23 lipca 2025

Jaką część dochodów oszczędzać, a jaką wydawać na przyjemności? Rozwiązuję odwieczny spór między ciułaczami i utracjuszami

Jaką część dochodów oszczędzać, a jaką wydawać na przyjemności? Rozwiązuję odwieczny spór między ciułaczami i utracjuszami

Wakacje to czas, kiedy priorytet w domowym budżecie ma wydawanie pieniędzy, a nie ich oszczędzanie. I nie ma co z tym walczyć. Ale nie zmienia to faktu, że nad naszą przyszłością „wisi” pytanie o to, jak podzielić nadwyżki finansowe pomiędzy wydatki na bieżące przyjemności oraz na gromadzenie pieniędzy z myślą o rentierstwie. Oto mój algorytm

Od razu muszę zastrzec, że to, o czym będę pisał, nie dotyczy bezwzględnie każdego z czytelników, a jedynie tę część z Was, którzy mają nadwyżki finansowe (wiem, że są osoby, które z trudem wiążą koniec z końcem). Część osób, które mogłyby zaliczyć się do tej grupy, nawet nie zauważa, że w niej jest – mają w takim stopniu „napompowane” wydatki, w tym na przyjemności, że nie uważają się za osoby posiadające „luzy” finansowe.

Zobacz również:

Z ich punktu widzenia mniej lub bardziej rozpasana konsumpcja to nie wybór, lecz rzeczywistość, z którą nie da się walczyć. To oczywiście nieprawda i takie osoby trzeba uczyć liczenia pieniędzy, kontroli wydatków i umiejętności ograniczania konsumpcjonizmu. Ale trochę inny problem i „nawracaniem” takich osób też nie będę się dziś zajmował.

Żyć chwilą czy myśleć o przyszłości? W jakich proporcjach to robić?

Obiektem moich zainteresowań są dziś osoby, które podejmują w miarę świadomy wybór między konsumpcją a oszczędzaniem. A więc po opłaceniu domowych rachunków i podstawowych kosztów dysponują jakimiś pieniędzmi (czasem jest to 500 zł, a czasem 1000 zł lub dowolna inna kwota) i zastanawiają się, czy pojechać gdzieś na weekend lub kupić sobie wypasionego robota kuchennego czy też włożyć pieniądze do funduszu inwestycyjnego, przelać na IKZE lub w inny sposób zablokować z myślą o przyszłości.

To są poważne wybory, bo mówimy albo o „zainkasowaniu” bieżącej przyjemności, albo o jej odłożeniu (z opcją pomnożenia) na bliżej nieokreśloną przyszłość. Obie rzeczy są ważne – nie po to zarabiamy pieniądze, żeby się umartwiać i odmawiać sobie przyjemności w najlepszych latach życia. Z drugiej strony… po to zarabiamy pieniądze, żeby móc użyć ich jako narzędzia do tego, żeby w przyszłości móc… nie pracować i prowadzić komfortowy żywot.

Pieniądze są środkiem do jakiegoś celu. Żeby je zarobić, poświęcamy najcenniejszy z naszych zasobów – czas. Nie jest on nieskończony, dlatego, zanim wydam jakieś pieniądze, staram się policzyć, jak długo musiałem pracować na to, by dany przedmiot lub daną usługę kupić. Albo o ile będę mógł w przyszłości wydłużyć moje rentierstwo, jeśli te pieniądze zainwestuję (może się okazać, że czas o wartości X przeznaczony na inwestycję „zwróci” mi się dwu- lub trzykrotnie.

Nie można skreślać żadnego z dwóch sprzecznych zastosowań dla zarobionych pieniędzy (wydać albo zaoszczędzić). Ale nie można też o żadnym z nich zapomnieć. A więc warto wyciskać z życia tyle, ile się da, ale część pieniędzy inwestować z myślą o przyszłych wakacjach – takich już „dożywotnich”, które można będzie rozpocząć jeszcze grubo przed „modelową” emeryturą.

Jaki mechanizm stosuję, by dzielić nadwyżki finansowe? Zasada jest następująca: im większa jest nadwyżka w moim domowym budżecie, tym większą jej część przeznaczam na inwestowanie. Albo inaczej: na przyjemności przeznaczam mniej więcej tę samą kwotę, ale im więcej pieniędzy mam do dyspozycji, tym większa ich część trafia na „fundusz rentierski”. Przy niewielkich nadwyżkach większość pieniędzy może więc trafiać na bieżące przyjemności, ale zawsze jakaś kwota trafia na inwestycje.

Filozofia, która za tym przemawia, jest następująca: jeśli mam relatywnie niewielką nadwyżkę finansową, to jej zainwestowanie przyniesie relatywnie niewielkie korzyści – w sensie skrócenia czasu aktywności zawodowej – w porównaniu z wielkością przyjemności pochodzącej z bieżącej konsumpcji. Z kolei im większa będzie nadwyżka, tym większa potencjalnie korzyść z jej zainwestowania, biorąc pod uwagę procent składany (co za chwilę pokażę na przykładzie).

Kiedy więcej wydawać na przyjemności i bardziej myśleć o przyszłości?

Załóżmy, że mamy parę, która łącznie zarabia dwie mediany krajowe, a więc 10 000 zł miesięcznie. Spłacają kredyt w wysokości ok. 4500 zł miesięcznie, na jedzenie wydają 2500 zł miesięcznie, na czynsz i rachunki za mieszkanie 1200 zł miesięcznie. Na komunikację, ubrania i inne niezbędne zakupy idzie średnio 500 zł miesięcznie. Zostaje im 1300 zł.

Jeśli z tych 1300 zł na bieżące przyjemności (kino, teatr, restauracja wyjazd weekendowy) przeznaczą ponad dwie trzecie, czyli 1000 zł miesięcznie, to krzywdy nie będzie. Pozostałe 300 zł przeznaczone na oszczędności po ok. 30 latach, przy założeniu, że te pieniądze będą przynosiły 7% w skali roku oraz że wpłaty będą indeksowane o 3% rocznie (zakładamy inflację oraz to, że wynagrodzenia naszych bohaterów też rosną w podobnym tempie), dadzą pół miliona złotych do wypłaty.

Nie wiemy, jaki wolumen wolnego czasu da się „kupić” za te pół miliona złotych za 30 lat, ale biorąc pod uwagę, że z tej kwoty aż dwie trzecie stanowią zyski i procent składany, prawdopodobnie będzie to trzy razy więcej „wakacji”, niż trzeba dziś pracować, żeby zarobić 300 zł miesięcznie. Powtórzmy: zarabiamy 10 000 zł miesięcznie, czyli 31,5 zł na godzinę. Wartość 9,5 godziny tej pracy przeznaczamy na inwestycje, które w przyszłości dadzą pieniądze pozwalające wydłużyć przyjemność niepracowania o ok. 30 godzin.

Ale jeśli para zacznie łącznie zarabiać po 5500 zł na rękę, to proporcje podziału wydatków na konsumpcję i oszczędności mogą zmienić się w taki sposób, że będą wydawali na przyjemności np. 1200 zł miesięcznie (czyli o 200 zł więcej), a na oszczędności 1100 zł (czyli o 800 zł więcej). Po 30 latach i podobnych założeniach jak w poprzednim przykładzie (7% zysku rocznie, indeksacja wpłat o 3% rocznie) nasi bohaterowie będą mieli na koncie grubo ponad 1,8 mln zł.

Nadal jest tak, że równowartość jednej godziny pracy przeznaczona na oszczędności i inwestowanie przekłada się na „zwrot” w postaci trzech godzin niepracowania (czyli przedłużenia rentierstwa), ale kwoty stają się znacznie większe. Jeśli ta parka ma dziś 27 lat, to za 30 lat będą mieli po 57 lat. Prawdopodobnie będą w stanie przez kolejne 25 lat żyć z odsetek od tych oszczędności – i z samych oszczędności.

Widać na tym przykładzie, że im wyższy dochód, tym bardziej „opłaca się” zainwestować większą jego część – w przyszłości przełoży się ona na znacznie większą ilość czasu wolnego. Stąd właśnie każdy dodatkowy dochód powinien w coraz większej części być przeznaczony na oszczędności. Życzę Wam udanych wakacji. A po wakacjach – zaplanowania dobrych proporcji między oszczędzaniem i wydawaniem pieniędzy.

Ile trzeba oszczędzać, żeby się nie przejmować?

To oczywiście tylko jedna z koncepcji rozwiązania sporu między zwolennikami konsumpcji („bo żyje się raz”) i zapobiegliwego oszczędzania na przyszłość. Niezależnie od tego, co myślicie na ten temat, pamiętajcie o dwóch rzeczach. Po pierwsze po zakończeniu aktywności zawodowej (niezależnie od tego, kiedy to nastąpi) czeka Was znaczący spadek dochodów. Niektórzy mówią, że do 60% tych z czasów, gdy pracowaliście, inni – że tylko 30% (osobiście uważam, że rację mają ci drudzy). Po drugie Wasze potrzeby finansowe w tym czasie wcale nie muszą być znacząco mniejsze – będą inne, ale wciąż wysokie.

Mniej więcej 20% Polaków zarabia w okolicy płacy minimalnej, czyli 3500 zł na rękę. Ale średnia pensja w Polsce to już jakieś 6250 zł na rękę. Nawet jeśli przyjmiemy, że to wcale nie jest żadna „średnia”, bo powyżej niej znajduje się nie więcej niż jedna trzecia Polaków, to część z nas zdolność akumulowania pieniędzy już posiada (nawet zarabiając poniżej średniej krajowej, da się coś odłożyć, choć nie będą to wielkie kwoty). Kłopot jest z motywacją.

Ile potrzeba pieniędzy, żeby godnie żyć przez co najmniej 20 lat po zakończeniu kariery zawodowej? Pewnie dostaniecie coś w spadku, ale nie warto tylko na tym (i na pieniądzach z ZUS i OFE) zawieszać całej swojej przyszłości. Zatem załóżmy, że potrzebujemy co najmniej 3000 zł dodatkowo (niezależnie od tego, co wypłaci ZUS). Czyli trzeba zgromadzić mniej więcej 700 000 zł. Realnie nawet mniej, bo w czasie wypłacania sobie stopniowo tych pieniędzy nadwyżka może nadal pracować na lokatach czy w obligacjach. Więc prawdopodobnie wystarczy ok. 500 000 zł.

Załóżmy, że mamy na to 40 lat i że będziemy w stanie lokować pieniądze z efektywnością przekraczającą inflację o 3 pkt proc. rocznie. Przy takim założeniu potrzebujemy odkładać 550 zł miesięcznie, żeby zebrać te 500 000 zł. Ale jeśli mamy na zebranie pół miliona złotych tylko 30 lat, to trzeba już oszczędzać 850 zł miesięcznie. A jeśli nasz plan jest obliczony na 20 lat odkładania pieniędzy – to już po 1500 zł miesięcznie. Tak (nie)stety działa magia procentu składanego. Im szybciej zaczniesz, tym większa część tego, co zgromadzisz, będzie wynikała z odsetek od odsetek, czyli efektu kuli śniegowej.

Jak zebrać te pieniądze, wykorzystując emerytalne mechanizmy podatkowe – o tym pisałem w jednym z wcześniejszych tekstów z cyklu „Wyciskanie emerytury”, zapraszam do przeczytania!

Czytaj także: Dlaczego tak trudno wykonać pierwszy krok w inwestowaniu? Tracimy lata (czasem dekady!), bo hamują nas te trzy mentalne przeszkody. Jak je pokonać?

Na stronie akcji edukacyjnej „Wyciskanie emerytury” znajdziesz ważne wieści dla Twojej przyszłości finansowej. Jak zbudować bezpieczeństwo finansowe? Czy można być rentierem jeszcze przed emeryturą? Jak lokować oszczędności?

————————————

ZAPROSZENIE DO WSPÓLNEGO INWESTOWANIA:

Jedną z opcji inwestowania długoterminowego są fundusze inwestycyjne TFI UNIQA – ta firma jest Partnerem cyklu edukacyjnego „Wyciskanie emerytury”. W ofercie TFI UNIQA są fundusze pozwalające łatwo i bezpiecznie (czyli poprzez firmę, która ma siedzibę w Polsce, ma polskojęzyczną obsługę i spełnia wszystkie standardy wyznaczone przez polskich regulatorów) zainwestować pieniądze na całym świecie.

Część funduszy ma bardzo niską opłatę za zarządzanie (0,5% w skali roku). Te fundusze można kupić przez internet, w ramach programu „Tanie Oszczędzanie”, jak również w ramach konta IKZE (dodatkowo ulga w podatku PIT) lub konta IKE (dodatkowo brak podatku Belki). Przy zakupie internetowym nie płaci się też, rzecz jasna, żadnych opłat manipulacyjnych. W TFI UNIQA Maciej Samcik trzyma część swoich prywatnych pieniędzy emerytalnych.

————————

Cykl edukacyjny „Wyciskanie emerytury”, którego częścią jest niniejsza publikacja, blog „Subiektywnie o Finansach” już czwarty rok prowadzi z UNIQA TFI, pośrednikiem w inwestowaniu pieniędzy na spełnianie marzeń i na emeryturę, oferującym m.in. tanie fundusze inwestycyjne w ramach programu „Tanie Oszczędzanie”.

zdjęcie tytułowe: Pixabay, Canva

Subscribe
Powiadom o
88 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Alicja
3 miesięcy temu

Zarabiam przyzwoicie, mam mieszkanie i nie mam kredytu, więc w zasadzie wszystko – poza utrzymywaniem okolo 50k poduszki finansowej – wydaję na przyjemności, głównie dalekie podróże i koncerty. Powód jest prosty: mam też przewlekłą nieuleczalną i nieprzewidywalną chorobę, ktora na razie jest w uśpieniu, ale w dowolnym momencie moze mnie np. częściowo sparaliżować, posadzić na wózku, spowodować że będę zależna od cewników i pieluch, albo że będę całkiem niesamodzielna. Zatem żadne rozwazania o oszczędzaniu na wakacje i wyjazdy w przyszłości nie maja dla mnie sensu, bo prędzej czeka mnie renta i dps/hospicjum niż emerytura. Jeśli korzystać z życia, to teraz.

Sławek
3 miesięcy temu
Reply to  Alicja

Typowo polska szkoła „inwestowania”, czyli konsumpcja. Jak to mówią nasi rodacy „po co oszczędzać? Przecież do grobu tych pieniędzy ze sobą nie wezmę”. A przecież, zamiast konsumpcji, można bezpiecznie ulokować nadwyżkę finansową z myślą o bliskich (na wypadek naszej smierci). Może sie okazać ze za kilka lat pojawi sie droga, ale skuteczna metoda leczenia, na ktora będzie można przeznaczyć zaoszczędzone pieniadze. Mozna przygotować pieniadze na to, zeby wybrać najlepsze hospicjum/dps i mieć tam „obsługę premium”.

Norbert
3 miesięcy temu
Reply to  Sławek

Pytanie czy panią Alicję bardziej interesuje że będzie „premium” gdy ona bedzie na wpół bezwiednie ślinić się na wózku, czy jednak woli mieć premium teraz a jak będzie na wpół warzywem to wszystko jedno co się bedzie działo bo życie i tak bedzie do dupy. Dla mnie to podejacie ktore ty odpisujesz jest jak odbieranie sobie przyjemności życia tylko po to żeby zostać pochowanym w zlotej trumnie.

Sławek
3 miesięcy temu
Reply to  Norbert

W złotej trumnie? Czyli nic nie zrozumiałeś z mojego wpisu. Musisz go przeczytać jeszcze raz i skupić sie na czwartym zdaniu.

Aleks
3 miesięcy temu
Reply to  Alicja

Poduszka finansowa moze sie przydać przy diagnostyce medycznej – nie wszystkie sa refundowane,często te najnowsze sa płatne i sa skuteczniejsze…np.biopsje pod Rezonansem – 5 tys zl…tylko prywatnie.

Monika
3 miesięcy temu
Reply to  Alicja

Rozumiem. Mam koleżankę która wykręciła się rakowi. Nie wierzy że jak przyjdzie wznowa to jej się znów uda. Zaczęła kompulsywnie zwiedzać świat bliski i daleki. Mówi że jak już będzie zdychać, to chce mieć świadomość że zobaczyła naprawdę duży kawałek tej planety. Nie gardzi żadnym skrawkiem. Dziś pozdrawia ze Szczebrzeszyna.

Eufigirbeb
3 miesięcy temu

Problem jest taki, że te pół miliona będzie warte za 30 lat tyle, co dzisiaj 100k. A to tyle co nic. Poduszka finansowa co najwyżej.

Jarek
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Ogólnoeuropejska platforma oszczędnościowa RAISIN , przy zakładaniu konta można upoważnić członka rodziny albo współwłaściciel? Kontakt jest możliwy głosowy z konsultantem? Pytam bo na stronie głównej nie ma kontaktu numerów telefonicznych.

Jarek
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Panie Macieju tak czytam o tej platformie w innym artykule i widzę u Pana w komentarzach że ta platforma jakiejś części osób się nie podoba .. bo problemy techniczne z księgowaniem wpłat, spr czy legalne źródła nawet przy nie dużych kwotach depozytu, problemy w wideo weryfikacją, czy groźba blokady konta?
To trochę robi zamieszanie, niepewność .. Jedni mówią że działa ok a jedni sugerują że jednak nie…
I trochę zgłupiałem czytając co jednak prawdą a co nie 🙂

Tomek
3 miesięcy temu

Moim zdaniem kluczowe i chyba najważniejsze jest, aby mieć odpowiedniego partnera życiowego, który podziela nasze podejście do rozsądnego zarządzania budżetem domowym. Bo co nam po najlepszym nawet planie, jeżeli jest on okupiony wiecznymi kłótniami albo w ogóle daleki od realizacji przez naszego partnera życiowego. Np. ja jestem taki, że trzymam się sztywno założonego planu i potrafię odmówić sobie drobnej przyjemności (np. kawy na mieście), jeżeli wiąże się to z przekroczeniem budżetu na przyjemności na dany miesiąc o 1 zł. Natomiast kiedy sprawa tej przykładowej kawy ( to może być zupełnie inny wydatek konsumpcyjny) dotyczy mnie ale i również partnerki, bo… Czytaj więcej »

Bob
3 miesięcy temu
Reply to  Tomek

Zgadza się. Moja ślubna długo nie pracowała – po części ze względu na realne przeszkody, po części, bo po iluś latach przywykła i zaczęła grać w pręta. Później wreszcie zaczęła dorabiać, od roku jest na etacie. I niby OK, bo problem nie polega na tym, że poszła w kiecki i wyjazdy, a że chce dokańczać czekającą część domu – i oczekuje, że ja będę w tym partycypował. Odpowiedziałem: takiego wała, ja przez 20 lat utrzymywałem wszystko, w dalszym ciągu pokrywam właściwie w całości bieżące utrzymanie chałupy i nie domagam się zmian w tym zakresie – ale chałupę wykańczaj sama, bo… Czytaj więcej »

Bob
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Taaak, wiem, jak to zabrzmiało 🙂 Ogólnie – jest OK, tylko ja już dotarłem do etapu „tyle zapieprzałem, to teraz zwiększam zaangażowanie w inwestycje, i czas na jakieś przyjemnosci”. Ona sobie zsumowała dochody swoje i to, jak szacuje moje, i kombinuje, jak tu sfinansować życie pelnoletnim dzieciom oraz urządzić im część domu, która można odseparować od naszej. No i tu jest zgrzyt, bo ja stwierdzam, że same sobie poradzą, jak i my sobie poradziliśmy. Poza tym ogolnie od jakiegoś czasu nie jestem słodkim, zgadzającym się na wszystko misiem – i tu pies pogrzebany.

RafałX
3 miesięcy temu
Reply to  Tomek

No to mi się trafił chyba wyjątkowo udany egzemplarz w tej dziedzinie, choć czasami się zdarza, że muszę używać magicznej formuły „Allegro zamknij się” 🙂

Jeszcze jedna rzecz, którą staram sie pilnować w życiu. Jestem biedny nie stać mnie na tanie rzeczy.

Sławek
3 miesięcy temu

Wzrost ilości pieniądza (m/m) mierzona agregatem M1 wyniosła w czerwcu 2,3%
Mozna by dyskutować kto na tym gorzej wychodzi- ciułacze, czy utracjusze.

Szymon
3 miesięcy temu

@Maciej Samcik
Dobrze,że od czasu do czasu pisze Pan o konieczności zachowania równowagi między wydawaniem a oszczędzaniem.Znam osoby, które nie są krezusami,a wydają na potęgę,nie myśląc o przyszłości.Znam też osoby,które zupełnie zatraciły się w oszczędzaniu i pomnażaniu pieniędzy,zapominając do czego one służą.Pierwsi są uzależnieni od wydawania pieniędzy,drudzy od oszczędzania.Obawiam się,że ani jedni,ani drudzy nie skorzystają z Pana słusznych rad,ponieważ manie i obsesje są bardzo trudne do zwalczenia przy pomocy rozumu.

RafałX
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Jak się już ma stabilność finansową, a zakłada, że u Pana tak jest to może przyjąć zasadę: Tyle i oszczędzamy w miesiacu tyle samo wydaje na przyjemności ?

Vistula
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Widać, że niewiele Pan wie o przyjemnościach 🙂

Zbigniew
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Bywa różnie, bo czasami daje, może nie zawsze przy 10 razy wyższym koszcie. Też jestem z Poznania 🙂 i 2 tipy: – postaw sobie cel oszczędzania i wynagradzaj osiągnięcie – jestem petrolhead, a porządne auto za gotówkę (jak zawsze – nie ma konsumpcji na kredyt) kupiłem jak moje oszczędności były większe niż kredyt hipoteczny (plus auto), – myśl alternatywami – na okrągłą roczmicę ślubu zamiast tradycyjnej imprezy dla rodziny ogłosiliśmy, że za tę kasę jedziemy na Malediwy. Nie było bezsensownych prezentów, a przyjemność była wielokrotnie większa niż impreza lub inny wyjazd. Tu akurat przyjemność była proporcjonalna do wielkości kosztu i… Czytaj więcej »

Zbigniew
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Ale co konkretnie? Że jestem z Poznania? 🤣
Ja jeszcze czerpię dochody z podatków przy skali! Na bieżąco płacę 12% i resztę inwestuję w miarę bezpiecznie. Dopłacam różnicę 30.04. W dobrych latach potrafiłem wycisnąć kilkanaście tys. na dalsze inwestycje lub wakacje gratis.
Zawsze się zastanawiam dlaczego ludzie mają zwroty, bo to marnotrawienie kasy własnej.

Zbigniew
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

No to rozwijam. Trochę ogólnie, bo to jednak publiczny portal 😉 Jak ma pan ochotę na więcej to proszę na priv. Rozliczam się wg. skali. Na początku roku piszę prośbę o niepotrącanie 32%. Jak w wielu firmach w lutym/marcu wpada premia roczna i od Q2 powinienem płacić 32%, a płacę 12%. Zostaje 20% co miesiąc na inwestycje. Na koniec roku, a dokładnie w kwietniu kolejnego roku rozliczam się z żoną i 30.04. dopłacam należny podatek z wycofanego kapitału. Załóżmy, że ktoś [lub para] zarabia 30 tys. brutto to te 20% to 6 tys. W Q1 zarobi 3*30+30 premii i osiągnie… Czytaj więcej »

Monika
3 miesięcy temu
Reply to  Zbigniew

A mnie Krajowa Izba Skarbowa odpisała że prośby o niestosowanie 32% pracodawcy przyjąć nie wolno. Było to jakiś miesiąc temu.

Monika
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Wracam we wtorek do roboty, mam tę odpowiedź na służbowym mailu. Na jaki adres wysłać?

Adzik
3 miesięcy temu
Reply to  Zbigniew

bo przeważnie nie mają takich zwrotów o których Pan napisał. >= 30kzł/m to ma 1% Polaków, a i zysk 10% jest dla wielu trudny do osiągniecia. Powiedzmy 5% dałoby 2.5kzł co jest niemałą kwotą przy niedużym wysiłku. Ba, dla tak dobrze zarabiających to i coroczne wypłacanie z PPK jest opłacalne bo zwrot do ZUS powiększa przyszłą emeryturę – nie pamiętam czy o tym portal już pisał ???

Piotr Ka
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Zabawne, akurat wczoraj zastanawialem sie, co by bylo gdybym faktycznie mial te 50 czy 100 tysiecy miesiecznie wolnego pasywnego przeplywu – po latach wyrzeczen i inwestowania, kiedy to zarzekalem sie, ze jak juz bede „tu”, to wszystko bede wydawal. Zapewne bylyby takie miesiace, kiedy wydalbym wszystko, ale byc moze tez takie, kiedy sporo by zostalo. Od razu przez glowe przeszla mi pewna mysl – a co, jesli akurat wtedy trafilaby sie fajna przecena na jednej z obserwowanych przeze mnie spolek? Czy aby na pewno zamiast kolejnej wycieczki nie kupilbym tych akcji, czujac sie przeciez troche jak male dziecko w Disneylandzie?… Czytaj więcej »

Bob
3 miesięcy temu
Reply to  Piotr Ka

To chyba jednak siedzi zbyt głęboko w mózgu. Wprawdzie nie mam wolnych 50000 miesięcznie, jednak zarabiam jakoś trzykrotność kosztów normalnego utrzymania (czyli 2/3 dochodów mogę odkładać) i już dawno osiągnąłem próg „dobra, poducha jest, nawet całkiem spora, czas się wyluzować”. No i trochę się wyluzowałem, ale poszukiwanie okazji inwestycyjnych jednak wciąż jest dobrem nadrzędnym i nie oszukuję się, że jest inaczej 🙂

Piotr Ka
3 miesięcy temu
Reply to  Bob

Ano wlasnie. A podobno Ci, ktorzy juz “tam” sa, mowia ze liczy sie droga, nie cel. Jako, ze ja “tam” nie jestem, powiedziec moge tylko, ze juz “tam” chcialbym byc. A rozwazania na temat drogi chetnie zostawie sobie na kiedy indziej – np. na jakas ksiazke.

Anka
3 miesięcy temu
Reply to  Piotr Ka

Mam to samo:) Znajomi się ze mnie śmieją, że gdy mówię: ” idę na zakupy” to nie wiedzą czy chodzi o galerializm czy jakieś akcje. Pozdrawiam!

Stef
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

W takim razie po co odkładać?

Ppp
3 miesięcy temu

Sytuacja nie jest zero-jedynkowa, a i odsetki można podzielić. Czyli oszczędzać maksymalnie tyle, ile się da, a odsetki: 80% reinwestować, a 20% przeznaczyć na przyjemności w nagrodę za wyborne oszczędzanie/inwestowanie.
A ile? Dawno temu, pod wpływem jakichś przemyśleń i lektur ustaliłem:
10% – to minimum rozsądku, pozwoli na uniknięcie śmierci głodowej na emeryturze.
20% – to powinna być norma, pozwoli na wyraźną poprawę sytuacji.
30% – emerytura na bogato, lub skromna ale wcześniejsza, niż ZUS przewiduje.
Jest jeszcze ruch FIRE, ale na oszczędzanie ponad połowy dochodów, by przejść na emeryturę przed czterdziestką mało kogo stać.
Pozdrawiam.

RafałX
3 miesięcy temu

Niezmiennie 10% wynagrodzenia + 50% dodatków(premię, karpiówki, zwrot z podatku itp) na „wcześniejszą emeryturę”. Spora kupka się już zebrała.

Dochód pasywny 800+ i wynajem składam dla dzieciaków na studia/start w życiu.

Resztę wydaje na opłaty, własne potrzeby. Fakt, że z żoną zarabiamy dobrze. Ja jeszcze 6 lat temu ,zarabialem bardzo dobrze, ale rodzina ważniejsza niż kasa.

Marcin Staly Czytelnik
3 miesięcy temu

Mam 27 lat do emerytury odkladam co miesiac minimum (z automatu) 3700 pln (PPK + plan oszczedzania w akcjach firmy w ktorej pracuje oraz dorzucam na IKE co jakis czas)plus kilkaset pln na obligacje ROD, ktore w przyszlosci spienieze dla corki. Wydaje mi sie to racjonalne czasem żona narzeka, ze za duzo, ale mi ciagle wydaje sie malo. Na ten moment zgromadzony kapital emerytalny 6cyfrowy i stabilnie rosnie. Mieszkanie splacone bedzie za 6 lat (niedawno zmienilismy na wieksze). Wiecej mieszkan nie chce, bo nie bardzo widzi mi sie uzerac z lokatorami.

Mike
3 miesięcy temu

Moim zdaniem optimum to posiadać aktywa płynne pokrywające 8-10 lat życia. Dlaczego? Bo statystycznie tyle jeszcze można lat się przeżyje w przypadku niezdolności do podjęcia pracy pozwalającej na utrzymanie – wydając pewnie mniej na przyjemności i rzeczy doczesne, a więcej na leczenie. Aktywa oczywiście w szerokich ETF jak MSCI World / S&P , obligacje indeksowane inflacją, złoto – za dużym prawdopodobieństwem utrzymają wartość. Do tego dojdzie pewnie jakaś tam drobna renta/emerytura. Do tego momentu warto oszczędzać – wiadomo że im szybciej, tym lepiej, ale decyzja jest indywidualna, bo szkoda też poświęcać najlepsze lata życia na ciułanie. Para zarabiająca 30k/mc, żyjąca… Czytaj więcej »

Mike
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Dodam tylko że chodzi o osoby starsze a te dane widziałem dawno temu w badaniach i też była różnica między płciami. Myślę że akurat liczba jest mniej istotna co założenie, że zarabiamy by cieszy się życiem i przeżyć godnie jak zarabiać już nie będziemy mogli.

Michał
3 miesięcy temu

To teraz jeszcze czekam aż autor podzieli się sposobem na całkowicie bezpieczne, bezobsługowe oszczędzanie rok rocznie przebijające inflacje o te 3%. Wszelkie wyliczenia bazujące na założeniu, że przeciętny czytelnik potrafi wykręcić takie wyniki są abstrakcyjne. Oszczędzać trzeba, ale przeciętnej osobie pozostają obligacje indeksowane inflacją, które po odliczeniu podatku często z inflacją przegrywają. I gdzie wtedy ten procent składany?

EG.
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Brakuje 10 % akcji.

Mateusz
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Albo jeszcze prościej, strategia 10/90 Warrena Buffetta, czyli 10% w obligacje rządowe i 90% w tani ETF na szeroki rynek. Historycznie, w długim terminie (min. 20 lat) zawsze pobija inflację o kilka punktów procentowych.

EG.
3 miesięcy temu
Reply to  Michał

Są też obligacje corocznie kapitalizowane i to jest ten magiczny procent składany .

Zibi
3 miesięcy temu

Ja przyjąłem zasadę że po wybudowaniu domu (za gotówkę) z tego co zostanie po opłaceniu bieżącego życia ( nie mamy żadnego zadłużenia), 25% idzie na głupoty, 75% na inwestycje. Kłopot w tym jak alokować te 75% wydaje się mniejszy od tego jak skonsumować te 25%. Całe życie żyłem skromnie, żona podobnie i chociaż wiadomo że można przepuścić każde pieniądze to mamy blokadę żeby jechać do hotelu na tydzień (za co żona i tak dostanie ekstra dodatek) czy wydać na inne pierdoły. Z drugiej strony kiedy liczę ile odłożę na emeryturę dodatkową to mam dysonans poznawczy, bo zaczyna do mnie docierać… Czytaj więcej »

Mketek
3 miesięcy temu
Reply to  Zibi

Nie chce się odnosić personalnie do ciebie, ale dlaczego ludzie tak się szczycą budowa domu/ zakupem mieszkania za gotówkę, bez kredytu. Albo ogólnie nie braniem kredytu. Kredyt to narzędzie jak każde inne. Wolałem gotówkę zainwestować, zyski z inwestycji spłacają mi kredyt, a kapitał pozostaje. Gdybym nie brał kredytu, startowałbym od zera, nie korzystał z procentu składanego. No i nie mając $$ od razu, żyjesz na budowie/ w remoncie dłuższy czas. Mi taki sposób działania nie odpowiadał i działałem inaczej.

Zibi
3 miesięcy temu
Reply to  Mketek

Mam bardzo złe wspomnienia z dzieciństwa kiedy rodzice mieli kredyt na maszyny rolnicze. Mało nie zbankrutowali, odbiło się to też na jakości życia całej rodziny. Aktualnie może byłbym w stanie więcej zarobić używając kredytu jako dźwigni, ale brak zadłużenia daje mi ogromny spokój ducha, który jest dużo ważniejszy niż dodatkowy zarobek.

Adzik
3 miesięcy temu
Reply to  Mketek

kiedyś to było po prostu drogie i niebezpieczne narzędzie, a teraz niektórzy zarabiają zamiast za nie płacić (umówioną kwotę). Wielu dosłownie straciło życie, a teraz niektórzy mają wygraną życia 😉

Krzyżak
3 miesięcy temu

Ja na swoim przykładzie polecam skromne życie – 50% dochodów z pracy + odsetek/dywidend na życie i przyjemności, pozostałe 50% na inwestycje (najpierw w sumie konsumpcję – kupno mieszkania). I tak od 24 roku życia. Dzięki temu kupiłem mieszkanie w mniejszym mieście wojewódzkim za gotówkę w wieku 31 lat i planuję FIRE w wieku 55 lat – kula śniegowa procentu składanego się rozpędza, ale nawet jeśli nie wyjdzie, to po prostu zostanę z dużym zapasem środków pozwalających na leczenie, przeczekanie gorszych czasów, czy po prostu pozwalającym na margines błędów.

Stef
3 miesięcy temu

Swego czasu sporo dochodu inwestowałem.na 12%, 40% a nawet 56% ale wątroba powiedziała dość.

Stef
3 miesięcy temu

Mi najbardziej doskwiera inflacja oraz.inflacja stylu życia. Pamiętam pierwsza wypłatę 800 zł jeszce byłem wstanie z tego coś odłożyć. Dziś majac wielokrotnie wiecej jest ciężko.

Bob
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Raczej to, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i wraz ze wzrostem dochodów sięga się po coś, co kiedyś było zupełnie zbędne i nie rozumiało się, jak ktoś może na to wydawać pieniądze 🙂

Stef
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Inflacja stylu życia to zjawisko, w którym wzrost dochodów prowadzi do zwiększenia wydatków na dobra i usługi, które wcześniej nie były konieczne, a nawet nie były brane pod uwagę. W efekcie, pomimo wyższych zarobków, nie następuje poprawa stabilności finansowej, ponieważ dodatkowe środki są przeznaczane na podniesienie standardu życia, a nie na oszczędności czy inwestycje.

Stef
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Dla osoby której dotyczy ma. Bo osoba ta zarabia więcej ale pieniądze zaczynają dla niej być mniej warte bo sie rozchodzą na różne głupoty. Chociaż faktycznie nie jest to klasyczna inflacja.

Marek
3 miesięcy temu

Od początku mojej pracy zostawało nam mojej rodzinie około połowa dochodów, nie były to jakieś wyrzeczenia, nie lubimy zakupów, samochody nas nie kręcą, gadżety elektroniczne tez może poza dobrym kinem domowy. Cieszymy się z drobiazgów spacer, książka, dobry film. Dzieki temu w wieku koło 50 mam w Warszawie nowe trzypokojowe mieszkanie bez kredytu, trochę setek na koncie, spokój ducha i mogę już tak na prawdę nie pracować.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu