Najpierw obniżki VAT na prąd i gaz oraz przedłużenie ochrony w postaci urzędowych taryf dla konsumentów. Później zapowiedź cen gwarantowanych na węgiel. Potem plan dopłacania po 3000 zł dla posiadaczy kotłów na węgiel. A na koniec pomysł na „dodatek energetyczny” dla każdego. Szukanie pozornie prostych rozwiązań w postaci dopłat, które mają ochronić nas przed wzrostem cen ogrzewania, nie przyniesie pozytywnych efektów
Poznaliśmy pierwsze szczegóły pomysłu rządu, by dopłacać do kosztów ogrzewania nie tylko tym, którzy ogrzewają się węglem, ale też pozostałym konsumentom. Pomysł jest prosty do bólu. Jak wynika z wypowiedzi minister Anny Moskwy (projektu ustawy jeszcze nie pokazano), nietaryfowani odbiorcy ciepła systemowego otrzymają do 3000 zł wsparcia – prawdopodobnie w gotówce do ręki (choć tego minister nie ujawniła).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Używający pelletu otrzymają 3000 zł, drewna kawałkowego – 1000 zł, oleju opałowego – 2000 zł, a gazu LPG – 500 zł. Różnice wynikają ze skali wzrostu cen tych surowców (punktem wyjścia podobno jest ich cena z marca). Jeśli ktoś korzysta z ciepła z lokalnej ciepłowni, nie podlegającej taryfom – ta ciepłownia na nowo ma obliczyć wysokość rachunków, a sama otrzyma rekompensatę z państwowego budżetu.
Z wypowiedzi szefowej resortu klimatu wynika, że w przypadku odbiorców ciepła systemowego podwyżki mają być blokowane na poziomie taryf, które zatwierdza Urząd Regulacji Energetyki. Zasada będzie taka, że podwyżka na rachunku nie przekroczy 40% – szef Urzędu Regulacji Energetyki nie będzie zatwierdzał wyższych taryf.
Niezależnie od tego, komu i ile będzie dopłacał rząd (oraz ile to będzie kosztowało, jak będzie sfinansowane oraz jak wpłynie na inflację), w większości przypadków – zarówno jeśli chodzi o użytkowników ciepła systemowego, jak i o indywidualnych odbiorców – koszty ogrzewania będą zależały od ceny węgla, bo to on głównie służy w Polsce do wytwarzania energii (nie tylko tej do oświetlania, ale też tej do ogrzewania).
Tymczasem na europejskich rynkach ceny węgla są rekordowe. W terminalach ARA (Amsterdam, Rotterdam, Antwerpia) ceny węgla w kontraktach terminowych (z dostawą za miesiąc) w lutym tego roku sięgnęły 460 USD/t. Dziś jest to „tylko” 305 USD/t, ale w porównaniu z lipcem 2021 r., gdy cena nie przekraczała 130 USD/t, to wciąż ceny horrendalne. Podobnie jest w innych częściach świata. W Newcastle (Australia) – lokacji wskazującej trend cenowy dla regionu Azjatyckiego – obecnie węgiel jest kwotowany po 390 USD/t.
Drogi węgiel płynie do Polski
Biorąc pod uwagę, że coraz więcej państw, szczególnie tych w Europie, ze względu na ograniczoną podaż gazu ziemnego deklaruje tymczasowy renesans eksploatacji infrastruktury węglowej, no i przed nami zima, to dalsze wzrosty cen węgla z pewnością są możliwe. I mogą jeszcze mocniej obciążyć nasze kieszenie. Tym bardziej jeśli nie zadbamy o to, aby ograniczyć zapotrzebowanie na energię.
Tańszy węgiel – ze względu na kontrakty długoterminowe – kupują polskie koncerny energetyczne. Z perspektywy konsumenta to dobrze – w końcu to od nich kupujemy energię. W maju elektrownie płaciły kopalniom średnio 334,74 zł za tonę węgla. Z tego względu wzrost cen energii elektrycznej na rynku dnia następnego był w Polsce niższy niż w wielu innych krajach Europy.
Źródło: European Commission, Quarterly report On European electricity markets
Górnicy, starając się wykorzystać swoją uprzywilejowaną pozycję, próbują renegocjować kontrakty. I niewykluczone, że coś ugrają. Pozostaje nam liczyć na to, że ceny nie wzrosną zbyt mocno. Rynek węgla ma swoje cykle koniunkturalne, jednak z perspektywy konsumenta jest zależność, która się nie zmienia: kiedy występuje nadprodukcja, pokrywamy straty kopalń, a kiedy mamy niedobory – to płacimy więcej za węgiel.
Źródło: wysokienapiecie.pl
Jeśli spojrzymy na koszty zakupu surowca w małych ciepłowniach i u odbiorców indywidualnych, których korzystniejsze kontrakty długoterminowe nie obowiązują, wygląda to niepokojąco. Tym bardziej, że ponad połowa surowca, który tacy klienci kupowali w latach ubiegłych, pochodziła bezpośrednio z Rosji. Teraz trzeba znaleźć nowych dostawców, opłacić surowiec (tutaj dochodzą niekorzystne kursy walut), a dodatkowo pokryć jeszcze koszty transportu i przeładunku oraz sortowania węgla.
Jedni mówią, że do Polski sprowadziliśmy już około 6 mln ton węgla i zakontraktowaliśmy kolejne 7 mln ton. Inni wskazują, że nawet jeśli ten węgiel z zagranicy przypłynie (pomijając już nawet jego cenę), to polskie porty nie są gotowe na odbiór tak dużych ilości surowca, a dochodzi jeszcze jego transport z wybrzeża, na co zwyczajnie brakuje wagonów. Ale może wesprze nas infrastruktura nadmorska na Litwie i Łotwie.
Czy posiadacze kotłów na węgiel i inni ogrzewający się indywidualnie rzeczywiście mają najgorzej?
Jest oczywiste, że pomysł z dopłatą w wysokości 3000 zł dla każdego gospodarstwa domowego, które ogrzewa się węglem, to kiepski pomysł (pięć powodów, że tak jest, opisał Maciek Samcik). Zwłaszcza że pieniądze niekoniecznie pójdą na węgiel, a program pochłonie aż 11,5 mld zł. Dla porównania: na wymianę kopciuchów w ramach niedawno ogłoszonego programu „Ciepłe mieszkanie” przewidziano… 1,4 mld zł.
Aby skorzystać z pomocy, należy wypełnić deklarację dotyczącą źródeł ciepła, którymi ogrzewa się dane gospodarstwo domowe. Ze wskazanego źródła nie trzeba aktualnie korzystać. Można by więc kupić kozę, zamontować ją i pójść po dopłatę. A ogrzewać się czym innym. Posiadacze kotłów na węgiel to niekoniecznie osoby, które w ten sposób się ogrzewają.
Źródło: paczaizm.pl
Ale może pomoc dla gospodarstw domowych ogrzewających się węglem jednak w pewnym sensie jest sprawiedliwa? Przecież ci, którzy korzystają z ciepła systemowego, nie zanotowali aż tak gigantycznej podwyżki rachunków. Jeśli ktoś ogrzewa się ciepłem systemowym – korzysta z taryf urzędowych zapewniających niższą cenę. Czy posiadacze kotłów na węgiel rzeczywiście mają gorzej niż inni?
Rzeczywiście, koszt ogrzewania węglem wzrósł nieproporcjonalnie mocno. Obecnie cena 1 kWh energii elektrycznej to koszt około 0,80 zł, a jak to się ma do ceny 1 kWh ciepła? Można to łatwo przekalkulować. Gdy tona węgla kosztowała 800 zł, to – przy założeniu, że wartość opałowa 1 kg węgla wynosi 7 kWh – cena 1 kWh ciepła z węgla wynosiła ok. 11 groszy. Przy cenie 3000 zł za tonę węgla jest to już 42 gr, a przy cenie 4000 zł – 57 groszy za 1 kWh.
Ale przecież trzeba uwzględnić jeszcze sprawność kotła, która te ceny dodatkowo zwiększa. W przypadku kotła na ekogroszek o sprawności 85% w obecnych warunkach mamy cenę jakieś 66 gr za 1 kWh, przy zasypowym kotle węglowym o sprawności 60% – już 95 gr.
A jak to wygląda w przypadku ciepła systemowego? Ile kosztuje 1 kWh ciepła wytworzonego z węgla, ale w ciepłowni, która dostarcza nam to ciepło do kaloryfera? Oczywiście najwięcej zależy od ceny surowca. Duże znaczenie ma też to, czy jednocześnie w tej instalacji produkuje się energię elektryczną, czyli jeśli jest to elektrociepłownia (wtedy część kosztów można przerzucić na ceny prądu). W rachunkach za ciepło cenę energii podaje się zwykle w GJ (1 GJ=278 kWh).
Ceny ciepła systemowego są regulowane przez URE i zatwierdzane w postaci taryf. Dla przykładu niedawno określona taryfa dla ciepłowni w Międzyrzeczu zakłada cenę energii na poziomie 90,74 zł za 1 GJ (0,33 gr za 1 kWh), natomiast dla elektrociepłowni w Zduńskiej Woli – 43,49 za 1 GJ (tj. 16 gr za 1 kWh).
Są to ceny konkurencyjne względem ogrzewania indywidualnego, jednak w przypadku korzystania z ciepła systemowego do rachunku dochodzi jeszcze wiele innych równoległych opłat, które również pokrywamy w rachunku za ciepło. Jest to opłata za zamówioną moc cieplną, opłata stała za przesył, opłata zmienna za przesył i opłata za nośnik ciepła.
Dla mieszkania w Międzyrzeczu, które zużyło w miesiąc około 3 GJ energii do samego kosztu zakupu 1 kWh energii cieplnej należy doliczyć około 24 gr pochodzące z dodatkowych opłat. Łącznie jest to, więc 0,57 zł za 1 kWh (bez 5% VAT).
Źródło: cieplosystemowe.pl
O ile mniej węgla zużyje Polska, jeśli ocieplimy domy i przestaniemy się przegrzewać?
70% ciepła, które produkujemy sobie sami (odpowiadają za to posiadacze kotłów na węgiel, ekogroszek itp.) albo które produkują dla nas ciepłownie (w przypadku ciepła systemowego), pochodzi z węgla. Co można zrobić, żeby tego węgla mniej potrzebować? I ile możemy go wówczas zaoszczędzić? Policzmy.
>>> Ograniczenie strat ciepła. Przy optymalnej temperaturze pomieszczenia nieprzekraczającej 20 stopni Celsjusza zapotrzebowanie cieplne domu wynosi od około 70-170 kWh/mkw./rok. Jeśli więc mamy nowe, docieplone mieszkanie o powierzchni 100 mkw., to jego ogrzanie przez rok wymaga około 7000 kWh, a w przypadku mieszkania nieocieplonego jest to 17000 kWh/rok.
Zgodnie z wstępnymi wynikami Narodowego Spisu Powszechnego 2021 w Polce mamy blisko 6,4 mln jednorodzinnych budynków mieszkalnych o średniej powierzchni około 110 mkw., a jak wskazuje Instytut Ekonomii Środowiska aż 1/3 z nich nie posiada żadnego ocieplenia. Gdyby więc ocieplić (koszty zakupu materiałów izolacyjnych również znacznie wzrosły) wszystkie nieocieplone jeszcze domy w Polsce, można by było w skali roku zaoszczędzić nawet 3,4 mln ton węgla (zakładając, że wszystkie te gospodarstwa domowe spalają głównie węgiel).
>>> Obniżenie temperatury w pomieszczeniach. Jak wskazują statystyki Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie, ponad połowa polskich domów jest przegrzana. Średnia temperatura w polskich domach wynosi 22 stopnie Celsjusza. Zmniejszenie temperatury o 1-2 stopnie Celsjusza oznaczałoby oszczędności rzędu 900 000 ton węgla.
Źródło: 20stopni.pl
Wymuszone ograniczanie temperatury nie jest równoznaczne z poprawą efektywności energetycznej. Jest to raczej ograniczenie zużycia energii ze względu na jej możliwy niedobór. Efektywne wykorzystanie energii ma na celu zmniejszenie jej ilości potrzebnej do dostarczania produktów i usług, a nie redukcję poziomu zapewniania tych dóbr.
W Polsce wzrost kosztów energii i paliw dla gospodarstw domowych między styczniem 2021 r. a majem 2022 sięgnął ponad 30%, odpowiadając za około 20% inflacji konsumenckiej ogółem w tym okresie. Mimo wszystko, zdecydowanie lepiej wyjść nieco ze strefy komfortu, zapłacić więcej, obniżając trochę temperaturę w mieszkaniu i napić się gorącej herbaty (nawet jeśli miałaby być bez cukru) – niż wspierać działalność bandytów.
zdjęcie tytułowe: Dariusz Sankowski/Pixabay