Sadzenie drzew przez net jest w modzie: zapłać złotówkę albo 15 euro i… już masz swoje drzewko. Czasem w Polsce, a czasem na drugim końcu świata. Dostaniesz zdjęcia albo filmiki i czujesz, że ratujesz świat. To coraz popularniejszy prezent (zamiast bukietu kwiatów albo biżuterii), coraz częściej firmy transportowe albo turystyczne dodają możliwość takiego zakupu do biletów. Ale czy to sensowna pokuta za CO2, które emitujesz, korzystając z życia?
Sadzenie drzew to nasz nowy narodowy sport. „Dla kochanego Taty z okazji 70. urodziny kupiłam 70 choinek” – chwali się w internecie Weronika. Polska firmy posadziła już w ten sposób prawie 70 000 drzew. Czy raczej ktoś chce nas „wystrugać” z pieniędzy?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Sadzenie drzew to sposób na redukcję emisji CO2. Z tym jest problem, bo mimo wysiłków i deklaracji, emisja CO2 rośnie i wszystko wskazuje na to, że będzie rosnąć wraz z rozwojem światowej gospodarki. Klimat, a my wraz z nim, mamy przechlapane, co nie znaczy, że nie trzeba próbować czegoś z tym zrobić. Zamiast oglądać się na wielką politykę, jest już coś, co możemy zrobić sami: zacząć sadzić drzewa, które wchłoną CO2. Ale czy to ma sens? Sprawdzam!
Czy sadzenie drzew zbawi świat? A może chociaż Polskę?
CO2 w atmosferze jest coraz więcej. W styczniu 2022 r. według obserwatorium Mauna na Hawajach było to rekordowe 418 cząsteczek na milion. Być może za 20-30 lat znajdziemy sposób, by zrezygnować ze źródeł CO2, czyli węgla, gazu, a samochody na ropę zastąpimy elektrycznymi, ale na dziś trudno być optymistą. Można jeszcze próbować składować CO2 głęboko pod ziemią – eksperymentują z tym Norwegowie czy Kanadyjczycy, a Unia Europejska jeszcze kilka lat temu chciała to finansować.
Ale to raczej mrzonka – nie dość, że drogie, to jeszcze niebezpieczne, bo CO2 może kiedyś wypłynąć na powierzchnię. Właśnie obawy o bezpieczeństwo spowodowały, że w Niemczech zawieszono projekt CCS w Jaenschwalde, gdzie kosztem 1,5 mld euro miały powstać podziemne magazyny. Protestowały władze i ekolodzy.
A może nie trzeba daleko szukać i pozwolić, by to drzewa wchłonęły nadmiar CO2? Pomysł jest stary jak walka z globalnym ociepleniem, ale do niedawna był traktowany jako ciekawostka przyrodnicza. Sam w 2016 r. już pisałem, że leśna koncepcja walki z CO2 to utrwalanie energetycznego skansenu: zamiast zamknąć elektrownie raz na zawsze, my szukamy usprawiedliwienia dla ich dalszego działania. Ale teraz, gdy inne metody walki z CO2 zawodzą, drzewa znów są w modzie.
Dlaczego drzewa? Bo pochłaniają CO2. Tempo tego procesu zależy od gatunku drzewa, dane są niejednoznaczne. Właśnie brak jednolitej metodologii zniechęca ekologów do włączenia lasów do systemu emisji CO2. Firmy, które sprzedają drzewka, mówią o tym, że pochłaniają 30-100 kg rocznie. Ekolodzy z Polskiej Akademii Nauk w raporcie pt. „Dlaczego drzewa nie uratują klimatu” szacują, że w naszym klimacie i wśród lokalnych gatunków jest to 10 kg rocznie. Finowie obliczyli, że tamtejsze sosny „zjadają” 6-7 kg CO2 rocznie.
Nasze lasy pracują jak wielki zasysacz CO2
Czy Polska może skompensować całą roczną produkcję CO2 lasami? Rocznie emitujemy jako kraj ok. 330 mln ton CO2. A ile mamy drzew, które już teraz pochłaniają CO2? Oszacujmy.
Według GUS powierzchnia lasów w Polsce wynosiła ok. 9,2 mln ha, czyli lasy pokrywały blisko 30% powierzchni naszego kraju. Ile sztuk drzew jest na jednym hektarze? Na początku, jak las jest młody, to nawet kilkanaście tysięcy sadzonek. Z czasem ta liczba maleje i w przypadku typowego polskiego lasu, który ma 60 lat, liczba drzew wynosi 250 na 1 hektar.
Skoro powierzchnia lasów to 9,2 mln hektarów, oznacza to, że – licząc z dużym marginesem błędu – mamy w Polsce 2,3 mld drzew, które średnio rocznie pochłaniają 10 kg CO2 każde. Czyli w przeliczeniu będzie to 23 mln ton CO2 rocznie, które już teraz pochłaniają polskie lasy. Skromniutko. Tylko Elektrownia Bełchatów emituje rocznie 30 mln ton CO2.
Dobra wiadomość jest taka, że drzew przybywa (ale też sporo ich wycinamy). Według PAN, jeśli wzięlibyśmy pod uwagę produkcję drewna brutto (bez pozyskiwania), to nasze lasy co roku mogłyby neutralizować ok. 55 mln ton CO2, co stanowi ok. 17% rocznej emisji CO2 przez polski przemysł, energetykę, transport oraz gospodarstwa domowe).
Sadzenie drzew – wydać 1 zł czy 100 euro?
Ile to kosztuje? Im mniejsza skala nasadzeń, tym drożej. Jeśli chcielibyśmy samemu pojechać do szkółki leśnej, kupić paliki, znaleźć miejsce, to – według Fundacji Zielona Akcja – jest to koszt 200-300 zł. Jeśli nasadzenia są w dużej skali, cena spada. Lasy Państwowe hodują rocznie 500-700 mln sadzonek (nie ze wszystkich powstaną lasy).
Przybywa portali i możliwości kompensacji swojego śladu węglowego. Na przykład jak jedziemy FlixBusem, możemy dopłacić do sadzonki drzew, podobnie w Leo Express albo zamawiając przesyłkę kurierską przez Allegro czy Zalando. Ile w tym marketingu, a ile realnej pomocy?
W moje ręce wpadła oferta włoskiej firmy (nie fundacji) Treedom, która oferuje całościową obsługę drzew, które mają walczyć z CO2. Użytkownik wybiera gatunek, wpłaca kwotę, a po krótkim czasie dostaje koordynaty swojego drzewka i co roku zdjęcie dokumentujące jego wzrost. Chodzi pewnie nie tylko o satysfakcję, ale też o realny monitoring (także dla firmy), że pieniądze nie trafiły do kieszeni, tylko na nowy las.
Treedom w ubiegłym roku zasadziło w ten sposób 1,24 mln drzew w 15 różnych krajach, na które złożyło się 110 000 użytkowników, czyli wychodzi średnio 11 drzewek na osobę. Do wyboru są baobaby w Ghanie (70 euro), kakaowiec w Kamerunie (14,90 euro), miks sześciu drzew (99 euro) albo czterech drzew owocowych (69 euro).
W Treedomie nie chodzi tylko o redukcję CO2. Każde z drzew ma swój „wskaźnik pomocy” w różnych kategoriach: żywieniowy, rozwoju, pochłaniania CO2 czy ochrony środowiska (drzewa zatrzymują wodę, dają cień i zwiększają wilgotność).
A w Polsce? Największą organizacją, która sadzi drzewa, jest posadzimy.pl. Cennik jest prosty: 1 zł to jedno drzewko. Dostajesz mail z lokalizacją Twoich drzew oraz certyfikat nadleśnictwa potwierdzający liczbę nasadzeń i wielkość zalesionego obszaru. Czyli nasze opłacone drzewko trafia do „wspólnego worka”, nie możemy śledzić jego wzrostu.
Drzewa, które posadzimy, mają prawną ochronę na następne 60-110 lat (w zależności od gatunku). A jakie gatunki wchodzą w grę? Czy też mogę sobie wybrać rodzaj nasadzenia jak w przypadku Treedomu? Nie, tutaj wybór gatunku zależy od decyzji danego nadleśnictwa. To oni wiedzą, jaki gatunek drzewa jest aktualnie najbardziej potrzebny i podejmują decyzje o tym, jakie sadzonki w danym okresie powinny zostać zasadzone.
Sadzenie drzew? Może być, ale lepiej…
W styczniu wycięto w Brazylii aż 460 km2 lasu deszczowego. W tak szybkim tempie Puszcza Amazońska nie była wylesiana jeszcze nigdy w historii. Zdaniem niektórych organizacji wkładanie sadzonek do dołków wykopanych na uprzednio przygotowanym terenie to gra pozorów. Fajnie, że tak się robi, ale dużo lepsze wyniki można by osiągnąć poprzez zaprzestanie wycinki lasów. Zamiast zatem sadzić drzewa w równych rzędach, lepiej jest pozwolić lasom odbudować się samoistnie.
Zużycie tzw. biomasy drzewnej do produkcji energii wzrosło w Polsce w latach 2004-2020 aż 140-krotnie. Pozyskanie biomasy drzewnej z zasobów krajowych na cele energetyczne wzrosło od tego czasu o 9,5 mln m3 (69%), do poziomu 23,4 mln m3 w 2020 r. Jak przekonują autorzy raportu, połowa pozyskiwanego z polskich lasów drewna jest spalana jako paliwo energetyczne bezpośrednio lub w formie odpadów.