Polskie biura podróży w lipcu wznowią ruch turystyczny. Ale rzeczywistość, która czeka turystów w miejscu docelowym, nie będzie przypominać tej z poprzednich wakacji. Ceny wycieczek ciągle trzymają się mocno, tyle, że standard obsług z powodu pandemii spadnie. Spory szok mogą przeżyć zwłaszcza turyści przyzwyczajeni do standardu all inclusive. Oto lista rzeczy, na które powinni mentalnie przygotować się turyści, którzy w tym roku chcą jechać do hotelu w ciepłych krajach
Trzy największe biura podróży – Itaka, Rainbow Tours i TUI – na przełomie czerwca i lipca planują wznowić loty – takie są przynajmniej plany. Swoje granice otworzyły kraje południa Europy. Statystycznie ceny do najpopularniejszych destynacji wybieranych przez Polaków, czyli Hiszpanii, Grecji i Chorwacji, są nieznacznie niższe niż przed rokiem, ale standard jest odmienny.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W każdym kraju, podobnie jak w Polsce, obowiązują reżimy sanitarne. Oprócz tego każdy hotel może wprowadzać własne zasady A turyści nierzadko będą się o nich dowiadywać dopiero na miejscu. „Umieszczenie przy każdej ofercie tabelki z listą tego, co wolno, a czego nie wolno jest nierealne, w dodatku przepisy i zasady zmieniają się z tygodnia na tydzień” – usłyszałem w biurze podróży. Jest jednak pewien zestaw zmian „minimum”, które obowiązują w każdym hotelu.
Nowe reżimy sanitarne, ograniczenia z korzystania z atrakcji, brak swobody poruszania się sprawiają, że każdy musi sobie odpowiedzieć na pytanie: czy warto płacić cenę za wakacje z pandemią? Co będzie działać w hotelach, a co nie? Jak z konieczności zmienią się pakiety usług all inclusive? Oto wakacyjny przewodnik.
Wakacje w ciepłych krajach: czy samolot w ogóle wystartuje?
Informację o tym, jak się zmieni obsługa turystów w ciepłych krajach czerpiemy z czterech źródeł: infolinii biur podróży, czyli tego, co może usłyszeć przeciętny klient, sanitarnych protokołów hotelowych, nieoficjalnych rozmów z przedstawicielami biur podróży i wytycznych działających w danych krajach izb turystycznych i służb sanitarnych.
Przede wszystkim nie wiadomo czy wycieczki w ogóle się odbędą. W Polsce ciągle obowiązują ograniczenia wypełniania samolotów – wolnych musi być połowa miejsc – a to sprawia, że żaden samolot czarterowy nie oderwie się od ziemi, bo będzie to nieopłacalne. W rządzie o tym wiedzą i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz zapowiedziała, że zwróci się do Głównego Inspektora Sanitarnego, by ten zgodził się na złagodzenie ograniczeń w czarterach. Stan na dziś jest taki, że limity obowiązują, a to sprawia, że nie mamy 100% pewności, że wycieczka się odbędzie.
„Wysłanie samolotu w rejon basenu Morza Śródziemnego to koszt 1000 zł za osobę. Nasza branża operuje na marżach rzędu 2%. Gdybyśmy mieli dopłacić 1.000 zł za każde puste miejsce, to byśmy zbankrutowali. Wątpię też, czy klienci chcieliby dopłacać za puste miejsce, więc liczymy, że rząd zniesie te ograniczenia”
– powiedział mi członek zarządu jednego z największych biur podróży w Polsce. Warto pamiętać, że jeśli zrealizuje się czarny scenariusz i nigdzie nie polecimy, to biuro podróży nie będzie musiało nam od razu oddać pieniędzy. Ciągle obowiązuje stan pandemii, a to oznacza, że termin na zwrot wynosi 180 dni.
Transfer do hotelu: gorąco, ale w maseczkach
Jeśli uda nam się dotrzeć na miejsce wypoczynku, to przeważnie czekają nas tam niezbyt przyjemne obowiązki. W autokarach transferowych do hoteli będziemy musieli mieć założone maseczki, a kierowca ma dezynfekować autokar po każdym transferze. Podobnie jak w Polsce, we wszystkich europejskich krajach obowiązują limity miejsc – wynoszą 50-80% wszystkich siedzeń w autokarze. Rząd za kierowcą ma być obowiązkowo pusty.
Tak to wygląda dziś, ale sytuacja jest dynamiczna, np. w Grecji obowiązuje limit 65% miejsc w autokarach, ale ma być zniesiony do czasu pełnego otwarcia granic dla turystów, czyli 1 lipca.
Zameldowanie: karta do pokoju zatopiona w płynie do dezynfekcji
Tam gdzie jest to możliwe, zameldowanie turystów ma się odbywać bezkontaktowo, przy pomocy smartfona, z wykorzystaniem internetu w hotelowym lobby. Stan idealny to taki, w którym turyści zostają powiadomieni SMS-owo np. w drodze do hotelu o tym, który mają numer pokoju. I w tym pokoju (jednorazowe wejście na QR kod) czekałby na nich „klucz” (czy raczej karty). Obowiązkowo w hotelach będziemy musieli dezynfekować ręce przed wejściem do recepcji, przy windach i przy restauracji.
Ale to nie koniec – w Hiszpanii rząd nakazał trzymanie zdeponowanych kart lub kluczy do pokojów… w pojemnikach z płynem dezynfekcyjnym. Oprócz tego w hotelach preferowane mają być płatności bezgotówkowe. Tylko czy ma to sens, skoro i tak wszystko się zdezynfekuje? Nawet WHO ma wątpliwości.
Obsługa hotelowa: gwarantowane kolejki do wind
W tym roku w hotelach pojawiły się ograniczenia w liczbie osób podróżujących windą – na podłodze będą wyznaczone miejsca, w których będzie można stać. I np. winda, która zwykle zabierała 8 osób, w tym roku zabierze tylko 3 lub 4. Kolejki w drodze z i do pokoju – gwarantowane.
Ci z gości, którzy po przyjeździe lubili czytać miejscowe ulotki, przewodniki i mapki, będą musieli znaleźć inne zajęcie – ilość papieru ma być ograniczona do minimum, aby ulotki nie przechodziły z rąk do rąk. Zamiast tego hotele będą namawiać do zainstalowania w telefonie aplikacji, w których turyści znajdą wszystkie potrzebne informacje.
Niektóre hotele wprowadzają dodatkowe obostrzenia, które mają w założeniu chronić gości, np. obowiązkowa 12-godzinna przerwa między wymeldowaniem, a zameldowaniem turystów. To oznacza, że mniejsze będzie pole manewru, gdy np. przyjedziemy kilka godzin wcześniej, niż przypada nasz check-in do hotelu, a pokój jest już wolny. Nikt nas do niego nie wpuści, bo pokój będzie „na kwarantannie”.
Sprzątanie pokoi – dezynfekowane mają być piloty, uchwyty, poręcze, wieszaki, a części wspólne w hotelu (poręcze, guziki w windach), co godzinę.
Wyżywienie: all inclusive tylko na porcje
Wydłużone godziny serwowania śniadań, obiadów i kolacji – ze względu na konieczność utrzymywania dystansu, stołówki pomieszczą mniej osób jednocześnie – to coś dla tych, którzy zawsze spóźniali się na śniadania. Ale są też złe informacje – nie będzie można się kręcić w nieskończoność od strefy z daniami głównymi do deserów i z powrotem. W większości hoteli będzie obowiązywała kolejka, w której – trochę jak na taśmie produkcyjnej – będzie można stanąć tylko raz i wybrać dla siebie jedzenie. Chodzi o to, żeby turyści nie mieli ze sobą kontaktu przy „podróżowaniu” po sali restauracyjnej.
Stolików nie będzie można wybrać – wskaże nam je obsługa. Dezynfekcja to za mało – będziemy jeść na jednorazowych ceratach lub serwetach. Przed wejściem do restauracji gościom będzie mierzona temperatura i będą musieli mieć na rękach rękawiczki lub zdezynfekować ręce. Maseczki są obowiązkowe – można je zdjąć dopiero przy zasiadaniu do posiłku. Goście siedzący przy stolikach mają być oddaleni od siebie o 1,5 metra.
Dominować będą zapakowane w folie porcje dań i gotowanie na żywo (live cooking). Szwedzki stół, z którego nakładamy sobie jedzenie jakie chcemy i ile chcemy – będzie w większości hoteli zlikwidowany albo ograniczony do minimum. Automaty z napojami będą wyłączone.
Nie będzie wspólnych butelek z oliwą i solniczek, czy cukierniczek – turyści będą skazani na opakowania jednorazowe. Oczywiście takie same zasady będą obowiązywać przy barze – tu również zostaną zaznaczone punkty, w których będzie można stać, a przy samym barze nie będzie krzeseł ani charakterystycznych wysokich barowych taboretów. Sączenie napojów na miejscu ma być ograniczone do minimum, w barze weźmiemy raczej napoje tylko na wynos. A jakie to all inclusive, gdy nie można sączyć przy barze?
Rozrywki: kto pierwszy w kolejce do basenu?
Nie będzie animacji, dyskotek i zajęć sportowych, które wymagają kontaktu. Wszelkie pozostałe mogą się odbywać, ale z zachowaniem dystansu.
Na basenie i na plaży będzie obowiązywał limit miejsc – ile on będzie wynosił? To zależy od kraju. Generalnie na plaży leżaki mają być oddalone od siebie o 2 metry. Większy problem jest z basenami. Na przykład we Włoszech obowiązujący limit to jedna osoba na 7 metrów kwadratowych powierzchni basenu. To znaczy, że do basenu o wymiarach 10 x 5 metrów wejdzie jednocześnie tylko 7 osób. Ale w Grecji limit jest już inny – jedna osoba na 5 metrów kwadratowych. A to oznacza, że w takim samym basenie może się jednocześnie pluskać już 10 osób. Każdy hotel może wprowadzać własne, bardziej restrykcyjne od krajowych, wytyczne.
To tylko te ograniczenia, które dziś jesteśmy w stanie zliczyć. Nie wiadomo co jeszcze może zaskoczyć turystów, bo biura podróży nie informują szczegółowo o obowiązujących wytycznych, a żaden polski turysta jeszcze nie dotarł nad Morze Śródziemne i nie sprawdził wszystkiego na własnej skórze. Czekamy na relację pierwszych „śmiałków”.
Ceny wypoczynku, pomimo nieco innych standardów, wcale nie są radykalnie niższe. Obecnie średnie ceny wycieczek na Wyspy Kanaryjskie na pierwszy tydzień sierpnia – w wersji all inclusive – to 3.990 zł (drożej o 46 zł niż rok temu), a do Grecji – 3.575 zł (taniej o 145 zł niż rok temu).
Trochę trudno się dziwić, bo z punktu widzenia hotelu koszty utrzymania reżimu sanitarnego są duże. Z drugiej strony może zjemy trochę mniej i wypijemy trochę mniej (ograniczenia w barach i restauracjach), ale hotelarzom koszty stałe wcale nie spadły. Dlatego przed wyjazdem warto pamiętać o tych niedogodnościach, bo prawdopodobnie reklamacje nie będą uwzględniane – ciągle obowiązuje stan pandemii i nikt nie będzie zwracał nam pieniędzy za to, że w ciągu tygodniowego urlopu w wersji all inclusive pięć godzin spędziliśmy w kolejce chętnych do basenu.
źródło zdjęcia: PixaBay