Co prawda zima za pasem, ale wśród mieszkańców najwiekszych polskich miast coraz popularniejsze jest dojeżdżanie do pracy na hulajnodze elektrycznej od firmy Lime. Amerykańsko-chińska firma „rzuciła” kilkaset takich hulajnóg do wypożyczania na minuty. Wystarczy ściągnąć aplikację i naładować swoje konto przy pomocy karty płatniczej. Użytkownicy hulajnóg na wynajem nie wiedzą jednak, że narażają się na mandaty od policji i na ryzyko wypłacania ogromnych odszkodowań, gdyby wzięli udział w wypadku. Politycy drapią się po głowie, a branża ubezpieczeniowa na gwałt szuka wyjścia
Niedawno opisaliśmy nasz pierwszy kontakt z elektrycznymi hulajnogami Lime. Hulajnogi pojawiły się pewnej nocy w różnych częściach Warszawy i wygląda na to, że zostaną z nami na dłużej. I to pomimo, że nie jest to tania przyjemność – przejazd na krótkim odcinku wychodzi taniej autem na minuty niż hulajnogą. Tyle, że hulejnoga to stan umysłu, szybkość, wolność i wiatr we włosach dla każdego.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Lime rozsiewa swoje urządzenia po kolejnych polskich miastach – niedawno opanowały one Warszawę, Poznań i Wrocław. Choć hulajnogę trudniej zabezpieczyć przed złodziejami i wandalami, niż np. rower, to – jak mówią nam przedstawiciele Lime – hulajnogi nie są ani kradzione, ani niszczone – firma na straty spisuje tylko 1% urządzeń.
Może jest wiatr we włosach, szybkość, wrażenia zupełnie inne, niż kiedy stoi się w tramwaju lub autobusie, ale… mało kto zdaje sobie sprawę, że wsiadając na taką hulajnogę można narazić się na ogromne koszty. Jeśli kogoś lub coś uszkodzimy – narażamy się na ryzyko wypłaty wysokich odszkodowań. I to zazwyczaj z własnej kieszeni, bo przecież nie ma w Polsce ubezpieczenia od jazdy na elektrycznej hulajnodze.
Wraz ze wzrostem liczby użytkowników hulajnóg rośnie ryzyko wypadków i kolizji. Co robić w razie stłuczki? Czy od jazdy na takim sprzęcie w ogóle można się ubezpieczyć? Czy nie ma ryzyka, że dostaniemy mandat jak kierowca?
Elektryczna hulajnoga czyli co? UTO? Polski ustawodawca jeszcze nie wie
O tym, że hulajnogi okazały się hitem, świadczą komentarze pod naszym tekstem w mediach społecznościowych. Problem w tym, że tak, jak Uber wymyka się definicjom klasycznego przewozu osób, tak elektryczne hulajnogi trafiły na nasze ulice zanim politycy zdążyli określić w prawie zasady korzystania z takich urządzeń.
Prace nad ustawą, która wprowadzają pojęcie „urządzenia transportu osobistego” (UTO) zaczęły się – jak poinformowała nas Komenda Głowna Policji – dokładnie dwa lata temu. Ale już po roku, z niewiadomych względów, trafiły do „zamrażarki”.
Tak się zapewne nieprzypadkowo złożyło, że w kilka tygodni po pojawieniu się sieci elektrycznych hulajnóg na polskich ulicach projekt ustawy został odgrzebany. Na wiosnę nowelizacja prawa o ruchu drogowym powinna być gotowa. Postępy polityków w tej sprawie można śledzić na stronach RCL.
Czytaj też: W co gra Uber, gdy wystawia cenę przejazdu? Ta odpowiedź firmy na reklamację klienta zwala z nóg
Zgodnie z nowym prawem UTO, czyli wspomniane wyżej urządzenie transportu osobistego, będzie to:
„Urządzenie konstrukcyjnie przeznaczone do poruszania się pieszych, napędzane siłą mięśni lub za pomocą silnika elektrycznego, którego konstrukcja ogranicza prędkość jazdy do 25 km/h, o szerokości nieprzekraczającej w ruchu 0,9 m”
W myśl szykowanych przepisów hulajnogi elektryczne będą mogły poruszać się po ścieżkach rowerowych. Nie będą mogły poruszać się po chodnikach i ulicach. Tyle w teorii, bo rowerem niby też nie można jeździć po chodniku, ale czasem nie ma innej drogi, więc rowerzyści z konieczności łamią prawo, ale rzadko ktoś ich za to ściga.
Gdzie można tym jeździć? Trudno powiedzieć
Ale nowe prawo dopiero będzie. Jak dziś wygląda status prawny kogoś, kto wsiada na hulajnogę? To pieszy? Rowerzysta? Posiadacz pojazdu mechanicznego? Gdzie może się poruszać i kiedy może narazić się na mandat? Policja idzie z pomocą w odpowiedzi na te ważkie pytania:
„Na rynku dostępnych jest wiele różnych urządzeń, przeznaczonych do transportu lub rekreacji, zwanych potocznie lub marketingowo „hulajnogą elektryczną”. Przepisy ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. Prawo o ruchu drogowym nie zawierają w swej treści definicji takiego pojazdu, czyli urządzenia, które umożliwia rozwijanie prędkości nawet do 25-30 km/h”
Jak wytłumaczył mi pewien młodszy aspirant, obecnie za poruszanie się takim urządzeniem po drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub w strefie ruchu pojazdów mechanicznych można dostać mandat od 20 zł do 500 zł. Choć inny policjant powiedział Maćkowi Samcikowi, że osoba poruszająca się na hulajnodze może zostać od biedy uznana za pieszego (tyle, że z boostem ;-)).
Policjanci mówią, że w przypadku gdyby używanie hulajnogi na drodze publicznej pociągnęło za sobą np. zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego lub życia i zdrowia uczestników ruchu drogowego, zdarzenie powinno podlegać „indywidualnej analizie i ocenie prawnej, w kwestii możliwych do zastosowania środków karnych”.
Zapytałem się czy policja odnotowała już jakieś zdarzenia z udziałem elektrycznych hulajnóg, ale okazało się się, że „policja nie prowadzi odrębnej statystyki zdarzeń drogowych z udziałem urządzeń typu hulajnoga elektryczna”.
Czytaj też: Ubezpieczenia dla dziecka? Pomyśl dwa razy, nie daj się naciągnąć wychowawcy
Bezpiecznie na hulajnodze? Nie wystarczy jedna polisa
Prędzej czy później coś złego z powodu hulajnogi elektrycznej się wydarzy. Pół biedy jeśli skończy się na startych kolanach i łokciach. Gorzej jeśli złamiemy sobie, albo komuś rękę, nogę, wpadniemy pod samochód, uderzymy w czyjeś ferrari albo rozbijemy głowę – do jeżdżenia hulajnogą nie trzeba zakładać kasku.
Specjalistami od liczenia ryzyka są ubezpieczyciele, więc zapytaliśmy się ich, czy już kalkulują to ryzyko i czy mają jakąś ofertę skrojoną dla posiadaczy elektrycznej hulajnogi i tych, którzy tylko z niech korzystają.
Okazało się, że w żadnej pytanej przez nas firmie nie ma (jeszcze?) dedykowanych ofert na hulajnogi. Za to ubezpieczyciele przekonują, że jeśli chcemy być bezpieczni powinniśmy mieć nie jedną, ale nawet dwie polisy – od odpowiedzialności cywilnej i od następstw nieszczęśliwych wypadków.
Czytaj też: Bardzo drogie ubezpieczenie OC? Sprawdź w sieci dlaczego cię tak potraktowali. I czy mieli rację
Czytaj też: Revolut pokazał ubezpieczenie, które samo się „włącza”, gdy jesteś za granicą. I tylko wtedy płacisz!
Jedziesz na hulajnodze? Wykup OC w życiu prywatnym
Lime nie oferuje w cenie hulajnogi polisy OC – takiej, która jest obowiązkowa dla posiadaczy samochodów. Hulajnoga rozpędza się do ok. 15-20 km/h. Wyobraźmy sobie 100-kilogramowego mężczyznę wjeżdżającego czymś takim w pieszego/matkę z dzieckiem/wózek z dzieckiem, czy np. stojące/poruszające się auto. Zatem: biorę taką hulajnogę i jestem „ryzykantem ubezpieczeniowym”.
„Liczba takich pojazdów rośnie. Mamy – prócz hulajnóg – deski elektryczne, jednokołowe urządzenia z żyroskopem, na których osiąga się prędkości większe niż na hulajnodze. W kontekście podarunków komunijnych, bożonarodzeniowych jakimi są często takie urządzenia, kwestia odpowiedzialności za szkody robi się coraz bardziej ważka. Gdybym dawał komuś w prezencie takie urządzenie, to w pakiecie dałbym mu polisę OC w zyciu prywatnym, a może i drugą, od nieszczęśliwych wypadków”
– mówi Damian Ziąber z Prudentiala, firmy ubezpieczeniowej z 200-letnią historią, w której niejedno już widzieli. Jeśli uderzymy w samochód, to na bank będzie nas ścigała ubezpieczalnia drugiego kierowcy, która zażąda pokrycia kosztów. Z polisą OC w życiu prywatnym możemy spać spokojnie – o ile nie prowadziliśmy hulajnogi po kilku głębszych, to za straty odpowie nasz ubezpieczyciel. Alkohol wyłącza odpowiedzialność w takim przypadku.
Polisy OC w życiu prywatnym są w ofercie wszystkich firm – koszt zależy od sumy ubezpieczenia, to zwykle kilkanaście złotych rocznie. W niektórych firmach, np. w PZU polisy OC w życiu prywatnym dołączane są do polis mieszkaniowych. Ile kosztuje gdyby chciało się wykupić takie OC osobno? To zależy od sumy ubezpieczenia, moim zdaniem „symboliczne” 5.000-10.000 zł dla entuzjastów elektro-hulaj-mobilności wystarczy. W takim wypadku to kilkanaście złotych.
Hulajnogi nie ma w prawie. Czy polisa zadziała?
Druga ważna polisa do NNW, czyli taka, która gwarantuje zwrot kosztów, gdyby spotkał nas nieszczęsliwy wypadek i z tego powodu musielibyśmy np. pójść do szpitala, przejść jakieś zabiegi itp. Za wszystkie te przykrości taka polisa „płaci” odszkodowanie.
Ale czy takie polisy zawsze zadziałają? Załóżmy, że trafiłby się nam nadgorliwy likwidator szkody, który zwróciłby uwagę na to, że – choć mamy polisę – to przecież poruszaliśmy się hulajnogą… niezgodnie z prawem. Dlaczego niezgodnie? Bo obecnie prawo nie reguluje gdzie można, a gdzie nie można jeździć hulajnogą elektryczną.
Łatwo sobie wyobrazić konstrukcje przyczynowo-skutkową, w której ubezpieczyciel odmawia wypłaty powołując się na to, że na elektrycznej hulajnodze byliśmy jak wyjęty spod prawa renegat i że w ogóle nie powinniśmy na nią wchodzić. Zgodnie z OWU pokrewnego ubezpieczenia rowerowego wypadek komunikacyjny to nieszczęśliwy wypadek, w którym brał udział „uczestnik ruchu” w rozumieniu prawa o ruchu drogowym. A przecież obecnie w prawie drogowym jest luka, nad którą pracuje Sejm.
Pytaliśmy ubezpieczycieli co myślą o takiej interpretacji. Jak wynika z naszych informacji branża ubezpieczeniowa porozumiała się co do tego, że do czasu nowelizacji prawa drogowego będzie obejmować jazdę na hulajnogach ubezpieczeniem OC w życiu prywatnym, niezależnie od tego gdzie na elektrycznej hulajnodze jechaliśmy – po chodniku, czy po ścieżce rowerowej.
Co jak w końcu doczekamy się zmiana prawa? To zależy co się znajdzie w nowelizacji. Finalnie może być tak, że polisa nie zadziała w razie jazdy po terenie zarezerwowanym dla ruchu pieszego, bo będzie to już na pewno niezgodne z prawem.
Do jeżdżenia hulajnogą warto byłoby mieć porządniejszą polisę NNW, niż taka „do chodzenia po ulicy”. Odszkodowanie w takich polisach liczone jest przecież jako procentowy uszczerbek na zdrowiu, czyli złamana ręka to 5-15% kwoty ubezpieczenia. Jeśli suma ubezpieczenia NNW to 10.000 zł, a nasz uszczerbek to 5% – dostaniemy tylko 500 zł.
źródło zdjęcia:Pixabay/vjkombajn