Rekordowo niska liczba urodzeń. Wskaźnik dzietności mamy najniższy od II wojny światowej. W latach 1945-1960 rocznie rodziło się ok. 700 000 dzieci. Dziś – aż o połowę mniej, a ta liczba spada z roku na rok. A przecież Polska jest jednym z najbardziej szczodrych państw, jeśli chodzi o wspieranie rodzin! I nie chodzi tylko o 500+. Dlaczego coraz rzadziej decydujemy się na dziecko? Co zrobić, żeby w Polsce rodziło się więcej dzieci?
Niestety dotychczasowe programy rządu, które mają wspierać dzietność, nie przynoszą skutku. Od czasów wprowadzenia 500+ był tylko jeden rok, gdy dzieci urodziło się więcej niż roku poprzedzającym, ale potem było już tylko gorzej. Rząd wprowadza więc kolejne zachęty, ale nikt nie pokłada w nich dużych nadziei. Ile kosztuje małe dziecko i ile rząd do niego dokłada, pisaliśmy tutaj.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Na zarzuty dotyczące niskiej skuteczności programów socjalnych niedawno odpowiadała wiceminister rodziny Barbara Socha. Podkreślała, że niska liczba urodzeń wynika z tego, że zmniejszyła się liczba kobiet w wieku rozrodczym. W latach 2011-2015 ten spadek wyniósł aż 200 000, a w latach 2016-2020 ta liczba zmniejszyła się o kolejne 580 000 kobiet. I faktycznie, skoro mniej kobiet ma możliwość urodzenia dziecka, to dzieci może rodzić się mniej.
Z drugiej strony mamy jeszcze taki wskaźnik jak współczynnik dzietności. Parametr ten określa liczbę dzieci przypadającą na kobietę właśnie w wieku rozrodczym. Z najnowszych danych z maja 2022 r. wynika, że ten wskaźnik wyniósł 1,378 i był najniższy od 2016 r. Mamy więc coraz mniej kobiet, które mogą mieć dzieci, ale również te, które mogą, coraz rzadziej się na nie decydują. Katastrofa demograficzna wydaje się być nieunikniona.
Stać nas na więcej, ale dzieci mamy coraz mniej
Co zrobić, żeby w Polsce rodziło się więcej dzieci? Choć nasz poziom życia na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat się poprawił, to nasze rodziny są coraz mniej liczne. Przed erą industrializacji 5-6 dzieci była normą. Stopniowo, wraz ze wzrostem gospodarczym, rodziny zaczęły zatrzymywać się na czwórce dzieci.
W okolicach lat 2000 ta cyfra wynosiła już przeważnie poniżej trójki. Dziś coraz więcej par decyduje się na jedno, maksymalnie dwójkę dzieci. Patrząc na dane urodzeń ze świata, możemy zauważyć prostą zależność – im kraj bardziej zamożny, tym współczynnik dzietności niższy.
To zjawisko ma nawet swoją nazwę – The Negative Income-Fertility Relationship. To na podstawie tej teorii prognozuje się, że ludzkość zatrzyma się na liczbie ok. 11 mld (obecnie jest nas ok. 8 mld). Wraz ze wzrostem zamożności obywateli państw afrykańskich i azjatyckich prawdopodobnie tam również współczynnik dzietności spadnie, a więc teoretycznie nie grozi nam przeludnienie.
Powodów spadku liczby urodzeń w rozwiniętych krajach jest kilka. Oprócz kluczowej roli antykoncepcji w planowaniu rodziny zmieniło się też postrzeganie dzieci. Po latach wykorzystywania ich do pracy, w końcu zaczęto traktować je jak odrębne jednostki i dbać o ich potrzeby. A do spełniania tych potrzeb niezbędne są pieniądze. Chodzi tu m.in. o edukację, zajęcia dodatkowe, wakacje, pożywienie czy zabawki.
Zmienił się tez model rodziny. Kiedyś mężczyźni byli odpowiedzialni za dostarczanie dochodu, zaś praca kobiet polegała na wychowywaniu dzieci oraz wypełnianiu wszystkich obowiązków domowych, tj. gotowanie czy sprzątanie. Od kiedy kobiety zaczęły pracować, posiadanie gromadki dzieci stało się nierealną wizją.
Opieka nad dziećmi wraz ze wszystkimi domowymi obowiązkami i jednoczesna praca zawodowa jest praktycznie niemożliwa do połączenia. Oprócz pracy zawodowej jest jeszcze kwestia studiów, bo kobiet studiujących mamy coraz więcej, a więc automatycznie wiek, w którym kobieta decyduje się na pierwsze dziecko, uległ zmianie.
Zmieniły się również nasze potrzeby. Młodzi coraz częściej chcą korzystać z życia, a bądźmy szczerzy – dzieci bardzo mocno to utrudniają. To wszystko razem sprawiło, że zamiast 4, 5 dzieci decydujemy się często na 1, 2. Rodzice z trójką dzieci to już w Polsce rodzina wielodzietna.
Przez lata ten trend był zauważalny nie tylko w stali światowej, ale również na poziomie poszczególnych społeczeństw. W związkach bardziej zamożnych i bardziej wyedukowanych liczba dzieci była niższa niż w parach należących do klasy robotniczej.
Czy w zamożnych krajach zacznie rodzić się więcej dzieci? Jest nadzieja, choć wymaga ona dużo pracy. Okazuje się jednak, że od jakiegoś czasu w zamożnych społeczeństwach następuje odwrócenie niekorzystnego trendu. Dotyczy to przeważnie zamożnej klasy społeczeństwa. W tej grupie współczynnik dzietności rośnie. To zjawisko zostało opisane w raporcie z tego roku The Economics of Fertility: A New Era.
Co zrobić, żeby w Polsce rodziło się więcej dzieci?
Badacze zwrócili uwagę na to, że w krajach wysoko rozwiniętych i zamożnych wysoki poziom wykształcenia kobiet oraz ich aktywność zawodowa nie wpływa negatywnie na decyzję o powiększeniu rodziny. Jak to możliwe? Otóż w tych krajach możemy zaobserwować kilka wspólnych czynników.
Przede wszystkim dostęp do publicznej opieki nad dziećmi. Jeśli chcemy, żeby w Polsce rodziło się więcej dzieci i żeby kobiety decydowały się na więcej niż jedno dziecko, to niezbędne jest zapewnienie rodzinom wsparcia. Ten argument jest nam znany i od lat przewija się w debacie publicznej przy okazji dyskusji o niskim wskaźniku urodzeń.
Niestety dostanie się do publicznego żłobka często graniczy z cudem. Jak podaje GUS w 2020 r. liczba żłobków wzrosła w stosunku do poprzedniego roku o 8,5%, ale niestety aż 75% z nich to obiekty prywatne. Koszt miesięczny to przeważnie 1000–2000 zł.
Kolejny kluczowy element to sprzyjające warunki pracy dla kobiet. I z tym również jest u nas kiepsko. Pomimo niskiego poziomu bezrobocia, niewiele jest miejsc, które mogą zaoferować kobietom elastyczny czas pracy. Wciąż wielu pracodawców nieprzychylnie patrzy na pracowników będących rodzicami. Z badania Eurostatu wynika, że w Polsce zaledwie 7% pracowników czuje, że może wziąć wolne, gdy dziecko jest chore.
Dwa powyższe czynniki sprzyjające dzietności prawdopodobnie nie są dla nikogo zaskoczeniem. Na szczególną uwagę zasługuje jednak kolejny wniosek,, dużo rzadziej poruszany w debacie publicznej.
Okazuje się, że w krajach, w których mężczyźni nie angażują się w opiekę nad dziećmi i obowiązki domowe, kobiety nie chcą decydować się na kolejne dziecko. Odwrotnie jest w krajach zamożnych, w których odchodzi się od stereotypowego podziału ról.
Jak już pisałam wyżej, opieka nad dziećmi, praca zawodowa i wypełnianie obowiązków domowych jest na dłuższa metę nie do połączenia. Można próbować, ale zawsze któraś dziedzina życia ucierpi. Dlatego właśnie, jeśli większość obowiązków jest na głowie kobiety, to nie chce ona mieć już kolejnych dzieci, bo nie chce dokładać sobie kolejnych zadań.
Jak wygląda sytuacja w Polsce? Niestety marnie. Widoczne jest to na wykresie z opracowania, ale niskie zaangażowanie polskich mężczyzn potwierdzają też dane CBOS w prowadzonym co kilka lat raporcie „Kobiety i mężczyźni w domu”. Kobiety wykonują zdecydowanie więcej prac domowych i choć zmiany w naszym społeczeństwie postępują, to dzieją się one zbyt wolno.
Na 11 kategorii obowiązków domowych zaledwie dwie z nich są głównie wykonywane przez mężczyzn – zlecanie usług do wykonania oraz drobne naprawy. A więc czynności, które zdarzają się bardzo sporadycznie. Po drugiej stronie mamy czynności wykonywane codziennie, tj. pranie, sprzątanie, gotowanie, które wykonywane są codziennie i prawie zawsze wykonują je kobiety.
Sytuacja wygląda trochę lepiej w kwestii opieki nad dziećmi, ale tutaj też jest jeszcze sporo do nadrobienia. Wprawdzie spora część respondentów deklaruje, że zajmują się dziećmi wspólnie, to nadal jest wiele par, w których ten obowiązek spoczywa wyłącznie na kobiecie. Jak podaje Polski Instytut Ekonomiczny, nierówny podział obowiązków funkcjonuje również w związkach, gdzie obie strony wykonują pracę zawodową.
O tym, że mężczyźni dużo mniej angażują się w opiekę nad dziećmi, świadczą dane o wykorzystywanym urlopie rodzicielskim. Urlop rodzicielski to 32 tygodnie, które może wykorzystać jedno z rodziców. Partnerzy mogą się też tym okresem podzielić. W Polsce z tej opcji korzysta zaledwie 1% mężczyzn. Ojcowie dużo rzadziej korzystają też ze zwolnienia od pracy, gdy dziecko jest chore. Kobiety biorą takie zwolnienie ponad dwa razy częściej, co negatywnie wpływa m.in. na możliwości awansu czy podwyżki.
To jednak wkrótce ma się zmienić dzięki unijnej dyrektywnie work-life balance, która wprowadza dodatkowe 9 tygodni urlopu rodzicielskiego. Te dodatkowe tygodnie muszą być przeznaczone dla rodzica, który nie skorzystał z 32 – tygodniowego urlopu. A więc w przypadku naszego kraju będzie to dotyczyć głównie ojców. Celem takiego rozwiązania jest właśnie większe zaangażowanie ojców w opiekę nad dziećmi.
Wygląda więc na to, że sporo jest w naszym kraju jeszcze do zrobienia. Do wzrostu poziomu dzietności potrzebujemy nie tylko dodatkowych pieniędzy i miejsc w żłobkach, ale musimy też zmienić swoją mentalność. Zachęcam czytelniczki i czytelników do komentowania! Jak wygląda to z waszej perspektywy. Co zrobić, żeby w Polsce rodziło się więcej dzieci?
zdjęcie tytułowe: Robert Collins/Unsplash