Gdy w marcu tego zaczęło się wirusowe szaleństwo, nikt nie mógł przewidzieć, jak bardzo zmieni się w nadchodzących miesiącach rynek najmu w dużych miastach. Decydującym o jego obrazie „elementem” w wielu miastach są studenci. Kilka tygodni po starcie nowego roku akademickiego sprawdzamy, czy rynek wynajmu mieszkań wraca do życia. Czy „Mieszkanie (lub pokój) dla studenta” to hasło, które wciąż wywołuje dreszcze w październiku?
W marcu, kwietniu i maju właściciele i zarządcy mieszkań na wynajem drżeli o swoich lokatorów, którzy albo wypowiadali umowy (jeśli mieli taką możliwość) albo dzwonili z prośbami o obniżkę czynszu. Sytuacja wydawała się przejściowa, więc przy odrobinie dobrej woli z obu stron zazwyczaj udawało im się wyjść bez szwanku z okresu zamrożenia gospodarki. Później wszystko miało wrócić do normy. Ale nie wróciło. A w każdym razie nie wszędzie wróciło. I to dobrze. A dlaczego? Już tłumaczymy.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
„Biorę wszystko, byle blisko uczelni lub centrum miasta”
Dużym segmentem rynku najmu w dużych miastach jest działalność polegająca na wynajmie pokoi dla studentów bądź pracowników w mieszkaniach wielopokojowych. Tutaj przedmiotem umowy nie jest całe mieszkanie, a jedynie zamykany na klucz pokój wraz z użytkowaniem części wspólnych, takich jak kuchnia czy łazienka.
Jako alternatywa do dużo droższych kawalerek, czy przepełnionych i wcale nie takich tanich akademików, pokoje w dobrych lokalizacjach miasta cieszyły się dużym powodzeniem i czasem potrafiły kosztować naprawdę dużo (800-1300 zł miesięcznie).
Z roku na rok przybywało mieszkań, przygotowywanych właśnie pod tego typu działalność. Bo skoro z 60-metrowego mieszkania, które normalnie na rynku kosztowałoby miesięcznie najwyżej 3.000 zł, można wydzielić sześć pokoi i każdy wynająć za 1.000 zł, to chętnych do prowadzenia takiej działalności nie brakowało.
Pięciometrowe pokoje z łóżkiem, szafą i biurkiem, okno podzielone na pół ścianą gipsowo- kartonową, grzejnik, którego połowa znajduje się w jednym pokoju, a druga (ta z regulacją temperatury) w sąsiednim, kuchnia w przedpokoju, siedem pokoi na 55 metrach kwadratowych – takich wynalazków pojawiło się w ostatnich latach naprawdę sporo. I co? I wszystko się wynajmowało, czasem w nielogicznie wysokich cenach.
Raz, że mieszkań brakowało, dwa, że nawet pokój za 1.000 zł to ciągle dużo taniej niż kawalerka za 1.500 plus liczniki, a trzy – lokalizacja. Posiadanie swoich, zamykanych na klucz 6 m2, maksymalnie 5 minut piechotą od uczelni czy rynku, było na wagę złota.
Epidemia i opóźnienie egzaminów
Nowy sezon najmu mieszkań i pokoi zaczął się w tym roku z opóźnieniem. W związku z przesuniętymi maturami również i przyjęcia na uczelnie zostały ogłoszone później. Jeśli w ubiegłym roku już w lipcu można było zauważyć spory ruch przyjezdnych żaków (głównie tych, którzy właśnie dostali się na pierwszy rok studiów) poszukujących miejsca do życia od września czy października, tak w 2020 r. do połowy sierpnia nie działo się absolutnie nic.
Kolejnym istotnym powodem powstrzymywania się nowych najemców przed podjęciem decyzji był fakt, że bardzo długo nie było wiadomo, czy uczelnie w ogóle wystartują w trybie stacjonarnym. To zależało od autonomicznych decyzji rektorów poszczególnych szkół wyższych, którzy też za bardzo nie spieszyli się z finalnymi obwieszczeniami, czekając na rozwój sytuacji epidemicznej w kraju.
Decyzje w końcu zapadły. We Wrocławiu część uczelni nastawiło się w głównej mierze na nauczanie zdalne (Uniwersytet Wrocławski, Uniwersytet Ekonomiczny) a część zdecydowało się na model hybrydowy, czyli zdalne wykłady, ale już ćwiczenia czy laboratoria na miejscu (Politechnika i Uniwersytet Przyrodniczy). Prawdopodobnie wraz z rozwojem jesiennej fali pandemii uczelnie zejdą już całkiem do trybu online.
Te informacje, z pozoru nieistotne dla wszystkich nie-studentów, bardzo mocno tej jesieni wpłynęły na cały rynek najmu w mieście. Jeśli przyjąć, że studentów jest obecnie w mieście od 30% do 40% mniej niż w ubiegłym roku i dołożyć do tego znaczący spadek pracowników z Ukrainy, którzy także na ten segment rynku mocno oddziałują, wyraźnie widać, że nie mogło to pozostać bez echa.
Mieszkanie dla studentów? Koronawirus nie lubi pseudoinwestorów
Przy dużej liczbie dostępnych pokoi siłą rzeczy wróciliśmy do „rynku najemcy”. To on może teraz oglądać, wybierać, kręcić nosem i decydować się na najlepszą dla siebie opcję bez presji czasu. Jeśli w ubiegłym roku decyzja musiała zapaść szybko, bo za drzwiami stała kolejka innych chętnych, tak dziś słowa: „bardzo ładne mieszkanie, podoba mi się, oglądam jeszcze dzisiaj osiem innych i odezwę się wieczorem”- padają na koniec prezentacji znacznie częściej niż zwykłe „do widzenia”.
Nie trzeba być specjalnym ekspertem od najmu, żeby wydedukować, iż 5- metrowe pokoje bez okien, w 7- pokojowym mieszkaniu z kuchnią w korytarzu, nie są już pierwszym wyborem, nawet jeśli mieszkanie znajduje się tuż przy uczelni. Najemcy są wybredni, ale nie ma w tym nic złego. Skoro mogą mieszkać godnie i nie muszą zgadzać się na niekomfortowe warunki, to korzystają z tego prawa.
Można zaryzykować stwierdzenie, że koronawirus w swoisty sposób uregulował ten segment rynku. Ceny przyzwoitych mieszkań, w dobrych lokalizacjach co prawda nie spadły, niekiedy nawet lekko wzrosły, ale wiele „miniakademików” u prywatnych inwestorów świeci pustkami. To z kolei wpływa na znaczne obniżki oczekiwanych czynszów. Często słyszy się, że inwestorzy chcą zarobić przynajmniej na koszty, a więc decydują się na zaniżone oferty, aby przetrwać kolejny trudny czas. Czy wszyscy przetrwają? Czas pokaże.
—————————-
POSŁUCHAJ PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”
W najnowszym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” o handlu w niedzielę, godzinach dla seniorów, najbardziej podstępnych opłatach bankowych, o Jose Mourinho, nowościach w Google Pay oraz o banku, który nie rozumie słowa „nieco”. Zapraszamy do posłuchania!
Aby posłuchać podcastu kliknij tutaj
—————————–