Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski wrzuca do internetu informacje o podwyżkach cen gazu nawet o 900%. A przecież URE zgodził się na podwyżki cen gazu „tylko” o 54%. Kto jest winny takich podwyżek? Czy to państwowa firma gazowa zawyża cenę i wyciska klientów, „omijając” taryfy URE? A może to ci, którzy gaz kupują, podpisali kiepskie umowy z drogim pośrednikiem? I w ogóle jak to możliwe, że w dwóch sąsiednich budynkach na tej samej ulicy jednym cena rośnie o 54%, a innym o prawie 1000%?
To będzie rok rekordowych podwyżek. Prąd dla konsumentów zdrożeje o 24%, gaz – o 54%, a ciepło o 10-30%. Pewną ulgę, ale tylko krótkoterminową, bo na trzy miesiące, da Tarcza Antyinflacyjna, która obniży VAT na nośniki energii – na gaz do 8%, a na prąd do 5%. Jak policzyliśmy, finansowa ulga dla średniej wielkości gospodarstwa będzie niewielka – od kilkunastu do kilkuset złotych, jeśli ogrzewamy się gazem (ale w przypadku takich osób rachunki mogą pójść w górę nawet o 200 zł miesięcznie).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ale są osoby, których tarcza nie obejmie. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zamieścił w internecie konkretne wyliczenia, ile więcej za gaz zapłacą niektóre miejskie spółki i lokatorzy miejskich mieszkań. „Czy to element tarczy antyinflacyjnej?” – zadaje pytanie prezydent Warszawy. No właśnie, czy ktoś złośliwie zażądał zawyżonych cen od lokatorów? A może to włodarze miasta nie potrafili znaleźć tańszych ofert? Z czego wynikają tak drastyczne podwyżki? I komu grozi to, że nie obejmą go „państwowe” taryfy, ograniczające skalę wzrostu cen do 54%?
Podwyżki cen gazu: kto i ile zapłaci i od czego to zależy?
Od kilku dni urzędnicy Miasta Stołecznego Warszawa zaczęli na wyścigi wrzucać do sieci wyrwane z kontekstu informacje, których wspólnym mianownikiem jest to, że mamy „horrendalne podwyżki cen gazu”. Dlaczego OSiR Ursus dostał podwyżkę o 390%, a Zakład Gospodarowania Nieruchomościami o 1000%? A zwykłe gospodarstwa domowe tylko 54%? Która cena jest właściwa? Czy ktoś naciąga pechowych klientów?
Z naszych rozmów z urzędnikami Miasta Stołecznego Warszawa wynika, że wymieniane w informacjach podmioty korzystają z usług różnych sprzedawców gazu. Nie zawsze jest to spółka skarbu państwa PGNiG, czasami są to prywatne firmy, pośrednicy w handlu gazem. Z rejestru URE wynika, że koncesję na obrót gazem ma 179 firm, ale faktycznie tą działalnością para się tylko 90 z nich. Od każdej z nich można kupować gaz.
Miasto nie chwali się, o jakie firmy w każdym z tych przypadków chodzi, ale wiadomo, że jest wśród nich PGNiG Obrót Detaliczny. PGNiG tak tłumaczy podwyżki cen o kilkaset procent (choć przecież oficjalnie URE pozwolił tylko na wzrost o 54%):
„Obowiązują nas cenniki kształtowane w oparciu o bieżącą sytuację rynkową, w tym o notowania gazu na Towarowej Giełdzie Energii (TGE), które w ostatnim czasie osiągają historycznie wysokie poziomy”.
Dlaczego ceny są rekordowe? Bo mamy kryzys energetyczny. We Francji elektrownie atomowe mają remonty, na morzu flauta (więc elektrownie wiatrowe stoją), w Niemczech brakuje gazu, a Rosja przykręca kurek, licząc, że Niemcy szybciej dadzą zgodę na użytkowanie gazociągu NordStream 2. A z powodu ożywienia gospodarczego popyt na gaz wzrósł szybciej niż zakładano (magazyny gazu w Europie były puste u progu zimy).
Efekt? Ceny błękitnego paliwa na największej europejskiej giełdzie TTF utrzymują się na rekordowych poziomach ok. 97 euro za MWh, czyli w przeliczeniu 446 zł za MWh. Przed rokiem było to kilkanaście euro. Równie drogo jest na warszawskiej Towarowej Giełdzie Energii (TGE), gdzie za gaz trzeba płacić 408 zł za MWh (choć kilka dni temu było to jeszcze 800 zł).
Jakie znaczenie ma giełdowa cena gazu, skoro kupujemy go zewsząd?
Ale ceny giełdowe nie mają bezpośredniego przełożenia na nasze rachunki (a przynajmniej nie na rachunki większości z nas). Ile za gaz płacą gospodarstwa domowe? Państwowy urząd URE w połowie grudnia zdecydował o taryfach na 2022 r. Według nich 1 kWh gazu może kosztować odbiorcę detalicznego 24,6 gr. Jak napisałem powyżej – giełdowa cena gazu jest dwa razy wyższa i wynosi (po przeliczeniu jednostek) ok. 41 gr. za 1 kWh. Ale tydzień temu było to nawet 80 gr. Netto, czyli bez akcyzy i podatku VAT.
Gaz, który jest używany do gotowania w naszych kuchenkach, do podgrzewania wody w kranie lub w wannie oraz do ogrzewania naszych domów, niekoniecznie pochodzi bezpośrednio z giełdy TGE. Firmy, które nam go sprzedają, mogą go pozyskiwać z kilku źródeł.
Jedną piątą rocznego zużycia, które wynosi ok. 20 mld m sześciennych, produkujemy sami. Najwięcej gazu sprowadzamy z Rosji na podstawie kontraktu jamalskiego (PGNiG jest zobowiązane do odbioru co najmniej 8,7 mld m sześciennych), za który – po wyroku Trybunału Arbitrażowego w Sztokholmie z marca 2020 r. – płaci według nowej formuły cenowej, powiązanej z cenami gazu na rynku europejskim.
Z Kataru i z USA płynie do Polski statkami skroplony gaz LNG – być może trochę tańszy niż rosyjski – i stanowi dziś ok. 25% rocznego zużycia, czyli ok. 4 mld m sześciennych. Reszta to gaz też rosyjski, ale wtłaczany do nas przez Niemcy i z kierunku południowego przez Czechy. W przyszłym roku mamy zacząć korzystać z gazu norweskiego, dzięki uruchomieniu gazociągu Baltic Pipe.
Cena gazu z każdego kierunku jest różna, ale i tak do obliczenia finalnej stawki brana jest cena rynkowa, giełdowa. To tak jak z ropą naftową, inny jest koszt produkcji „taniej ropy” z Emiratów Arabskich, a inny (wyższy) z podmorskiego, norweskiego szelfu, ale cena rynkowa surowca jest dla klientów „wymieszana” – taka sama za baryłkę tego samego rodzaju ropy pod każdą szerokością geograficzną.
Podobnie jest z gazem. Bardziej od kosztów produkcji i cen zapisanych w kontraktach liczy się to, ile wynosi uśredniona cena gazu na światowych rynkach.
Dlaczego dostajemy podwyżki cen gazu w różnej wysokości?
Dlaczego podwyżki cen gazu są różne dla różnych klientów? Przede wszystkim warto pamiętać, że sprzedaż gazu dla firm nie podlega taryfom URE – jest wolnorynkowa. Pośrednik – jeśli mamy z nim podpisaną umowę – może kontraktować zakupy gazu na wiele miesięcy lub nawet kilka lat do przodu. To, że jakaś firma oferuje niższą cenę za gaz, to znaczy, że udało jej się zrobić „księgowe” zapasy gazu po niższych cenach niż te, które są obecnie. Dobrze to widać na wykresie, który przygotował Urząd Regulacji Energetyki.
Kontrakty roczne na gaz podrożały „tylko” o 176%. Ale jeśli ktoś kupuje gaz z kwartału na kwartał, to musi płacić o 600% więcej. I np. finalna cena gazu dla firm (który nie podlega taryfowaniu) jest pochodną efektywności kontraktowania zakupów gazu na giełdzie przez pośredników, którzy tym gazem obracają i go oferują polskim przedsiębiorstwom. Oczywiście, do ceny finalnej trzeba doliczyć też marżę sprzedawcy. Na przykład w PGNiG w trzecim kwartale marża netto wynosiła 8,9%
Firmy – to wiadomo, taryfom nie podlegają. Ale dlaczego gaz drożeje po kilkaset procent niektórym instytucjom publicznym (obsługującym mieszkańców), a także samym mieszkańcom, skoro URE zgodził się na podwyżkę o 54%? Bo od 2017 r. URE taryfuje cenniki gazu dla gospodarstw domowych. A przychodnie, urzędy, miejskie baseny i inne instytucje są traktowane jak klienci komercyjni i płacą rynkową cenę za gaz. Tak, jak producenci nawozów, aluminium i innych dóbr, którzy wzrost cen gazu będą zaszywać w cenach finalnych produktów.
To pokazuje, jak ważne z punktu widzenia wrażliwości finansowej gospodarstw domowych jest taryfowanie. Za kilka lat taryfy za prąd i gaz mają zniknąć, wtedy trzeba będzie liczyć tylko na konkurencję, która może jakoś będzie trzymać ceny w ryzach.
Czytaj więcej o tym: Taryfy na prąd do likwidacji? Jak jest w innych krajach? Sprawdzam! (subiektywnieofinansach.pl)
To samo dotyczy cen prądu: gospodarstwa domowe płacą relatywnie mniej niż firmy, dla których nie ma taryf, ale finalnie za podwyżki cen prądu płacimy w wyższych kosztach produktów i usług. Na przykład ceny nawozów, do których produkcji zużywa się dużo gazu, podrożały o 150%. O tyle więcej będą musieli zapłacić rolnicy, a na końcu – konsumenci.
Dlaczego lokatorzy mieszkań komunalnych dostali 1000% podwyżki cen gazu?
Jeden z najbardziej bulwersujących przykładów podwyżek dotyczy Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami w warszawskiej dzielnicy Włochy. To 19 budynków, w sumie 1000 lokatorów. Wszystkie mieszkania należą do miasta (lokatorzy nie zdążyli się uwłaszczyć i wykupić mieszkań, gdy była taka możliwość). Do internetu trafiły screeny przykładowych rozliczeń dla wybranych lokali.
To prognoza opierająca się na dotychczasowym zużyciu. Finalne zużycie może się różnić o 15% in plus albo in minus. Rozmawialiśmy z dyrektorką ZGN, która opowiedziała, że w tym konkretnym przypadku gaz sprzedaje firma Fortum. Inne firmy, w tym PGNiG, choć były w ostatnich miesiącach zapraszane do składania ofert na nowy rok, to nie skorzystały.
„W 2021 r. płaciliśmy 8 gr. netto za kWh, a oferta na nowy rok to 80 gr. netto za kWh” – mówi nam Aneta Pozowska, dyrektor ZGN dzielnicy Włochy. Dla przypomnienia – gospodarstwa domowe w taryfie URE płacą 24,6 gr., ale brutto (czyli plus podatki). A cena giełdowa gazu – również tytułem przypomnienia – to dzisiaj 41 gr., ale kilka tygodni temu było to 80 gr. Netto.
Na tym przykładzie widać, że system taryf jest dziurawy jak sito. Lokatorzy mieszkań komunalnych (w założeniu ubożsi, którzy nie płacą rynkowego czynszu) dostali podwyżki takie same albo nawet większe niż firmy. Dlaczego? ZGN kupuje gaz w imieniu lokatorów. Urzędnicy są zdania, że powinni płacić taką stawkę jak gospodarstwa domowe, bo to one finalnie są konsumentem gazu i będą za niego płacić. ZGN napisał w tej sprawie skargę do URE. Dla URE sprawa jest znana:
„W przypadkach, gdy paliwo to jest dostarczane do budynków wielolokalowych, gdzie odbiorcą jest właściciel lub zarządca budynku wielolokalowego, już trzy lata temu Regulator opublikował stanowisko w tej sprawie. Jak podkreśla URE, wspólnoty i spółdzielnie mieszkaniowe skupiają m.in. odbiorców paliw gazowych w gospodarstwach domowych, którzy ze względu na uwarunkowania techniczne często nie dokonują sami zakupu gazu na potrzeby zużycia w swoich gospodarstwach domowych, a na ich rzecz takich zakupów dokonuje właśnie wspólnota lub spółdzielnia. W ocenie Prezesa URE – także w takich przypadkach, kiedy faktycznym odbiorcą (beneficjentem) jest gospodarstwo domowe, sprzedawca gazu ma obowiązek stosować w rozliczeniach ceny gazu ustalone w zatwierdzonej taryfie”.
Dobrze to widać na tej infografice. Nieważne, czy w rozliczeniach z gospodarstwami domowymi jest pośrednik czy nie – powinna obowiązywać państwowa taryfa. Ale diabeł tkwi w szczegółach, bo URE pisze o wspólnotach i spółdzielniach, a nie o ZGN.
Karygodne jest to, że „rynkowe” podwyżki dostają zwykli lokatorzy, którzy mają to nieszczęście mieszkać w mieszkaniach będących we władaniu miasta. Dotyczy to nie tylko Włoch, ale też innych dzielnic Warszawy, a prawdopodobnie też innych miast. Rząd powinien pilnie zadziałać, by już bez żadnych wątpliwości objąć lokatorów taryfami URE.
Niestety, w przypadku innych podmiotów na podwyżki cen gazu nie będzie w tym roku mocnych. Rok temu na TGE można było kupić 1 kWh gazu za 9 gr. netto. Latem tego roku było to już 20 gr. netto. Kilka tygodni temu – 80 gr. netto, a teraz – 40 gr. netto. Niezależnie od tego, w jaki sposób i kiedy zakontraktował gaz sprzedawca, który oferuje go polskim przedsiębiorcom, musi on być droższy, niż był. I to nawet kilkakrotnie (w długoterminowych kontraktach zwykle jest jakieś odniesienie do aktualnej ceny giełdowej).
Firmy, instytucje samorządowe i centralne zapłacą w 2022 r. za gaz kilka razy więcej, niż w poprzednich latach. Tyle ile wynosi podwyżka błękitnego paliwa na rynku. A koszty przerzucą na odbiorców. Przed tym nie ma ucieczki, nie ma w tym przypadku żadnej tarczy antyinflacyjnej. Trzeba trzymać kciuki za spadek cen na światowych rynkach. A gospodarstwa domowe nie mogą narzekać na podwyżki do 24 gr. za 1 kWh gazu, bo to i tak mniej, niż wynosi cena rynkowa.
źródło zdjęcia: Facebook, URE