Jaki prezent kupić dla mamy? To dylemat, który powraca przy okazji Dnia Matki, urodzin, imienin, a także Bożego Narodzenia. Kto jeszcze nic nie wymyślił – powinien użyć jednej z poniższych opcji
Najpierw trochę tradycyjnych wskazówek opartych na preferencjach matek przepytanych przez ankieterów programu lojalnościowego RetailMeNot. Matki były co prawda amerykańsie, ale nie wydaje mi się, żeby anglosaskie preferencje prezentowe różniły się znacząco od naszych, europejskich.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Na liście prezentów, które ukontentują mamusie znalazły się takie rzeczy jak: kwiaty (48% matek twierdzi, że bukiet róż to strzał w dziesiątkę lub przynajmniej w dziewiątkę), wizyta w restauracji lub dobra kolacja przygotowana w domu lub zamówiona z restauracji przez internet (43% wskazań), karta upominkowa do ulubionego sklepu (41% wskazań), biżuteria (28%) oraz kosmetyki (lakier do paznokci, krem do rąk, maseczka na twarz – 23% wskazań). Więcej o tej ankiecie znajdziecie tutaj
Nic nowego pod słońcem. Ale ja oczywiście – przez swoje „zboczenie zawodowe” myślałbym o jakimś prezencie finansowym. I zarazem takim, który będzie czymś więcej, niż wyuzdana konsumpcja w wersji natychmiastowej.
1. Pierwszy krok do marzeń spełniania
Niezłym pomysłem byłoby zapoczątkowanie „programu przygotowawczego” do realizacji jakiegoś marzenia. Wyjazd zagraniczny, tydzień w Paryżu, albo jakieś inne marzenie z gatunku premium… Nawet jeśli nie stać nas na jego zrealizowania na raz, to możemy dziś zapoczątkować ten proces. Czyli: założyć celowe konto oszczędnościowe, wpłacić pierwszą ratę, wydrukować i ładnie oprawić informację o saldzie, dorzucić album na temat marzenia, które jest w trakcie spełniania, jakiś bon do restauracji związanej z „tematem marzenia”. To może być lepszy pomysł niż kwiaty.
2. Abonament na wolność oglądania
Innym niestandardowym pomysłem może być jakiś… abonament. Jeśli widzicie, że Wasza mama lasuje umysł oglądając codziennie telewizyjne dyrdymały, to powinniście zafundować jej abonament na telewizję VOD. Część z naszych mam zapewne nawet nie wie o tym, że można wygodnie oglądać telewizję na żądanie i że tam jest więcej ciekawych rzeczy, niż w telewizjach ogólnodostępnych. Oczywiście to realizacji tego „pakietu prezentowego” potrzebny będzie tablet, komputer bądź telewizor podpięty do internetu. Jeśli mama dysponuje którymś z tych sprzętów…
3. Bon na wygodę kupowania
Pokrewnym pomysłem na pożyteczny prezent mógłby być voucher na zakupy w internetowym markecie. Sporo naszych mam (oraz tatusiów) nie ma we krwi robienia zakupów przez internet. Czasem odwiedzanie sklepów jest miłym zwyczajem, ale przy większych zakupach lepiej żeby ktoś zrobił zakupy za nas, wniósł torby do domu, a rola kupującego niech ograniczy się do wybrania towarów na stronie internetowej sklepu.
Pomagać mógłby syn lub córka, ale jeśli nie akurat nie mogą… Jeśli mama nie jest szczególną miłośniczką zakupów stacjonarnych, to zakładając jej konto w sklepie internetowym, z którego usług sami korzystacie, i opłacenie zakupów o określonej wartości może być wprowadzeniem w lepszy, wygodniejszy świat. To cenne.
4. Program zdrowego ciałem ruszania
Ciekawą opcją prezentową mógłby być „abonament na upiększanie”. W wariancie minimum – o ile mama ma trochę wolnego czasu i nie ma oporów przed aktywnością fizyczną – może to być pakiet wizyt w klubie fitness (koniecznie z konsultacją instruktora). W wariancie bardziej zaawansowanym – abonament na fitness plus jakieś zabiegi kosmetyczne. Do wykorzystania w dowolnym terminie.
Żałuję, że nie można w Polsce kupić ładnie opakowanych… akcji. To byłby też nie najgorszy prezent – kupić mamie kawałek firmy, z której usług korzysta na co dzień, której jest fanką i nie wyobrażałaby sobie życia bez niej. Jeśli firma płaci dywidendę, to z kawałka jej własności można byłoby uczynić mamie gwarancję corocznego „prezentu” w postaci udziałów w zyskach wypracowywanych dzięki mamie. Akcje w Polsce są na okaziciela (czyli można byłoby je kupić dla kogoś), ale nie mają materialnej postaci. I to jest ból.