzie.

Przeczytaj też: Płacić za używanie samochodu jak za platformę Netflix? Czy w erze wysokiej inflacji i coraz droższych samochodów taka usługa może zrobić karierę?

Źródło zdjęcia: geralt/Pixabay

Subscribe
Powiadom o
53 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Pibloq
2 lat temu

Cóż, kilka tysi uciekło. Warto sondować rynek zaporową ceną. Z drugiej strony, jesli sprzedający są zadowoleni, znaczy że cena była godziwa. Ps. Zgłoszenie sprzedaży auta można w 5 minut wyklikać, korzystając z profilu zaufanego/epuapu. Wiekszosc ubezpieczalni też przyjmuje zawiadomienie o sprzedaży online…

Admin
2 lat temu
Reply to  Pibloq

Tak, słuszna uwaga z sondowaniem rynku

dkjp
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Z profilem zaufanym – również.

Pibloq
2 lat temu

Zgadza się. Niestety otomoto stosuje płaską stawkę za promowanie ogloszenia. Przy droższych autach (pow.50 tys.zl), promowanie wlaściwie zawsze się opłaca. Tańsze auta najlepiej sprzedawać na MarketPlace Facebook. Bezpłatne ogloszenie, a do tego raczej kupi sąsiad (zaszyty algorytm pokazujacy ogloszenia w promieniu x km). Co jest logiczne. Nikt nie będzie jechał po auto za 5 tysięcy na drugi koniec Polski

Tomasz
2 lat temu

Jest pan w mylnym bledzie ;-). Auta takie ida bo sa sprzedawane do …. Afryki. Tak tak trupy jada do Belgi i na prom do murzynkow. Pozdrawiam. Ps – sam tez tak sprzedalem za ‘97 rocznik dostalem 4500 a handel do afryki potwierdzil mi sam kupujacy, widzialem tez dokument o calym tym binesie . Niesamowite a prawdziwe

Admin
2 lat temu
Reply to  Tomasz

Niesamowite, że auta za 1000 dolarów się opłaca przez pół świata wieźć i sprzedawać w całości…

Loki
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Niech się cieszą, że jeszcze mogą coś kupić. Niedługo auta za 1000 dolarów to będzie zdecydowana większość polskiej motoryzacji i nabywcami będą rodacy, nie afrykańczycy.

Admin
2 lat temu
Reply to  Loki

I wtedy tych aut zabronią 🙂

Krzysztof
2 lat temu
Reply to  Loki

Nie tylko w Polsce. W DE są wyspecjalizowane autokomisy pod afrykański kierunek. Cytat z jednego „O ile dla nas pojazd z przebiegiem 200 000 km lub ponad 15 lat to od dawna przeszłość,to na przykład w Afryce czasy użytkowania do 30 lat lub do 500 000 km nie są niczym niezwykłym. Suchy i równomierny klimat opóźnia korozję, a samochody mogą być dłużej użytkowane. Jakie marki samochodów są popularne na eksport?

  • Zzwłaszcza producenci samochodów Audi, BMW, Mercedes-Benz, Volkswagen i Toyota.
  • Samochody z mocnymi silnikami i dużą pojemnością
  • Samochody z bagażnikami dachowymi i klimatyzacją
Piotr
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Tutaj nie chodzi o cenę tylko o markę. Ponoć Toyota i to jeszcze w benzynie jest hitem kontynentu afrykańskiego. Żeby było śmieszniej to te auta rzeczywiście jeżdżą tam jeszcze wiele lat.

Admin
2 lat temu
Reply to  Piotr

Ooo, to przynajmniej będę miał komu sprzedać moją Toyotę Verso 😉

axad
2 lat temu
Reply to  Tomasz

Potwierdzam, mieliśmy cyrk przy sprzedaży Merca 190 w dieslu z lat 80tych, auto wystawione za 3 tyś poszło za 4 tyś a walka o niego była zaciekła..

Adam
2 lat temu

No i super. Pozbył się Pan dziada i dobrze. Ja też sprzedawałem starego Accenta i jeszcze przed sprzedażą trzeba było naprawić hamulce. A Pan jeszcze dostanie kapkę za artykuł na Sofie 👍 I dobrze bo lubię takie… Na EFT-ach niestety się nie znam😁 Pozdrawiam

Admin
2 lat temu
Reply to  Adam

Team SoF też Pana pozdrawia!

Marcin Staly Czytelnik
2 lat temu

Panie Macieju J. a ja troche dopytam, bo do tej pory zawsze sprzedawalem auto w rodzinie a nie komus obcemu- jak taka transakcje przeprowadzic w miare bezpiecznie zeby nie okazalo sie, ze pp podpisaniu umowy ktos nam nie zaplaci? Domyslam sie, ze w Pana przypadku kwota zostala zaplacona gotowka, ale co jesli sprzedaje auto uzywane za 100-150 tysiecy pln? Przelew ekspresowy przed zlozeniem podpisow na umowie kupna sprzedazy? Czy zaraz po, ale np nie ma przekazania kluczykow dopoki nie ma przelewu? Moze glupie pytanie, ale do tej pory sie z tym nie musialem mierzyc a w internecie podejscia sa rózne.

Admin
2 lat temu

Przepraszam, że się wcinam, na moje oko przelew ekspresowy przeważnie wystarczy…

Przemo
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

O ile limitu starczy bo są ograniczenia.
Nad dylematem też się zastanawiałem, nie wiem czy nie najlepszym bezpiecznikiem jest wpisanie klauzuli, że umowa wchodzi w życie w chwili uznania konta sprzedawcy kwotą z umowy.

Admin
2 lat temu
Reply to  Przemo

W umowę można wpisać wszystko, tylko trzeba potem wyegzekwować…

Malgorzata
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

A czy przelew ekspresowy nie ma zazwyczaj limitu kwotowego? Ja przy sprzedaży auta za ponad 100 tys. po prostu założyłam konto w banku z którego miał przelać kupujący – i sprawa była prosta. Umowa, na parkingu pod blokiem w niedziele rano, w telefonie potwierdzenie wpływu na konto, oddaje kluczyki i gotowe. Przy sprzedaży drugiego auta to kupujący zorganizował sobie bank taki jak mój wiec przelew też od razu wszedł. Może toporne rozwiązanie, ale w sumie mało bolesne a działa.

Admin
2 lat temu
Reply to  Malgorzata

Ma, ale zawsze można puścić SORBNET. Aczkolwiek też już wpadłem na pomysł, żeby zrobić przelew wewnętrzny.

Pibloq
2 lat temu
Reply to  Malgorzata

Ooo, myślałem że jestem jedyny z takim samym patentem. Zarówno jako kupujący, jak i sprzedający, staram sie dopasować i zapewnić środki (jako Kupujący) w tym samym banku co sprzedający lub podać do umowy (jeśli jestem sprzedającym) nr konta bankowego co kupujący

Artur były bankowiec
2 lat temu
Reply to  Malgorzata

Pracownicy oddziałów bardzo popierają takie podejście i kreatywność 🙂 Nawet jeśli to będzie pustak do jednej transakcji, to liczy się tu i teraz do planu 🙂

BTW pomysł jak najbardziej ok.

Natychmiastowe przelewy mają limity, z sorbnetem jest sporo zabawy i spora część pracowników oddziałów zrobi wielkie oczy nie mając zielonego pojęcia jak przeprocesować taką transakcje + zazwyczaj jest niemała prowizja.

Dawid
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Hmm z tego, co się orientuję, przelewy ekspresowe mają dość mocne ograniczenia, w okolicach 10 tysięcy złotych dziennie. Przy transakcji na kilkadziesiąt tysięcy raczej nie pomogą…

Admin
2 lat temu
Reply to  Dawid

Zawsze można puścić SORBNET-em

someone
2 lat temu

Pozwolę sobie podpowiedzieć bo byłem w podobnej sytuacji. Jeśli nie gotówka (najczęstsza przy transakcjach prywatnych) to przelew. Ale tu pojawiają się schody. Przelew ekspresowy jest ok jeśli oba banki go wspierają. Warto zauważyć że istnieją limity na pojedynczy przelew! Znanym rozwiązaniem jest skorzystanie z tego samego banki. Tj ustalenie przed zakupem/sprzedażą banku drugiej strony. Przelewy w obrębie tego samego banku idą zwykle natychmiast. Zwykle sprzedający nie wyda auta bez zaksięgowanych pieniędzy na koncie. Umowa powinna zawierać obowiązki stron i tam precyzować wydanie pojazdu po zapłacie. W moim wypadku jako ze bank sprzedającego nie wspierał przelewów ekspresowych a ja miałem konta… Czytaj więcej »

Zbigniew
2 lat temu

Przelew ekspresowy BlueCash to max. 5 tys. Kiedys tak placilem, ale wiele banków ma limit. KIR express też nie działa u wszystkich.
Ostatnio musiałem przelać do banku spółdzielczego i użyłem Sorbnet. Co ciekawe, nie każdy duży bank ma taką opcję np. nie znalazłem w ING, mimo że dla firm oczywiście jest. Zamiast 15 minut czekaliśmy ok. 30, czyli załatwiliśmy formalności, przeładowaliśmy koła itp. i po krótkiej rozmowie przelew dotarł.

Admin
2 lat temu
Reply to  Zbigniew

Tak, najpewniejszy do dużego przelewu jest SORBNET

Dawid
2 lat temu

Rozkminiałem ten temat. Kiedy występowałem w roli kupującego przy transakcji, dla której nie chciałem wozić ze sobą worów gotówki – i kupowałem od firmy – sprawdziłem sobie ją w CEIDG, GUSie, przygotowałem coś w rodzaju pokwitowania odbioru zaliczki, i sporą część kasy przelałem dzień wcześniej, przed przyjazdem i obejrzeniem auta. Na miejscu, po ostatecznej decyzji, pozostałą kwotę dopłaciłem ekspresowym, ale to mieściło się w limitach dla takich przelewów. Przygotowując się natomiast do pierwszej w życiu sprzedaży, wykoncypowałem, że proces powinien wyglądać: podpisanie umowy, przelew, wydanie kluczyków. Bez pieniędzy na koncie nie oddaję auta. Przelew wykonywany na moich oczach średnio mnie… Czytaj więcej »

Admin
2 lat temu
Reply to  Dawid

Dobrym pomysłem jest uzgodnienie w którym banku nabywca i sprzedawca mają rachunki. Jeśli w tym samym – przelew pójdzie w czasie rzeczywistym. Przy dużej kwocie można nawet pokusić się o założenie konta w tym samym banku, co druga strona, tylko pod tę konkretną transakcję

Pibloq
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Mialem raz w PKO BP, że przelew wpadł do dodatkowej weryfikacji. O czym oczywiscie ani słowa w serwisie transakcyjnym. Było trochę nerwów, bo zapewniałem sprzedającego, że przelew będzie w czasie rzeczywistym. Ani środki nie zeszły z konta, ani przelewu nie bylo w oczekujących. Nic, amba! Jakby zaciął się internet na ostatnim etapie realizacji przelewu. Po ok.30 minutach zadzwonił konsultant z banku w celu dodatkowej weryfikacji. Dopiero wtedy przelew trafił na konto sprzedającego w tym samym banku.
tak więc czasami nawet w obrębie tego samego banku może być „nie w czasie rzeczywistym”

Admin
2 lat temu
Reply to  Pibloq

Oooo, ale chwali się, że bank jest czujny

Maciej
2 lat temu

Słaba reklama otomoto. Czyli lokalnego zdziercy.

Życie jest piękne bez samochodu
2 lat temu

5 lat temu sprzedałem samochód. 2 lata temu ostatnio prowadziłem samochód. Z perspektywy czasu, to były świetne decyzje! Jestem zdrowszy, dużo schudłem, a moja sytuacja finansowa nadal jest bardzo dobra. Jako pasażer jechałem w samochodzie… w tym roku, wiosną. Na zakupy chodzę na piechotę, a moje miasto (wojewódzkie) można przemaszerować w 2 godziny. W mojej rodzinie pokutowała „samochodoza”, z której się wypisałem. 2 najbardziej niezawodne środki lokomocji, czyli prawą i lewą nogę bardzo polecam autorowi.

Adzik
2 lat temu

Kurcze, ja sobie życia nie wyobrażam bez auta 🙁
Z ciekawości napisz coś więcej np. jak daleko masz do pracy, sklepów, czy masz dzieci szkolne?

Marcin Staly Czytelnik
2 lat temu
Reply to  Adzik

Wszystko pewnie kwestia odleglosci do pracy, przedszkola czy biura.

Bogdanow
2 lat temu

Podpisuje się obiema prawicami;-)

Zakupy, zamiast taksówką, lepiej robić przez Internet.

Loki
2 lat temu
Reply to  Bogdanow

I przywiezie je (te zakupy) kurier starym dieslem. Co za ekologiczne podejście 🙂

Przemysław
2 lat temu
Reply to  Loki

Z mojego doświadczenia – raczej nowym dieslem. Czasami nawet widuję elektryczne furgonetki, ale to póki co bardzo rzadki widok. W każdym razie, trzeba pamiętać że jedna furgonetka wiezie zakupy do kilkudziesięciu(-set) klientów, więc strzelałbym że i tak jeden kurier w starym dieslu i tak korzyść netto dla środowiska gdyby porównać to z ekwiwalentnymi zakupami indywidualnymi przywiezionymi – powiedzmy sobie szczerze – statystycznie dieslami w średnim wieku.

dkjp
2 lat temu

Do tej lewej i prawej nogi ja bym dodał jeszcze przednie i tylne koło – może i nieco mniej awaryjne, ale mają dużo innych zalet 🙂

Stefan
2 lat temu

Jeszcze jedna opcja – nie sprzedałeś samochodu, ale VIN dla jakiegoś kradzionego egzemplarza.

Admin
2 lat temu
Reply to  Stefan

Ale czy VIN-y chodzą „po takich pieniądzach”?

dkjp
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

VIN-y VIN-ami, ale same katalizatory potrafią kosztować nieprzytomne pieniądze.

Admin
2 lat temu
Reply to  dkjp

Fakt, 6.000-7.000 zł…

Adzik
2 lat temu
Reply to  dkjp

ale w (tak) starym aucie to już go pewnie nie ma. Z drugiej strony pozostałych cennych części cała masa:-)

Stefan
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Nie wiem, nie handluję. „Kupując VIN” części i tak mogą sprzedać, więc pewnie bilans się zgodzi.

Mariusz
2 lat temu
Reply to  Stefan

Tak dla kradzionej starej toyoty 😂😂😂

Stef
2 lat temu

Jest kilka firm co skupuje Toyoty lub oolei wysyła je do Afryki. Najpopularniejszy model to astra i Corolla.

Damian
2 lat temu

„Samochód przemienił się więc z aktywa majątkowego”

Jak samochód który użytkujesz na codzień jest aktywem? Jaki był zwrot z tej inwestycji skoro to aktywa?

Admin
2 lat temu
Reply to  Damian

Zapewne oszczędność czasu, że się wetnę

Nerkofil
2 lat temu

Pytanie techniczne: w mBanku raz musiałem skorzystać z tzw. Storno transakcji. Jak się zabezpieczyć przed takim manewrem ze strony Kupujacego?..
2. W 2008r. pozbyłem się samochodu i więcej nie nabyłem. To kwestia dobrego zdefiniowania potrzeb, przeszukania wszystkich możliwości. I zaleta mieszkania w mieście, gdzie mam w każde istotne miejsce 10 min hulajnogą. Większe rzeczy wiozę taksówką (dużo taniej w bilansie rocznym niż utrzymanie samochodu)
Na wakacje latam samolotem. A do milionowego miasta 15 minut pociągiem.

2 lat temu

sprzedałeś za więcej niż się spodziewać i to się liczy, a dalszy los samochodu? to już bez znaczenia czy po drobnych naprawach będzie to „igła” z ogłoszenia czy trafi na wojnę, do Afryki lub skończy jako kwietnik gdzieś na posesji; ale jak odzew jest zbyt duży to być może mogłeś dostać wyższą cenę tylko ile telefonów jeszcze musiałbyś odebrać, z iloma osobami się spotkać? czas to też pieniądz… ps jak swoje poprzednie auto sprzedałem (w bdb stanie) to wystawiłem je najpierw na forum (danej marki), odezwał się gość, zapytał czy jest takie jak w opisie (oczywiście tak), wpłacił zaliczkę i… Czytaj więcej »

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu