Międzynarodowe przekazy pieniędzy i przewalutowania wymiana walut to jedne z obszarów, w których najbardziej widać ostatnio przewagę finansowych firm technologicznych nad bankami. W bankach jak zawsze – spready, pośrednicy, nieprzejrzyste i często horrendalne prowizje. A w internetowych kantorach, mobilnych e-mportmonetkach – taniość i przejrzystość.
Niektóre z aplikacji pozwalających tanio transferować pieniądze ponad granicami opisywałem – to DiPocket, czy Revolut, albo np. TransferWise. Tę samą funkcję doskonale pełnią też kryptowaluty, np. bitcoin, ale one wciąż są ciut hermetyczne dla przeciętnego konsumenta.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Niestety, wszędzie tam, gdzie finansowe firmy technologiczne mają punkt styku z bankami, pojawia się ryzyko, że nie wszystko pójdzie tak tanio, jak powinno. Mój czytelnik, pan Patryk, od pewnego czasu używa aplikacji Revolut w roli taniego kantoru internetowego. Tutaj więcej na temat tej i innych funkcji Revolut
Ponieważ wymiana walut w ramach Revolut odbywa się w ogóle bez spreadu, pan Patryk co miesiąc przelewa ze swojego banku złotówki do portfela Revolut (od niedawna aplikacja obsługuje polskie złote), tam zleca wymianę złotych na franki szwancarskie, a następnie wysyła te franki do banku BPH, w którym spłaca kredyt.
Nie ma tańszego sposobu na spłatę kredytu bezpośrednio we frankach. Teoretycznie wszystko powinno być bezkosztowe, bo pieniądze z banku pana Patryka do portfela Revolut idą w złotych (bez przewalutowań), a z portfela Revolut do BPH – we frankach (też bez przewalutowań). Dodatkowo w Revolut są też darmowe przelewy z aplikacji na zewnątrz (realizuje je w imieniu apki brytyjski Lloyds). Zaś w Polsce obowiązuje ustawa, która nakazuje bankom bez prowizji przyjmować przelewy bezpośrednio we frankach. Lepiej być nie może, ale jednak… coś poszło nie tak.
„Gdy wysłałem z aplikacji Revolut przelew o wartości 285CHF na konto w Banku BPH, to bank księgował tylko 260CHF, zaś 25CHF gdzieś zniknęło. Poprosiłem więc o dane tego przelewu, by ustalić gdzie się podziały brakujące franki i otrzymałem następujący raport MT103, z którego udało mi się odcyfrować co działo się z pieniędzmi po drodze”
Raport, o którym pan Patryk mówi, to komunikat międzynarodowego systemu przelewów SWIFT, który jest zapisem drogi pieniędzy pomiędzy różnymi bankami po drodze z punktu A do punktu B. Nie będę Wam go tutaj przepisywał, dość powiedzieć, że jest to ok. 25 linijek różnych znaczków, cyferek, dwukropków, przecinków oraz długich ciągów znaczków. Chińszczyzna, którą jednak da się odcyfrować mając instrukcję co w której linijce jest zapisane.
„Ustaliłem (chyba), że do banku BPH dotarła całość przelewu, czyli równo 285CHF (pozycja 33B w raporcie). Nie ma żadnych banków pośredniczących (bo w pozycji 53B jest konto banku nadawcy z instrukcją „sender’s account to be debited). Opcja płatności przelewu była automatycznie ustawiona przez Revolut jako OUR (pozycja 71A w raporcie), co oznacza, że to Revolut ponosi koszty prowizji. Jednocześnie brak jest w raporcie pozycji 71F, czyli nie ma opłat banku wysyłającego, co się zgadza z tym co deklaruje Revolut (że przelewy międzynarodowe z aplikacji są bezpłatne). Gdzie się więc podziało 25CHF?”
Pan Patryk napisał do Banku BPH ponieważ podejrzewał, że to oni potrącili sobie opłatę za przelew przychodzący wbrew ustawie nakazującej przyjmowanie przelewów na spłatę rat we frankach bez prowizji. Ale skąd wziął się kuriozalny koszt przelewu? Przelewając pieniądze z banku w Wielkiej Brytanii do banku w Polsce przy kwocie 285CHF koszty – nawet uwzględniając, że swoje muszą zarobić banki pośredniczące – nie powinny być wyższe niż 10CHF.
„Napisałem do banku, a po tygodniu dostałem pocztą dość kuriozalną i szablonową odpowiedź, w której przedstawiciel BPH nawet nie stara się sprawy zbadać. I z kim ja mam teraz rozmawiać? Pisać do nadzoru finansowego? Szukać kogoś bardziej ogarniętego wyżej w hierarchii banku?”
– zapytuje mój czytelnik. Cóż, postanowiłem zagłębić się w system przelewów międzynarodowych SWIFT i – z pomocą ludzi, którzy w Banku BPH ogarniają jego meandry – sprawdziłem o co tu chodzi. Jaki był wynik tego śledztwa? Ano to nie BPH, ale ktoś po drodze „skasował” pana Patryka na 25CHF prowizji. Z komunikatów SWIFT, które ma BPH wygląda na to, że płatność przebyła dłuuugą drogę.
Najpierw firma Currency Cloud Limited (powiązana z Revolut) wysłała do banku Barclays 285CHF. To ten komunikat, który otrzymał z Revoluta mój czytelnik i go przeanalizował. Rzeczywiście, na tym etapie nie było ani opłat, ani dodatkowych pośredników. Nastepnie Barclays (jako pośrednik Revoluta) wysłał kasę do szwajcarskiego UBS, a ten do BPH. Z komunikatu, który dostał BPH nie wynika który z pośredników pobrał prowizję (z komunikatu, który ma w szufladzie pan Patryk wynika, że raczej nie był to Barclays). Wiadomo tylko tyle, że do BPH dotarła kwota pomniejszona o 25CHF prowizji.
Co ma zrobić klient? Obawiam się, że pisanie do UBS z pytaniem o 25CHF prowizji może nie przynieść sukcesu. Czy winny jest BPH, który – choć sam nie pobiera prowizji od przychodzących z zagranicy franków – to ma takiego drogiego pośrednika? A może to problem aplikacji Revolut, która lekkomyślnie zapewniła o braku kosztów w sytuacji, gdy nie była w stanie spowodować, by po drodze nie pojawił się żaden pośrednik zjadający kasę?
Tak czy owak spotkanie sektora fintech z tradycyjną bankowością po raz kolejny zakończyło się porażką. Klient co prawda nabył 285CHF bez żadnych prowizji i przewalutowań, ale za ich przetransportowanie do banku w Polsce zapłacił prowizję, którą można przeliczyć jako 10% wartości przelewu. Czyli znacznie więcej, niż wynosi dziś spread pobierany przez bank BPH.
Kto jest temu winny? System? A może to jest ten moment, w którym banki powinny zacząć przyjmować raty w bitcoinach? Tam nie ma banków-korespondentów i żeby przesunąć pieniądze z drugiego końca świata nie trzeba aż czterech instytucji finansowych.