Robodoradca może pomóc nam lokować oszczędności – zwłaszcza jeśli nie mamy ich dużo i na inwestowaniu się nie znamy. Ale jak wpisać robodoradcę w naszą strategię lokowania oszczędności? Gdy mamy już jakieś pieniądze na bankowych depozytach, kontach oszczędnościowych albo po prostu na rachunkach bieżących – jaką ich część przekazać robodoradcy? Które to powinny być pieniądze? Jak robodoradca może ułatwić inwestowanie tych oszczędności?
W poprzednim artykule z cyklu „To robota dla robota” pisałem o cechach robotycznego doradcy finansowego, które czynią go dobrym wsparciem dla początkujących inwestorów. A więc takich, którzy nie mają jeszcze doświadczenia w inwestowaniu oszczędności i są podatni na błędy charakterystyczne dla nowicjuszy m.in. wpadanie w panikę albo w euforię oraz brak konsekwencji w działaniach. Robot, metaliczny i bezduszny, może pomóc postawić pierwszy krok w inwestowaniu.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Robot inwestycyjny pomoże, ale nie zawsze jest potrzebny
Ale jak wpisać robodoradcę w naszą strategię oszczędzania, w inwestowanie oszczędności? Przecież mamy już jakieś pieniądze na bankowych depozytach, kontach oszczędnościowych albo po prostu na rachunkach bieżących. Jaką ich część przekazać robodoradcy? Które to powinny być pieniądze? Które oszczędności nadają się do tego, by zajął się nimi robot, a które nie?
Zacznijmy od podstawowej informacji: robodoradca może być pomocnikiem tylko przy tej części naszych oszczędności, która jest przeznaczona na długoterminowe cele. A więc możemy mu powierzyć te pieniądze, o których jesteśmy w stanie zapomnieć na co najmniej pięć lat (a najlepiej na jeszcze dłużej).
Mówimy bowiem o inwestowaniu. Robot nie powinien zajmować się naszą poduszką bezpieczeństwa, funduszem awaryjnym, który ma zapewniać płynność finansową na wypadek jakichś życiowych komplikacji. Tą częścią domowych oszczędności bez problemu możemy zarządzać sami: powinna mieć wartość co najmniej kilku naszych miesięcznych budżetów wydatkowych i powinniśmy ją trzymać w bezpiecznym miejscu z natychmiastowym dostępem.
Oprocentowanie tych pieniędzy ma mniejsze znaczenie niż ich płynność i bezpieczeństwo (choć oczywiście jeśli jest okazja, by uzyskać nieco wyższy procent – warto skorzystać). Robot-doradca może natomiast się zająć pieniędzmi, które chcielibyśmy w przyszłości pomnożyć – uchronić przed inflacją i zwiększyć ich realną wartość.
Inwestowanie oszczędności: co trzeba wiedzieć, a czego nie?
Zanim powierzymy nadwyżkę naszych oszczędności robodoradcy, trzeba będzie odpowiedzieć na kilka jego pytań, które pozwolą stworzyć miks funduszy, w które robot ulokuje nasze pieniądze.
Ów miks funduszy będzie bardziej lub mniej wahliwy (w zależności od naszych preferencji inwestycyjnych, wyrażonych odpowiedziami na pytania). Zadaniem robota jest tak ocenić nasze podejście do ryzyka i cele życiowe, żeby owa potencjalna wahliwość nie przekraczała tego, co jesteśmy w stanie znieść.
To jest, szczerze pisząc, właśnie jedna z największych zalet robodoradcy. Początkującemu inwestorowi z reguły dość trudno jest wybrać takie fundusze, które nie będą dla niego zbyt wahliwe, a z drugiej strony dadzą szansę na określony poziom zysku. Robot tę robotę robi za nas – wybiera taki miks funduszy, by jego wahliwość nas nie „bolała”.
Oczywiście, możemy usiąść z kartką i ołówkiem, popatrzeć na skonstruowany przez robodoradcę portfel funduszy, znaleźć w internecie wykres każdego z tych funduszy, sprawdzić historyczną wahliwość i wyciągnąć z tego średnią. Ale generalnie w robodoradztwie chodzi o to, żeby nic nie musieć sprawdzać – to ma działać „samo”.
Jedyne, co powinniśmy sobie sprawdzić, to to, czy aby na pewno mamy w głowie, to przekonanie, iż inwestowanie jest aktywnością długoterminową, a po drodze może się zdarzyć, że pieniądze będą warte więcej lub mniej. Musimy być na to gotowi, ale nie musimy wiedzieć, co zrobić, żeby nie przesadzić z ryzykiem wahliwości – tym już zajmie się robot.
—————-
Zobacz też edukacyjny klip wideo, w którym wyjaśniam – na przykładzie robota kuchennego – czym różni się inwestowanie z robotem od inwestowania samodzielnego. I kiedy warto „zatrudnić” robota do oszczędzania pieniędzy
Jak wpłacać pieniądze robodoradcy?
Podstawową zasadą, której trzeba przestrzegać przy inwestowaniu pieniędzy (niezależnie od tego, czy inwestujemy samodzielnie czy z pomocą pośrednika lub robodoradcy) jest rozkładanie całego procesu w czasie. Nawet jeśli mówimy o relatywnie niewielkich kwotach oraz o dość długim horyzoncie inwestycji, to jeśli przeznaczyliśmy na inwestowanie jakąś nadwyżkę już zgromadzonych pieniędzy (ponad fundusz awaryjny) – warto podzielić kwotę na kilka części i zainwestować stopniowo: np. w czterech transzach co kilka tygodni. Nastąpi automatyczne uśrednienie cen funduszy, w których zostaną ulokowane pieniądze.
Inwestowanie oszczędności można też zacząć „z marszu”, nie mając większej kwoty przeznaczonej na ten cel. Jeśli mamy już fundusz awaryjny, to postarajmy się po prostu wygospodarować niewielki procent domowego budżetu na systematyczne inwestycje i przekazywać na nie po 200-300 zł miesięcznie.
Nie ma co się przejmować, że jednostkowa kwota jest niska, takie 300 zł miesięcznie w skali roku „rozmnoży się” do 3600 zł, a w skali 10 lat do 36 000 zł. Do tego jest szansa na zwiększenie wartości tych pieniędzy dzięki wzrostowi wartości rynkowej inwestycji.
Jeśli nie czujemy się jeszcze komfortowo jeśli chodzi o wartość tej części oszczędności, która ma być poduszką bezpieczeństwa, podzielmy nadwyżkę w budżecie na dwie części – np. 200 zł przelewajmy na konto oszczędnościowe (dopełniając fundusz awaryjny), a 100 zł przeznaczajmy dla robodoradcy.
Jest i inna metoda na uwzględnienie inwestowania (z pomocą robodoradcy lub samodzielnie) w domowej strategii budowania oszczędności. Możemy utworzyć trzy konta oszczędnościowe lub skarbonki „tematyczne”. Pierwsza to klasyczny fundusz awaryjny, drugi to fundusz spełniania marzeń w średnim terminie (wymiana samochodu, zmiana mieszkania, wkład własny do kredytu, wakacje życia), a trzeci – fundusz na długoterminowe oszczędzanie.
Proporcje podziału zaoszczędzonych na bieżąco pieniędzy pomiędzy te trzy elementy to kwestia indywidualna. O ile jednak pieniądze w dwóch „nieinwestycyjnych skarbonkach” po prostu w nich gromadzimy, to ta część, która jest przeznaczona na inwestowanie, raz na jakiś czas powinna być przelewana w „ręce” robodoradcy (np. za każdym razem, gdy zgromadzi się tysiąc złotych).
Zobacz też wideo: Sport i inwestowanie, trzy błędy, które najczęściej popełniamy w obu tych dziedzinach
Samcik, inwestowanie oszczędności i trzej robodoradcy
Robodoradca jest idealnym narzędziem, które można dołożyć do domowej strategii odkładania pieniędzy. Zamiast zastanawiać się nad wyborem funduszy, sposobów inwestowania, zamiast uczenia się o ryzyku i różnych instrumentach finansowych, po prostu dokładamy jeszcze jeden przelew na jeszcze jedno konto. Wystarczy, że jesteśmy gotowi rozstać się z tymi pieniędzmi na dłużej i zaakceptować fakt, że ich wartość może się wahać. A całą resztę zrobi za nas robot. Dzięki temu zrobienie tego kolejnego kroku – w inwestowanie, a nie tylko w oszczędzanie pieniędzy – jest bardzo łatwe i kompletnie bezstresowe.
Nie jestem już inwestycyjnym nowicjuszem, w prywatnym portfelu mam ponad 20 funduszy i ETF-ów, nie licząc innych instrumentów (obligacji, polis inwestycyjnych, produktów strukturyzowanych, inwestycji alternatywnych). Ale mimo tego korzystam też z robodoradców. A konkretnie – z trzech. U każdego z nich mam 0,5-2% moich oszczędności przeznaczonych na inwestowanie. I systematycznie zwiększam ten udział (w tzw. „nowym portfelu” jest to już kilka procent). Traktuję robodoradców jako prosty sposób wejścia na rynki, na których zbyt dobrze się nie znam oraz na poprawianie poziomu tzw. dywersyfikacji, czyli rozkładania ryzyka.
O ile moje samodzielne inwestycje mają zawsze jakąś iskrę szaleństwa (zwykle staram się inwestować w jakiś typ funduszy, w jakiś konkretny „temat” lub obszar geograficzny), o tyle robodoradcy przeważnie rozkładają tę część moich pieniędzy, którą mają pod opieką, w bardziej zrównoważony sposób. I dzięki nim mój portfel jako całość cechuje się nieco mniejszym ryzykiem i nieco większą stabilnością
W Polsce usługi robodoradztwa oferuje od niedawna swoim klientom ING Bank. Można z nich skorzystać zapisując się do usługi Investo za pomocą serwisu internetowego albo aplikacji mobilnej ING (dostępne pod tym linkiem). Wkrótce opiszę swoje prywatne doświadczenia z Investo po ulokowaniu tam własnych oszczędności.
—————————
POSŁUCHAJ PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”
W tym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” gościem Macieja Samcika jest Daniel Szewieczek z banku ING. A rozmawiamy o robodoradztwie. Czy robot może pomóc nam w inwestowaniu pieniędzy tak samo dobrze jak człowiek, tyle że taniej i wydajniej? Jakie ma ograniczenia? I czy trzeba się go bać? Zapraszam do posłuchania pod tym linkiem
—————————
Czytaj więcej o tym: Co (kto?) to jest robodoradca? I komu jego pomoc może się przydać? Dlaczego roboty na dobre zaczęły pomagać nam w inwestowaniu oszczędności?
Zerknij też jak to wygląda na Zachodzie: Robodoradcy – jak zarządzają pieniędzmi konsumentów w najbogatszych krajach świata? Warto się dowiedzieć, bo u nas też wkrótce to może tak wyglądać
Sprawdź czy to jest dla Ciebie: Czy robodoradca jest szczególnie dobrym pomysłem dla osoby, która kompletnie nie zna się na inwestowaniu oszczędności, nie ma ich zbyt wiele i do tej pory trzymała pieniądze tylko w banku? Sprawdzam za i przeciw
————————–
Artykuł jest częścią cyklu „To robota dla robota”, poświęconego usługom robodoradców. Partnerem cyklu jest ING Bank Śląski, oferujący możliwość inwestowania za pomocą robota Investo – bankowej innowacji roku 2021 (zajęła pierwsze miejsce w rankingu „Bankowa Innowacja Roku 2021” magazynu Forbes).