Tegoroczna Nagroda Nobla z ekonomii to prezent dla tych, którzy nawołują do budowania i wzmacniania efektywnie działających instytucji państwa. Trzej nagrodzeni przez Sveriges Riksbank ekonomiści potrafili udowodnić – i to na konkretnych przykładach! – wpływ stabilnych instytucji na dobrobyt narodów. Dlaczego jedne narody są biedne, a inne bogate? Czego możemy się nauczyć od tegorocznych noblistów?
Nagroda została przyznana wspólnie Daronowi Acemoglu, Simonowi Johnsonowi i Jamesowi A. Robinsonowi za badania nad tym, jak powstają instytucje i jak wpływają na dobrobyt. Jak swoją decyzję uzasadnia komitet nagrody? „Pomogli nam zrozumieć różnice w dobrobycie między narodami. Społeczeństwa wykazujące słabość rządów prawa i instytucji nie generują wzrostu ani zmian na lepsze. Badania laureatów pomagają nam zrozumieć, dlaczego tak jest”.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Jak zmniejszać różnice między bogactwem narodów?
Co było polem badawczym dla ekonomistów? Czasy kolonialne. Ale ekonomiści nie badali krzywd wyrządzonych przez zachodnich najeźdźców, lecz to, czy udało im się zbudować w niektórych miejscach trwałe instytucje. I czy dzięki ich istnieniu w tych miejscach ludzie szybciej się bogacili. „Inkluzywne instytucje były często wprowadzane w krajach, które były biedne, ale z czasem skutkowało to wzrostem zamożności populacji. To tłumaczy dlaczego niektóre dawne bogate kolonie są teraz biedne i odwrotnie” – tłumaczy komitet.
Dlaczego niektóre kraje wpadają w pułapkę nieefektywnie działających instytucji i niskiego wzrostu gospodarczego? Bardzo dużo zależy od polityków, dla których – zwłaszcza tych autorytarnych – nieefektywne instytucje bywają wygodne. Ale społeczeństwa mogą z tym walczyć. Gdy rośnie opór społeczny, ludzie władzy obiecują reformy gospodarcze, ale brak zaufania ludzi do instytucji zwykle utrudnia osiągnięcie celu. Często jedynym wyjściem jest wejście na drogę demokracji.
Czytaj też o zeszłorocznej ekonomicznej Nagrodzie Nobla: Ekonomiczny Nobel to miód na serca polskich bankowców? Bo najgorsze kryzysy zaczynają się od banków. A najważniejsze w bankach wcale nie są pieniądze
Dlaczego komitet ekonomicznej Nagrody Nobla zainteresował się tym tematem? Szwecja jest w czołówce krajów, które do dekad głoszą idee równości. Umieszczenie instytucji demokratycznych w centrum dyskusji o różnicach ekonomicznych to sygnał, że do budowania zamożności nie wystarczą same aktywa finansowe, zasoby naturalne, populacja wysokiej jakości pracowników. Potrzebne są też wysokiej jakości instytucje, które mają zaufanie ludzi.
Już w 1776 r. wielki piewca liberalizmu ekonomicznego Adam Smith pytał, jakie są przyczyny powstawania bogactwa narodów. Nawołując do wolności prowadzenia działań gospodarczych, pokazywał też rolę instytucji w dobrze działającym państwie.
Oczywiście, są kraje budujące zamożność na bazie posiadanych bogactw naturalnych, jak np. ropa czy gaz, a dawniej – złoto czy diamenty. Jednak bez równoczesnego stworzenia stabilnych, przewidywalnych, mniej lub bardziej demokratycznych, instytucji to bogactwo będzie pozostawać w rękach garstki polityków. A obywatele nie będą się bogacili. Czy przychody Rosji z gazu i ropy naftowej uczyniły z narodu rosyjskiego zamożne społeczeństwo? Jakob Svensson, przewodniczący komitetu nagrody, podkreślił:
„Zmniejszenie ogromnych różnic w dochodach między krajami jest jednym z największych wyzwań naszych czasów. Laureaci pokazali, jak ważne są instytucje społeczne dla osiągnięcia tego celu”
Na pytanie, dlaczego istnieją tak ogromne różnice w dobrobycie między narodami, nagrodzeni naukowcy wyjaśniają, że ważną przyczyną są różnice w instytucjach społecznych. Jakie mają na to dowody? W ramach badań wyeliminowali wiele innych czynników, które mają wpływ na zamożność krajów. I porównali systemy polityczne i ekonomiczne, które kolonizatorzy wprowadzili lub postanowili zachować od XVI w.
Laureaci wykazali zaskakującą prawidłowość. Miejsca, które były relatywnie najbogatsze w czasach kolonizacji, są teraz jednymi z najbiedniejszych. Ciekawe jest w tym kontekście prześledzenie losów miasteczka Nogales, które dzieli się na dwie części – amerykańską i meksykańską.
Nogales – jedno miasto, dwa państwa. I dwie rzeczywistości
Gdzie można zobaczyć ślady kolonialnych instytucji we współczesnych czasach? W jednej ze swoich prac laureaci używają jako przykładu miasta Nogales, leżącego gdzieś na granicy między USA a Meksykiem. Właściwie są to dwa miasta, bo z biegiem lat rozwinęły się w zupełnie inne organizmy. Również pod względem bogactwa. W USA miasto leży w Arizonie. Jego mieszkańcy są stosunkowo zamożni, a wolne wybory dają mieszkańcom możliwość zastąpienia polityków, z których nie są zadowoleni.
Z kolei w meksykańskim Nogales w stanie Sonora, mimo że jest to stosunkowo zamożna część Meksyku, mieszkańcy są znacznie biedniejsi niż po północnej stronie granicy. Doskwiera im zorganizowana przestępczość, miejsca pracy i pieniądze zabiera duże ryzyko prowadzenia biznesu. W Meksyku trudno jest zmienić skorumpowanych polityków, nawet jeśli szanse na to wzrosły od czasu demokratyzacji Meksyku, ok. 20 lat temu.
Dlaczego te dwie połowy tego samego miasta mają tak bardzo różne warunki życia? Geograficznie znajdują się w tym samym miejscu, więc czynniki takie jak klimat nie uzasadniają różnicy. Obie populacje mają również podobne pochodzenie. Historycznie północna część znajdowała się w Meksyku, więc mieszkańcy miasta mają wielu wspólnych przodków. Istnieje również wiele podobieństw kulturowych. Ludzie odżywiają się podobnie, mają na co dzień podobne zwyczaje.
Dlaczego jedni są bogatsi, a drudzy biedniejsi? Decydującą różnicą nie jest geografia ani kultura, lecz… instytucje. Ludzie mieszkający na północ od ogrodzenia żyją w systemie gospodarczym USA, co daje im większe możliwości wyboru edukacji i zawodu. Są również częścią systemu politycznego USA, co daje im szerokie prawa. Mieszkańcy części meksykańskiej nie mają tyle szczęścia. Ogranicza ich m.in. potencjał wpływania na prawo i egzekwowanie prawa. Tegoroczni laureaci pokazali, że podzielone miasto Nogales nie jest wyjątkiem. Jest częścią modelu, który swoje korzenie ma w czasach kolonialnych.
Kiedy Europejczycy kolonizowali duże części świata, w niektórych koloniach celem było eksploatowanie rdzennej ludności i wydobywanie zasobów naturalnych. W innych kolonizatorzy budowali inkluzywne systemy polityczne i gospodarcze na rzecz długoterminowych korzyści dla europejskich osadników. Jednym z ważnych czynników, który wpływał na rozwój kolonizowanych obszarów była gęstość zaludnienia. Im gęstsza była populacja tubylcza, tym większego oporu można było się spodziewać. Europejscy osadnicy przejmowali lub zakładali tam instytucje, które koncentrowały się na dostarczaniu korzyści dla lokalnej elity kosztem całej populacji.
Tegoroczni laureaci wykazali, że te początkowe różnice w instytucjach kolonialnych są ważnym wyjaśnieniem ogromnych różnic w dobrobycie, które widzimy dzisiaj. Współczesne różnice w warunkach życia między Nogales w USA a Nogales w Meksyku są więc w dużej mierze spowodowane instytucjami, które zostały wprowadzone w hiszpańskiej kolonii, która później stała się Meksykiem, i w koloniach, które stały się USA. Ten schemat jest podobny w całym skolonizowanym świecie i nie zależy od tego, czy kolonizatorzy byli Brytyjczykami, Francuzami, Portugalczykami czy Hiszpanami.
Paradoksalnie oznacza to, że te części skolonizowanego świata, które były stosunkowo najbardziej zamożne ok. 500 lat temu, są teraz stosunkowo biedne. Np. urbanizacja jako miara dobrobytu, była większa w Meksyku za czasów Azteków niż w tym samym czasie w Ameryce Północnej. W najbiedniejszych i najsłabiej zaludnionych miejscach europejscy kolonizatorzy wprowadzili instytucje, które promowały długoterminowy dobrobyt. W najbogatszych i najgęściej zaludnionych koloniach instytucje były mniej efektywne dla lokalnej ludności i mniej prawdopodobne było, że zwiększą dobrobyt.
Rewolucja przemysłowa utrwaliła „dobre” instytucje
W najbiedniejszych i najsłabiej zaludnionych obszarach europejscy kolonizatorzy wprowadzili instytucje społeczne, które przyczyniły się do długofalowej pomyślności. Po rewolucji przemysłowej oznaczało to, że dawne kolonie, które kiedyś były najbiedniejsze, stały się najbogatsze. To odwrócenie względnego dobrobytu jest historycznie wyjątkowe. Stało się to tylko tam, gdzie miała miejsce kolonizacja. W pozostałej części świata, które nie zostały skolonizowane, nie znajdziemy żadnego przypadku odwrócenia bogactwa.
Laureaci tegorocznej nagrody wykazali również, że to odwrócenie nastąpiło głównie w związku z rewolucją przemysłową. Jeszcze w połowie XVIII w., produkcja przemysłowa na terenie dzisiejszych Indii była wyższa niż w USA. Zmieniło się to zasadniczo od początku XIX w., co wskazuje, że odwrócenie było przede wszystkim wynikiem różnic w instytucjach. Innowacje techniczne rozprzestrzeniające się po całym świecie mogły zakorzenić się tylko w miejscach, w których powstały instytucje, które przyniosłyby korzyści całej populacji.
Laureaci wykazali, że innym czynnikiem, który przyczynił się do różnic instytucjonalnych, była groźba chorób rozprzestrzeniających się w społecznościach osadniczych. Występowanie śmiertelnych chorób znacznie różniło się między północnymi a południowymi obszarami Ameryki, podobnie jak w regionach afrykańskich, które są bliżej równika niż regiony najbardziej wysunięte na południe. Podobnie, choroby w Indiach były znacznie częstsze i niebezpieczniejsze dla brytyjskich kolonizatorów niż te w Nowej Zelandii lub Australii.
Częstość występowania chorób, którą można zobaczyć w historycznych statystykach śmiertelności w czasach kolonialnych, jest silnie związana z obecną pomyślnością gospodarczą. Miejsca, w których choroby były najbardziej niebezpieczne dla Europejczyków, to miejsca, w których obecnie znajdujemy dysfunkcyjne systemy gospodarcze i największe ubóstwo, a także największą korupcję i najsłabsze rządy prawa. Jednym z ważnych powodów tego są złe nieefektywne instytucje.
Od dawna istnieje pogląd, że społeczeństwa w strefach klimatu umiarkowanego są bardziej produktywne ekonomicznie niż te w tropikach. Z kolei kraje położone bliżej równika są biedniejsze. Jednak według laureatów nie jest to spowodowane tylko klimatem. Gdyby tak było, to ogromna zmiana zamożności nie mogłaby nastąpić. Jednym z ważnych wyjaśnień, dlaczego cieplejsze kraje są również biedniejszymi krajami, są ich instytucje społeczne.
Instytucje, które zostały stworzone w celu eksploatacji mas, są złe dla długoterminowego wzrostu, podczas gdy te, które ustanawiają podstawowe swobody gospodarcze i rządy prawa, są dla wzrostu dobre. Nawet jeśli systemy gospodarcze zapewniają krótkoterminowe zyski dla rządzącej elity, wprowadzenie bardziej inkluzywnych instytucji i rządów prawa przynosi długoterminowe korzyści dla wszystkich. Dlaczego więc nie wszędzie elity do tego dążą? Naukowcy odkryli wyraźny łańcuch przyczynowo-skutkowy.
Dopóki system polityczny przynosi korzyści elitom, dopóty ludzie nie mogą ufać, że obietnice jakichkolwiek reform systemu gospodarczego zostaną dotrzymane. Społeczeństwa są więc uwięzione w instytucjach wyzyskujących, w warunkach masowej biedy i bardzo bogatej elicie. Ale obywatele mają broń, której obawia się rządząca elita. Społeczeństwa mogą się zmobilizować i zaprotestować. Elita staje wtedy przed dylematem: wolałaby pozostać u władzy, obiecując reformy gospodarcze. Ale taka obietnica nie jest wiarygodna, ponieważ masy nie mają zaufania do kontrolowanych przez elity instytucji.
Miast po obu stronach granicy jest więcej…
Ciekawe, czy badania nagrodzonych ekonomistów miałyby zastosowanie do różnic, które mogliśmy sami obserwować w naszej części świata. Co prawda nie jest to ta część świata, która była w poprzednich wiekach objęta typową kolonizacją, ale już w naszym kraju w czasie zaborów mieliśmy do czynienia z rodzajem kolonizacji gospodarczej obcych państw. Granice zaborów widoczne są wciąż, mimo upływu 100 lat od zakończenia tego etapu naszej historii, nie tylko w wynikach wyborów, ale też w wielu aspektach związanych np. z zagospodarowaniem przestrzennym i uporządkowanym wyglądem miast i wsi.
Czy kolonizacja pruska była lepsza od rosyjskiej, bo oferowała większe prawa i stabilne instytucje? Tak często się uważa. Już w czasie zaborów mieszkańcy np. Wielkopolski wiedzieli, że w razie sporu, w tym z pruskimi instytucjami, mogą odwołać się do prawdziwego sądu. „Są jeszcze sądy w Berlinie” – takie panowało przekonanie i było ono oparte na zbiorowym doświadczeniu społecznym. Inna sytuacja panowała w zaborze rosyjskim, gdzie nie tyle sądy i instytucje, ile wojsko i policja dyktowały najczęściej zasady życia społecznego i określały, kto ostatecznie ma rację.
Czy to wpływało na zamożność? Ośrodki przemysłowo-gospodarcze Kongresówki były równie silne, jak te w zaborze pruskim. Warszawa, Łódź, Zagłębie Śląsko-Dąbrowskie to jedne z największych centrów przemysłowych przedrewolucyjnej Rosji, a sama Warszawa – to jedno z największych i najbogatszych miast w carskim imperium. Jednak zabór rosyjski to obszar większych nierówności społecznych, a poziom edukacji powszechnej, liczba szkół, organizacja produkcji rolnej na wsiach, pewność prowadzenia firm i przewidywalność państwa, nawet opresyjnego, bo zaborczego, to wszystko było zdecydowanie lepsze w Prusach niż w Rosji. To akurat potwierdzałoby badania nagrodzonych noblistów. Zaletą Prus były instytucje. Stworzone co prawda nie z myślą o Polakach, ale przez nich wykorzystywane.
Warto dbać o instytucje. Nie jest to temat tego artykułu, ale sama nagroda warta jest przemyślenia w naszym kraju. Pewność prawa, otwartość instytucji i ich rola w demokratycznym porządku społecznym i gospodarczym to podstawa nie tylko zdrowia społecznego, ale i naszego długotrwałego bogactwa. Od kilku lat kolejni politycy kwestionują rolę wielu instytucji naszego państwa. To zabawa, której efektów może nie widać od razu, ale która w dłuższym okresie może mieć negatywne konsekwencje dla naszego dobrobytu.
Widzimy zresztą, jak inaczej wyglądają miasta np. po obu stronach granicy polsko-ukraińskiej. A Ukraina jeszcze 30 lat temu miała PKB na głowę mieszkańca na takim poziomie, jak Polska. Ukraińcy nie mieli tyle szczęścia do prawa i instytucji, nie mieli doświadczenia zinstytucjonalizowanej Unii Europejskiej, pewnie również nie mieli szczęścia do elit politycznych. Musimy uważać, żeby długotrwale być po tej bogatszej stronie granicy. Być tym Nogales w Arizonie.
Źródło zdjęcia: Sveriges Riksbank, Nobel Prize