Co z pieniędzmi w banku w czasie wojny? Kasa na koncie osobistym, inwestycje w biurze maklerskim, jednostki w funduszu inwestycyjnym… Niektórzy zastanawiają się co by z nimi było, gdyby w Polsce wybuchła wojna. Czy mielibyśmy dostęp do pieniędzy? Czy można byłoby je wypłacić? Zamienić na gotówkę? Jesteśmy w NATO, więc prawdopodobieństwo takiego scenariusza jest nieomal zerowe. Ale lubię science fiction, więc postanowiłem odpowiedzieć na Wasze (dość liczne, niestety) pytania w tej sprawie. Jak instytucje finansowe są przygotowane na sytuacje kryzysowe?
Każdy dzień przynosi kolejne relacje, zdjęcia i filmy z Ukrainy. Zniszczone domy, sceny walk, rosyjskie tanki holowane przez ukraińskie traktory… Gdy pożar ogarnia dom sąsiada, naturalne jest, że obawiamy się także i nasze bezpieczeństwo. „Interesuje mnie taka kwestia: co by się stało z kontami bankowymi w razie konfliktu na terytorium naszego kraju?” – napisał jeden z naszych czytelników.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Podtekst tego pytania jest oczywisty: „czy powinienem – tak na wszelki wypadek – część swoich oszczędności umieścić w zagranicznym banku położonym z dala od granicy z nieobliczalną Rosją?” Na pytanie o to, jak założyć konto w zagranicznym banku oraz jaki mamy wybór w tej kwestii – odpowiadamy w tekście Michała Wachowskiego. Tutaj skupię się na temacie: wojna a bank. A dokładniej: pieniądze w polskim banku a wojna.
Zacznę od uwagi na temat percepcji ryzyka. Czy jest możliwe, że stojąca na skraju bankructwa Rosja, której 1/5 całych sił zbrojnych jest zaangażowana w agresję na Ukrainę, zaatakuje Polskę – kraj NATO, w którym stacjonują bojowe jednostki amerykańskiej armii? Tak, teoretycznie to jest możliwe. Ale prawdopodobieństwo takiego scenariusza jest bardzo, bardzo niskie. Wydaje mi się, że są dużo realniejsze ryzyka, które często ignorujemy…
Skoro jednak pytacie, to przeanalizowałem sprawę. Co się dzieje z systemem bankowym w czasie wojny? Odpowiedzi w sprawie „wojna a bank” nie musimy, niestety, daleko szukać. Konta bankowe, przelewy, pożyczki i karty płatnicze w broniącej się przed najeźdźcą Ukrainie… działają bez większych zakłóceń.
Zajrzałem na stronę Narodowego Banku Ukrainy (NBU). W jakich sprawach wydawał ostatnio komunikaty? Operujący z bombardowanego Kijowa bankierzy centralni m.in.: regulowali terminy składania sprawozdań przez banki i inne instytucje finansowe; luzowali niektóre wskaźniki ostrożnościowe; zarządzili działalność banków i transferów międzybankowych 7 dni w tygodniu; w porozumieniu z rządem zwalniali wszelkiego rodzaju zajęcia kont obywateli; informowali i rekomendowali sposoby na wypłatę hrywien poza granicami Ukrainy; łagodzili ograniczenia w zakresie wypłat gotówki i dewiz na terenach zagrożonych okupacją. A, i jeszcze obniżyli stawki interchange, by „stymulować płatności bezgotówkowe i chronić w ten sposób firmy i ludzi, w tym pracowników banków”.
Nie brzmi to jak załamanie systemu bankowego… Wojna trwa, a bank działa. Nie tylko bank centralny, komercyjne również. A mówimy o kraju, który jest każdego dnia bombardowany, ostrzeliwany, rozjeżdżany przez czołgi. Na tym przykładzie widać, na jakie szoki przygotowana jest infrastruktura bankowa.
Co z pieniędzmi w banku w czasie wojny?
Nasze oszczędności w bankach komercyjnych są tak naprawdę elektronicznymi zapisami księgowymi. Co by się stało, gdybyśmy w wyniku, dajmy na to, ataku hakerskiego albo działań wojennych stracili dostęp do naszego konta? Załóżmy, że w powietrze wyleciał bankomat, a oddział banku nie działa. Kto nam wtedy wypłaci pieniądze?
Prawdopodobnie właśnie nasz bank. Rekomendacja D wydana przez KNF nakłada na banki obowiązek tworzenia kopii zapasowych danych – i to w odpowiednio bezpiecznych warunkach. Centra danych, w których banki trzymają swoje rejestry, należą do najbezpieczniejszych miejsc w kraju. Na przykład PKO BP chwalił się kilka lat temu otwarciem data center klasy TIER 3 (w skali od 1-4), które ma zapewniać „oczekiwaną dostępność infrastruktury na poziomie 99,982%”.
Kto chce się więcej dowiedzieć, jak wygląda data center i jak bardzo jest odporne na różne dramaty, które mogłyby się wydarzyć (łącznie z bombardowaniem), niech przeczyta ten artykuł na Homodigital.pl. Jeśli więc nawet hakerzy czy bomby zniszczyłyby dane w jednym centrum danych – co samo w sobie jest bardzo mało prawdopodobne – zawsze są backupy.
Problemy techniczne i organizacyjne nie są powodem do działania dla Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Ten bowiem wkracza do akcji, kiedy brak możliwości wypłaty środków wynika bezpośrednio z sytuacji finansowej banku. A tej z kolei pilnuje NBP, który jest bankiem dla banków. I który też swoje systemy odpowiednio zabezpiecza.
Podsumowując – co z pieniędzmi w banku w czasie wojny? Przykład Ukrainy i wielopoziomowe zabezpieczenia naszych banków sugerują, że system jest niezwykle odporny. Nie trzeba przecież inwazji, żeby systemy bankowe padły. Zdarzały się mniejsze i większe awarie, które sprawiały, że byliśmy od naszych środków odcięci przez jakiś czas. A jednak zawsze kończyło się bez poważnych konsekwencji, choć humory klientów mogły zostać popsute.
Co z akcjami na rachunkach maklerskich? Inaczej akcje, inaczej gotówka
„Generalnie 70-80% moich oszczędności jest ulokowane globalnie (akcje rynków rozwiniętych, wschodzących, surowce czy obligacje skarbowe) – ale dostęp do tego całego dobra jest poprzez polskie konta maklerskie. (…) W razie jakichkolwiek problemów z działalnością tych biur maklerskich (ot, po prostu od dziś nie działają) – jaką mam praktyczną możliwość dostępu do moich środków finansowych?” – pytacie. Odpowiadam.
W biurach maklerskich sytuacja jest podobna jak w bankach. Pieniężna część naszych rachunków jest chroniona przez System Rekompensat prowadzony przez KDPW. I podobnie jak przy BFG ten mechanizm uruchamiany jest w sytuacji upadłości biura maklerskiego. To oznacza, że techniczne problemy („ot, po prostu od dziś nie działają”) nie są przesłanką do uruchomienia procedury rekompensat.
Analogicznie do BGF, gwarantowana kwota jest limitowana. W odniesieniu do depozytów bankowych jest to równowartość w złotych 100 000 euro, a jeśli chodzi o gotówkę na rachunku maklerskim – 22 000 euro (przy czym pierwsze 3000 euro rekompensowane jest w 100%, a kolejne 19 000 euro w 90%).
Wszystkie instrumenty finansowe, które mamy na rachunku, są jednak nasze i nawet w przypadku upadłości domu maklerskiego pozostają w naszej dyspozycji. Jedyną przeszkodą może być fakt, że informację o tym, co mamy w portfelu, ma tylko nasz broker. Dlatego w sytuacji awarii, cyberataku czy innej katastrofy może chwilę zająć, zanim uda się przywrócić kopie zapasowe.
Nie ma też znaczenia, skąd pochodzą instrumenty, które mamy. Nawet jeśli kupiliśmy zagraniczne akcje lub ETF-y przez polskie biuro maklerskie, to jedynie ono może potwierdzić nasze prawa. Wystawca ETF-u ani spółka, której akcje nabyliśmy, nie wie, że my to my. Dostaje tylko informację, że taka a taka ilość akcji jest w posiadaniu klientów takiej a takiej instytucji w Polsce. Ale tylko polskie biuro maklerskie wie, kto ile ma akcji czy ETF-ów.
Konto bankowe, maklerskie a wojna – zaznaczam jeszcze raz, że to science fiction. Mówimy tu o scenariuszach skrajnie mało prawdopodobnych. Jednoczesnego ataku na podstawowe i zapasowe centra danych (których lokalizacji instytucje nie zdradzają), przeprowadzonego w tak krótkim czasie, by nie zdążyły uruchomić się procedury bezpieczeństwa, by zarządzający tą instytucją i jej klienci nie mieli chwili na reakcję (polegającą czy to na transferze danych, czy na przelaniu środków) – to już scenariusz, który w nawet w hollywoodzkim hicie uznalibyśmy za naciągany.
W moim TFI zgasło światło. Co z moimi jednostkami uczestnictwa?
Towarzystwa funduszy inwestycyjnych działają na trochę innych zasadach. TFI nie przechowują środków klientów. Od tego mają depozytariuszy, czyli głównie banki o odpowiednio wysokich kapitałach. To depozytariusze przechowują aktywa, którymi TFI zarządza, prowadzą rejestry, zapewniają terminowość rozliczeń z uczestnikami funduszu. Dla bezpieczeństwa są to instytucje niepowiązane z towarzystwem funduszy inwestycyjnych – żeby uniknąć stronniczości i chodzenia na skróty.
Można więc przyjąć, że w zakresie bezpieczeństwa nasze jednostki uczestnictwa są podwójnie zabezpieczone. Raz, że swoją dokumentację prowadzi samo TFI. I pewnie – zgodnie z normami i standardami obowiązującymi instytucje finansowe – nie trzyma tego wszystkiego w teczce na biurku księgowej czy w pliku wszyscyklienci.xlsx, zapisanym na pulpicie u prezesa. Dwa, że danych o rozliczeniach funduszu pilnuje także bank depozytariusz.
I znowu, ewentualna mniej lub bardziej poważna awaria systemów nie jest powodem do ogłaszania upadłości. Ale dla porządku doprecyzuję, że z funduszami jest trochę inaczej niż np. z biurem maklerskim. Fundusz inwestycyjny, jako podmiot, nie może upaść – wynika to wprost z prawa. Może się zdarzyć, że wartość zarządzanych aktywów spadnie w okolice zera.
Wtedy jednak towarzystwo może przeprowadzić likwidację takiego funduszu. Sprzedaje się wówczas to, co ma jeszcze jakąś wartość, ściąga się należności, a to co zostanie – dzieli między właścicieli jednostek czy certyfikatów. To jest jednak element ryzyka, na które się zapisujemy, inwestując w TFI.
Co z pieniędzmi w banku w czasie wojny? Nie chcesz ryzykować? Zrób to
Snucie scenariuszy „a co jeśli?” można ciągnąć w nieskończoność. Jest faktem, że nie ma systemów, które są bezpieczne w 100%. Jednak instytucje finansowe wydają setki milionów złotych, by zabezpieczyć się przed utratą danych – które przecież w dzisiejszych czasach stanowią podstawę ich funkcjonowania. Są ludzie, którzy za wymyślanie „a co jeśli?”, biorą grube pieniądze – dlatego że na każde z tych „jeśli” starają się znaleźć odpowiedź.
Systemy bezpieczeństwa opierają się na redundancji, czyli nadmiarowości tego, co konieczne. Mamy dane na jednym dysku? Podłączmy drugi równolegle. Zasilanie elektryczne? Zainstalujmy dwa niezależne źródła. I my możemy dołożyć naszą cegiełkę do muru, który ochroni nasze oszczędności i inwestycje.
Co dokładnie można zrobić? Warto regularnie pobierać i zapisywać sobie na pendrive wyciągi z konta bankowego i z rachunku maklerskiego. W ostateczności, gdyby wszystko inne zawiodło, będziemy mieli dokumentację stanu naszych oszczędności. Tak „na wsiakij słuczaj”.
————————————-
Posłuchaj podcastu: jak wojna zmieni rynek nieruchomości?
Jak wojna przeora rynek nieruchomości? Naszymgościem w podkaście „Finansowe sensacje tygodnia” jest Marek Wielgo, długoletni dziennikarz „Gazety Wyborczej” piszący o nieruchomościach, a od niedawna autor portalu z ogłoszeniami GetHome. Rozważamy wpływ wojny na rynek nieruchomości w Polsce. Zapraszam do posłuchania pod tym linkiem. Podcast jest też na Spotify, Google Podcast, Apple Podcast i pięciu innych, popularnych platformach podcastowych. Macie na temat „wojna a nieruchomości” swoją opinię, doświadczenia albo już widzicie jak zmienia się rynek? Piszcie na kontakt@subiektywnieofinansach.pl!
źródło zdjęcia: Dennis Jarvis/Flickr