W tak fatalnych nastrojach polscy przedsiębiorcy nie byli od lat. Lawinowo tracą zamówienia, a żeby utrzymać się na powierzchni, większość firm planuje dalsze podwyżki cen swoich produktów i usług. Do tego dochodzi wpływ wojny w Ukrainie, przez którą prawie żadna firma nie spodziewa się powrotu koniunktury w przyszłym roku. A przecież nastroje przedsiębiorców prędzej czy później przekładają się na jakość życia zwykłych ludzi
Polakom żyje się coraz gorzej i coraz drożej. Inflacja nieubłaganie zmierza do psychologicznej bariery 20%. Czy i kiedy będzie żyło się lepiej i taniej? Odpowiedzi na to pytanie należy szukać m.in. w kondycji firm, bo to od nich zależy, czy Kowalski będzie miał pracę, ile będzie zarabiał oraz ile płacić będzie za towary i usługi.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Danych o tym, w jakich nastrojach są przedsiębiorcy, nie brakuje. Ich sytuację monitoruje Główny Urząd Statystyczny, ale też wiele firm doradczych. W ostatnich dniach pojawiło się kilka ciekawych opracowań, które postanowiłem zebrać w jednym miejscu, by naszkicować problemy, przed jakimi stają polscy przedsiębiorcy.
Inflacja konsumencka goni inflację producencką, ale czy dogoni?
Jeśli chodzi o inflację, zwykle uwagę opinii publicznej przyciąga wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych, czyli tzw. inflacja konsumencka. Pokazuje ona, o ile w skali roku, miesiąca czy kwartału podrożał koszyk zakupowy przeciętnego Polaka.
GUS mierzy również tzw. inflację producencką, która pokazuje, o ile wzrosły ceny produktów i usług wytwarzanych przez przedsiębiorców. No bo jeśli fabryka więcej musi płacić za energię, materiały czy podwyższać pensje pracownikom, to prędzej czy później musi podnieść ceny swoich produktów.
Do tych cen swoje marże dodają pośrednicy, czyli hurtownie i sklepy. Zwykle wzrostu cen producentów nie odczuwamy automatycznie. Jeśli na danym rynku mamy do czynienia z dojrzałą konkurencją, handlowcy będą bić się o klienta, rezygnując z części zarobku.
Co chwilę zresztą jest głośno o konflikcie między sieciami handlowymi a ich dostawcami. Ci pierwsi za wszelką cenę chcą utrzymać atrakcyjne ceny, a więc naciskają na dostawców, by ci nie żądali więcej. Dostawca, który sprzedaje już po kosztach, może zagrać va banque, a więc nie dowieźć towaru do sklepu. Tyle że to samobójstwo – utrata rynku zbytu, a zwłaszcza reputacji w biznesie.
Śledząc inflację producencką, możemy z wyprzedzeniem próbować wysondować, w którą stroną zmierzać będą ceny w sklepach, a więc czy czeka nas dalszy wzrost czy stabilizacja. We wrześniu inflacja konsumencka wyniosła 17,2%, a co z inflacją producencką? Psychologiczną barierę 20% przebiła już w marcu 2022 r. (21,9% w skali roku). We wrześniu towary sprzedawane przez przedsiębiorców były droższe aż o 24,6% niż we wrześniu 2021 r.
Teoretycznie z danych wrześniowych o inflacji producenckiej powinniśmy się… cieszyć. Bo choć wysoka, to zaczęła się stabilizować. Swój dotychczasowy szczyt – 25,6% – osiągnęła w czerwcu. W lipcu i sierpniu wyniosła po 25,5%, a więc we wrześniu obniżyła się o 0,9 pkt proc.
Przeczytaj też: Jak w czasach inflacji i wysokich stóp zarządzać płynnością i inwestować w rozwój firmy? O kredytach na płynność, inwestycje i ESG
Trzy na cztery firmy planują podwyższać ceny
Czy dane GUS o inflacji producenckiej dają nadzieję na to, że wkrótce zobaczymy niższe odczyty inflacji konsumenckiej? Niekoniecznie. Mam przed sobą świeżutki raport firmy doradczej Grant Thornton, z którego może wynikać, że ceny producentów to tylko chwilowa stabilizacja. Badanie zrealizowano wśród 10 000 właścicieli lub członków zarządu średnich i dużych przedsiębiorstw na świecie. Zapytano ich, jak planują zmieniać ceny w kolejnych 12 miesiącach.
Aż 76% ankietowanych z Polski przyznało, że planuje podwyższać ceny. Tylko 2% respondentów ma w planach obniżki cen. Swoją drogą to bardzo ciekawe, że przy 17,2-proc. inflacji konsumenckiej i blisko 25-proc. inflacji producenckiej są firmy, którym w głowie obniżki. Kim są? Badanie było anonimowe. Udało mi się jedynie ustalić, że takich odpowiedzi udzielili przedstawiciele firm z branży przetwórstwa przemysłowego.
Dla porównania, w edycji badania z 2020 r. chęć podwyżek deklarowało „tylko” 40% przedsiębiorców. Wskaźnik netto, czyli odsetek firm planujących podwyżki cen minus odsetek firm planujących obniżki, wynosi więc 74 pkt proc. To zdecydowanie najwyższy wynik w 11-letniej historii tego badania.
„Dotąd nasz wskaźnik skłonności firm do podnoszenia cen skutecznie prognozował inflację, tzn. był silnie skorelowany z późniejszymi faktycznymi odczytami dynamiki cen. Gdyby ta korelacja miała się utrzymać, mogłoby to oznaczać w najbliższych 12 miesiącach wzrost inflacji średnio do około 16%. Biorąc pod uwagę, że dotąd w poszczególnych miesiącach 2022 r. średnia dynamika cen wynosiła 13,3%, oznaczałoby to, że pod względem spadku wartości siły nabywczej pieniądza byłby to rok jeszcze gorszy niż obecny, a poszczególne odczyty inflacji mogłyby niekiedy przebijać poziom nawet 20%”
– komentują eksperci Grant Thornton. Badanie przeprowadzono w 29 krajach. Okazuje się, że tylko w trzech (Argentyna, Nigeria i Irlandia) odsetek przedsiębiorstw planujących podwyżki jest wyższy niż w Polsce. Na drugim biegunie są takie kraje jak Korea Południowa i Chiny, gdzie podwyżki sygnalizuje mniej więcej co trzecia firma. W Niemczech, Japonii, we Włoszech i Australii ceny chce podwyższać mniej niż połowa badanych przedsiębiorców.
Czym spowodowana jest konieczność wzrostu cen? Odpowiedź na to pytanie też znajduje się w raporcie Grant Thornton.
„Po pierwsze wojna w Ukrainie i kryzys energetyczny podnoszą ceny energii oraz transportu, a to oznacza, że koszty produkcji dóbr oraz realizacji usług znacząco rosną. Według naszego badania, aż 85% średnich dużych firm twierdzi już, że wysokie koszty energii są >>silną<< bądź >>bardzo silną<< barierą w rozwoju. Przed rokiem było to 67%, a w 2016 r. – tylko 16%”
– czytamy w raporcie. Drugim czynnikiem jest presja ze strony pracowników na podwyżki płac. Bo jeśli wszystko wokół drożeje, to pierwszą i naturalną tarczą antyinflacyjną pracownika jest walka o podwyżkę. Grant Thornton podaje, że rosnące koszty pracy są barierą dla 81% ankietowanych firm, czyli zdecydowanie najwięcej w historii.
Jest też trzeci czynnik, który zachęca firmy do podwyżek cen tego, co wyprodukują – wciąż wysoki popyt. Mimo wysokiej inflacji, nie oszczędzamy znacząco na konsumpcji. W takiej sytuacji łatwiej przedsiębiorcom przerzucić rosnące koszty działalności na konsumentów.
Przeczytaj też: Galopująca inflacja, wysokie stopy procentowe i presja płacowa to zmora przedsiębiorców. Oto produkty finansowe dla firm na ciężkie czasy
Zamówienia siadają. Firmy wystawiają coraz mniej faktur
Pół biedy, jeśli firma zmuszona jest podwyższyć ceny swoich produktów i usług, ale ma jeszcze na nie odbiorców. Katastrofa, jeśli na usługi firm zaczyna brakować chętnych. Ten problem dotyka coraz więcej przedsiębiorców. Skąd to wiemy? Platforma faktura.pl sygnalizuje spory spadek liczby faktur wystawianych przez małe i średnie firmy.
Rocznie firmy wystawiają na niej ponad 600 000 faktur. W trzecim kwartale 2022 r. wyszło średnio 19,5 faktury na firmę – o prawie cztery mniej niż w trzecim kwartale ubiegłego roku. Mniejsza liczba wystawianych faktur może oznaczać mniej zleceń, a więc i mniejsze przychody. Chyba że firmy wystawiają mniej faktur, za to na większe kwoty, np. za kilka zleceń jednocześnie, ale takie wyjaśnienie jest mało prawdopodobne.
Grzegorz Grodek, prezes faktura.pl, mówi, że przez cały 2021 rok średnia liczba faktur na firmę wahała się pomiędzy 20,2 a 23,4, przy czym najniższa średnia została zanotowana w pierwszym kwartale, kiedy wpływ na to mogły mieć czynniki sezonowe lub związane z pandemią. Od drugiego do czwartego kwartału średnia liczba faktur na firmę wynosiła 22 i ponad 23.
„W tym roku faktur jest jednak wyraźnie mniej, a w trzecim kwartale jest ich jeszcze mniej niż w drugim. Trend jest wyraźny, w dodatku oparty na dużej próbie. Może to oznaczać kłopoty małych firm, które potraciły część kontraktów lub zostały z ograniczoną liczbą zleceń od obecnych partnerów biznesowych”
– mówi Grzegorz Grodek. W trzecim kwartale 2022 r. w porównaniu z trzecim kwartałem 2021 r. największe spadki w średniej liczbie wystawianych faktur można zaobserwować w branży „informacja i komunikacja” (o 8,1), w transporcie i gospodarce magazynowej (o 6,4), w przetwórstwie przemysłowym (o 6,2), w handlu hurtowym i detalicznym (o 5,4) oraz w edukacji (o 5,1 faktury mniej). Spadek widać też w branży budowlanej, choć „tylko” średnio o dwie faktury, co dodatkowo potwierdza schłodzenie inwestycji na rynku nieruchomości.
Przedsiębiorcy są więc w minorowych nastrojach. Prawie żaden z nich – to już wynik badania koniunktury (w uproszczeniu – ankieter pyta właściciela firmy: „jak pan myśli, jak to będzie?”) przeprowadzony przez firmę leasingową EFL – nie spodziewa się jej powrotu w przyszłym roku. 65% szefów liczy na to, że będzie lepiej może w 2024. albo rok później. Co czwarty przedsiębiorca w ogóle nie wierzy w optymistyczny scenariusz dla siebie i swojej firmy w najbliższych latach.
Źródło zdjęcia: Pixabay