Fundacja ClientEarth pozywa właściciela Elektrowni Bełchatów. Skoro Jerzy Stuhr dostał 20.000 zł odszkodowania za smog… Widać, że moda na pozwy ekologiczny się rozkręca. Ale czy to ma sens? Czy nie zapędzimy się w kozi róg? Czym zawiniła elektrownia Bełchatów?
Przed sądem Okręgowym w Łodzi będzie toczyć się sprawa z powództwa organizacji ekologicznej ClientEarth Prawnicy dla Ziemi przeciwko właścicielowi Elektrowni Bełchatów, czyli jednej ze spółek z grupy PGE.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Prawnicy jak to prawnicy, dla nich składanie pozwów chleb powszedni, więc to, że idą do sądu, to nie dziwi. Ale czy adresat jest właściwy? Czy pozywanie elektrowni węglowych, a Bełchatowa w szczególności, ma sens? To działanie pod publiczkę, czy element walki z ociepleniem klimatu?
Elektrownio Bełchatów, czy przyznajesz się do winy?
Przyjrzymy się oskarżonemu, czyli elektrowni w Bełchatowie. Czym zawiniła? Olbrzymią emisją CO2, przez którą na Ziemi robi się gorąco, coraz częściej występują huragany, powodzie, podrożeje piwo, a winorośl uschnie.
Od kiedy w 1981 r. rozpaliły się węglowe piece, Bełchatów wyemitował ok. 1 mld ton CO2, co stanowi równowartość 3-letniej emisji CO2 Polski (ok. 320 mln ton rocznie). Jest to również największa konstrukcja, która oddziałuje na klimat w Polsce. W ciągu roku elektrownia i jej 13 bloków emituje 36-38 mln ton CO2.
To elektrownia-symbol, bo choć są koncerny, które emitują sumarycznie więcej CO2, niż nasze firmy energetyczne, to nie ma w Europie większej elektrowni na węgiel. I nie ma większego „jednostkowego” emitenta CO2. Ba, to największa na świecie elektrownia na węgiel brunatny! (w końcu nad Wisłą mamy coś największego).
Czyli Bełchatów personifikuje wszystko co złe, węglowe i brudne. Ale ma swoją wartość. Roczna produkcja energii stanowi prawie 22% produkcji krajowej. Odłączyć Bełchatów, to prosić się o blackout. Pamiętacie wprowadzenie stopni zasilania w 2015 r.? Firmy musiały ograniczyć pracę klimatyzacji, fabryki produkcję, a tramwaje nie wyjechały na ulicę. Szczegółowy raport na temat powodów wprowadzenia stopni zasilania został utajony, ale z grubsza wiadomo, że był to wynik rekordowych upałów, ale też awarii w Bełchatowie.
Czytaj też: Smog rządzi w kraju, my wybraliśmy rządzących na kolejne cztery lata. Czym będziemy oddychać w 2023 r.? Pięć elementów układanki
Wniosek obrony: elektrownia Bełchatów działa w stanie wyższej konieczności
Elektrownia Bełchatów faktycznie nie jest aniołkiem, ale nie jest też tak, że wszystko co złe, to jej wina.
Pozornie na niekorzyść „oskarżonego” działa fakt, że jego emisje CO2 w ubiegłym roku jeszcze wzrosły. W rzeczywistości Bełchatów sam się o to nie prosił. Po prostu inna, stara elektrownia Adamów, zgodnie z unijnym planem, musiała zostać wyłączona i tylko Bełchatów mógł pokryć zapotrzebowanie na prąd.
Ale dla pełnego obrazu lepiej spojrzeć na 10 największych emitentów w Europie. Okaże się, że choć Bełchatów jest największy, to jako kraj nie mamy się czego wstydzić, za to Niemcy mają sporo „za uszami”, bo na miejscach 2-7 i na 9. miejscu w rankingu największych emitentów CO2 w 2018 r. są ichniejsze elektrownie na węgiel. Oczywiście, naszych sąsiadów można częściowo rozgrzeszyć rekordowymi inwestycjami w energetykę odnawialną, ale na razie fakty są, jakie są i jednak grają na naszą korzyść. Tutaj sprawdziłem bilans pojedynku klimatycznego Berlin-Warszawa.
Polska produkuje energię głównie z węgla i to się prędko nie zmieni. Po prostu nie jesteśmy w stanie zastąpić w krótkim czasie dużej liczby elektrowni węglowych niczym innym.
Ale co się odwlecze, to nie uciecze, spora ich liczba jest już tak stara, że nie opłaca się ich remontować, węgiel się kończy, a podatki za emisję CO2 rosną. Co zamiast? Problem w tym, że kolejne rządy nie chcą dać odpowiedzi na to pytanie i nie jestem pewien czy szukają: na stole jest atom (mało prawdopodobne), wiatr, gaz, fotowoltaika – czyli wszystkiego po trochu.
Według danych URE w ubiegłym roku ok. 80% prądu pochodziło z węgla, w tym 30% z węgla brunatnego. Węgiel brunatny jest „gorszy” od kamiennego, bo żeby wyprodukować taką samą ilość energii, trzeba spalić go więcej, a więc wyemitować więcej CO2. Dlatego elektrownia Bełchatów jest łatwiejszym celem, niż np. elektrownia Kozienice – jedna z największych elektrowni w Europie, tyle że na węgiel kamienny.
Czy pozew ma szanse przed sądem?
Skąd się wziął pomysł na pozew? I czy każdy może do niego dołączyć? Przecież Bełchatów wszystkich nas truje. To nie takie proste, bo pozwy klimatyczne przysługują organizacjom pozarządowym na mocy ustawy o ochronie środowiska. ClientEarth skorzystał właśnie z tej furtki.
Jakie miał przesłanki? Fundacja tłumaczy, że „najwięksi emitenci gazów cieplarnianych, tacy jak Elektrownia Bełchatów, muszą wziąć na siebie współodpowiedzialność za kryzys klimatyczny”. I domaga się, by sąd nakazał zaprzestania działalności powodującej zagrożenie dla środowiska jako dobra wspólnego poprzez odejście od spalania węgla w Elektrowni Bełchatów najpóźniej do 2035 r. lub zainstalowanie w elektrowni urządzeń redukujących emisję CO2 do zera w tym samym terminie.
Czy są na to szanse? Z tym może być problem i wiele zależy od sędziego. Czy uzna, że pakiet klimatyczny, który zobowiązuje UE do redukcji emisji CO2 o 40% do 2030 r., jest wiążący dla tej konkretnej instalacji? A jeśli dla tej tak, to dlaczego nie dla innych elektrowni? To bardzo płynne. Nie jest tak jak ze smogiem – tutaj sprawa jest „czysta” (przynajmniej od strony prawnej). Są normy UE, Polska ich nie przestrzega i robi mało żeby je poprawić, więc obywatelom należy się zadośćuczynienie. Tak przynajmniej zdecydowało (nieprawomocnie) już kilka polskich sądów.
Właściciel Elektrowni Bełchatów nie przedstawił żadnego oficjalnego planu zmniejszenia szkodliwego wpływu zakładu na klimat. Jest jedna opcja, która polega na tym, że elektrownia węglowa produkuje prąd, ale nie emituje CO2. Po prostu – trzeba coś z tym CO2 zrobić żeby nie trafiło do atmosfery. W teorii jest to nawet dość dobrze opisane, a nowe elektrownie np. ta w Opolu, mają zarezerwowane miejsca na dodatkowe urządzenia
Chodzi o instalację do wychwytywania CO2 (z ang. CCS Capture and Storage), skraplania go, żeby zajmował mniej miejsca i składowania go głęboko pod ziemią, tak jak się składuje toksyczne odpady. Tyle teoria, bo praktyka kuleje – są eksperymentalne zakłady, ale nie ma inicjatyw żeby wychwytywanie CO2 wdrożyć na masową skalę.
Nie mogę się zgodzić, że właściciel Elektrowni Bełchatów nie przedstawił żadnego oficjalnego planu zmniejszenia szkodliwego wpływu zakładu na klimat. Ten plan jest, ale dzieje się samoistnie. Po prostu kończy się węgiel, a ubywa go w coraz większym tempie (bo rośnie produkcja prądu i spalenie złóż). Według aktualnych analiz skończy się za mniej więcej 12-15 lat. I wtedy elektrownia „siądzie”, tak jak samochód bez paliwa. To będzie koniec elektrowni Bełchatów, być może nastąpi kilka lat wcześniej niż chcieliby tego ekolodzy.
Co w zamian? Zostało jeszcze kilkanaście lat, być może powstanie do tego czasu pierwsza, duża farma wiatrowa na Bałtyku, albo jakieś małe elektronie atomowe – w budowę dużych Polsce nie wierzę, bo to zadanie nas przerasta – więcej na ten temat w tekście o pięciu powodach, dla których w Polsce nie będzie atomu. Ale czymś wyrwę po Bełchatowie trzeba będzie wypełnić. Ważne, by było to tanie i bezemisyjne źródło.
Czytaj też: Nadchodzą „klimatyczne” zmiany w twojej firmie. Nie chodzi o wizerunek, lecz o pieniądze. Jak zmienią się biura i biurka?
Drugie życie Bełchatowa? Kto wbije osinowy kołek w serce energetycznego wampira?
Chyba, że pogłoski o śmierci Bełchatowa są przedwczesne. W bezpośredniej okolicy Bełchatowa węgiel się kończy i to jest pewne. Ale niedaleko, a dokładnie 50 km na zachód, pod Złoczewem, jest go cała fura. To tam rozegra się bitwa o Bełchatów – czy energetykom uda się dostać koncesję na budowę nowej odkrywki, z której nową linią kolejową (!), bo na taśmociąg za daleko, będzie wożony węgiel, który przedłuży życie Bełchatowa do 2040 r.? I czy to się będzie opłacało?
Zdaniem ekspertów przy obecnych nastrojach społecznych i wzroście świadomości ekologicznej nie ma szans na to, żeby w Europie powstała jakakolwiek nowa odkrywka. Kto by ją miał sfinansować, skoro kolejne instytucje odwracają się od węgla? No, może jakieś zrepolonizowane banki by się jednak znalazły?
Ale koszty dla środowiska będą ogromne: zniszczenie krajobrazu, przesiedlanie wsi, obniżanie poziomu wód gruntowych (według ekologów na obszarze 800 km!) no i kopanie węgla i emisja CO2 – to jak w banku przepis na drogi prąd, obłożony unijnym parapodatkiem od emisji. Jednak w sprawie nowej odkrywki dla Bełchatowa nic nie jest przesądzone. Na razie studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego zostało zaskarżona przez stowarzyszenie „Nie dla odkrywki Złoczew”.
Na razie Bełchatów będzie spalał węgiel i produkował prąd, póki paliwa mu nie zabraknie, żadne pozwy tego nie zmienią. Jeśli ktoś chce zawalczyć o klimat, to powinien uwagę skupić na Złoczewie, a nie na Bełchatowie. Chyba, że celem pozwu nie jest walka o realne odszkodowanie, czy wyłączenie elektrowni, ale o zwrócenie uwagi na problem. To się z całą pewnością udało.
źródło zdjęcia:PixaBay, kadr z filmu Dracula – Wampiry bez zębów YouTube kanał The best scenes of the best films