Polska będzie miała być może aż trzy elektrownie atomowe – zapowiedział premier. Już wiemy, że pierwszą zbudują Amerykanie, a drugą Koreańczycy. Ale nie ma jeszcze podpisanych umów. Ile to będzie kosztowało? Czy nas na to stać? Skąd weźmiemy pieniądze? Ile będzie kosztował prąd z tych elektrowni? Ile każdego z nas będą kosztowały te inwestycje?
Im bardziej rzeczywistość skrzeczy – a władze np. nie potrafią zapewnić polskim gospodarstwom domowym nawet głupiego węgla na zimę – tym więcej ogłaszanych jest miłych dla ucha obietnic na daleką przyszłość. Rozmnażają się, na przykład, niczym norki polskie elektrownie atomowe. Na razie tylko na papierze. W przypadku jednej rząd dopiero podjął uchwałę, w przypadku drugiej – podpisano polsko-koreański list intencyjny.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Nie ma na stole żadnej umowy, nie znamy dokładnej ceny ani modelu finansowania. Na razie jest pomysł, wytypowano miejsca budowy oraz kontrahentów. Pierwsze kilowatogodziny energii z polskiego atomu będziemy mogli kupić najwcześniej za 11-12 lat. I jest to jest bardzo optymistyczna prognoza, bo budowane ostatnio na świecie elektrownie atomowe mają po kilka lat opóźnienia. Będzie dobrze, jak polska elektrownia jądrowa ruszy za 15 lat.
Jest więc dużo szumu w mediach, ale na razie to tylko kolejny odcinek telenoweli, która trwa od 1971 r. Wtedy właśnie zaczęły się przygotowania do budowy elektrowni atomowej w Żarnowcu (o mocy 2 GW), ale budowa ruszyła dopiero w 1985 r. Projekt stanął po katastrofie w Czarnobylu i od tej pory jesteśmy w punkcie zero.
Za rządów PO-PSL powstała spółka, która miała rozpędzić inwestycję, ale skończyło się na „przepaleniu” 100 mln zł na pensje prezesów. Potem przyszła era PiS i kult węgla (a potem – dla odmiany – wysadzanie w powietrze niedokończonych elektrowni węglowych). A teraz kryzys energetyczny popchnął polityków do odkurzenia atomowych planów.
Energetyka jądrowa nie jest dziś niczym nadzwyczajnym – mają taką elektrownię np. Białorusini, mają Ukraińcy, mają Słowacy, mają też Węgrzy. Na całym świecie działa 440 reaktorów jądrowych produkujących energię. Ich łączna moc to ponad 390 GW. To siedem razy tyle, ile potrzeba byłoby do zasilania całej Polski (mamy 58 GW mocy w naszym systemie energetycznym).
Największe potęgi w energetyce atomowej to USA, Francja i Chiny – każdy z tych krajów ma kilkanaście elektrowni atomowych. Globalnie mniej więcej 10% energii jest już produkowana z atomu.
Co więc wiemy o planach budowy elektrowni atomowych w Polsce? Czego jeszcze nie wiemy? Ile to będzie kosztowało? I czy będzie się opłacało? Kto za to zapłaci?
1. Ile będzie elektrowni atomowych i kto je wybuduje?
Generalnie ofert na taką budowę było kilka. Francuzi zaproponowali, że zbudują nam elektrownię z 4-6 reaktorów (moc 7-10 GW) za 150-225 mld zł. Koreańczycy zaproponowali elektrownię z 6 reaktorów (8-9 GW mocy), nie znalazłem nigdzie danych dotyczących proponowanej ceny. Amerykanie też mówią o 6 reaktorach, ale ich oferta (nawet jeśli została złożona) nie jest znana.
Premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że pierwszą elektrownię zbuduje amerykańska firma Westinghouse, ale że będą to tylko 3 reaktory (pewnie 4-5 GW mocy) w cenie 80-100 mld zł. Kilka dni wcześniej w Seulu dwie polskie firmy – państwowa PGE i PAK należący do Zygmunta Solorza – podpisały z koreańską firmą KHNP list intencyjny w sprawie budowy innej elektrowni atomowej. Będą to prawdopodobnie też 3 reaktory, cena pewnie będzie porównywalna do kosztów budowy amerykańskiej elektrowni.
Premier mówi też o trzeciej elektrowni, być może chcąc ukontentować Francuzów, którzy wyglądają na razie na przegranych w wyścigu atomowym. Na razie mamy w planach 6 reaktorów o mocy pewnie 7-8 GW, co dawałoby 15% mocy wszystkich źródeł energii w Polsce.
2. Czy budowa elektrowni atomowej jest tańsza niż węglowej lub wiatrowej?
Tanio nie jest. Mówimy o kosztach rzędu 20 mld zł za każdy 1 GW mocy z energii atomowej, podczas gdy np. wybudowanie bloku węglowego o takiej samej mocy kosztuje 6-7 mld zł. W przypadku farm wiatrowych na morzu koszt stworzenia 1 GW mocy to 13 mld zł. Tańsze jest OZE budowane na ziemi – wiatraki i fotowoltaika – 6-8 mld zł za 1 GW mocy.
Ale budowa to jedno, a koszty eksploatacji – drugie. Prąd z węgla kosztuje 50 gr do 1 zł za każdy 1 kWh wyprodukowanej energii, a prąd z elektrowni atomowej – nie więcej niż 15-20 gr za każdy 1 kWh. Ale to bardzo mocno zależy od kosztów budowy i finansowania. Energia z OZE jest prawie darmowa, ale niestabilna (słońce albo świeci albo nie świeci, wiatr wieje lub nie).
3. Kto za to zapłaci? I czy spadną rachunki za prąd?
To na razie duża zagadka. Zwykle jest tak, że budujący elektrownię atomową oferują klientom częściowe finansowanie projektu. Nie wiadomo, jak to będzie wyglądało, bo nie ma jeszcze żadnych konkretnych umów. Oczywiście za budowę trzeba będzie zapłacić, ale być może w jakichś „miniratkach”, z pewnym opóźnieniem.
Elementem takich umów często jest transfer technologii, czyli przekazanie klientowi wiedzy, która pozwoli mu w przyszłości rozwinąć własną technologię do produkcji energii z atomu. Nie wiadomo, czy w tym przypadku takie zapisy się pojawią. Zapewne koszt budowy elektrowni zostanie przerzucony na nas, odbiorców.
Trzeba się spodziewać, że po uruchomieniu pierwszych reaktorów na rachunkach za prąd pojawi się jakaś nowa pozycja „składka na elektrownię atomową”. Gdyby miała pokryć całość kosztów, to trzeba by ją skalkulować na 50 zł miesięcznie na gospodarstwo domowe przez 20 lat.
Czy po zbudowaniu elektrowni atomowej prąd będzie tańszy? Ogólnie tak być powinno, ale będziemy płacić wspomniane wyżej opłaty (i nie wiadomo, ile będzie wynosił koszt kapitału), więc aż tak bardzo tego nie odczujemy. Większość naszego miksu energetycznego będzie wtedy pochodziło z OZE (ok. połowa całej energii) i z energetyki atomowej (15-20%), więc na pewno będzie czyściej. Na pewno taniej niż teraz, gdy używamy energii z węgla, ale trudno powiedzieć o ile.
4. Skąd weźmiemy kasę na elektrownie atomowe?
Zapewne z emisji obligacji (pytanie, jak będzie finansowany projekt „prywatny”, być może tu też państwo zagwarantuje pomostowe pieniądze). Zadłużenie Polski to dziś 1,5-1,7 biliona złotych, więc kolejne 200 mld zł byłoby do przełknięcia. Kłopot w tym, że jednocześnie chcemy wydać kilkaset miliardów złotych na zbrojenia. I w tym, że już dziś polskie obligacje nie rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. Ostatnio pies z kulawą nogą nie chciał ich kupić, chociaż rządowy fundusz płacił 9% w skali roku przez 10 najbliższych lat (stałe, gwarantowane oprocentowanie!).
200 mld zł w rozbiciu na, powiedzmy, 10 lat czyni 20 mld zł rocznie. To połowa tego, co wydajemy na 500+, jedna szósta tego, co wydajemy na zdrowie. Ale z drugiej strony wygląda na to, że w budżecie liczącym 600 mld zł rocznie musimy zarezerwować 80-100 mld zł na same odsetki od już zaciągniętego długu.
Andrzej Strupczewski z Narodowego Centrum Badań Jądrowych w wypowiedzi dla portalu Money.pl w lutym tego roku naświetlił niezwykle ważny problem, że niezwykle ważne jest to, w jaki sposób zorganizujemy kapitał na budowę elektrowni. I podał przykład brytyjskiej elektrowni Hinkley Point C.
W jej przypadku koszt budowy wyniósł 17 euro za każdy wyprodukowany MWh prądu. Koszt zakupu paliwa – 6 euro za MWh, eksploatacja – 10 euro za MWh, zarządzanie odpadami – 2 euro za MWh, likwidacja elektrowni – 3 euro za MWh. A koszt finansowania, czyli odsetki od kredytów zaciągniętych na budowę elektrowni – aż 75 euro za MWh.
5. Czy elektrownie atomowe nam się opłacą? Kto zarobi na budowie?
Po pierwsze nie mamy innego wyjścia (bez energetyki atomowej nie będziemy w stanie utrzymać samowystarczalności energetycznej). Po drugie takie inwestycje zwykle bardzo „pompują” inwestycje w gospodarce. Szacuje się, że budowa 1 GW mocy w energetyce atomowej kreuje inwestycje w inwestującym kraju rzędu 3-4 mld euro oraz daje ok. 4000 miejsc pracy przez cały czas eksploatacji reaktorów (40-50 lat). Po trzecie ceny energii na dłuższą metę decydują o konkurencyjności gospodarki.
Pozostaje czekać na szczegóły i liczyć na to, że polski rząd oraz polskie firmy urzeźbią sensowne projekty i modele finansowania oraz zapewnią polskim firmom udział w pracach (Amerykanie twierdzą, że 70% budowy mogą prowadzić lokalne firmy). Szkoda tylko, że jesteśmy o 20 lat spóźnieni. Bo teraz budowa będzie droższa (Białoruś zapłaciła za 2 reaktory o łącznej mocy 2,4 GW tylko 33 mld zł) i przez 10 lat będziemy płacili dużo za prąd.
—————–
ZAPISZ SIĘ NA NASZE NEWSLETTERY:
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o Finansach” i korzystaj ze specjalnych porad Macieja Samcika na kryzysowe czasy – zapisz się na weekendowy newsletter Samcika i bądźmy w kontakcie!
Zapisz się na nasz poranny newsletter „Subiektywnie o świ(e)cie” – przy porannej kawie przeczytasz wszystkie najważniejsze wieści dla Twojego portfela, wyselekcjonowane i luksusowo podane – zapisz się do porannego newslettera klikając tutaj
—————–
źródło: Burghard/Pixabay