Z czego powinno składać się porządne ubezpieczenie na zimowy wyjazd dla kogoś, kto chciałby pojeździć sobie w ferie na nartach, sankach, łyżwach lub na dowolnym innym sprzęcie? Nawet jeśli masz ubezpieczenie podróżne, to koniecznie sprawdź czy zawiera ono opcje „sportowe” lub typowo „narciarskie”. Bo inaczej będzie bolało. Kieszeń i ciało
Co złego może się wydarzyć w czasie ferii i zimowych wojaży? Nie życzę nikomu żadnego z takich nieszczęść, ale jeśli zastanawiamy się, co może pójść nie tak, to… lista jest całkiem długa. Przede wszystkim choroba, która może nas dopaść tuż przed wyjazdem albo już na miejscu. A to oznacza straty wynikające z opłaconych z góry rezerwacji, czy kosztów skipassów.
- Szwecja radośnie (prawie) pozbyła się gotówki, przeszła na transakcje elektroniczne i… ma poważny problem. Wcale nie chodzi o dostępność pieniędzy [POWERED BY EURONET]
- Kiedy bank będzie umiał „czytać w myślach”? Sztuczna inteligencja zaczyna zmieniać nasze relacje z bankami. I chyba wiem, co będzie dalej [POWERED BY BNP PARIBAS]
- ESG w inwestowaniu: po fali entuzjazmu przyszła weryfikacja. BlackRock mówi „pas”. Jak teraz będzie wyglądało inwestowanie ESG-style? [POWERED BY UNIQA TFI]
Może się też zdarzyć wypadek. Ktoś może wjechać w nas, gdy szusujemy na stoku, ale też wtedy, gdy tylko stoimy i obserwujemy nasze dzieci zjeżdżające na nartach. Nie zawsze pomoc (zwłaszcza ta najbardziej zaawansowana) będzie darmowa. Pomoc na miejscu to jedno, a koszty leczenia – to druga sprawa. Jeśli pech dopadł nas za granicą – mogą też pojawić się koszty związane z powrotem do domu, o ile wypadek zdarzył się „daleko od szosy”.
W każdej podróży – nie wyłączając zimowych wyjazdów na ferie – jest ryzyko, że padniemy ofiarą kradzieży. Można stracić cenny sprzęt narciarski (o ile mamy własny) albo dokumenty, co może utrudnić powrót do domu. No i wreszcie na „czarnej liście” jest też ryzyko, że to my nieumyślnie uszkodzimy komuś sprzęt lub zszargamy czyjeś zdrowie. A później będziemy ciągani przez jego ubezpieczyciela po sądach lub będziemy musieli z własnej kieszeni pokrywać koszty wyrządzonych szkód.
Mając świadomość tych wszystkich ryzyk warto po prostu się ubezpieczyć. Tak się składa, że większość firm ubezpieczeniowych oferuje możliwość wykupienia polis dających kompleksową ochronę przed tymi wszystkimi nieszczęściami. Podstawą jest zwykle ubezpieczenie kosztów leczenia albo następstw nieszczęśliwych wypadków. Do tej podstawy można dokupić ubezpieczenia dodatkowe, które rozszerzają ochronę o sporty ekstremalne, dodatkowych członków rodziny czy inne okoliczności. Jakie „zimowe” elementy możemy znaleźć w polisach turystycznych?
ROZSZERZONE UBEZPIECZENIE NNW. Jeśli wyjeżdżamy na narty, powinniśmy mieć ubezpieczenie antywypadkowe w wersji „zimowej”, czyli nie tylko od nieszczęśliwego wypadku podczas spaceru (np. złamanie nogi na oblodzonym chodniku), ale też od wypadków podczas amatorskiego uprawiania sportu. Pieniądze w ramach takiego ubezpieczenia dostaje się jeśli doznamy trwałego uszczerbku na zdrowiu (a więc tylko w sytuacji, gdy wypadek jest brzemienny w skutki, które będą nas prześladowały do końca życia).
W dodatku nie za każdy wypadek mający trwałe konsekwencje dostaniemy 100% sumy ubezpieczenia. W każdym ubezpieczeniu jest tabela, która informuje jaki procent sumy ubezpieczenia przysługuje za trwałe uszkodzenie danego organu. Jeśli suma ubezpieczenia jest niska (poniżej 20.000 zł), to polisa jest wydmuszką. Jeśli doznam trwałego uszczerbku na zdrowiu, ale nie wyląduję na wózku inwalidzkim, to z polisy o niskiej sumie ubezpieczenia wypłacą mi jakieś 1000-2000 zł.
Dlatego na ubezpieczeniu nie powinno się oszczędzać.. Chodzi o to, żeby np. po skomplikowanym złamaniu nogi, zerwaniu więzadeł, uszkodzeniu kolana, które de facto wyłącza nas z uprawiania sportu (warto sprawdzić jaki procent sumy ubezpieczenia polisa wypłaca za takie wypadki) można było dostać co najmniej 10.000 zł na rehabilitację (godzina rehabilitacji to 150-250 zł, a pełny cykl liczy zwykle co najmniej 30 godzin).
UBEZPIECZENIE KOSZTÓW LECZENIA. Przyda się także przy wypoczynku w kraju. Wyjeżdżając za granicę warto mieć oczywiście kartę EKUZ, pozwalającą korzystać z zagranicznej służby zdrowia na takich samych zasadach, jak „lokalsi” ubezpieczeni w tamtejszym NFZ. Wykupione prywatnie ubezpieczenie turystyczne może dać większe możliwości i to nie tylko w sytuacji nagłego zachorowania za granicą, ale i podczas ferii krajowych (aczkolwiek przygniatająca większość polis dotyczących kosztów leczenia obejmuje tylko wyjazdy zagraniczne).
Jeśli stanie nam się krzywda lub nagle zachorujemy za granicą – w Austrii, we Włoszech, w Szwajcarii albo w jeszcze bardziej egzotycznych, często też droższych, regionach świata – to wydatki mogą być potężne. Służby ratownicze udzielą pierwszej pomocy, wydadzą niezbędne leki, zawiozą do szpitala, a potem… wystawią fakturę. Jak się dostać do domu ze złamaną nogą, albo – nie daj Boże – z uszkodzonym kręgosłupem? Transport medyczny dla osoby trwale unieruchomionej to koszt liczony w tysiącach złotych lub euro.
W tej części polisy turystycznej najważniejsza jest suma ubezpieczenia, czyli wysokość maksymalna odpowiedzialności ubezpieczyciela. Ile ona powinna wynosić? Patrząc na przykłady dotyczące astronomicznych kosztów leczenia osób „uszkodzonych” podczas wyjazdów na narty stawiałbym na 100.000 euro albo 400 000 zł jako absolutne minimum. Wiadomo, że suma ubezpieczenia prosto łączy się z ceną do zapłacenia, ale polisa warta np. 25.000 zł może nie wystarczyć w razie wypadku, by pokryć wszystkie niespodziewane koszty.
Czasem w polisach turystycznych pojawia się granica odpowiedzialności ubezpieczyciela w postaci zastrzeżenia znajdującego się w polisie i mówiącego, że nie odpowiada on za koszty „w następstwie leczenia przekraczającego zakres niezbędny do przywrócenia stanu zdrowia ubezpieczonego umożliwiającego mu powrót do miejsca zamieszkania albo do placówki medycznej w Polsce”.
Jeśli chorujemy na choroby przewlekłe, to koniecznie trzeba zwrócić uwagę na to, żeby polisa obejmowała koszty leczenia także w sytuacji, gdy dojdzie do zaostrzenia przebiegu lub powikłań naszej choroby przewlekłej. Część polis w ogóle takiej opcji nie ma, w innych trzeba za to dopłacić. Często dodatkową opcją bywa możliwość kontynuacji leczenia na koszt ubezpieczyciela po powrocie do domu. Taka opcja się przydaje, bo pozwala kontynuować zalecane przez lekarzy terapie i płynnie powrócić do zdrowia.
UBEZPIECZENIE ODPOWIEDZIALNOŚCI CYWILNEJ. W sytuacji, gdybyśmy „uszkodzili” na stoku kogoś innego, ta osoba – albo jej ubezpieczyciel – może się domagać od nas odszkodowania. Weźmy sytuację, w której przez naszą nieostrożność ktoś doznaje złamania, po którym ląduje na wózku inwalidzkim. Jeśli jest to prezes firmy, który z tego powodu traci możliwość zarabiania pieniędzy, może domagać się od nas nie tylko pokrycia kosztów leczenia i rehabilitacji, ale i odszkodowań za zniszczone życie lub zdrowie.
Wiadomo, że nikt nie wchodzi na stok po to, żeby zrobić komuś krzywdę. Ale czasem można po prostu przecenić swoje możliwości i to się kończy źle. Dlatego warto mieć ubezpieczenie, które pokryje naszą odpowiedzialność do kwoty co najmniej 200.000 euro.
UBEZPIECZENIE SPRZĘTU I BAGAŻU. Przeważnie niestety są mocno okrojone – po pierwsze sumy ubezpieczenia są niskie (np. do 1000 zł za bagaż), a po drugie katalog wydarzeń, które uprawniają do wypłaty – wąski. Prawie na pewno nie dostaniemy odszkodowania po kradzieży, w której nie doszło do rozboju, ani pobicia. A więc jeśli stracimy torebkę na lotnisku (wskutek kradzieży), prawdopodobnie ubezpieczyciel wywinie się od płacenia.
W praktyce pod ubezpieczenie – wyłączając sprawę rozboju – nasze rzeczy podlegają tylko wtedy, gdy są… zamknięte – mieszczą się w luku bagażowym samolotu, w bagażniku samochodowym, pod opieką linii lotniczej lub touroperatora, w zamkniętym pokoju hotelowym (aczkolwiek warto sprawdzić czy nie ma w polisie wyłączenia dotyczącego przedmiotów znajdujących się poza sejfem).
Do takiego ubezpieczenia czasem dołączany jest bonus w postaci pokrycia kosztów wyrobienia nowych dokumentów (w sytuacji, gdy okradziono nas z dokumentów), a także darmowej pożyczki gotówkowej (jeśli stracimy karty płatnicze i nie mamy czym płacić). Czasem też jest w pakiecie pomoc prawna lub usługi tłumacza na miejscu.
UBEZPIECZENIE KOSZTÓW REZYGNACJI Z PODRÓŻY. Jeżeli wykupiliśmy wyjazd w biurze podróży albo jeśli sami zorganizowaliśmy podróż i zakwaterowanie, ale z powodu choroby lub innego zdarzenia losowego (warto przeczytać ich listę, bo u każdego ubezpieczyciela jest trochę inna) musimy zrezygnować z wyjazdu – ubezpieczyciel pokryje koszty tej rezygnacji i anulowania biletu. W przypadku konieczności przerwania wypoczynku i powrotu do domu wcześniej, niż zaplanowaliśmy, ubezpieczyciel zwróci koszty podróży i niewykorzystanych świadczeń.
„Zimowe” polisy turystyczne: na jakie wyłączenia trzeba uważać? W niektórych polisach są pewne – dość typowe dla polis turystycznych – wyłączenia odpowiedzialności firmy ubezpieczeniowej. W zasadzie każde wypicie grzańca przed wyjściem na stok (lub pomiędzy wyjściami) powoduje, że pozbawiamy się jakiejkolwiek ochrony ubezpieczeniowej lub mocno ją ograniczamy. Udział w wypadku komunikacyjnym, w sytuacji gdy prowadziliśmy pojazd lub skuter śnieżny pod wpływem alkoholu, wyłącza możliwości domagania się czegokolwiek od ubezpieczyciela.
Ale pojawiły się już klauzule, które za dodatkową opłatą lub za darmo włączają odpowiedzialność ubezpieczyciela także w sytuacji, gdy klient nie jest zupełnie trzeźwy. Niekiedy limitem odpowiedzialności ubezpieczyciela jest 0,5 promila alkoholu we krwi (czyli mniej-więcej spożycie dwóch piw przez dorosłego mężczyznę).
Poza klauzulą alkoholową uważajcie na sytuacje kwalifikujące się jako rażące niedbalstwo i złamanie lokalnego prawa (np. jazda bez kasku w miejscach, gdzie jest to nakazane). W tych przypadkach ubezpieczyciel też będzie próbował wykręcić się od wypłacenia siana, niezależnie od tego jak drogą polisę wykupiliście. No i jeśli z przyczyn zdrowotnych istniały przeciwwskazania do podróży – nie dostaniesz pieniędzy w razie nagłego zachorowania.
Przeczytaj też ważny poradnik: Jakie usługi warto dorzucić do ubezpieczenia turystycznego, żeby w podróży wakacyjnej zapewnić sobie święty spokój? Prześwietlam opcje
—————————
ZAPROSZENIE:
Jedną z najbardziej wypasionych polis ubezpieczeniowych, które można znaleźć na polskim rynku, jest PZU Wojażer. Podstawą jest tu ubezpieczenie kosztów leczenia w razie nagłego zachorowania lub wypadku. Firma zorganizuje wtedy leczenie ambulatoryjne i szpitalne, transport medyczny z miejsca wypadku czy zakup niezbędnego sprzętu ortopedycznego. W podstawowym pakiecie jest też assistance, które pokrywa koszty transportu do domu, noclegu i wyżywienia w przypadku niektórych chorób oraz oferuje teleporady medyczne.
Do tego podstawowego pakietu można dokupić klauzule dodatkowe. Wśród nich są „specjalistyczne” pakiety assistance (dla rodziny, biznesmena, sportowca), ubezpieczenie NNW, ubezpieczenie OC w życiu prywatnym oraz ubezpieczenie bagażu. Więcej o polisie pod tym linkiem.
————
Artykuł jest częścią cyklu edukacyjnego „Bezpieczny Portfel”, którego Partnerem merytorycznym i komercyjnym jest PZU
zdjęcie tytułowe: Pixabay