Wyjazd wakacyjny, spłata raty kredytu lub zakupy w internecie? Gdzie kupić euro, franki, dolary, funty? Jakie są różnice w spreadach pomiędzy różnymi miejscami?

Wyjazd wakacyjny, spłata raty kredytu lub zakupy w internecie? Gdzie kupić euro, franki, dolary, funty? Jakie są różnice w spreadach pomiędzy różnymi miejscami?

Jedni kupują waluty obce po to, żeby spłacać nimi kredyt we frankach lub w euro po wybranym przez siebie kursie. Inni – żeby zrobić zakupy za granicą i uniknąć wysokich kosztów przewalutowania lub spreadów walutowych. Jeszcze inni – po prostu po to, żeby uniezależnić część swoich oszczędności od realnej wartości krajowej waluty. Jak kupować waluty po najlepszym kursie? Gdzie kupić euro, franki, dolary, funty? Oto krótki przewodnik po zakupach walutowych dla początkujących

Ostatni rok to okres wielkiej zmienności na rynku walut. Pandemia, drukowanie wielkich ilości pieniędzy przez banki centralne, nerwowe przesuwanie pieniędzy przez światowych inwestorów z jednego końca świata na drugi – to najważniejsze przyczyny tego stanu. Dziś złoty jest słaby i wielu z nas – widząc, że w warunkach niskich stóp procentowych oraz wysokiej inflacji lepiej nie będzie – myśli o tym, żeby ulokować część posiadanych oszczędności w walutach obcych. Ale gdzie je korzystnie kupić?

Zobacz również:

Kogo powinny obchodzić kursy walut?

Nawet jeśli tylko chodzimy do sklepiku na naszym osiedlu i robimy zakupy – ceny euro i dolara mają dla nas znaczenie. Jeśli zaś ktoś ma oszczędności lub kredyt w walucie obcej – tym bardziej.

Po pierwsze, wartość euro, dolara, czy franka wyrażona w polskich złotych jest jednym z najważniejszych parametrów gospodarki – mówi o jej kondycji, sile i wiarygodności państwa, a na końcu – decyduje o cenie wielu rzeczy, które kupujemy w sklepach. Jak choćby paliwa na stacji benzynowej (cena surowca wyrażona jest w dolarach), czy elektroniki lub samochodów (za które importer płaci producentowi w euro).

Po drugie, świat staje się globalną wioską, a trendu tego nie zahamowała nawet pandemia. Dziś jeszcze łatwiej rozmawiać i pracować zdalnie, z drugiego końca świata, wykorzystując nowoczesne technologie. Pracując za granicą często wysyłamy walutę obcą do rodziny w kraju. Albo wysyłamy jej złote, przewalutowane po drodze. Kiedyś (wielu z nas już tego lata) pewnie znów zaczniemy na dobre podróżować i wydawać niemałe pieniądze za granicą, podczas wypadów turystycznych. Karty wielowalutowe – dające możliwość płacenia za granicą bez ponoszenia kosztów spreadu – które w czasie pandemii były nam trochę mniej potrzebne, znów wrócą chyba tego lata do łask.

Po trzecie, kursami walut żywotnie interesują osoby, które spłacają kredyty we frankach i euro. Kiedyś tych pierwszych było prawie milion. Dziś ostało się 440.000 aktywnych kredytów frankowych. Do tego trzeba dodać 90.000 osób, które jeszcze spłacają kredyt w euro. Niektórzy z nich przelewają do banku nie złote, lecz franki, czy euro. A to rodzi potrzebę zapewnienia miesiąc w miesiąc, przez wiele lat (jeśli nie dziesięcioleci) stałego dopływu zagranicznej waluty. Po drugie zaś – ma znaczenie kiedy i po jakiej cenie kupujemy walutę obcą. Można na tym sporo zaoszczędzić, jeśli się przyjmie odpowiednią strategię i wybierze dobrego pośrednika.

Solą „walutowej ziemi” są jednak uczestnicy rynku kapitałowego, czyli ludzie, którzy kupują i sprzedają papiery wartościowe – akcje, obligacje, fundusze inwestycyjne, ETF-y, a niektórzy nawet instrumenty pochodne) denominowane w różnych walutach. Chcąc zmniejszyć koszty transakcyjne najlepiej zapewnić sobie walutę obcą na swoich warunkach i zasadach. Na rynku walutowym o płynność nie trzeba się martwić. To największy rynek na świecie, którego dzienne obroty sięgają 6,6 bln dolarów. Większość transakcji (80%) dotyczy amerykańskiego dolara – USA to największa gospodarka świata, ale też dolar jest (ciągle) uznawany za jedną z głównym walut rozliczeniowych i „spokojną przystań” w niepewnych czasach.

Walutami interesują się także posiadacze bankowych depozytów – ci spośród oszczędzających, którzy co prawda nie wybierają się ze swoimi pieniędzmi na rynek kapitałowy, ale cenią sobie twardą walutę i albo trzymają w niej oszczędności w gotówce (wymieniając część otrzymywanego w złotych wynagrodzenia), albo po prostu mają depozyty również w obcych walutach, a nie tylko w polskim złotym.

Czytaj też: Karta wielowalutowa: mBank, Alior, PKO i inne – jak działają i która jest najlepsza

Wymiana walut: gdzie iść po taniość, a gdzie po szybkość? I jak to połączyć?

Jeszcze 10-15 lat temu opcją pierwszego (i jedynego) wyboru były tradycyjne kantory. Dziś kantory wciąż mają swoich fanów, ale są oni w mniejszości. W każdym dużym mieście są dwa-trzy kantory wyróżniające się dobrymi kursami (ze spreadem nie większym, niż kilka groszy).

Waluty można też kupować lub sprzedawać w placówkach banków. Latami banki w Polsce traktowały klientów walutowych po macoszemu (kursy wymiany wywieszane w oddziałach były rozbojem w biały dzień, spready sięgały kilkudziesięciu groszy). Teraz w niektórych bankach są też internetowe kantory, w których można kupić lub sprzedać waluty obce online, po kursie zbliżonym do rynkowego. Ale wciąż takich banków nie ma zbyt wiele.

Dlatego na rynku pojawiły się kantory internetowe (chyba najbardziej znanym jest Cinkciarz.pl, ale są też inne). Z tymi stacjonarnymi łączy je tylko nazwa „kantor”. Ale dziś e-kantory oferują o wiele więcej. To platformy do wymiany walut, społecznościowej wymiany walut, emitenci kart wielowalutowych (w tym pre-paid), oferujący przekazy pieniężne, pożyczki walutowe, a nawet platformy transakcyjne do inwestowania. Będziemy o tym pisać w cyklu artykułów, który planujemy na ten i przyszły rok.

Większość walut wymieniamy w kantorach, ale to te internetowe rosną w siłę

W skali całego kraju głównym miejscem obrotu walutami pozostają banki – mają udział w rynku na poziomie 74%. Tradycyjne kantory stanowią ok. 19% rynku. Banki dominują w dużych transakcjach, które realizują firmy. W przypadku klientów indywidualnych ich dominacja została mocno podkopana przez fintechy i internetowe kantory.

Klienci indywidualni deklarują, że 44% ich pieniędzy zostało w ostatnich kilku latach wymienione w kantorach stacjonarnych. Zdecydowanie mniejszą popularnością cieszą się rozwiązania oferowane przez banki. Przelew pomiędzy rachunkami walutowymi, bankowy kantor internetowy czy też wymiana pieniędzy w oddziale banku to opcje, które uzyskały po 10% wskazań. Z kolei za pomocą bankowej karty płatniczej wykonano tylko 8% operacji związanych z wymianą walut.

Duży wzrost popularności notują od kilku lat kantory internetowe. Nie wiadomo dokładnie jaki mają udział w transakcjach – niektóre dane mówią, że w sieci wymieniamy 50 mld zł, czyli już co czwartą złotówkę. Jak by nie liczyć,  udział kantorów stacjonarnych spada, a ten spadek przyspieszył wybuch pandemii i ograniczenie podróży zagranicznych oraz lęk przed gotówką. Szacuje się jednak, że 20% w społeczeństwie stanowią tradycjonaliści, którzy niechętnie zrezygnują z tradycyjnego kantoru na rzecz tego internetowego.

Gra popytu i podaży oraz spread. Gdzie jest najniższy?

Gdzie kupić euro lub dowolną inną walutę, która może nam być potrzebna? Kursy walut różnią się od siebie: głównym benchmarkiem jest średni kurs NBP, niektórzy opierają się też na kursie rynkowym ustalanym na tzw. foreksie. Każda instytucja handlująca walutami i każdy pośrednik próbuje kupić walutę taniej i sprzedać nam ją z marżą – tzw. spreadem. Im ten spread (czyli odchylenie np. od kursu NBP) jest mniejszy, tym lepiej dla klienta.

Niski spread liczy się dla Polaków. Aż 70% osób wymieniających waluty wskazuje w różnych ankietach, że bardzo ważny jest dla nich korzystny kurs wymiany. Gdzie kursy bywają najlepsze? Co ciekawe, aż 34% ankietowanych wskazało, że to kantory stacjonarne oferują najtańszą wymianę gotówki. Skąd takie przeświadczenie? Trudno o racjonalne wytłumaczenie. To chyba wynik trzymania się utartych schematów pochodzących z czasów, gdy były tylko dwa miejsca handlowania walutami: kantor oraz bank (no i może jeszcze tzw. „koniki” na czarnym rynku).

Rzeczywistość jest jednak inna. Średni spread w kantorach stacjonarnych sięga prawie 7% (czyli 70 zł przy wymianie 1000 zł). Statystycznie ponad dwa razy tańsze są kantory internetowe. Jak to wygląda na konkretnych liczbach? Kursy walut są dynamiczne, więc dla potrzeb wyliczenia trzeba zakotwiczyć się na jakimś jednym konkretnym dniu.

Gdzie kupić euro? W kantorze zwykłym, bankowym, internetowym?

Sprawdziłem sytuację 13 kwietnia, w środku tygodnia. Jako benchmark przyjąłem średnie kursy walut NBP: euro tego dnia było po 4,533 zł, dolar po 3,8611 zł, zaś frank szwajcarski po 4,1547 zł. Założyłem, że mam do wymiany okrągły 1.000 zł. Gdzie będę miał najlepszy kurs?

Gdzie kupić euro: kantor tradycyjny. Tu spread musi być co najmniej kilkugroszowy, ale za to do ręki dostaje się gotówkę. W kantorze w centrum Warszawy kurs sprzedaży euro wynosił tamtego dnia 4,57 zł. Ale to był jeden z najlepszych kantorów. Średnia tego dnia dla wszystkich większych kantorów w Warszawie wynosiła 4,59-4,60 zł. Różnica w porównaniu z kursem średnim NBP – ok. 5-6 groszy. Oczywiście, były też kantory, w których euro kosztowało 4,65-4,70 zł, a więc spread był już kilkunastogroszowy.

Gdzie kupić euro: kantor internetowy. Internetowe kantory są generalnie tańsze, ale nie dostaje się do ręki gotówki. Wysyłam przelewem ze swojego banku pieniądze, kantor je wymienia i odsyła mi walutę obcą na wskazane konto walutowe w polskim banku (niektóre kantory wydają też karty, które pozwalają płacić walutami obcymi przechowywanymi u nich na koncie). W internetowym kantorze Cinkciarz.pl kurs sprzedaży wynosił niecałe 4,55 zł, a więc raptem półtora grosza powyżej kursu średniego NBP.

Gdzie kupić euro: oddział banku… A jak kształtują się kursy bankowe? Idąc do placówki i chcąc kupić euro 13 kwietnia musiałbym zapłacić między 4,61 zł (Credit Agricole), a 4,81 zł. W większości banków różnica między kursem średnim NBP, a tym, po którym można kupić walutę wynosi… aż 15-17 groszy. Dużo.

… lub bankowy e-kantor. Ale – jak wspomniałem wyżej – są też banki, które oferują klientom możliwość wymiany walut na foreksie w wewnętrznym kantorze internetowym, dołączonym do bankowości elektronicznej. W większości takich banków kursy są dopasowane do klientów (lepszy klient – niższy kurs). W mBanku – jednym z tych, które mają internetowy kantor przy koncie osobistym – w mKantorze zaproponowali kurs 4,59 zł. Odchylenie od kursu NBP wynosiło 6 gr. A więc taniej, niż generalnie w bankach, ale drożej, niż w kantorze internetowym.

Nie wiesz gdzie kupić euro lub dolara? Poświęć chwilę na porównanie kursów i spreadów

Jak widzicie, w zależności od wyboru miejsca. w którym kupujemy walutę, spread może wynieść od niecałych 2 gr. do 20-30 gr. na każdym kupowanym euro! Przy zakupie np. 100o euro oznacza to różnicę rzędu nawet kilkaset złotych. Podobnie jest z innymi popularnymi walutami (np. dolarem, czy funtem szterlingiem). Jednym słowem – wystarczy jeden fałszywy ruch, zły wybór instytucji finansowej i będziemy finansowo ugotowani. Jeśli zastanawiasz się, gdzie kupić euro, dolary, czy funty, to odpowiedź – po przeczytaniu tego tekstu – wydaje się chyba oczywista. Najlepsze kursy – choć bez dostępu do „żywej” gotówki – oferują kantory internetowe.

Zakup waluty to jedno, ale jeśli nie kupujemy jej wyłącznie w celu przechowywania na rachunku (i czekania na wzrost jej wartości), to przyda się też mieć prosty sposób jej wydawania na zakupy. Są kantory internetowe, które nie tylko pozwalają wymienić waluty po dobrym kursie, ale też zamówić plastikową kartę walutową, służącą do płacenia w sklepach za granicą (tutaj też wyróżniającą się ofert ma Cinkciarz.pl). Więcej o nich napiszemy przed wakacjami.

źródło zdjęcia: PixaBay

Subscribe
Powiadom o
14 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
BdB
3 lat temu

Zabrakło fintechów, np. Revolut, DiPocket czy nawet rodzima Igoria. Tam też można kupić waluty i albo je przelać, albo płacić kartą.

Co do kantorów, to straty klientów mającego status krajowej instytucji płatniczej Fritz Exchange pokazuje, że im najmniej trzeba ufać, bo nie prowadzą one rachunków płatniczych, a tylko te są objęte ochroną.

Mimo niechęci do państwowego Aliora, poleciłbym ich kantor internetowy, bo oprócz gwarancji BFG daje dobre kursy, świetną kartę i nie wymaga do tego posiadania innych produktów banku.

Wojtek
3 lat temu

Ale jak to – u Samcika taki duży artykuł i ani słowa o pułapkach takich jak opłata za przelew walutowy przychodzący (np. Santander) czy ryzyko udziału banku pośredniczącego przy przelewie SWIFT? Dla euro takich problemów nie ma, ale piszecie też o USD czy GBP… No, chyba że to będzie osobny duży artykuł na ten temat 😀

Admin
3 lat temu
Reply to  Wojtek

Na razie rozbiegówka o samej wymianie walut. Potem pójdziemy w zagadnienia szczegółowe

Robert
3 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

koszty swift i ich nieprzewidywalność to temat rzeka…

Arek
3 lat temu

mBank twierdzi, że w mKantorze każdy klient otrzymuje indywidualnie dobrany spread, który zależy od tego jak wartościowy dla banku jest klient. Dlatego jeśli ktoś ma mKantor to będę wdzięczny za podzieleniem się informacją ile groszy wynosi różnica pomiędzy ceną kupna i sprzedaży np. dla dolara.

Admin
3 lat temu
Reply to  Arek

U mnie ostatnio to było 2-3 gr. powyżej kursu NBP. Jestem klientem „multiproduktowym”

Arek
3 lat temu
Reply to  Arek

Dodatkowo mBank twierdzi, że przy transakcjach wymiany waluty powyżej 100 tysięcy można zadzwonić bezpośrednio do dilera i wynegocjować cenę. Jak ktoś dzwonił to niech się pochwali ile udało się wynegocjować : )

Wojtek
3 lat temu
Reply to  Arek

Ostatnio na prywatnym mkantorze mam spread np. teraz 2gr na usd/pln, 3gr eur/pln, na firmowym grosz czy dwa większe. W santanderze – 1-1,5 gr większy od mbanku, pko – grosz więcej niż w santanderze. Kurs revoluta wychodzi najlepszy, ale tam nie ma gwarancji że to co widzimy dostaniemy na konto (często 0.5gr-1gr różnicy od widocznego kursu).

BdB
3 lat temu

Drobne sprostowanie dot słów p. Bednarka z wczorajszego podcastu. Obowiązek powiadomienia o kosztach przewalutowania obejmuje tylko pierwszą transakcję w miesiącu i tylko jeśli była ona w EUR lub innej z walut EOG. Czyli wczasy w Turcji nawet tego jednego w miesiącu powiadomienia nie wygenerują.

Admin
3 lat temu
Reply to  BdB

Słuszna racja. Będziemy mieli o tym tekst, to przy okazji wyprostujemy. Dzięki za słuchanie 🙂

rsa127
3 lat temu

70 PLN kosztu przy wymianie 1000 EUR, o którym mowa w artykule, to ok. 1,5%, nie 7%. Aż dziwne, że taki banalny błąd jest popełniony.

Admin
3 lat temu
Reply to  rsa127

Zaraz zerknę, dzięki za info

Paweł
3 lat temu

najniższy spread jest na platformie http://www.bezspreadu.pl w sumie to nie ma tam wcale spreadu

Alicja
2 lat temu

a tutaj filmik odnośnie wymiany: https://youtu.be/u6Xg1EvSUPE

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu