7 sierpnia 2022

Crowdfarming, czyli nowy sposób na inflację? Żywność jest droga przez transport i pośredników. Oto sposób, jak ich ominąć

Crowdfarming, czyli nowy sposób na inflację? Żywność jest droga przez transport i pośredników. Oto sposób, jak ich ominąć

Coraz modniejsze jest finansowanie społecznościowe, czyli zaciąganie pożyczek, lokowanie pieniędzy i inwestowanie w spółki bez pośrednictwa banków i innych firm finansowych. Wszystko to dzięki platformom technologicznym, które łączą ze sobą ludzi, którzy mają pieniądze, z tymi, którzy ich potrzebują. Czy to samo można zrobić z zaspokajaniem potrzeb też ważnych (jeśli nie ważniejszych), czyli żywnościowych? W niektórych krajach szybko rozwija się crowdfarming. Skraca łańcuchy dostaw, ogranicza udział pośredników i może być sposobem na ograniczenie inflacji cen żywności

Najnowsze badania NIK przeprowadzone w Polsce wykazują, że rocznie marnowanych jest w naszym kraju niemal 5 mln ton żywności. W większości nie są za to odpowiedzialne sieci handlowe i gastronomia, lecz gospodarstwa domowe, które generują 60% wyrzucanego jedzenia. ONZ-owska agenda FAO podaje, że na świecie marnowana jest jedna trzecia już wyprodukowanej i zdatnej do spożycia żywności. To 1 mld 300 mln ton, która nadaje się do spożycia.

Zobacz również:

Prócz oczywistych powodów – etycznych i ekologicznych – dla których powinniśmy dążyć do minimalizacji tego problemu, ważne są też pieniądze, które są marnowane z tą żywnością. Żywność jest coraz droższa, więc powinniśmy bardziej skupić się na kontrolowaniu i planowaniu zakupów, żeby mniej żywności zarówno kupować, jak i później wyrzucać.

Problemem jest również nierozróżnianie dwóch terminów, jakie pojawiają się na etykietach: „najlepiej spożyć przed” a „należy spożyć do”. Pierwszy z nich oznacza jedynie termin gwarantowanej przez producenta jakości żywności, drugi oznacza datę jej przydatność do spożycia. Warto zapamiętać różnicę, bo może się to skończyć wyrzuceniem żywności, która jest jeszcze „jadalna”.

Za wysokie ceny żywności odpowiadają pośrednicy? To ich wyeliminujmy!

Rolnicy podkreślają, że wysokie ceny żywności w sklepach to nie tylko wina rosnących kosztów produkcji (koszt energii, nawozów, paliwa, pracy ludzi przy zbiorach), ale i pośredników oraz sieci handlowych, które żyłują marże i wymuszają produkcję żywności o coraz gorszej jakości (żeby cena zakupu w hurcie była jak najniższa). Tylko jak uniezależnić się od pośredników, hurtowników i handlowców? Na wsi jest łatwiej, bo mieszkańcy mogą kupować od siebie nawzajem to, co produkują w swoich gospodarstwach. Ale mieszczuch nie ma takich możliwości.

Na pomoc przychodzi idea crowdfarmingu, która łączy rolników bezpośrednio z konsumentami. Na specjalnych platformach internetowych można „zaadoptować” rośliny lub zakupić pudełka ze świeżo zebranymi produktami bezpośrednio od rolnika. Konsumenci uzyskują więc dostęp do wysokiej jakości organicznych produktów oraz budują relację bezpośrednio z producentem.

Najbardziej znana platforma tego typu została założona w 2017 r. w Hiszpanii. Oferuje cztery usługi dla rolników: specjalną platformę do sprzedaży produktów, narzędzia do ogarniania logistyki i transportu paczek, obsługę klienta oraz narzędzia reklamowych, aby mogli się zaprezentować ze swoimi produktami.

Co dzieje się, gdy kupujesz żywność prosto od producenta? Prócz tego, że wzmacniasz jego pozycję rynkową i umożliwiasz lepsze warunki pracy, to otrzymujesz jasną odpowiedź na pytania o jakość produktów. Platforma zapewnia, że produkty oferowane przed rolników będą świeże i wolne od pestycydów (o innych kryteriach możesz zadecydować sam w trakcie filtrowania wyników), ale niekoniecznie będą ładne – no ale to akurat powinno liczyć się najmniej, choć marketingowcy sklepów twierdzą inaczej.

Choć za najwyższy odsetek marnowania żywności odpowiadają przeciętni obywatele, to aż 15,5% stanowi produkcja rolnicza. Są to produkty wyprodukowane, które nie zostają nawet zebrane. I właśnie dlatego idea crowdfarmingu jest taka uniwersalna – ma równocześnie wspomagać minimalizację wyrzucania żywności w naszych domach, ale również ograniczać marnowanie plonów. Po prostu rolnik zasieje albo posadzi tylko tyle, na ile ma zamówienia.

Czytaj też: Czy ten wynalazek pomoże uratować burgery? Dobra wiadomość dla miłośników wołowiny. Pierdzenie krów ucichnie. Milczenie owiec zostanie. Będzie taniej

Crowdfarming: jak to wygląda w praktyce?

Platforma Crowdfarming.com jest bazowo w języku hiszpańskim i angielskim, bo to przedsięwzięcie globalne. Są na nim obecni nawet rolnicy z Polski (choć niewielu). Nie udało mi się ustalić, jak duża część konsumentów korzystających z tej platformy (a jest ich łącznie 350 000) to Polacy.

Zdecydowałam się na przejrzenie ofert „adopcji” drzewek. Zaciekawiła mnie oferta z Hiszpanii, skąd mogłabym otrzymać owoce mango – w dość dużej ilości. Rolnik deklaruje, że otrzymałabym dwa pudełka o średniej wadze 5 kg. W zależności od terminu dostawy byłaby to inna odmiana.

Za kilogram mango z dostawą do Polski płaciłabym 4,6 euro (ok. 22 zł). Cena jest wysoka – zwłaszcza, że teraz mango w polskich sklepach kosztuje 7–8 zł za kilogram. Podkreślam słowo „zwykłe”, ponieważ owoce z etykietą bio są kilkukrotnie droższe.

Wysyłane owoce muszą jeszcze dojrzeć – zazwyczaj ten proces trwa od 3 do 20 dni. Datę dostarczenia również otrzymuję od razu, ponieważ strona udostępnia harmonogram. Czyli mam sporo czasu na zaplanowanie, jak zużyć owoc – zjeść od razu, czy, jak podpowiada rolnik, zrobić z niego dżem lub zamrozić do wykorzystania w smoothie.

Zaciekawiły mnie również kwoty, które trafiłyby bezpośrednio do kieszeni rolnika. Platforma deklaruje, że nie narzuca cen, a są one ustalane przez farmerów, a do nich dodawany jest podatek VAT i koszty usługi. Finalnie, bez opodatkowania, zysk kształtuje się następująco:

  • 50% dla rolnika za uprawę i zbiór produktów,
  • 25% dla przewoźnika za transport zamówienia pod adres domowy,
  • 22% dla platformy crowdfarmingowej za usługi serwisowe (uśredniona wartość),
  • 3% prowizji za procesowanie płatności kartą.

Poprzez pominięcie w łańcuchu dostaw elementu sprzedaży przez sklep spożywczy więcej zysku jest dla rolnika. Dodatkowo wiemy, co jemy. Minusem w tym konkretnym przypadku jest wysoki koszt transportu, ale przecież nie trzeba zamawiać żywności u rolników w Hiszpanii, możemy to zrobić u polskiego rolnika z pobliskiej wsi.

Crowdfarming: czy może być hitem w Polsce?

Polska jest jednym z największych w Europie producentów żywności. A nasi rolnicy od zawsze narzekają na to, że produkowane przez nich warzywa, owoce czy mięso są sprzedawane po kosmicznych cenach w porównaniu z tymi, które oni otrzymują w skupie. Ale mimo tego wszystkiego w Polsce o idei crowdfarmingu dopiero się przebąkuje.

W mojej opinii rolnicy powinni zaciekawić się taką formą sprzedaży, choć już zapewne teraz korzystają z możliwości sprzedaży bezpośredniej. Prócz oczywistej oszczędności mogłoby mieć to walor hobbystyczny i edukacyjny – żywność pozyskiwana jest w sposób świadomy, bezpośredni. Szerzy się u nas w końcu świadomość, że jesteś tym, co jesz. Wiesz kto, jak i gdzie produkuje Twoją żywność, a ponadto możesz zrobić sobie wycieczkę, by go odwiedzić.

Dodatkowo kupowanie bez pośredników pozwala producentowi uzyskać lepsze ceny. Pomaga to generować lepsze miejsca pracy i podwyższać standardy społeczne na obszarach wiejskich. A za uzyskane zarobki producenci mogą starać się o przyjazne dla środowiska opakowania i praktyki upraw – w końcu byłyby jeszcze większą kartą przetargową, niż są obecnie.

Z tych źródeł korzystałam:

Zdjęcie główne: Autor Brienne Hong na portalu Unsplash

Subscribe
Powiadom o
52 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
TomekJ
2 lat temu

Czyli wymyślamy targowiska na nowo, kasując za to gigantyczną prowizję? To już lepiej kupić bezpośrednio od rolnika, bez pośredników i prowizji.

Admin
2 lat temu
Reply to  TomekJ

Tak jest najlepiej, tylko gdzie tego rolnika znaleźć? I jak do niego dojechać? I Ile czasu to pochłania? Logistyka „amatorska” nie jest tania, wbrew pozorom

TomekJ
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Na lokalnym targowisku czy bazarku zawsze znajdzie się przynajmniej kilku. Nie trzeba od razu jechać na wieś.

Admin
2 lat temu
Reply to  TomekJ

Nie wiem, u mnie na lokalnych bazarkach to są klasyczni handlarze (czyli nie omijam żadnego elementu łańcucha dystrybucji, bo oni kupują na rynku hurtowym, tak samo jak Lidl), nie ma rolników.

Przemo
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

U mnie jest wielu dobrych producentów, których znam od lat. Taniej oczywiście nie jest 🙂
Są też spekulanci kupujący w Lidlu i sprzedający na straganie. Trzeba mieć jakieś rozeznanie.
Co do Lidla to on akurat omija łańcuszek i w wielu przypadkach kupuje bezpośrednio.

Barbara
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

zapraszam http://www.polasmaku.pl, rolnicy dostarczający bezpośrednio do domu

Barbara
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

zapraszam http://www.polasmaku.pl, rolnicy dostarczający bezpośrednio do domu

jsc
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

(…)Logistyka „amatorska” nie jest tania, wbrew pozorom(…)
A spółdzielnia spożywcza nie może tego ogarnąć?

Admin
2 lat temu
Reply to  jsc

Mogłaby, ale mało takich mamy

Witek
2 lat temu

To od razu trzeba z Hiszpanii? MyZbieramy.pl czy polskiebazarek.pl – na szybko wyniki z pierwszej strony wyszukiwarki z Polski.

Admin
2 lat temu
Reply to  Witek

Dzięki za uzupełnienie. Rzeczywiście, chyba autorka za bardzo myślała o wakacjach w Hiszpanii i nie zrobiła researchu w Polsce, ale przyznam, że też nie wiedziałem o istnieniu tych serwisów. Czyli z crowdfarmingiem jest lepiej, niż myślałem 🙂

Mirosław
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

portal MyZbieramy.pl właśnie po to postał, by łączyć rolników z osobami, które chcą przyjechać na wieś i pozbierać dla SIEBIE owoce i warzywa, płacąc za nie rolnikowi zazwyczaj ok. połowy ceny sklepowej. Nie ma długiego łańcucha dostaw, obie strony zyskują . Pozdrawiam Mirosław Biedroń – pomysłodawca portalu MyZbieramy.pl – poczuj radość zbierania

Admin
2 lat temu
Reply to  Mirosław

Dobry pomysł, choć moim zdaniem wymagający jeszcze upgrade’u logistycznego, bo nie każdy może sobie pozwolić na to, żeby przyjechać na wieś. Ja marzę o sytuacji, w której mogę przez internet zamówić jaja wiejskie z dostawą – niech nie będzie tanio, ale przynajmniej wiem, że duża część tej kwoty wspiera bezpośrednio rolnika, a nie cały handel

Janek Polak
2 lat temu
Reply to  Mirosław

Jest jeszcze takie coś, przymierzałem się ale w końcu nie skorzystałem:
https://www.paczkaodrolnika.pl/

Radek
2 lat temu

50% dla rolnika. A jak to wygląda, gdy rolnik sprzedaje przez sklep, takiego lidla czy biedronkę? Ile procent z ceny końcowej trafia do niego?

Admin
2 lat temu
Reply to  Radek

Na moje oko – na ile znam realia handlowe – jakieś 20% góra

Michał
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Tylko tu sprzeda np 10kg, a taka biedronka to kupi 10 ciężarówek tych mango 😉

Admin
2 lat temu
Reply to  Michał

To jest pewien problem 😉

Przemo
2 lat temu

Połowa na koszty systemu to wcale nie jest jakieś super rozwiązanie. Prowizja platformy jest absurdalnie wysoka.

Admin
2 lat temu
Reply to  Przemo

Ale uważam, że np. pan Kołodziejczak z AgroUnii, zamiast narzekać co chwila na to, że rolnik jest wyciskany przez pośredników, powinien w każdej gminie taki serwis internetowy postawić. Może byłoby z tego więcej pożytku, niż z nagrywania na molo w Sopocie prezesa NBP 🙂

Przemo
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Są kooperatywy spożywcze. Różnie to w różnych miastach działa, u nas powstał z tego w końcu weekendowy ryneczek i producenci sami się tym zajmują.

https://opole.wyborcza.pl/opole/7,35086,28765536,uzaleznilismy-diete-od-absurdalnych-lancuchow-dostaw-nie-warto.html

Co ciekawe, wcale nie jest taniej. Producenci wyciskają klientów ile tylko się da 🙂

Admin
2 lat temu
Reply to  Przemo

No właśnie, te kooperatywy są zajebiste, że się tak eufemistycznie wyrażę. W ogóle jak się w Polsce nauczymy współpracować na poziomie „osiedlowym”, to wiele rzeczy będziemy w stanie załatwić poza „oficjalnymi” sieciami dystrybucji

~marcin
2 lat temu

Może komuś się przyda:

https://targpietruszkowy.pl

„Główną misją działania Targu Pietruszkowego jest łączenie ludzi: klientów z lokalnymi (do ok. 150 km od Krakowa) dostawcami żywności.”

Co ciekawe, przedsięwzięcie nie jest stricte komercyjne – strona prowadzona jest przez fundację „Targ Pietruszkowy”.

Admin
2 lat temu
Reply to  ~marcin

Dziękuję bardzo za cenne uzupełnienie – w imieniu autorki. Wrzucajcie inne takie linki! A Krakusów zachęcam do skorzystania. Nie samym Lidlem i Biedronką człowiek żyje 😉

PawełS
2 lat temu

Brzmi to wszystko ładnie, tylko mam wrażenie, że u nas społeczeństwo (w tym wypadku rolnicze) nie dorosło do takich rzeczy.

Kiedyś odwiedziłem taką stronę oferująca produkty bezpośrednio od rolników (chyba działa w Warszawie i okolicach). Mleko (zwykłe, krowie), za które rolnik na skupie dostaje kilkadziesiąt groszy, było oferowane w cenie 7 zł. Ok, ja byłbym gotów zapłacić, ale czy to ma szansę stać się masowe, jeśli można kupić w zwykłym sklepie poniżej 3 zł? Chyba każdy sam sobie odpowie na to pytanie 😉

Admin
2 lat temu
Reply to  PawełS

To prawda, trochę to widać jak się pojedzie co Zakopanego. Tam bardzo modne jest wyciskanie z przyjezdnych ile się da i sprawdzanie czy można jeszcze więcej. Jeśli chcemy uczciwie ułożyć stosunki między rolnikami i konsumentami (pozostałymi), to to nie może być tak, że jak tylko ten rolnik uzyska jakąś moc decyzyjną (bo jako „petent” w skupie jej nie ma), to już od razu się zastanawia jak tu narżnąć drugą stronę (bo chwilowo można)

Przemo
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

W Warszawie jest np. słynny Majlert, ale tam też tanio nie jest 🙂

Admin
2 lat temu
Reply to  Przemo

Tak, u Majlertów to cena chleba już spełnia czarny sen wicepremiera:
https://www.money.pl/gospodarka/wicepremier-nie-bedzie-chleba-po-10-zl-na-jesieni-6794848696666976a.html

Przemo
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Sam piekę bardzo dobry chleb i gdybym miał go zacząć sprzedawać to też bym chciał dużo za bochenek :)))

Admin
2 lat temu
Reply to  Przemo

Chętnie wezmę bochenek po dychu 🙂

Upraszczanie
2 lat temu

Udziwnianie rzeczy prostych. Kolejny serwis w internecie, gdzie trzeba się zarejestrować i zapłacić elektronicznie. Ja potrzebuję 5 cebul, więc jak przy domu na wsi będzie napisane cebula 1,5 zł/kg to wejdę, wezmę 5 cebul, zapłacę dając monety i wyjdę. Bez ceregieli w postaci wyciągania telefonu, dostępu do internetu, używania aplikacji, podawania kompletu danych z numerem buta włącznie.

Admin
2 lat temu
Reply to  Upraszczanie

No dobra, a jeśli nie będzie żadnej wsi za rogiem? 🙂

Przemo
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Jeśli chodzi o ziele wszelakie i mięsiwo to ja np. nie lubię by inni za mnie wybierali. Wolę sam sobie wybrać konkretne sztuki i zapłacić na miejscu.
A takie częściowo samoobsługowe stragany są ostatnio coraz bardziej powszechnym widokiem.

Admin
2 lat temu
Reply to  Przemo

Tak, to dobry pomysł. Ale nie jest tanio 🙂

TomekJ
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Takie problemy to chyba tylko na Prestiżowym Mokotowie Gwiazd 😉

Admin
2 lat temu
Reply to  TomekJ

Może jeszcze na Powiślu 🙂

jsc
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

A gdzież to mają takie olbrzymie miasta, że wieś jest nieosiągalna?

Admin
2 lat temu
Reply to  jsc

W Singapurze

jsc
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Ehh… tam cała sprawa rozbija się o granicę państwową, a nie rozmiary miasta.

Laszlo Kret
2 lat temu

Szerzy się u nas w końcu świadomość, że jesteś tym, co jesz” — tak się szerzy, że kilka dni temu SoF nawoływało do brania darmowego masła z Lidla. Bo przecież masło, które normalnie kosztuje 4.5 czy 6.5 zł jest pozyskane z mleka od krów karmionych trawą i sianem; zero masowego chowu, zero hormonów, mączki kostnej. Wiedza aż hula.

Admin
2 lat temu
Reply to  Laszlo Kret

Z tego punktu widzenia należałoby zamknąć wszystkie sklepy Lidla, albo przynajmniej zabronić robienia tam zakupów :-). O ile pamiętam, to tamto porównanie w tekście dotyczyło dwóch różnych promocji w ramach Lidla, a więc klientów lidlowego ekosystemu jakościowego 🙂

Laszlo Kret
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Tak, więc takie pisanie o „szerzeniu się u nas świadomości”, chwilę po tym nawoływaniu do korzystania z Lidla żeby zaoszczędzić 4 czy 6 złotych jest… niespójne?

chorobnik
2 lat temu

Byłem kiedyś w sadzie w USA, gdzie samemu zrywało się owoce, jadło do woli, a na wynos płaciło określoną stawkę za kg

Admin
2 lat temu
Reply to  chorobnik

Też świetny pomysł!

Tomek
2 lat temu
Reply to  chorobnik

U nas też na FB są grupy z tzw Samozbiorami. Ale mnie to nie przekonuje bo jest minimalnie taniej niż w sklepie obok domu a tu jednak muszę sam wykonać pracę, zapewnić transport więc summa summarum wychodzi drożej. Dla mnie te wszystkie inicjatywy są ok ale bardziej jako moda niż sensowne rozwiązania. Te portale, grupy, samozbiory to nadal pośrednicy zgarniający część kasy a nie zakupy u rolnika. Ja widzę to tak, że jest portal na którym konkretny Pan Stanisław z konkretnej miejscowości się ogłasza, że ma teraz (albo będzie miał w sobotę) wieprzowine w ilości x i można się z… Czytaj więcej »

ann
2 lat temu

dyskusje należy uzupełnić o kilka faktow. 1: zdecydowana większość rolników nie produkuje detalu, tylko hurt. np 50t truskawki, 100t papryki, 300t ziemniaka. w takiej sytuacji małe paczki dla miastowych to jest strata czasu- jeśli nie ma się osoby zaufanej ktora ogarnie zamówienia. 2:gospodarstwa są położone często daleko od miast. idea podjechania do rolnika jest super, ale z własnego doświadczenia wiem że pojedynczy klient zabiera masę czasu: a to się zgubi, a to spóźni, a to przyjedzie z nienacka, a to jak już przyjechał chce pogadać. a w tym czasie pole nie poczeka, trzeba zająć się uprawą. klient zostawi 5dych a… Czytaj więcej »

Admin
2 lat temu
Reply to  ann

Dzięki za cenne uzupełnienie! Chętnie poznamy różnice między cenami od rolnika i tymi w sklepie oraz chętnie poznamy opinię czy to kwestia kosztów logistyki czy wysokich marż. Proszę o e-mail na maciej.samcik@subiektywnieofinansach.pl

Janek Polak
2 lat temu
Reply to  ann

„lidronki” 🙂 🙂 🙂

Marcin O.
2 lat temu

„powinniśmy bardziej skupić się na kontrolowaniu i planowaniu zakupów” – na pewno tak, ale nie tu jest problem. Zapraszam na dowolną giełdę hurtową owoców, gdzie to co się nie sprzeda, jest po prostu wyrzucane na zwałowisko – i nie ma znaczenia że to są dobre, nieuszkodzone i w niczym nieodbiegające od normy owoce. W Łodzi na Zjazdowej codziennie po południu jest obecnie góra arbuzów, brzoskwiń, jabłek i czego tam tylko chcecie – bo nie opłaca się ich trzymać w chłodniach czy wozić w tą i z powrotem. I to, że kupię nie cztery tylko trzy owoce, nie ma najmniejszego znaczenia… Czytaj więcej »

Marrrt
2 lat temu

Mamy od lat lokalnyrolnik.pl
Działa na całą Polskę i prezentują się tam różni producenci

Last edited 2 lat temu by Marrrt
jsc
2 lat temu

Mi taki crowdfaring zalatuje mi grożbą tokenizacji… a to kieruje umysł na patologie, które trafiąją się na rynku kryptowalut, a z tyłu głowy dobija się do tego landlordowie z mieszkaniówki. Jak widać potencjalne zagrożenia przed taką ideą są spore… Ponadto polska potęga żywnościowa może tu niewiele tu zyskać, bo jak płacę to i wymagam, a wystarczy trochę poskrobać, aby wyskoczyły takie kwiatki jak: środowisko na Śląsku to tablica Mendelejewa sytuacja z Odrą… i wątpliwości związane z jakością nadzoru Wód Polskich ASF i imposybilizm związany z zwalczaniem epidemii nadgminna susza… praktycznie coroczna I biorąc pod uwagę wolałbym pokładać nadzieję w takich… Czytaj więcej »

Last edited 2 lat temu by jsc
jsc
2 lat temu

Swoją drogą jak widzę taką sytuację, że na globalnej północy występuje wielkie marnotrastwo połączone z niebezpieczną (aż do zagrożenia życia) otyłością, a południe z kolei łąduje się w dostarczanie używek, w tym narkotyków, dla tej pierwszej… to zastanawiam się jak nie mówić o światowym hodomorze.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu