Stało się. Po miesiącu chowania się pod kocykiem w obawie przed inwestorami nastąpiło ponowne otwarcie giełdy akcji w Moskwie. I od razu z przytupem. Kursy poszybowały, a w rosyjskiej telewizji pewnie z dumą ogłoszą, że inwestorzy rzucili się na akcje wspaniałych rosyjskich korporacji. Jaka jest prawda? Trochę jak w starym żarcie o Radiu Erewań i samochodach, które rozdają na Placu Czerwonym
Dzisiejsza sesja na moskiewskiej giełdzie była tak samo zbliżona do wolnego rynku jak kanał Russia Today do rzetelnego dziennikarstwa. Gdyby pisać poradnik dla czynowników sterujących rosyjskim rynkiem, można by zatytułować go tak: Oto sześć tricków, które pozwolą Ci uniknąć spadków, gdy planujesz otwarcie giełdy w Moskwie.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Po pierwsze sprawdź, kto chce sprzedawać akcje. Zagraniczni inwestorzy? To łatwe, zabroń im sprzedawać aktywa. W ten sposób zaoszczędzisz sobie niepotrzebnej nikomu podaży akcji w trakcie sesji!
Po drugie zabroń grania na spadki. W interesie inwestorów, oczywiście. Spodziewasz się przecież wyłącznie wzrostów, więc krótka sprzedaż może dla części rynku okazać się niekorzystna. Ochroń ich przed złymi decyzjami, będą ci wdzięczni!
Po trzecie zapewnij solidny popyt. Oczywiście, akcje rosyjskich spółek mają fantastyczne fundamenty i ich wartość może tylko iść do góry, ale na wszelki wypadek poproś o pomoc państwowy fundusz majątkowy. Nie po to przez lata gromadzono tam środki na wypłatę emerytur w obliczu nieuchronnej katastrofy demograficznej, żeby teraz doraźnie nie wesprzeć sponiewieranego rynku.
Ile utop… ulokować na otwartej po „technicznej” przerwie giełdzie? Na początek 10 mld dolarów powinno wystarczyć. To co prawda około 7% z uciułanych przez kilkanaście lat funduszy, ale uwierz mi, warto!
Po czwarte nie przesadzaj z rozmachem. Wiadomo, że w Rosji wszystko musi być największe, ale stare powiedzenie mówi: tisze jediesz, dalsze budiesz. Zacznij od uruchomienia notowań tylko kilkunastu procent notowanych spółek. Z głównego indeksu MOEX (oczywiście tego notowanego w rublach, a nie dolarowego RTS, ten może poczekać) do obrotu dopuść 33 z 50 firm. Na razie będzie dość. Im mniej notowanych firm, tym łatwiej „pilnować” notowań.
Sesję też można skrócić, za dużo szczęścia na raz też może zaszkodzić. Cztery godziny handlu zdecydowanie powinno wystarczyć. Lepiej zostawić inwestorów z niedosytem, żeby mieli ochotę wrócić jutro.
Po piąte zrób tak, żeby wszyscy myśleli, że twoja waluta jest coś warta. To powinno zachęcić zagranicznych inwestorów do kupowania akcji. Jeśli sam nie masz takiego przełożenia na rynek, to poproś prezydenta o jakąś „interwencję werbalną”. Na przykład niech Putin zapowie, że płatności za gaz Rosja będzie przyjmowała w rublach.
Czytaj więcej o tym: Putin chce, by Europa płaciła w rublach za gaz. Są cztery powody, by uważać, że to bardzo niebezpieczny pomysł. I jeden – że co najwyżej śmieszny
Po szóste nie zważaj na bezpodstawną krytykę. Na przykład jak ta w stanowisku Białego Domu, w którym nazwano twój wielki dzień „potiomkinowskim otwarciem rynku”. Nie przejmuj się tym, że piszą, iż moskiewska giełda “to nie jest prawdziwy rynek” i że ten model nie jest do utrzymania. To wszystko kalumnie!
Jak przebiegło otwarcie giełdy w Moskwie? Sprawdzam, co wzrosło, co spadło
Czy zastosowanie tych metod zadziałało? W pewnym sensie tak. Notowania otworzyły się dość wysoko, ale potem wzrosty wytracały i na zamknięciu MOEX zyskał 4,4%. W normalnych czasach byłaby to dobra sesja, ale trzeba pamiętać, że indeks od listopada zaliczył cztery spadkowe miesiące z rzędu, tracąc ponad 40%. Biorąc więc pod uwagę tak duże wsparcie dla notowań, wyciśnięcie tych 4% to nie jest sukces, którym można się pochwalić.
Sesja była zdecydowanie burzliwa. Bloomberg podaje, że przehandlowano około 140 mld akcji, czyli prawie dwa razy więcej,, niż przypadało na średnią sesję z ostatnich 12 miesięcy. Zyskiwały spółki surowcowe. Po kilkanaście procent wzrosły notowania Rosnieftu, Łukoilu, Gazpromu, Rusalu (producent aluminium) i Norilsk Nickel. Najmocniej na czerwono świeciły Aeroflot, dołował też bank VTB.
Czy dzikie ruchy na moskiewskiej giełdzie wpływają na polskich oszczędzających? Sprawdzam fundusze
Co w związku z tym kabaretem słychać w Polskich TFI? Wybuch wojny zastał niektóre fundusze z rosyjskimi aktywami w portfelach. Najboleśniej odczuli to klienci Investor Rosja (od Investors TFI), który zawiesił zbywanie i odkupywanie jednostek uczestnictwa. W praktyce oznacza to zamrożenie pieniędzy klientów do czasu… no właśnie, do kiedy?
Prawo pozwala na takie zawieszenie na maksymalnie dwa miesiące. I taki termin wyznaczył sobie Investor Rosja. Co będzie dalej? Nie bardzo wiadomo. Na razie fundusz czeka, aż możliwa będzie wiarygodna wycena aktywów. To jednak nie zależy od zarządzających z naszego TFI.
Dlaczego? Bo – według stanu na koniec 2021 r. – w portfelu Investor Rosja były dwie pozycje: jednostki uczestnictwa funduszu DWS Russia (82% portfela) i ETF na MSCI Russia (4%). Dopóki więc nie „odwiesi” się DWS, dopóty w zawieszeniu będzie trwał też i fundusz Investors TFI.
Solidne tąpnięcie zaliczyły notowania PKO Nowa Europa. Ten fundusz funkcjonuje jednak bez zakłóceń. Ponieważ PKO TFI publikuje składy portfeli co miesiąc, można prześledzić ruchy funduszu w miarę „na żywo”. Generalnie zarządzający trzymali się swojego benchmarku, który zakładał udział rosyjskich aktywów na poziomie 40%.
Jak to wyglądało w ostatnich miesiącach? Na koniec grudnia akcje z tego rynku odpowiadały za 38% portfela. Miesiąc później – za 42%. To normalne zarządzanie alokacją. Potem przyszedł luty i początek rosyjskiej agresji. Wartość jednostek uczestnictwa spadła o około 40%, a moskiewska giełda zawiesiła działalność. Jednak PKO Nowa Europa pozbył się prawie wszystkich akcji rosyjskich spółek. A właściwie nie akcji, ale instrumentów typu ADR i GDR (czyli po naszemu kwitów depozytowych) notowanych na londyńskim parkiecie. Na koniec fundusz zmienił benchmark i rosyjski rynek całkiem z niego wywalił.
Również fundusze Generali TFI dość szybko zlikwidował większość ekspozycji na rosyjskie aktywa. W serii komunikatów publikowanych przez kilka dni po wybuchu wojny fundusze informowały o pozbywaniu się rosyjskich instrumentów ze swoich portfeli. Ostatni, z 4 marca, obwieszcza, że w największych funduszach ekspozycja spadła do zera lub prawie do zera.
Czy otwarcie giełdy w Moskwie będzie oznaczało powrót naszych TFI na ten rynek? To bardzo wątpliwe. Oficjalnie nikt o tym na razie nie mówi, ale nie są odosobnione głosy, że może potrwać lata, zanim ktoś będzie chciał poważnie zacząć budować pozycję na tym rynku. Nie przy takiej niepewności, nie przy takim zmiennym prawie i nie przy takim reżimie.
Źródło zdjęcia: apreklama/Pixabay