Jak wiecie, od kilku dobrych lat walczę o to, by banki w większym stopniu weryfikowały informacje podawane przez komorników w wysyłanych przez nich pismach z żądaniem blokad i zajęć na kontach. Bank powinien przede wszystkim dbać o interesy własnych klientów, a w dużo mniejszym stopniu o wygodę państwa komorników.
Często-gęsto banki blokują rachunki w oparciu o bardzo ograniczone dane: imię nazwisko i numer PESEL. A powinny sprawdzić więcej szczegółów i potwierdzić, że np. adres zamieszkania dłużnika zgadza się z adresem, który zgosił ich klient.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czytaj: Głupia sytuacja? Gdy komornik się pomyli, bank się zagapi…
Czytaj też: Perpetum mobile? Gdy komornik zablokuje puste konto, a bank nie chce go zamknąć
Czytaj: Bank się pomylił i przesłał pieniądze komornikowi, choć nie powinien. Wsiadam na koń!
Wciąż dostaję od moich czytelników prośby o to, bym odkręcił jakieś mylne zajęcie komornicze, bo bank z dnia na dzień zablokował pieniądze na poczet długu, o którym „ofiara” nic nie wie. Dziś mam jednak historię jeszcze bardziej złożoną. Bank zablokował konto na prośbę komornika występującego w imieniu… innego banku. Komornik – bodaj po telefonie od zdziwionej „ofiary” – się zorientował, że zrobił błąd, ale twierdzi, że sprawy nie może odkręcić dopóki nie zrobi tego bank, który go wynajął. W tej sprawie bankiem-wierzycielem jest mBank. A czytelnikiem błagającym o pomoc – pan Krzysztof.
„Pojechałem do mBanku w Słupsku, a tam powiedzieli mi – po sprawdzeniu moich danych i danych ich dłużnika – że jest to ogromna pomyłka. Nie spłacany kredyt jest wzięty na firmę, której ja nie posiadam, ani nigdy nie miałem. Mój dowód osobisty ma całkiem inną datę wydania i ważności, numer i serię, jest na nim inny adres zamieszkania, nazwisko rodowe matki. Zgadza się tylko PESEL”
Przy całym zrozumieniu i współczuciu do klienta, jakie wykazali bankierzy, dowiedział się on, że nie mogą przyjąć reklamacji od człowieka, który nie ma z mBankiem nic wspólnego. Doradzili, żeby zgłosić na policję zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Sprawcą miałby być ten, kto się podszył pod pana Krzysztofa. podając część jego danych. Poszkodowanym – pan Krzysztof oczywiście oraz mBank, który został wprowadzony w błąd przez oszusta.
„Zadzwoniłem do komornika i do firmy Kruk, która windykuje dług. A oni każą czekać na decyzję banku o umorzeniu zajęcia na moim koncie. Mija tydzień i nic. Komornik uchylił zajęcie, ale mówi, że pieniądze, które mi zabrał, są w depozycie sądowym w Lublinie. I że musi czekać na zgodę banku żeby je oddać. Proszę o pomoc. Dlaczego, skoro oni mi zajęli bezprawnie konto, ja muszę teraz przechodzić przez to wszystko?”
– napisał do mnie załamany klient. Pisał też, że ma zobowiązania, z których nie może się wywiązać w terminie, bo od kilkunastu dni ma puste konto. Efekt? Taki, jak na zdjęciu.
Czytaj też: Klient jednym sprytnym ruchem przechytrzył komornika. Niegrzeczne, lecz wesołe
Czytaj: Kiepska sprawa, czyli gdy przez pomyłkę prześlesz pieniądze na konto zajęte przez komornika
Niezależnie od tego: postanowiłem działać. Oczywiście natychmiast zaalarmowałem bank-wierzyciela, który – muszę przyznać – zachował się przyzwoicie i bardzo sprawnie. Natychmiast wszczęto tam postępowanie wyjaśniające i przekazano mi informację, że bankowa ręka z rachunków mojego czytelnika jest zdjęta.
„Zgodnie z obietnicą zajęliśmy się sprawą pilnie. Umorzyliśmy egzekucję i wydaliśmy zgodę na odblokowanie sądowego depozytu, więc pieniądze powinny wrócić do klienta. Sprawę przekazaliśmy już do kancelarii Kruk, która nas obsługuje, a ona jest w kontakcie z komornikiem. Rezygnujemy z jakichkolwiek roszczeń. Zajmiemy się także wyjaśnianiem okoliczności tego zdarzenia, wygląda bowiem na to, że i bank jest w tej sytuacji poszkodowanym”
Taką informację dostalem od banku kilka dni temu. Niestety, w ciągu tych kilku dni mój czytelnik nie odzyskał pieniędzy. Nie wiem czy to kwestia komornika – który jest zbyt zajęty nowymi zajęciami, że nie ma czasu odebrać pieniędzy z sądowego depozytu i przekazać je panu Krzysztofowi – czy firmy windykacyjnej, która z komornikiem współpracuje. Bank w każdym razie wysłał dodatkowy monit w tej sprawie.
„Wysłaliśmy wniosek do komornika o umorzenie egzekucji i zwrot wyegzekwowanej kwoty klientowi. Komornik kosztami obciąży nasz bank, klient już opłat nie poniesie. W tym momencie komornik czeka na zwrot środków z depozytu sądowego – jak tylko zostaną komornikowi zwrócone to ten zwróci je klientowi i umorzy egzekucję. Komornik informował o tym klienta…”
Liczę jednak, że to już nie jest nawet kwestia dni, lecz godzin. Najważniejsze, że wyłączono piłę elektryczną.
Na kanwie tej sprawy widać jak na dłoni niedomagania systemu. Bank daje się nabrać klientowi podającemu przy zaciąganiu kredytu fałszywe dane. Gdy ten kredytu nie spłaca – bankowcy przekazują kredyt do windykacji. Ani w firmie windykacyjnej, ani u komornika nikomu nie przychodzi do głowy żeby sprawdzić czy zgadzają się dane dłużnika i człowieka, od którego mają być egzekwowane pieniądze. Papiery dotyczące zajęcia lecą do banku Bogu ducha winnego konsumenta i… ten też nic nie sprawdza tylko zajmuje konto klienta.
Czytaj też: Urzędnik się pomylił, ściągnął dług, którego nie było. Ale prowizji za przelew egzekucyjny oddać nie chce
To oznacza, że w każdej chwili mogą zablokować rachunki każdemu z nas. I ten, na kogo padnie, będzie musiał biegać od swojego banku do komornika, od komornika do wierzyciela, by odzyskać zajęte pieniądze. Potem zaś nie będzie mógł liczyć na żadne odszkodowanie. I tu jest pies pogrzebany. Gdyby za takie błędy proceduralne trzeba było płacić klientom zadośćuczynienie, to takich przypadków byłoby znacznie mniej. I o to apeluję: wprowadźmy sankcje za błędne zajęcia komornicze. Inaczej lepiej nie będzie.
Czytaj też: Miala groszowy dług, a każą jej spłacać kilka stówek. Wszystko przez… adres
Czytaj też: Wygrał z bankiem proces o 46.000 zł, lecz chcieli go wykiwać. Nasłał na nich… komornika
ilustracje: kadr z filmu „Piła: dziedzictwo”/Pixabay.com