6 czerwca 2019

Czy komercyjny bank może być… dobry? Trzy rzeczy, które musiałby zrobić, by zarząd poszedł prosto do nieba. Tylko czy to w ogóle realne?

Czy komercyjny bank może być… dobry? Trzy rzeczy, które musiałby zrobić, by zarząd poszedł prosto do nieba. Tylko czy to w ogóle realne?

Bankowcy czasem zachowują się nieodpowiedzialnie, a banki miewają szkodliwe strategie rozwoju. Produkty bankowe bywają toksyczne, a sposoby ich sprzedawania – nieetyczne. Z drugiej jednak strony bank to instytucja komercyjna. Gdzie jest więc granica między chęcią zarabiania kasy, a nieodpowiedzialnym zachowaniem?

Na zakończonym właśnie w Sopocie IX Europejskim Kongresie Finansowym dyskutowali o tym przedstawiciele branży finansowej, naukowcy, nadzorcy rynku i przedstawiciele urzędów państwowych chroniących praw konsumentów. Tzw. hazard moralny, uprawiany przez niektóre banki już nieraz doprowadzał do kryzysów. Pytanie na ile bankom można pozwolić, żeby z chciwości ich menedżerowie nie narobili kłopotów.

Zobacz również:

Banki są jakieś dziwne?

Jerzy Pruski, prezes Idea Banku – a wcześniej m.in. długoletni szef Bankowego Funduszu Gwarancyjnego – uważa, że branża finansowa w dwóch elementach różni się od innych: po pierwsze stosuje dźwignię finansową (co multiplikuje jej wpływ na gospodarkę), a po drugie może łatwo przerzucać koszty wynikające ze swojej działalności na innych.

Coś w tym jest. Jeśli producent czajników wypuści trefny sprzęt, to musi go wymienić. Jeśli bank źle sprzeda kredyt – koszty, często życiowe, ponosi klient. W skali makro działa to mniej więcej tak samo, tylko bardziej. Jeśli producent czajników wciąż produkuje trefne czajniki, to bankrutuje i koszty tego faktu ponoszą głównie jego udziałowcy. A jeśli bank sprzeda miliardy złych kredytów, to koszty mogą ponieść deponenci lub wszyscy podatnicy.

Etyka bankowa level 1: Nie dajemy kredytów, które będą spłacały następne pokolenia

Zdaniem Pruskiego, najważniejszym ryzykiem generowanym przez branżę finansową w skali świata jest nadmierne zadłużenie. Dług, dzięki któremu banki zarabiają dziś miliardy, de facto jest kosztem przyszłych pokoleń, które będą musiały go spłacić lub ponieść innego rodzaju konsekwencje. Na pewno nie będzie tak, że za problem przekredytowania świata zapłacą banki lub tylko banki.

Można więc przyjąć, że pierwszy poziom nieodpowiedzialności banków to udzielanie zbyt łatwo kredytów ludziom, którzy nie powinni ich zaciągać. Oczywiście: pytanie brzmi kto i w oparciu o jakie dane miałby stawiać granice.

Ktoś na sali zwrócił uwagę, że ten problem dotyczy nie tylko banków – generalnie ludzkość zużywa więcej zasobów, niż powinna, by utrzymać planetę w stanie równowagi biologicznej i klimatycznej. Żyjemy na koszt przyszłych pokoleń nie tylko w kontekście działalności banków, ale i w wielu innych.

Etyka bankowa level 2: dajemy pieniądze tylko dobrym ludziom

Na tym tle bankowcy pokłócili się o to, czy finansowanie przez banki kopalń oraz trujących branż nie jest również ich grzechem ciężkim, porównywalnym z nieodpowiedzialnym zadłużaniem świata. Z jednej strony nie finansując branży górniczej można czuć się winnym bezrobociu 150.000 górników i ich rodzin. A z drugiej 40.000 ludzi umiera rocznie wskutek smogu, więc…

Drugim poziomem bankowej etyki powinno być więc takie wybieranie klientów-kredytobiorców, by nie tylko nie wpadli w pętlę przekredytowania, lecz wręcz żeby niektóre branże gospodarki kredytu nie dostawały, bo są szkodliwe.

Oczywiście: to mogłoby oznaczać, że niektóre banki osiągną zyski kosztem innych. Tak było m.in. w przypadku kredytów frankowych. Niektóre banki rozdawały je klientom, których nie było stać na droższe kredyty złotowe, inne banki udzielały ich, ale tylko najzamożniejszym klientom (najbardziej odpornym na wstrząsy). A jeszcze inne nie udzielały w ogóle, wychodząc z założenia, że nie wolno „ubierać” klientów w tak trudne do zmierzenia ryzyko.

Etyka bankowa level 3: nie przerzucamy na klientów żadnego ryzyka

I tutaj dochodzimy do trzeciego poziomu bankowej etyki działalności – stopnia, w którym banki przerzucają na innych ryzyko, które mogłyby wziąć na siebie. Może powinny? Skoro producent czajników udziela na nie gwarancji, zaś sprzedawca – rękojmi? Może banki też powinny udzielać gwarancji, że dany produkt będzie miał takie-a-takie parametry, w zasadzie niezmienne.

Prof. Leszek Pawłowicz wrzucił granat i stwierdził, że być może jakiekolwiek przerzucenie ryzyka przez banki na innych można byłoby podciągnąć pod działanie nieetyczne.

Czy np. etyczne jest, że bank, oferując kredyt o zmiennej stopie procentowej, przerzuca na klienta ryzyko zmiany rat? Przecież klient nie umie się przed tym ryzykiem zabezpieczyć, a bank – jak profesjonalista – mógłby. O takich kwiatkach jak kredyty frankowe, czy też produkty inwestycyjne oparte na opcja walutowych już nie ma co gadać.

Ta teza wywołała poruszenie wśród części bankowców, ale ktoś na sali stwierdził, że przecież w Wielkiej Brytanii już procedują prawo, które ma spowodować, że to banki będą odpowiadały za kradzież pieniędzy z konta klienta niezależnie od tego w jaki sposób klient chronił swoich haseł i PIN-ów. Bankowcy spierali się czy to nie jest przypadkiem przegięcie w drugą stronę.

Nieodpowiedzialność jest w cenie?

Można byłoby marzyć, że branża finansowa sama się ureguluje i umówi wewnętrznie co do sposobu działania. Np. poprzez odpowiednio skalibrowane plany sprzedażowe i sposób wynagradzania menedżerów oraz kontrolę sprawowaną przez akcjonariuszy tam, gdzie kiedyś była chciwość. Sam nie wierzę w to, co piszę, bo widziałem kilka filmów o bankowcach ;-).

Jest jasne jak słońce, że zawsze znajdzie się jakiś „łamistrajk”, który będzie uprawiał hazard moralny licząc na to, że zarobi na tym wielką kasę. A jak mu się nie uda, to przerzuci koszty na innych.

Były prezes Alior Banku Michał Chyczewski mówił w Sopocie, że w wycenie największych firm na świecie dzisiaj tylko 1/3 to wartość ich majątku, a pozostała część – m.in. reputacja i wiarygodność. „Reputacja jest dzisiaj towarem” – taką wyraził hipotezę.

Ale zaraz spotkał się z ciętą ripostą z sali, bo ktoś przypomniał, że gdyby to tak działało, to emitenci tzw. zielonych obligacji mogliby pozyskiwać kapitał taniej, niż „zwykłych”, a tymczasem różnicy w wycenie „zielonych” obligacji (z których są finansowane ekologiczne inwestycje) i pozostałych nie ma.

Wygląda na to, że jednak banki muszą być trzymane za twarz przez regulatorów. Nie ma co liczyć, że same ustalą między sobą, że wszystkie będą „grzeczne”. Pytanie brzmi: na jakim poziomie powinny być ustawione zasieki?

Nie udzielamy kredytów, które z dużym prawdopodobieństwem przejdą na następne pokolenia? Nie współpracujemy z branżami, które szkodzą? A może w ogóle nie przerzucamy żadnych ryzyk na nikogo, oferując wyłącznie produkty i usługi o stałych cenach, tak jak gdybyśmy handlowali czajnikami?

Która opcja najbardziej do Was przemawia?

zdjęcie tytułowe: Pixabay.com

 

Subscribe
Powiadom o
9 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Zenont
5 lat temu

Nie można oczekiwać od jakiejkolwiek branży żeby dbała o pójście do nieba. Czy sprzedawanie koszulek z 10 x narzutem względem kosztów produkcji jest etyczne? A używanie oleju palmowego, itd… Trzeba zwiększać edukację społeczeństwa (dobra robota) i liczyć na oddolne mechanizmy obronne.

Piotr
5 lat temu
Reply to  Zenont

Edukacja i oddolne mechanizmy obronne to za mało. Możesz sobie edukować ile wlezie, ale zawsze znajdzie się spora grupa obywateli, która nie wykupi usługi wywozu śmieci, skorzysta z taniej usługi firmy niepłacącej lub unikającej podatków (mechanik samochodowy, Uber, Facebook), kupi zanieczyszczony węgiel lub „zainwestuje” w jakieś bitcoiny, foreksy lub cebulki tulipanów (a potem przyjdzie do państwa po pomoc). Bez regulacji narzuconych przez państwo lub umowy międzynarodowe nie ma co liczyć na to, że wystarczy edukacja i presja konsumentów.

Zenont
5 lat temu
Reply to  Piotr

Jak na razie regulacje narzucone przez państwo nie są za bardzo skuteczne.
To oczywiście nie oznacza, że powinna panować wolna amerykanka. Najsłabszych, także w edukacji ekonomicznej, powinno bronić państwo. Ale nadal edukacja może zrobić wiecej w tym zakresie, bo każdą regulację można obejść.

Grzesiek
5 lat temu
Reply to  Piotr

i tak i nie- edukacja bardzo ważna rzecz, tylko część ludzi w ogóle nie szuka wiedzy o tym „co za kupisami”, kto i jak produkuje to czy tamto itd. Wynika to z różnych rzeczy -brak czasu, brak potrzeby posiadania świadomości, ale także w lenistwa czy też wygody i spokoju sumienia (po co wiedzieć że ten tani t-shirt ktoś produkował za grosze, może w koszmarnych warunkach, czy też nie dbając w środowisko)

mmk_mikor
5 lat temu

Wzruszają mnie opowieści o ich trosce o gospodarkę, majątek klientów i matkę Ziemię 🙂 Szanuję (w pewnym sensie) tych bankowców, którzy uczciwie przyznają, że nie są „good guys” tylko są machiną do zarabiania pieniędzy. W kontaktach z bankiem tak właśnie ich traktuję – z pełną świadomością, że oni za wszelką cenę chcą na mnie zarobić.

Darth Inżynierus
5 lat temu
Reply to  mmk_mikor

Żeby byli jak Cu uczciwi od Mojżesza – jak ja się zakręcę koło Pana to Pan będzie żył i ja będę żył 🙂 . Czyli obopólne zadowolenie

Grzesiek
5 lat temu
Reply to  mmk_mikor

to prawda, tylko zastanawia mnie dlaczego oczekujemy że będzie inaczej- każdy pracuje po to aby zarobić. Wierzę że są ludzie (ja też do nich się zaliczam) którym troska o „Matkę Ziemię” jest bliska, ale wątpię aby jakimkolwiek firmom na tym zależało z innego względu niż ewentualna chęć poprawy wizerunku, która ma się przełożyć potem na większy zysk z ludzi którzy widzą że „firma dba o świat”

Kowboj Zuzia
5 lat temu

Panie Macieju – proszę o artykul – „jaki bank uważałvym za fajny i dobry” ! Taki bank – marzenie…

Jarek
5 lat temu
Reply to  Kowboj Zuzia

Popieram, również chętnie przeczytałbym o takim banku 🙂

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu