Coraz więcej zagrożeń dla naszego zdrowia i zmiany klimatu – to postpandemiczny świat, który zmieni nasze spojrzenie na ubezpieczenia. Większość Polaków obawia się nie tylko choroby, ale przede wszystkim braku możliwości jej leczenia. Coraz bardziej obawiamy się też powodzi, pożarów, wichur, gradobicia. Obok „tradycyjnych” złodziei w naszych wirtualnych „włościach” pojawiają się cyberprzestępcy. Niestety, rośnie liczba zagrożeń, które czyhają na nasze życie oraz majątek. Jak skroić dla siebie „ubezpieczeniowy garnitur” na nowe czasy?
Ubezpieczenie dla przeciętnego Kowalskiego to najczęściej albo obowiązek, albo produkt premium kupowany przez tych, którzy już zaspokoili pilniejsze potrzeby życiowe. Kupujemy obowiązkową polisę OC posiadacza pojazdu, ubezpieczamy dom albo mieszkanie, ale na indywidualne ubezpieczenie na życie kręcimy już nosem. Polisa chorobowa? Eee, za droga, może ze zdrowiem jakoś to będzie.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Świadczą o tym liczby – na przykład Hiszpanie wydają na ubezpieczenia 62 mld euro rocznie, Polacy – 14,2 mld euro. I nie chodzi tylko o to, że Hiszpanie (47 mln ludności) płacą więcej za te same produkty (u nas ceny OC są statystycznie jednymi z najniższych w Europie), ale że świadomie i dobrowolnie wybierają polisy na życie, a ich prywatne pakiety ubezpieczeniowe w przeliczeniu na głowę są wyższe niż w Polsce.
Dwie współczesne „plagi” otworzyły nam oczy: pandemia i zmiany klimatu. Pokazały, że życie jest kruche, a mury i dachy domów podatne na niespotykane dotąd w naszych szerokościach geograficznych zjawiska klimatyczne. I że warto się ubezpieczać. Ale jak to robić z głową? Z ubezpieczeniami jest jak z dobrym garniturem – muszą być szyte na miarę. Na co zwrócić uwagę? Sprawdzam.
Po pierwsze ubezpieczenie życia. Dla bliskich i dla siebie
W Polsce, według raportu „Ubezpieczenia w Liczbach 2020” Polskiej Izby Ubezpieczeń, wydajemy na ubezpieczenia życiowe 20,7 mld zł rocznie. Gdy ktoś bierze kredyt hipoteczny, powinien się ubezpieczyć (żeby „w razie czego” rodzina nie została bez środków do życia i z gigantycznym kredytem do spłaty) – zwykle zresztą bank tego od niego wymaga. Ale jeśli nie wisi nad nami taka konieczność – o ubezpieczeniu życia myślimy jak o czymś, co można odłożyć na później.
W miarę jak rośnie świadomość finansowa Polaków, rośnie zainteresowanie indywidualnymi polisami życiowymi – takimi, które trzeba kupić samodzielnie. Nie oferuje ich ani bank, ani zakład pracy. Sami wybieramy ubezpieczyciela, czytamy Ogólne Warunki Ubezpieczenia, ustalamy sumę ubezpieczenia, czyli kwotę, na jaką chcemy się ubezpieczyć, i wybieramy opcje dodatkowe. Najczęściej spotykane obejmują takie sytuacje jak np. leczenie ciężkiej choroby, pokrycie kosztów operacji, finansowanie kosztów utraty sprawności (gdybyśmy trafili na wózek inwalidzki).
Jak mądrze kupić ubezpieczenie na życie? Nie ma jednej uniwersalnej odpowiedzi, ponieważ na różnych etapach życia mamy różne potrzeby, zmieniają się też nasze motywacje, dla których chcemy się ubezpieczyć. Jakie to motywacje?
>>> Troska o bliskich. Powinna być ona najwyższym priorytetem w szczególności dla osób, które są żywicielami rodziny. Chodzi o sytuację, w której śmierć albo poważna choroba jednego członka rodziny, który wnosi więcej do domowego budżetu, kolosalnie wpływa na pozostałe osoby. Nagle rodzina zostaje bez środków do życia albo z uszczuplonym budżetem, bez czasu na dostosowanie się do trudnej sytuacji.
Każda dorosła osoba, która nie żyje w pojedynkę, powinna mieć dobre ubezpieczenie na życie. Bierzemy odpowiedzialność za bliskie osoby, których byt zależy od nas – nie chcemy i nie powinniśmy im przysparzać kłopotu. Ubezpieczenie na życie daje poczucie bezpieczeństwa. Minimalna kwota, która często pojawia się w ofertach ubezpieczycieli w razie śmierci w nieszczęśliwym wypadku to 100 000 zł.
Wypłata takiej sumy najczęściej pozwoli uregulować najważniejsze opłaty i zobowiązania, ale realnie powinniśmy mieć ubezpieczenie na co najmniej 250 000 – 300 000 zł – dopiero takie pieniądze pozwalają na „finansowe miękkie lądowanie” na wypadek nieszczęścia.
>>> Długoterminowe myślenie. Nie wszyscy muszą mieć polisę na życie. Jeśli dopiero wkraczamy w dorosłość i ktoś nas utrzymuje, a nie my jego (np. student jest często wspierany przez rodziców), to opłacanie comiesięcznej składki na ubezpieczenie na życie nie jest niezbędne. To samo dotyczy osób samotnych czy kogoś, kto sam nie ma wysokich zobowiązań finansowych.
Ale ubezpieczenie na życie jest tym tańsze, im szybciej się ubezpieczymy – np. zdrowy 30-latek zapłaci znacznie niższą składkę niż 35- czy 40-latek z rosnącym poziomem cholesterolu. Różnica w wysokości składki potrafi być dwukrotna albo i większa. Każdy się przecież starzeje, więc jeśli ktoś wie, że chce założyć rodzinę, może się kierować zasadą: im szybciej (się ubezpieczę), tym lepiej.
>>> Niechęć do bycia obciążeniem dla rodziny. To brutalne, ale – jak powiedział mi znajomy agent ubezpieczeniowy – śmierć wcale nie jest najbardziej kosztowną tragedią, jaka nas może spotkać. Równie poważne konsekwencje mogą mieć inne życiowe sytuacje: choroba, wypadek czy utrata samodzielności – po której jesteśmy sparaliżowani i zdani na pomoc innych.
Dlatego w kontekście ubezpieczenia na życie warto zastanowić się nad polisą na wypadek utraty sprawności w życiu codziennym, by zapewnić sobie pieniądze, gdy sytuacja zmusi nas do zmiany dotychczasowego życia, a być może uniemożliwi pracę. Jeśli spotka nas tego typu tragedia, możemy być zmuszeni do radzenia sobie z tą sytuacją nawet przez wiele lat.
Ten lęk jest realny, bo jak wynika z raportu „Mapa Ryzyka Polaków” PIU, 80% z nas obawia się utraty sprawności. Co druga osoba obawia się, że zachoruje na raka. Co czwarta, że będzie w stanie wegetatywnym, np. w konsekwencji wypadku samochodowego. Od tych wszystkich nieszczęść – a właściwie ich finansowych konsekwencji dla naszej rodziny, dla której nie chcielibyśmy być obciążeniem – możemy się ubezpieczyć.
Ile to kosztuje? Wysokość miesięcznej składki zależy od sumy ubezpieczenia. Inną stawkę (mniejszą) zapłaci 20-latek, który jest okazem zdrowia, a inną 60-latek. Znaczenie mają też umowy dodatkowe (tzn. czy ubezpieczamy się tylko od śmierci czy również od np. skutków ciężkiej choroby. Rozpiętość jest taka: od kilkudziesięciu złotych miesięcznie do 200-300 zł miesięcznie w przypadku bardziej rozbudowanych polis dla niezbyt młodego klienta.
Na ile można się maksymalnie ubezpieczyć? Górnej granicy nie ma, ale trzeba się liczyć z tym, że firma może wysłać nas na dodatkowe badania (na swój koszt) albo poprosić o wyniki badań diagnostycznych. Składka zwykle jest co roku indeksowana, czyli w zależności od naszego wyboru rośnie zgodnie z inflacją, podobnie jak wzrośnie suma ubezpieczenia.
————————–
ZAPROSZENIE:
Partnerem cyklu edukacyjnego „Bez znieczulenia o ubezpieczeniach” jest PZU, największa w Polsce firma ubezpieczeniowa. PZU oferuje m.in. indywidualne polisy życiowe (zapraszamy do sprawdzenia szczegółów pod tym linkiem). Można objąć takim ubezpieczeniem nie tylko śmierć w nieszczęśliwym wypadku, ale też finansowe koszty takich nieprzyjemnych sytuacji jak np. leczenia ciężkiej choroby, konieczności operacji, złamania ręki lub nogi (i innych złamań) oraz rehabilitacji, czy utraty sprawności. Wszystkie te okoliczności powodują, że tracimy – oby tylko czasowo – zdolność do pracy i zarabiania pieniędzy. W tym czasie koszty leczenia oraz utrzymanie rodziny można powierzyć ubezpieczycielowi – o ile oczywiście mamy porządnie skrojone ubezpieczenie o odpowiedniej wysokości
————————–
Po drugie ubezpieczenie zdrowotne. Żeby lekarz był na czas
Przychodnie uginają się pod naporem chorych. Umówienie się na konsultację czy choćby telekonsultację staje się coraz trudniejsze. Wiele osób staje przed wyborem: albo przestać się leczyć, albo wykupić ubezpieczenie zdrowotne, czyli takie, w ramach którego dostaje się dostęp do prywatnej służby zdrowia.
Od wybuchu pandemii widać zwiększone zainteresowanie ubezpieczeniami zdrowotnymi. Według danych Polskiej Izby Ubezpieczeń Polacy kupili w 2017 r. 2,3 mln polis o wartości 685 mln zł. W kolejnych latach było to już odpowiednio 821 mln zł i 894 mln zł, a w 2020 r. wartość składek to już prawie okrągły 1 mld zł.
Ubezpieczenia zdrowotne to ostatnio sprzedażowy hit w ofercie firm ubezpieczeniowych. I trudno się dziwić – z raportu „Mapa Ryzyka Polaków” PIU wynika, że aż 71% z nas obawia się, że nie dostanie się do lekarza. Pacjentom w przypadku choroby zależy na szybkim dostępie do lekarza specjalisty. Efekt? Ubezpieczenie zdrowotne ma już ponad 3,5 mln Polaków. Do tego trzeba doliczyć 2,2 mln osób, które korzystają z abonamentów medycznych. W tej liczbie zawierają się pakiety medyczne, które opłaca pracodawca i są dokupywane prywatnie.
Ankietowani w badaniach zleconych przez portal rekrutacyjny Pracuj.pl podkreślają, że dostęp do prywatnej opieki medycznej to jedno z podstawowych kryteriów oceny przyszłego pracodawcy. I choć coraz częściej również u prywatnych lekarzy tworzą się kolejki, to i tak są wielokrotnie krótsze niż w publicznych placówkach.
Potrzeby medyczne Polaków będą coraz większe: przybywa ofiar chorób cywilizacyjnych takich jak otyłość i cukrzyca. Nadziei na poprawę sytuacji nie widać, bo lekarzy jest u nas strukturalnie zbyt mało – mamy średnio 2,4 lekarza na 1000 mieszkańców. To jeden z najmniejszych odsetków w Europie. Dla porównania, według danych OECD (raport Health at a Glance 2021), w Wielkiej Brytanii jest 3, w Niemczech 4,4, a na Węgrzech 3,5 lekarza na 1000 osób.
Ile trzeba zapłacić za polisę gwarantującą dostęp do prywatnego lekarza i badania diagnostyczne? Cena zależy od zawartości pakietu. Ceny przyzwoitych polis zaczynają się od kilkudziesięciu złotych miesięcznie. Ubezpieczenia z większą liczbą dostępnych specjalistów i szerszym pakietem badań diagnostycznych – to wydatek 150-200 zł miesięcznie – taniej jest, gdy zapłacimy za cały rok z góry.
—————————–
ZAPROSZENIE:
Jedną z firm ubezpieczeniowych oferujących ubezpieczenie zdrowotne jest PZU, partner cyklu edukacyjnego „Bez znieczulenia o ubezpieczeniach”. Co otrzymujemy w pakiecie z polisą zdrowotną? Możliwość leczenia w prywatnych placówkach, dostęp do badań diagnostycznych, a w pakietach rozszerzonych nawet refundację kosztów operacji. Im droższa polisa, tym szerszy zakres usług. Szczegóły oferty polis zdrowotnych PZU znajdziesz pod tym linkiem
—————————–
POSŁUCHAJ PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”
W tym odcinku „Finansowych sensacji tygodnia” wracamy do tematów ubezpieczeń, w tym komunikacyjnych, które wzbudzają dziś najwięcej kontrowersji. A konkretnie – rozmawiamy o tym, ile powinna kosztować naprawa samochodu. I o co tak naprawdę toczy się spór pomiędzy warsztatami samochodowymi, a największą firmą ubezpieczeniową, czyli PZU. Poza tym zastanawiamy się, czy ubezpieczenia samochodów zdrożeją, czy pandemiczne konsekwencje gospodarcze zachęcą Polaków do kupowania polis autocasco, czy nadchodzi czas ubezpieczeń wycenianych przez sztuczną inteligencję? Naszym gościem jest Grzegorz Goluch, prezes PZU Pomoc, czyli firmy organizującej kierowcom wsparcie m.in. wtedy, gdy nastąpi „dzwon”. Podcast jest pod tym linkiem, jak również na Spotify (tu jest w dziesiątce najpopularniejszych podcastów newsowych), Google Podcast, Apple Podcast i na kilku innych platformach podcastowych.
—————————–
Po trzecie ubezpieczenie dorobku życia. Wszędzie dobrze, ale…
Kolejna sprawa to ubezpieczyć zgromadzony i budowany latami majątek. Ile to kosztuje? Zacznijmy od domu i znajdujących się w nim ruchomości. Podstawowe ubezpieczenie domu można kupić już za 150-200 zł rocznie. Niby niedużo, ale diabeł tkwi w szczegółach. Klienci przy podpisywaniu umów kierują się ceną i wybierają zbyt niskie sumy ubezpieczenia, które nie pozwalają na odtworzenie majątku „w razie czego”.
W tanich polisach nierzadko brakuje klauzul o ochronie na wypadek powodzi czy kradzieży. Brakuje nam świadomości, co to są ruchomości domowe. Jeśli spojrzymy na to, co faktycznie mamy w domu – ubrania, buty, torebki, zegarki, zabawki dziecięce, sprzęt AGD i RTV, aparaty fotograficzne, instrumenty muzyczne, akwarium z morskimi rybkami, drapak dla kota itd.– to zdamy sobie sprawę, że to jest warte więcej, niż nam się wydaje.
Naszemu majątkowi grozi z rok na rok coraz więcej potencjalnych kataklizmów. Burze latem są coraz gwałtowniejsze, zimy są albo bardzo ciepłe (i kończą się wiosennymi powodziami), albo bardzo mroźne. 64% Polaków jest zdania, że odczuje negatywne skutki zmian klimatu i to dotkliwie.
Zjawiska pogodowe dotykają bardzo często instalacji solarnych i fotowoltaiki, które coraz chętniej montujemy na swoich domach. W ostatnich latach urządzenia do pozyskiwania energii odnawialnej przeżywają prawdziwy boom, a skoro robimy takie inwestycje, to również pomyślmy o ich ubezpieczeniu. To się dzieje już tu i teraz. Wartość wypłacanych odszkodowań z tytułu katastrof naturalnych rośnie. Również w Polsce.
Z danych międzynarodowej firmy reasekuracyjnej Swiss Re (która ubezpiecza innych ubezpieczycieli) wynika, że tylko 30% powstałych szkód jest ubezpieczonych. A polisy kupują – i trudno się temu dziwić – mieszkańcy krajów rozwiniętych, których na to stać. Nawet w Polsce, która w ostatnich latach się bogaciła, dopiero uczymy się świata ubezpieczeń i ryzyk i z własnej woli ciągle ubezpieczamy się bez wielkiego entuzjazmu. Musimy pamiętać, że taki ubezpieczeniowy garnitur szyjemy na całe życie.
Innym nowym polem do ubezpieczeń jest cyberbezpieczeństwo. Coraz więcej cennych rzeczy, które posiadamy, to tzw. aktywa cyfrowe, w tym archiwa na twardych dyskach i dane w chmurze. Stosunkowo niewiele takich zasobów jest ubezpieczonych od działania cyberprzestępców, ale w najbliższych latach od tego typu ryzyk zaczniemy się ubezpieczać. Polskie firmy ubezpieczeniowe dopiero „szyją” cyberpolisy, ale pierwsze takie przykłady już są.
Jak zmienią się nasze wydatki na ubezpieczenia po pandemii?
Podstawowy „garnitur” ubezpieczeń, czyli porządna polisa na życie (rodzina dostanie kilkaset tysięcy złotych, jeśli nas zabraknie) z opcją wypłaty odszkodowania po ciężkiej chorobie lub inwalidztwie, do tego porządne ubezpieczenie zdrowotne (dostęp do lekarzy) oraz kompleksowe ubezpieczenie domu i samochodu (także od powodzi i kradzieży) to koszt mniej więcej 350-400 zł miesięcznie (mocno uśredniając). Sporo jak na polskie „standardy”, ale… coraz więcej osób dochodzi do wniosku, że warto tyle zapłacić.
Prawdopodobnie w postpandemicznej erze będziemy wydawali większą część naszych domowych budżetów na ubezpieczenia. Przesuną się one wyżej w hierarchii ważności wydatków. Dlaczego? Z jednej strony pandemia uświadomiła nam, że życie i zdrowie są ważne i nie wszystko jesteśmy w stanie przewidzieć. W obliczu zarazy takiej jako Covid-19 jesteśmy bezradni – możemy zostać na długie miesiące zamknięci w szpitalu i pozbawieni źródeł dochodu. Będziemy chętniej płacić za ubezpieczenia od ciężkich chorób, jak również za ubezpieczenia zdrowotne – czyli za preferencyjny dostęp do lekarzy specjalistów.
W sposób naturalny rośnie zainteresowanie standardowymi polisami na życie, bo po prostu więcej osób ma na tyle wysokie dochody, że zaczyna się interesować sposobami na ich zabezpieczenie „w razie czego”. Jeśli chodzi o majątek – widać już wzrost zainteresowania samochodowym autocasco (co wynika z faktu, że samochody są coraz droższymi i naszpikowanymi drogą elektroniką „zabawkami”) oraz ubezpieczaniem mieszkań i domów (to efekt burz, wichur, huraganów, ulew i coraz więcej osób przestaje czuć się bezpiecznie).
Zaczniemy wydawać też pieniądze na ubezpieczenie cyfrowych aktywów. Straty finansowe w wyniku działań cyberprzestępców mogą być nieocenione, łącznie z kradzieżą tożsamości. Pojawiają się w Polsce pierwsze ubezpieczenia od hejtu w internecie – to sygnał, że coraz więcej ubezpieczeniowych wydatków będzie związanych z naszym życiem w internecie.
Zmieni się nie tylko to, co ubezpieczamy, ale także sposób, w który będziemy korzystali z ubezpieczeń. W kolejnych odcinkach naszego cyklu przyjrzę się smartubezpieczeniom. Czy i komu opłacają się kupowanie polis w smartfonie?
————-
Artykuł powstał w ramach rubryki edukacyjnej „Bez znieczulenia o ubezpieczeniach”, która ukazuje się pod patronatem PZU, największej w Polsce firmy ubezpieczeniowej.
źródło zdjęcia: PixaBay