Rada Polityki Pieniężnej podniosła stopy o ćwierć punktu procentowego. Główna stopa wynosi 6,75%. Pierwszy raz od dawna NBP zachował się przewidywalnie. Jak decyzja RPP może wpłynąć na nasze portfele? W niewielkim stopniu. I tak powinno być! Ale prawdziwy test jeszcze przed nami.
Takiej decyzji spodziewał się rynek, taką decyzję zapowiadał od ponad dwóch miesięcy prezes Glapiński. Rynek miał czas się dostosować. Trochę niepewności wprowadził ostatni odczyt inflacji, który pokazał, że wbrew oczekiwaniom ekonomistów dynamika cen wcale nie zaczęła spadać.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Wygłoszona na sopockim molo prognoza wypełnia się (film z tego „wydarzenia” możecie obejrzeć tutaj). Okazuje się więc, że może to nie był taki zły pomysł? W końcu inne banki centralne też prowadzą komunikację forward guidance, a więc sygnalizują przyszłe decyzje w sprawie polityki pieniężnej. Można narzekać na formułę, ale skoro Chiny mogły mieć „socjalizm o chińskiej specyfice”, to NBP może mieć „komunikację o polskiej specyfice”.
Co decyzja RPP o podwyżce o 0,25 pkt proc. zmieni w naszych portfelach? Niewiele. Rynek miał czas się od lipca dostosować do tych zapowiedzi i dzisiaj obyło się bez szokowych zmian. Sam komunikat po decyzji nie zawiera wiele konkretów. Rada spodziewa się, że gospodarka będzie spowalniać i chciałaby, żeby złoty się umacniał. Bo podobno byłoby to spójne ze stanem polskiej gospodarki.
Sama inflacja ma się obniżać, ale nie nastąpi to prędko. RPP spodziewa się, że w najbliższych kwartałach (!) utrzymają się czynniki, które podwyższają dynamikę cen. Ale potem wygasające szoki, podwyżki stóp NBP oraz spowolnienie gospodarcze sprawią, że inflacja spadnie.
Jak decyzja RPP przełoży się na finansową rzeczywistość?
Bezpośrednio po decyzji nie było wielkiej reakcji rynków. Złoty lekko się umocnił, rentowność obligacji nieznacznie spadła. A więc decyzja Rady nie wstrząsnęła rynkami. Jeśli sytuacja na złotym miałaby zależeć tylko od polskiego banku centralnego, to można by było spodziewać się już stabilizacji notowań naszej waluty.
Ale nie zależy. Już w czwartek swoją decyzję ogłosi Europejski Bank Centralny, a w drugiej połowie miesiąca – amerykańska Rezerwa Federalna. Jeśli „władcy” euro i dolara pokażą, że są zdeterminowani walczyć z inflacją (a w przypadku EBC – także z osłabieniem waluty), to złoty może być w tarapatach.
Zbliżający się koniec cyklu podwyżek stóp procentowych to też dobra wiadomość dla funduszy obligacji skarbowych. W takich warunkach, z recesją na horyzoncie, krajowy dług powinien zyskiwać na wartości. Na przeszkodzie może stanąć rząd, jeśli zacznie się zapożyczać na – jeszcze większą – potęgę. Jeśli inwestorzy będą czuć się niekomfortowo z takim poziomem zadłużenia, jeśli będą rozważać, czy to na pewno jest do udźwignięcia dla takiego kraju jak Polska – wtedy znowu obligacje mogą tracić.
Czy raty kredytów się zwiększą? Raczej nie. Od lipca WIBOR 6M właściwie się nie zmienia – oscyluje gdzieś w okolicach 7,10-7,15%. Można z tego wnioskować, że banki nie spodziewają się już dużych ruchów na stopach procentowych. Ta decyzja RPP była już „w cenach”. Dla kredytobiorców to dobra wiadomość. A przynajmniej – nie jest to zła wiadomość.
Podwyżki stóp procentowych już zrobiły swoją robotę. BIK podał dzisiaj, że wartość zapytań o kredyty mieszkaniowe spadła w sierpniu o 73% w porównaniu z zeszłym rokiem. W mniejszym stopniu spada także sprzedaż kredytów gotówkowych. Mówiąc krótko – akcja kredytowa hamuje. Dokładnie takie efekt miało przynieść podnoszenie stóp procentowych.
Czy dalsze podwyżki stóp coś by jeszcze zmieniły? Raczej nie. Trzeba teraz czekać, aż hamowanie akcji kredytowej przełoży się na spadek popytu konsumpcyjnego. A ostatecznie – na obniżenie inflacji.
Druga strona tego medalu to depozyty. A właściwie ich oprocentowanie. Jeśli WIBOR 6M już nie będzie rósł (a więc i raty kredytów nie będą się zwiększać), to nie ma co liczyć na to, że oferta lokat nadal będzie się poprawiała. Banki nie mają już presji, by płacić więcej klientom za ich pieniądze.
Maciek Bednarek wyliczał ostatnio, że oprocentowanie depozytów w porównaniu do oprocentowania kredytów wcale nie odbiega od wieloletnich średnich. A zatem – jeśli raty przestaną rosnąć, to na lokatach też już więcej nie zarobimy. To może być ostatnia okazja, żeby załapać się na dobrą ofertę!
Rada Polityki Pieniężnej kończy swoją pracę, ale wiele problemów pozostaje nierozwiązanych
Walutę mamy nadal słabą. Euro i dolar na szczęście nie doszły do poziomu 5 złotych, ale wiele w tym zasługi RPP nie ma. I nadal nasza waluta będzie płynęła tam, gdzie ją poniosą prądy globalnych rynków – a NBP może się tylko przyglądać. Ani ruchy stopami, ani sławetne interwencje nie były w stanie zmienić trendu. A pomyśleć, że jeszcze pod koniec 2020 r. NBP przeznaczył miliardy na osłabianie (!) złotego.
Stopy procentowe są nadal niższe niż inflacja – a to oznacza, że w ujęciu realnym są ujemne. A więc nie ma zachęty do oszczędzania – a bez tego ciężko zwalczyć wzrost cen. Oczywiście na stopy procentowe trzeba patrzeć do przodu, a nie wstecz. To znaczy dzisiejszy poziom stóp powinno się porównywać z przyszłoroczną inflacją. Ile wyniesie wskaźnik cen we wrześniu 2023 r.? Musiałby się obniżyć poniżej 7% z 16,1% obecnie, żeby wyjść na zero.
Jak prawdopodobny jest ten scenariusz? To chyba musicie ocenić sami. Ostatnie dane GUS o inflacji pokazały, że chyba nikt już nie jest w stanie przewidzieć tego, jak będą się kształtować ceny w gospodarce.
Żródło zdjęcia: iAGRO TV, Fz/Pixabay