Częściowe zamknięcie galerii handlowych w coraz większym stopniu zaczyna być fikcją. Już nie tylko restauracje, ale i sklepy odzieżowe, obuwnicze, czy te z artykułami kosmetycznymi przekształcają się w centra sprzedaży „na wynos”, a niektóre organizują nawet błyskawiczny, lokalny dowóz w ramach dzielnicy. Sprzedaż w modelu „click&collect” zapewne zostanie z nami także po pandemii. Jakich jeszcze zaskoczeń możemy się spodziewać, jeśli galerie handlowe będą nadal zamknięte?
Po zamknięciu salonów fitness i siłowni okazało się, że ratunkiem jest przekształcenie ich w kluby sportowe lub ośrodki kultu… ciała. Nie wszystkie takie miejsca skorzystały z dziur w przepisach, ale wiele siłowni działa jak zwykle. U mnie na osiedlu w „klubie sportowym” urządzonym naprędce w siłowni rządzą niepodzielnie emerytki z grup wysokiego ryzyka. I co? I nic.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Tydzień po siłowniach i salonach fitness przymknięto galerie handlowe. Mogą tam działać sklepy spożywcze, zakłady usługowe oraz apteki. Zdaje się, że restauracje też mogą wydawać dania na wynos. Reszta sklepów miała być zamknięta, żeby nie kusić klientów do beznamiętnego szwendania się całymi dniami po galeriach i rozsiewania wirusa.
Pomysł z zamykaniem galerii handlowych jest o tyle kontrowersyjny, że ostatnio tłumów w nich nie było. Poniżej macie wykres dotyczący odwiedzalności galerii w ostatnich miesiącach (za CBRE). Być może – jeśli już trzeba było zamykać – to wystarczyłby „handlowy lockdown weekendowy”, czyli zamknięcie galerii na sobotę, co testują właśnie Ukraińcy?
Ale właściciele sklepów nie siedzą z założonymi rękami i nie czekają na smutny koniec, lecz próbują walczyć o uratowanie przynajmniej części obrotów. Jakie trendy zaobserwujemy w tym „galeryjnym lockdownie”? I czy niektóre z nich pozostaną z nami na dłużej, nie przemijając wraz z paskudnym wirusem Covid-19?
Sklep jako punkt odbioru. Sprzedaż „na wynos” oraz w wersji „click&collect”
Owszem, w roli punktów odbioru – ale raczej przesyłek kurierskich – występowały już wcześniej kioski z gazetami, niektóre sklepy spożywcze (Żabki na przykład), czy stacje paliw. Zamówienie przez internet z odbiorem w wybranym sklepie następnego dnia to również standardowa oferta w Empikach, czy elektromarketach.
Ale teraz ten trend po pierwsze przyspiesza, a po drugie – obejmuje w zasadzie wszystkie branże. W zasadzie już niemal każda sieć sklepów, posiadająca sklep internetowy, umożliwia odbieranie w wybranej galerii zamówionych przez internet zakupów. Nie, nie następnego dnia. Za godzinę, albo za dwie!
Opisywaliśmy w jednym z poprzednich wpisów pomysł sprzedawcy butów CCC, który jako jeden z pierwszych ogłosił, że buty będzie dowoził, niczym pizzę „na wynos” – w ciągu godziny od zakupu.
Model „click&collect” jest dziś najbardziej eksponowaną usługą łączącą e-handel i tradycyjne zakupy. Z jednej strony dzięki temu omija się przeciążone firmy kurierskie (bo klient obsługuje się sam), a z drugiej strony – jest zajęcie dla pracowników sklepów.
„Mamy pełną świadomość, że zamknięte sklepy to nie tylko problem sklepów, ale i klientów, którzy nie mogą z nich skorzystać. Dla nich właśnie przygotowaliśmy dyżury w każdym sklepie od godz. 10.00 do godz. 20.00 od poniedziałku do soboty. Jesteśmy pod telefonem i pod WhatsApp, aby pomóc w każdej sprawie. Reklamacje, wymiana towaru, sprzedaż zdalna, odebranie zamówienia online. Jeżeli centrum handlowe jest zamknięte, nasz pracownik wyjdzie na parking i przyniesie lub odbierze produkt. W tym tygodniu odpalimy własny transport na terenie Warszawy z błyskawiczną dostawą”
– napisał w mediach społecznościowych Karol Turek, retail directoe w Tuiquoise. Bardzo jestem ciekaw, czy również po pandemii niektóre sieci sklepów będą utrzymywały własną usługę dowozu, czy błyskawicznej dostawy kupowanych przez klientów rzeczy na terenie np. dzielnicy. Natomiast jestem pewny, że popularność usługi „click&collect”, która z powodu pandemii zatacza coraz szersze kręgi, nie skończy się wraz z pandemią.
Czytaj tutaj: Gdy w sklepie jest ciasno i w internecie jest ciasno, może warto wypróbować… zakupy do bagażnika?
Wreszcie prawdziwe przeceny?
Polska nigdy nie była krajem, w którym można było zobaczyć przeceny rzeczy o 70%, czy 80%. Zawsze zazdrościliśmy Amerykanom „prawdziwych” promocji na Black Friday i nie tylko. U nas, niestety, sezon przecen był raczej próbą wciśnięcia klientom zapasów magazynowych w możliwie jak najwyższej cenie.
Już widać, że tej jesieni jest zupełnie inaczej. Zrobiłem przed weekendem rekonesans w kilku ulubionych e-sklepach z ciuchami. Albo miałem dużo szczęścia, albo po prostu tak wygląda rzeczywistość: solidna, zimowa kurtka niezłej marki po 60 zł, czy jesienny sweter w tej samej cenie – w szczycie normalnego sezonu jesiennego to byłoby nie do „ustrzelenia”. Przed erą „galerii na wynos” musiałem płacić za takie same lub bardzo podobne rzeczy po 150-180 zł.
Czytaj też: Czy galerie handlowe przetrwają drugą falę pandemii Covid-19? Oto kilka pomysłów, by się uratowały
Sklepy mają pełne magazyny i sama oferta sprzedaży „na wynos” sytuacji nie uratuje. Warto w najbliższych dniach obserwować promocje wystawione na stronach internetowych – prawdopodobnie będzie możliwość zrobienia zakupów tak okazyjnych, jak nie w Polsce. Oczywiście: to wymuszone sytuacją wyprzedaże, ale jeśli dobrze pójdą, to kto wie… może wejdą sieciom handlowym w krew?
Poniżej ciekawe wykresy od Banku Pekao o tym co w pandemii kupują (płacąc kartami) konsumenci, a czego już nie kupują. Pouczające.
Interaktywne ekrany do kupowania w witrynach sklepowych?
Trend trzeci (hipotetyczny): interaktywne ekrany w witrynach. Jeśli sklepy w centrach handlowych z konieczności stają się teraz punktami odbioru zamówień internetowych, to do ogarnięcia pozostaje jeszcze jeden, pokrewny model – sprzedaż za pośrednictwem interaktywnych ekranów, czy to umieszczanych bezpośrednio w witrynach sklepowych, czy też w innych miejscach.
Inwestycje w interaktywne ekrany na razie nie idą w Polsce szybko, ale jeśli rezerwa Polaków do chodzenia po galeriach handlowych pozostanie jeszcze przez rok lub dwa (a sprawa szczepionki nie jest jeszcze, niestety, przesądzona), to być może to będzie hit kolejnego sezonu zakupowego. Przychodząc do sklepu w centrum handlowym – nawet zamkniętego, żeby odebrać zamówiony przez internet towar – można skusić się na dodatkowe zakupy na takim właśnie ekranie.
Czytaj też: Nadchodzi era ekranów, które z nami „rozmawiają”. Sprzedają nam to, co pokazują i… z nami ćwiczą
Podobna innowacja może dotyczyć również klubów fitness – kto śledzi trendy w kulturze fizycznej, ten wie, że w USA już robią furorę interaktywne ekrany do ćwiczeń fizycznych ze zdalnym trenerem. Nie jest to tanie, ale za to bezpieczne i bezkontaktowe.
————————-
POSŁUCHAJ PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”
W nowym odcinku środowego podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” rozmawiamy o tym:
>>> jak może wyglądać ewentualny listopadowy lockdown (o ile rząd zdecyduje się go zarządzić) oraz jak powinien wyglądać, gdyby miał zostać wprowadzony z głową.
>>> dlaczego polscy przedsiębiorcy (np. ci, którzy sprzedają znicze na cmentarzach, zamkniętych przez rząd w ostatniej chwili przed 1 listopada) nie ubezpieczyli się od takiego ryzyka.
>>> czy ekstaza mediów dotycząca szczepionki na koronawirusa jest uzasadniona
>>> jak z kryzysem finansowym postanowili walczyć, wprowadzając nową płacę minimalną – równowartość 100 zł za godzinę.
>>> że pojawiła się pierwsza karta płatnicza, która działa wszędzie, choć nie istnieje „w plastiku”. Czy to nowy trend w polskiej bankowości?
Zapraszamy do posłuchania: trzeba kliknąć tutaj albo w baner poniżej.