Grudzień to ten miesiąc, w którym warto się „zmóżdżyć” i popracować nad swoją emerytalną strategią. Wróć: nad strategią budowania funduszu spełniania marzeń na przyszłość. Niewykluczone, że będziemy te marzenia spełniać na emeryturze, ale w sumie nie ma większego znaczenia kiedy to nastąpi. Ważne, by do tego czasu zebrać pieniądze dające perspektywę wyuzdanej konsumpcji
Dlaczego myśleć o tym akurat w grudniu, czyli miesiącu przebiegającym zwykle pod hasłem Świąt? Pretekstem jest kończący się termin wpłat na konta IKZE, które dają prawo do ulgi podatkowej. Jeśli ktoś buduje fundusz spełniania marzeń – lub właśnie chce zacząć – to nie ma żadnego powodu, by przy okazji nie schylić się po ulgę podatkową.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Fundusz spełniania marzeń niech bierze się z wielu kieszeni
O tym jak działają konta IKZE, o co chodzi w tej uldze podatkowej, jakie są plusy i minusy odkładania kasy na IKZE było w poprzednim artykule z niniejszego cyklu. Odsyłam do niego, jak również do bardzo żywej dyskusji pod tekstem – można się z niej wiele nauczyć.
Piszecie – zresztą nie jestem w stanie w pełni odbić tego argumentu – że opieranie oszczędności emerytalnych na IKZE to trochę frajerstwo, bo choć rząd daje nagrodę „z góry” (czyli ulga podatkowa jest od razu, choć przecież „prezentodawca” nie wie jeszcze czy w ogóle dotrzymamy swojej części umowy) to przecież może zrobić kolejny „skok” na te pieniądze. Tak, jak zrobił „skok” na obligacyjną część funduszy OFE.
W porządku, każdy ma prawo się obawiać i mieć ograniczone zaufanie do państwa. Ale warto wziąć pod uwagę, że status prawny pieniędzy w IKZE – czy na jakichkolwiek innych kontach, na których trzymamy oszczędności – jest jednak inny, niż status prawny tego, co jest/było na kontach OFE. Tamte pieniądze mają status „środków publicznych”, były (w przypadku niektórych z nas nadal są) przelewane do OFE przez ZUS. To jednak trochę inny mechanizm, niż w przypadku np. lokat bankowych, kont typu IKZE, czy np. funduszy inwestycyjnych.
To po pierwsze. Po drugie zaś uważam, że każdy i każda z nas powinien/powinna mieć kilka „kieszeni” pod hasłem „fundusz spełniania marzeń”. IKZE – ze względu na korzyści podatkowe – powinno być jedną z tych „kieszeni” (być może od tego produktu warto zacząć budowę kapitału na spełnianie marzeń), ale nie jedyną. Zresztą firmy finansowe coraz częściej oferują całe systemy pozwalające automatyzować zasilanie poszczególnych „kieszeni”.
Korzyść doczesna i życie wieczne, czyli IKE i IKZE
Jak takie systemy wyglądają? Żeby o nich opowiedzieć przypomnę, że obok kont IKZE jest jeszcze druga kategoria preferencyjnych sposobów oszczędzania na emeryturę. To IKE, które działają w zasadzie podobnie (a więc – tak samo, jak IKZE – też są „nakładką” na normalne sposoby inwestowania pieniędzy), ale różnią się typem preferencji podatkowej oraz limitem wartości pieniędzy, które można do nich wpłacić.
O ile pieniądze włożone w IKZE można sobie odpisać od dochodu w PIT (czyli obniżają bieżący podatek), zaś wszystkie wypłaty z tego konta po 65-tym roku życia wiążą się z koniecznością zapłaty 10-procentowego podatku dochodowego (za to nie ma podatku Belki), o tyle w IKE jest inaczej.
Tutaj nie ma „bieżącej” nagrody – nic sobie nie odpisujemy od PIT – ale nie ma też żadnej „kary” na końcu. A więc nie płacimy ani podatku dochodowego, ani podatku Belki. IKE jest też sensownym instrumentem do przekazywania majątku – pieniądze zgromadzone na IKE mogą być dziedziczone i od takiej transakcji też nie płaci się żadnego podatku.
Pisząc pół-żartem w IKZE inwestujemy pieniądze ze względu na korzyść „doczesną”, a w IKE – ze względu na „życie wieczne” pieniędzy bez podatku.
Taki system: ty płacisz, a oni maksymalizują twoje korzyści
Wracając do głównego tematu: systemy oferowane przez firmy finansowe wyglądają tak, że klient wpłaca pieniądze (tyle, ile chce), a firma finansowa lokuje je na kontach IKZE, IKE oraz na dodatkowych kontach dobrowolnych wpłat w takiej kolejności, by klientowi się to najbardziej opłaciło.
A więc do osiągnięcia rocznego limitu wpłat na IKZE (5331,60 zł) pieniądze automatem lądują na tym właśnie koncie. Po wyczerpaniu limitu IKZE kolejna kasa ląduje na IKE (do rocznego limitu wynoszącego w tym roku 13.329 zł). A po wyczerpaniu limitu wpłat na IKE – czyli jeśli klient przyniesie w jednym roku oszczędności przekraczające łącznie 18.660 zł – kasa leci na konto wpłat dodatkowych. Z nim nie są już związane żadne bonusy podatkowe, od zarobionych pieniędzy płaci się normalnie podatek Belki (19%). Ale też zwykle nie ma obostrzeń w wypłacaniu kasy przed emeryturą.
Klient w ramach takiego systemu tylko jeden raz decyduje w jaki sposób mają być lokowane jego oszczędności. Jeśli zdecyduję się np. na fundusz inwestujący pieniądze w akcje najlepszych spółek dywidendowych z całego świata, to zarówno w ramach IKZE, IKE, jak i dodatkowych oszczędności pieniądze popłyną do tego funduszu.
To wygodne i racjonalne. Klient tylko otwiera konta – w niektórych firmach finansowych wszystkie trzy rodzaje kont można otworzyć już w pełni online, nie ruszając się z fotela – wybiera jak mają być inwestowane pieniądze i zleca w banku przelew. Całą resztą zajmują się już specjaliści z funduszy.
Chcesz spełnić marzenia? Sprawdź opłaty
Fajne? Tak, ale pod warunkiem, że korzyściom podatkowym – oraz wygodzie zakładania i prowadzenia kont – towarzyszą niskie prowizje i opłaty za zarządzanie. Na tym polu zaczęła się niedawno walka firm finansowych i pojawiły się już pierwsze oferty dość tanich – jak na polskie warunki nawet bardzo tanich, bo zachodnie standardy są jeszcze bardziej podkręcone – funduszy inwestycyjnych.
Co rozumiem pod pojęciem „tani fundusz inwestycyjny”? Jeśli mówimy o funduszach akcji to lubię fundusze, które nic nie kosztują na starcie, zaś roczna opłata za zarządzanie pieniędzmi nie przekracza 1% (a najlepiej 0,5%) wartości moich oszczędności. Jeśli mówimy o funduszach inwestujących w obligacje – opłaty powinny być jeszcze niższe.
Oczekuję też, że taka sama będzie opłata dla inwestycji w ramach IKZE, IKE, jak i na dodatkowym koncie. W przeszłości zdarzało się, że dla inwestycji w ramach IKZE prowizje były niskie, ale w przypadku dodatkowych wpłat firma finansowa żądała kasy jak za zboże.
„Automat” powinien działać nie tylko na poziomie wygody wpłacania i lokowania pieniędzy, ale też gwarancji, że od całości gromadzonego kapitału będą naliczane te same, niskie opłaty. To logiczne. Przecież wszystkie pieniądze są zarządzane tak samo i przez tych samych doradców inwestycyjnych, różnią się tylko „opakowaniem”.
Jak ważne są niskie opłaty w budowaniu funduszu spełniania marzeń? Są fundamentalnie ważne. W tak długoterminowej „zabawie” działa bowiem efekt śniegowej kuli. Od już zgromadzonych pieniędzy (kapitału plus zysku) są naliczane kolejne procenty, co oznacza, że wartość zgromadzonych pieniędzy rośnie coraz szybciej.
Poniżej macie wykres opisujący działanie efektu kuli śniegowej dla wpłaty 200 zł miesięcznie i średniego dochodu z tego kapitału na poziomie 5% w skali roku. Ale zapraszam do pobawienia się kalkulatorem i wpisania swoich cyferek.
Dlaczego walczyć o każdy ułamek procencika?
Więcej o tym mechanizmie napiszę w jednym z kolejnych odcinków, dziś tylko dam dwa przykłady. Wpłacając rocznie 5000 zł do jakiejkolwiek formy gromadzenia oszczędności i oszczędzając przez 30 lat ze średnią zyskownością 4% w skali roku będę miał na koniec 295.000 zł (nie uwzględniam ani ulg podatkowych, ani ewentualnych podatków do zapłacenia). Jeśli będę „wyciskał” z tych pieniędzy średnio 5% rocznie, to na koniec będę miał ponad 356.000 zł.
Zobaczcie: te same 150.000 zł wpłacone w sumie i tylko jeden malutki procencik zysku więcej rocznie, a robi się z tego 60.000 zł dodatkowych oszczędności. Nie trzeba być emerytem, by mieć kilka pomysłów na wydanie takich 60.000 zł. A ten jeden procencik, moi mili, bez trudu można wziąć z różnicy między tanim, a drogim funduszem inwestycyjnym.
Standardowo fundusze inwestycyjne w Polsce potrafią pobierać za zarządzanie nawet do 5,5% rocznie. Czyli żeby osiągnąć 5% zysku dla klienta muszą tak naprawdę „wykręcić” ponad 10% zysku. Każdy, kto choćby amatorsko i na własne potrzeby zajmował się lokowaniem oszczędności wie, że to nie są żarty. Co innego zarobić 5-6% w skali roku, a co innego 10-11%.
Mając więc firmę finansową, która nieźle pracuje – bo oczywiście nie ma nic gorszego, niż funduszowy „nielot”, nawet jeśli pobiera niskie prowizje – warto zwrócić uwagę czy będziemy płacili za zarządzanie pieniędzmi 5,5% czy 1% lub mniej (najlepiej – jak rzekłem – 0,5% w skali roku).
—————-
ZAPROSZENIE: Jedną z kilku polskich firm finansowych, które oferują system do wygodnego gromadzenia oszczędności jest AXA. Założysz tu całkiem online – z poziomu fotela – zarówno konto IKZE, jak i IKE, a także wprowadzone do oferty 6 grudnia br. konto Tanie Oszczędzanie, za pomocą którego można oszczędzać kwoty powyżej limitu narzucony przez państwo.
Klikając ten link założysz nie ruszając się z fotela konto IKZE i wpłacisz na nie pierwsze pieniądze. Pamiętaj, by wpisać kod promocyjny „msamcik2018”, wtedy dostaniesz za kilka tygodni w prezencie tekst o tym jak dziś inwestuję swoje oszczędności z myślą o długoterminowych, bezpiecznych zyskach. Informację o założeniu konta IKZE wyślij mi na adres maciej.samcik@subiektywnieofinansach.pl, wpisując w tytule e-maila „IKZE”.
To nie wszystko: jeśli otwierając IKZE wpiszesz mój kod promocyjny i wpłacisz na nie przed końcem roku co najmniej 2000 zł otrzymasz nie tylko ulge podatkową, ale i 200 zł nagrody. Szczegóły tej promocji (regulamin) znajdziesz pod tym linkiem. W zeszłym roku recenzowałem to IKZE i testowałem na własnych pieniądzach. Tutaj znajdziesz tę recenzję.
Pod tym linkiem jest z kolei więcej szczegółów o IKE, zaś tutaj założysz online takie konto. Jeśli klikniesz ten link, to dowiesz się więcej o koncie Tanie Oszczędzanie. Z kolei klikając tutaj założysz je i zasilisz pieniędzmi.
Od teraz do wszystkich trzech sposobów oszczędzania AXA dołącza nowe fundusze inwestycyjne, w których opłaty za zarządzanie należą do najniższych na rynku. W większości z tych funduszy jest to tylko 0,5% w skali roku. Szczegóły znajdziesz na samym dole tej strony (szukaj spisu funduszy oznaczonych jako „AXA Specjalistyczny Fundusz Inwestycyjny Otwarty”). Klikając nazwę konkretnego subfunduszu dowiesz się więcej na jego temat.
Te nowe subfundusze mają następujące profile: Akcji Amerykańskich, Akcji Europejskich Małych Spółek, Amerykańskich Obligacji Korporacyjnych, Globalnej Makroalokacji (czyli we-wszystko-inwestujący), Globalny Akcji, Globalnych Strategii Dłużnych. Jak widać są to fundusze inwestujące w większości poza Polską.
Żeby zacząć „zabawę” wystarczy wpłacić 50 zł. Nie ma żadnych opłat startowych, tylko opłaty za zarządzanie funduszami. Bez ograniczeń oraz opłat można dopłacać oraz wypłacać pieniądze (oby tylko nie „ruszyć” obowiązkowego minimum w IKZE, pozwalającego zachować ulgę podatkową), a także zmieniać tzw. alokację, czyli fundusze, w których będą lokowane pieniądze.
—————–
Od czerwca przyszłego roku – oszczędzanie „z dopłatą”
„Domknięciem” systemu budowania funduszu spełniania marzeń mogą być uruchamiane w przyszłym roku PPK (Pracownicze Plany Kapitałowe). Od połowy 2019 r. będą do nich automatycznie zapisani pracownicy dużych firm, a w kolejnych latach dołączą też pracownicy średnich i małych (niestety PPK nie obejmie samozatrudnionych).
W ramach PPK od pensji brutto odejmą nam 2% i te pieniądze będą inwestowane w wybranej przez pracodawcę firmie finansowej. Oczywiście sposób lokowania pieniędzy w ramach tej firmy wybierać już będziemy sobie sami. Pracodawca również dorzuci do puli 1,5%, a swoją składkę dopłaci też budżet państwa.
Załóżmy, że mamy przeciętnego pracownika, który zarabia brutto 3000 zł. Tyle zarabia dzisiaj „środkowy” pracownik (czyli taki, poniżej którego jest połowa i powyżej też połowa wszystkich nas). Na rękę taki gość dostaje 2150 zł.
Po wprowadzeniu PPK ów pracownik zostanie automatycznie zapisany do programu i – o ile się zeń zaraz nie wypisze – będzie oddawał 2% wynagrodzenia brutto na dodatkowe oszczędzanie na emeryturę. Mówimy więc o kwocie 60 zł (odciągane od pensji na rękę). Dodatkowo pracodawca dorzuci jeszcze 1,5% od siebie – czyli 45 zł.
Miesięcznie ów pracownik będzie przekazywał do funduszu inwestycyjnego 105 zł, obniżając swoje wynagrodzenie na rękę i podwyższając koszty pracy ponoszone przez pracodawcę (być może z tego powodu będzie miał ciut niższą pensję). W ramach specjalnej premii państwo na start dorzuci jeszcze 250 zł (a potem co roku będzie dopłacało po 240 zł). Rocznie więc pracownik wpłaci na dodatkową emeryturę 1500 zł.
Tutaj: więcej szczegółów o PPK przygotowanych przez mojego Partnera w tym cyklu tekstów
Wykorzystując wszystkie elementy gromadzenia oszczędności na różową przyszłość, a więc: IKZE (dające bieżącą ulgę podatkową), IKE (obiecujące zero jakichkolwiek podatków od zysków), dobrowolne oszczędności (bez szczególnych korzyści, ale i bez limitów) oraz PPK (oszczędzanie bezpośrednio z pensji) – możemy zbudować sobie całkiem solidną poduszkę uzupełniającą nędzne wypłaty z ZUS.
W kolejnych odcinkach opowiem ile mniej więcej pieniędzy warto dziś odjąć sobie od ust, by ów system przyniósł wypłaty pozwalające myśleć o spełnieniu (prawie) dowolnego marzenia po zakończeniu kariery zawodowej.
—————————————————
Niniejszy artykuł jest elementem cyklu edukacyjnego poświęconego oszczędzaniu na dodatkową emeryturę. Będę w nim opisywał różne sposoby taniego i względnie bezpiecznego lokowania oszczędności z myślą o „najdłuższych wakacjach życia”. Moim Partnerem w tym przedsięwzięciu jest
zdjęcie tytułowe: Bru-nO/Pixabay