Minął już miesiąc „zamrożenia” gospodarki. W dalszym ciągu nie wiemy jak długo „to” jeszcze potrwa i nie wiadomo nawet czy rząd ma jakiś plan. Ale coraz więcej wiemy o skali rodzącego się kryzysu gospodarczego. Z czym borykają się firmy? Jak bardzo kryzys obniży przychody? Kto cierpi najbardziej? Jak firmy zamierzają się ratować? Dane firmy doradczej PwC oraz Polskiego Instytutu Ekonomicznego pokazują jak głębokie może być załamanie gospodarki. I ile pieniędzy może z niej „wyparować”
Jak mocno nas uderzy kryzys spowodowany „zamrożeniem” gospodarki? Rozstrzał prognoz jest ogromny – według różnych ośrodków PKB Polski spadnie w pierwszym kwartale może o 5%, może i o 10%. Na koniec roku bezrobocie może wzrosnąć o milion albo o trzy miliony ludzi. A niektórzy straszą, że może i o pięć milionów. Jedno jest pewne – zdaniem większości ekonomistów ten kryzys gospodarczy może być bardziej dotkliwy dla „zwykłego człowieka”, niż poprzedni.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Są już pierwsze rzetelne badania na temat tego, co się dzieje w gospodarce. Firma PwC i Polski Instytut Ekonomiczny w dwóch niezależnych od siebie badaniach zbadały sytuację prawie 800 firm. I sprawdziły jak odbija się na nich „narodowa kwarantanna”, czego im brakuje, na co liczą, a z czym sobie jeszcze radzą.
Czytaj więcej: A gdyby tak helicopter money spuścić na nasze głowy? Po ile byśmy dostali?
Kryzys, odsłona pierwsza. Trzy miesiące, które wstrząsną finansami firm
Kto bierze na siebie pierwsze uderzenie kryzysu? Mikro- i małe firmy. Aż 38% mikrofirm „raportuje” spadek przychodów conajmniej o połowę, a wsród małych firm – zatrudniających do dziewięciu osób – ten odsetek wyniósł 44%. Firmy duże są (jeszcze) we względnie dobrej sytuacji. W przypadku firm zatrudniających od 50 do 249 osób więcej niż co druga firma spodziewa się spadku przychodów przekraczającego 15%.
W czasach prosperity można było zbudować sobie finansową poduszkę bezpieczeństwa. Ale przecież nie było tak, że przez ostatnie lata wszyscy przedsiębiorcy pławili się w pieniądzach – niektóre branże „jechały” na bardzo niskich marżach. Nie mniej jednak wartość gotówki, którą zgromadziły firmy na koniec 2019 r. była rekordowa i wyniosła grubo ponad ćwierć biliona złotych, a dokładnie 303 mld zł. Dla porównania gospodarstwa domowe uciułały 871 mld zł.
Jaka część firm zdołała sobie zbudować rezerwy płynnościowe na kryzys, czyli chude miesiące, a być może i lata? Jak wynika z przeprowadzonych niezależnie badań Polskiego Instytutu Ekonomicznego znowu w najgorszej sytuacji są mikro- i małe firmy. 46% z nich nie ma żadnych rezerw finansowych! Z kolei według PwC wśród jednoosobowych działalności gospodarczych ponad 6% utraciło płynność finansową niemal natychmiast po wprowadzeniu ograniczeń administracyjnych.
Wśród średnich firm brak rezerw finansowych zgłasza 7% przedsiębiorstw, a wśród dużych – 14%. Niemal w każdej z analizowanych grup co druga przebadana firma przyznaje, że jest w stanie utrzymać płynność finansową przez maksymalnie trzy miesiące. Zapowiada to, że sądnym miesiącem dla polskiej gospodarki będzie czerwiec, kiedy minią trzy miesiące od ogłoszenia stanu pandemii i kiedy „wygaśnie” pierwszy, doraźny strumień pomocy dla firm, czyli umorzenie składek ZUS-owskich.
Z badań PwC dowiadujemy się też które sektory gospodarki najbardziej odczuwają kryzys. Największego – ponad 50-procentowego – spadku przychodów spodziewają się firmy świadczące usługi dla konsumentów. Taką odpowiedź wskazało prawie 62% badanych. To jedyna branża, w której wszystkie bez wyjątku pytane firmy spodziewają się spadku przychodów. Bardziej „teflonowy”, patrząc na skutki kryzysu, jest przemysł i usługi biznesowe. Generalnie produkcja jakoś sobie radzi, a usługi ledwo zipią.
Czytaj też: Już 14 krajów rozdaje ludziom pieniądze. Dochód podstawowy przestaje być dziwactwem?
Co najbardziej uderza w gospodarkę? To, że nie kupujemy
Kiedy premier Mateusz Morawiecki ogłaszał zamknięcie gospodarki, nie wiedzieliśmy, które konkretnie skutki pandemii odbiją się na gospodarce. I które najszybciej wywołają kryzys gospodarczy. Czy będzie to konieczność zostania przez pracowników w domu? Skutki utrzymywania społecznego dystansu, czyli po prostu mniejszy ruch na ulicach? Wzrost liczby zachorowań w zakładach pracy i paraliż produkcji? A może zamknięcie granic?
Otóż żadna z tych konsekwencji nie zrobiła tyle, co brak popytu. Spadek popytu jako największe źródło trudności wskazują wszystkie firmy – niezależnie od branży, w której działają – handel, przemysł, usługi konsumenckie, budowlanka. Klienci po prostu przestali kupować, zamawiać i zlecać usługi. Kolejną kwestią są opóźnienia płatności. Powodują one trudności w przypadku 70% firm działających w sektorze przemysłowym oraz 65% przedsiębiorstw z sektora usług. Zatory płatnicze już wcześniej były problemem dla polskiej gospodarki, teraz kłopoty ujawnią się ze zdwojoną siłą.
Kryzys uderzy w zatrudnienie. Kto będzie zwalniał w pierwszej kolejności, a kto dopiero za jakiś czas?
Największy odsetek firm, które planują redukcje zatrudnienia, jest w sektorze przemysłowym – ponad 50%. Dopiero na drugimi miejscu są usługi – 42,4%. Najbardziej bezpieczni mogą się czuć pracownicy sektora usług dla biznesu i budownictwa, jedynie jedna na cztery firmy myśli o zwolnieniach pracowników.
Jaka jest skala zwolnień? Według bardzo ostrożnych szacunków na koniec marca bezrobocie mogło skoczyć z 5% do ponad 8%, czyli z 900.000 osób do 1,3 mln pracowników. Ale ten kryzys dopiero się rozpędza i ostateczne dane będą na pewno dużo wyższe. Pytanie tylko o ile.
źródło zdjęcia:PixaBay