WIBOR już w TSUE. Od kilku dni w mediach pojawiają się informacje o tym, że zbliża się sądny dzień dla banków w kwestii kredytów oprocentowanych wskaźnikiem WIBOR. Do europejskiego sądu TSUE trafiły bowiem pierwsze zapytania prejudycjalne w tej kwestii, złożone przez jeden z polskich sądów (konkretnie: Sąd Okręgowy w Częstochowie). A wiemy dobrze jak skończyła się podobna procedura w przypadku kredytów frankowych. Tym razem jednak finał może być inny. Wczytując się w uzasadnienie pytań prejudycjalnych, można zauważyć, że polski sąd ma w tej sprawie mnóstwo wątpliwości. Czy TSUE je podzieli? Oto moje spojrzenie na tę sprawę
Do sądów wpływają już nie tylko dziesiątki tysięcy pozwów w sprawie kredytów frankowych, ale też zaczęły się w nich pojawiać pozwy dotyczące kredytów złotowych, opartych na stawce WIBOR. Według szacunkowych danych jest takich pozwów już co najmniej 1000. Co klienci zarzucają bankom? Generalnie dwie rzeczy. Po pierwsze to, że nie informowały dostatecznie dużymi literkami o ryzyku wiążącym się ze zmienną stopą procentową (tak, jak w przypadku franków nie informowały, że kurs waluty w czasie spłaty kredytu może się zmienić o więcej niż 10-20%).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Drugi zarzut jest taki, że banki sprzedające kredyty miały wpływ na wysokość WIBOR-u (bo wskaźnik jest ustalany w oparciu o transakcje zlecane przez banki na rynku międzybankowym), że nie udostępniły dokładnych informacji o tym, jak WIBOR jest ustalany (czyli od czego zależy cena kredytu) oraz że manipulowały w przeszłości jego wysokością (bo zdarzało się, że wskaźnik ustalano na podstawie deklaracji, a nie transakcji).
WIBOR już w TSUE. Pytania prejudycjalne rozpaliły prawników
Czy to może zaowocować falą nieważności umów WIBOR-owych? Niczego nie da się wykluczyć, aczkolwiek nawet gdyby taki scenariusz przewidywać, to jednostkowe konsekwencje dla poszczególnych umów byłyby mniejsze. Przede wszystkim dlatego, że tu nie ma różnic kursowych. Poza tym usunięcie WIBOR-u z umowy kredytowej raczej nie powinno skutkować jej upadkiem (jak w przypadku kredytu frankowego), bo nadal dałoby się ją wykonywać np. w oparciu o marżę banku (choć to nie jest wcale takie pewne, o czym dalej).
Ale biorąc pod uwagę, że portfel hipotecznych kredytów opartych o WIBOR jest znacznie większy, niż portfel kredytów walutowych w ich najlepszych czasach – konsekwencje dla sektora bankowego mogłyby być spore. Złotowe kredyty hipoteczne spłaca ponad dwa miliony rodzin (nie licząc kredytów już spłaconych), a frankowych w najlepszych czasach było „tylko” 700 000. Zakwestionowanie prawomocności większości umów kredytowych w kraju (o łącznej wartości na pewno przekraczającej bilion złotych) mogłoby na trwałe zmienić relacje klientów z bankami.
Odnoszę wrażenie, że zarzuty dotyczące kredytów WIBOR-owych nie są tak mocne, jak w przypadku frankowych. Przede wszystkim WIBOR jest wskaźnikiem referencyjnym zatwierdzonym przez państwo i zgodnym z unijnym rozporządzeniem BMR. Po drugie sposób jego „działania” można łatwo sprawdzić, bo w przeszłości poruszał się mniej więcej zgodnie ze stopami procentowymi NBP (z czasowym przesunięciem wynikającym z jego natury). Niełatwo więc będzie udowodnić manipulowanie nim.
A niedostateczne poinformowanie klientów o tym, że zmienna stopa może się zmieniać? Cóz, w sprawie kredytów frankowych to był dość mocny argument – banki nie informowały klientów o tym, że nieograniczony wzrost kursu franka może spowodować niekorzystną zmianę rat oraz zadłużenia. Oferowanie kredytów o wyłącznie zmiennej stopie procentowej w momencie, gdy było oczywiste, że te stopy muszą pójść w górę (nikt nie spodziewał się, że tak bardzo) również nie było dobrym pomysłem bankowców, a klientom nie dawano przecież symulacji, w których pokazywano by scenariusz z ponad dwukrotnym wzrostem rat.
Tym niemniej spór już trafił do TSUE, a z chwilą uzyskania przez polski sąd odpowiedzi na pytania prejudycjalne zacznie się definitywnie ustalać linia orzecznicza. I to rzeczywiście będzie albo koniec tej sprawy (jeśli pierwsze orzeczenia TSUE będą korzystne dla banków) albo otworzy się kolejna „puszka z Pandorą”.
Cztery pytania o WIBOR. W TSUE będą dymić czachy?
Pytania prejudycjalne są cztery: czy sąd może w ogóle badać postanowienia dotyczące WIBOR-u w umowach, czy – jeśli może je badać – to czy można uznać, że powodują one nierównowagę stron (niewłaściwe poinformowanie klienta o wpływie wskaźnika na umowę, niewskazanie jak jest ustalany WIBOR oraz ustalenie nierównomiernego rozkładu ryzyka między stronami).
A na koniec jest jeszcze takie pytanie: czy w przypadku uznania za nieuczciwe postanowienia dotyczącego zmiennego oprocentowania w umowie kredytowej (w oparciu o WIBOR) możliwe jest dalsze funkcjonowanie umowy z oprocentowaniem równym stałej marży banku, co spowoduje zmianę oprocentowania kredytu ze zmiennego na stałe. Bo alternatywny wariant to oczywiście upadek umowy, co jest intensywnie „trenowane” w przypadku kredytów frankowych.
Część prawników już zaciera ręce i liczy na nowy biznes, ale jeśli się głęboko wczytać w uzasadnienie pytań prejudycjalnych, złożonych przez częstochowski sąd, to wychodzą z nich duże wątpliwości, które polski sędzia przelewa na papier. I którymi dzieli się z sędziami TSUE, którzy będą na pytania odpowiadać. Moim zdaniem sędzia bardzo dobrze przemyślał pytania i ich uzasadnienie. Dlatego dwa słowa o tym uzasadnieniu właśnie, bo ono dobrze definiuje wątpliwości dotyczące granic roszczeń konsumentów.
Co do pytania pierwszego (czy w ogóle można badać zapisy dotyczące zmiennego oprocentowania przez pryzmat unijnej dyrektywy, czyli abuzywności) sąd zastanawia się czy nie działa tutaj zawarte w europejskim prawie wyłączenie dotyczące sytuacji, w której mamy „obowiązkowy” wskaźnik referencyjny o charakterze kluczowym, zatwierdzony przez państwo i wpisany do stosownego rejestru przez organy unijne. W takim przypadku badanie abuzywności tych zapisów – zgodnie z unijnym prawem – nie byłoby w ogóle możliwe.
W 2020 r. TSUE (w sprawie C-125/18) uznał, że można badać zapisy umowy dotyczące zmiennego oprocentowania opartego na jakimś wskaźniku referencyjnym pod warunkiem, że ów wskaźnik nie jest obligatoryjny. Tymczasem z zapisów polskiej ustawy o kredycie hipotecznym wynika, że jeśli strony nie uzgodniły stałej stopy oprocentowania, to bank ma obowiązek stosować wskaźnik referencyjny (domyślnie WIBOR, ale nie jest tam z nazwy wymieniony) plus marża.
Z drugiej strony – zastanawia się sąd – takie spojrzenie na sprawę zabierałoby konsumentom możliwość kwestionowania stosowania wskaźnika referencyjnego nawet gdyby było z jego ustalaniem „coś nie tak”, albo gdyby bank źle informował klienta o jego działaniu. Poza tym w Polsce klient długo nie miał realnego wyboru między kredytami o zmiennej i stałej stopie, więc wyłączenie możliwości badania tej sytuacji mogłoby być krzywdzące dla konsumentów.
WIBOR certyfikowany. Czy w ogóle wolno go badać?
Z trzeciej strony – częstochowski sąd zastanawia się czy w tej sprawie nie jest związany decyzją administracyjną polskich organów prawa. Wskaźnik WIBOR podlega regulacjom rozporządzenia BMR, a zgodnie z zapisami tego rozporządzenia zezwolenie na administrowanie wskaźnikiem referencyjnym i jego stosowania wymaga decyzji administracyjnej Komisji Nadzoru Finansowego. WIBOR taką decyzję ma.
„W orzecznictwie sądów krajowych przyjmuje, że z chwilą, gdy decyzja administracyjna staje się ostateczna, wiąże ona każdy sąd w postępowaniu cywilnym” – pisze sędzia. To zasadniczo wyłączałoby dopuszczalność badania prawidłowości jej wydania. I utrąciłoby możliwość sprawdzania czy WIBOR działa dobrze i czy był oparty na rzeczywistych transakcjach (a jeśli nie – to czy był wyznaczany w sposób zgodny z tym, jak być powinno), bo ten aspekt „załatwia” jego domniemana zgodność z BMR (gdyby jej nie było – nie byłoby decyzji administracyjnej dopuszczającej WIBOR do „obrotu”).
Na poniższym wykresie trochę danych o tym, że WIBOR w dość dużej części był „nietransakcyjny”, aczkolwiek ma wbudowane mechanizmy, które pozwalają ustalać jego wartość nawet w takiej sytuacji. I te mechanizmy zostały „certyfikowane” przez KNF.
Zgodnie z prawem europejskim (i polskim Kodeksem Cywilnym) potencjalną abuzywność zapisów umowy można badać tylko o tyle, o ile te zapisy nie określają „głównego przedmiotu umowy” i „relacji ceny i wynagrodzenia do dostarczonych w zamian towarów lub usług”. TSUE już we wcześniejszych orzeczeniach (C-143/13) uznał, że to ograniczenie nie działa, jeśli z umowy pomiędzy firmą, a konsumentem wynikają zapisy umożliwiające kredytodawcy, pod określonymi warunkami, jednostronną zmianę stopy oprocentowania. I to dotyczyło m.in. słynnych w Polsce kredytów hipotecznych „z oprocentowaniem określanym decyzją zarządu”.
Tyle, że w kredytach WIBOR-owych takiej swobody nie ma (zmiana oprocentowania wynika z czynników niezależnych od banku). Oczywiście: można by snuć rozważania czy klauzula WIBOR-owa nie wykracza poza określenie „relacji ceny i wynagrodzenia’ i czy rzeczywiście jest „głównym przedmiotem umowy”, ale – jak zauważa polski sąd – skoro polskie prawo nie daje bankowi możliwości ustalenia zmiennego oprocentowania w inny sposób, to tym samym chyba uznaje zapisy dotyczące ustalania wysokości stopy oprocentowania i warunków jego zmiany za główny przedmiot umowy.
Czytaj więcej o tym: Kto kogo robi w bambuko? Czy to WIBOR jest zmanipulowany czy klienci pozywający banki o unieważnienie kredytów? Trzy ważne pytania. I próba odpowiedzi
Ile bank powinien powiedzieć klientowi o WIBOR-ku?
Natomiast od tej zasady, że nie bada się abuzywności zapisów dotyczących głównego przedmiotu umowy, jest jeden wyjątek. Można je badać, jeśli nie zostały przedstawione „prostym i zrozumiałym językiem”. Czyli umieszczone w umowie kredytowej odesłanie do stopy bazowej (w tym wypadku WIBOR-u) powinno pozwolić „przeciętnemu, dostatecznie uważnemu konsumentowi” na poznanie i zrozumienie mechanizmu zmiany tej stopy (wyrok TSUE C-125/18). I polski sąd zastanawia się w uzasadnieniu pytań prejudycjalnych czy przypadkiem tutaj nie ma pola do uznania, że banki niedostatecznie dobrze informowały konsumenta czym jest WIBOR i jak działa.
Ale na drugą rękę – jak zauważa polski sąd – WIBOR był publikowany, powszechnie dostępny, a informacje o tym, w jaki sposób jest ustalana stopa oprocentowania, były klientom udostępniane. Sąd zadaje więc pytanie: jaki powinien być zakres obowiązku informacyjnego banku? Czy skoro każdy klient przed podpisaniem umowy mógł sobie sprawdzić jak kształtował się WIBOR przy różnym poziomie stóp procentowych oraz przeczytać w dowolnym podręczniku kiedy stopy procentowe rosną, a kiedy spadają – to czy potrzeba jeszcze w umowie np. wzoru na ustalanie WIBOR-u?
W przypadku franków było trochę inaczej, bo mieliśmy tabele kursowe, które co prawda przeważnie „chodziły” podobnie jak kursy NBP (oczywiście powiększone spreadem), ale po pierwsze niektóre banki tajemniczo powiększały spread w momentach, gdy im się to opłacało, a po drugie – miały teoretycznie pełną swobodę ustalania kursu do spłaty tak, jak chciały (inna sprawa, że nie wszystkie banki czerpały z tej wolności pełnymi garściami)
„Pojawia się wątpliwość, czy w zakresie obowiązku informacyjnego powinno znaleźć się nie tylko to, jak zmiana wskaźnika referencyjnego wpływa na stopę oprocentowania kredytu, ale też wskazanie w jaki sposób jest ten wskaźnik ustalany. Czy zakres niezbędnych informacji powinien obejmować również wyjaśnienie, jak jest ukształtowany mechanizm WIBOR, a także jakie czynniki wpływają na zmianę jego wysokości, czy też ten zakres informacji może zostać przekazany poprzez odniesienie do informacji znajdujących się na stronie administratora tego wskaźnika”.
– zapytuje sąd. Pyta też czy w zakres obowiązku informacyjnego banku powinno wchodzić przekazanie konsumentowi informacji o tym, że WIBOR jest obliczany na podstawie danych przekazywanych przez banki (w tym tego, który udziela kredytu, co w niewielkim stopniu wpływa na ostateczny poziom stopy procentowej). I czy informacja z banku powinna objąć pełne „szkolenie” z działania WIBOR-u, czyli np. jak może wpłynąć nań zmiana poziomu bezrobocia, wzrostu gospodarczego, kursu walutowego i innych czynników.
„Czy istnieje możliwość, aby wspomniane informacje, z uwagi na swoje skomplikowanie (…) mogły być przedstawione w sposób jasny i zrozumiały dla przeciętnego konsumenta, nie posiadającego wiedzy ekonomicznej, w związku z czym, czy mogą one wpłynąć na proces decyzyjny podejmowany przez konsumenta”
– takie zagadnienie stawia częstochowski sąd, moim zdaniem bardzo słusznie. Z jakichś przyczyn jednak nie oczekujemy od producenta pralki, że dostarczy nam informacje o tym, jakie czynniki w jakim stopniu wpływają na szybkość eksploatacji bębna oraz rurek odprowadzających wodę. Bo też nikogo to nie obchodzi. I nikt nie bada abuzywności instrukcji obsługi pralki pod tym kątem, mimo że wiemy, że pralki są celowo produkowane w taki sposób, żeby za długo nie podziałały i żeby klient musiał co trzy lata chodzić na zakupy.
Częstochowski sąd zwrócił uwagę, że w wyroku TSUE o sygnaturze C-655/20 unijny Trybunał wskazał, iż dopuszczalnym jest by umowa nie zawierała pełnej definicji wskaźnika referencyjnego służącego do obliczenia zmiennej stopy procentowej, jak również nie jest koniecznym przekazywanie broszury informacyjnej przedstawiającej dotychczasowe zmiany tego wskaźnika, jeżeli dane te są oficjalnie publikowane. A w przypadku WIBOR-u mniej więcej tak jest.
TSUE sprawdzi czy WIBOR może krzywdzić?
Uzasadniając trzecie pytanie prejudycjalne sąd przedstawia swoje wątpliwości dotyczące tego, czy niewłaściwe poinformowanie konsumenta odnośnie narażenia go na ryzyko zmiennej stopy procentowej oraz nierównomierny rozkład tego ryzyka (przerzucenie go w całości na klienta) można traktować jako pokrzywdzenie konsumenta. Sąd słusznie zauważa, że każdy bank – jako profesjonalista – miał dużo większą wiedzę co się może stać z oprocentowaniem kredytów zmiennoprocentowych w przyszłości. I że żaden bank nie dawał klientom wyboru między kredytem zmienno- i stałoprocentowym.
Ale sąd dał też argument na drugą rękę – że sposób ustalania oprocentowania kredytu o zmiennej stopie we wszystkich bankach był i jest taki sam, czyli nawet gdyby jakiś bank źle poinformował klienta o tym, jak działa WIBOR, to i tak klient nie miałby żadnego pola manewru, bo w innych bankach WIBOR i jego kredyt „działałby” tak samo. Zatem znaczenie braku poinformowania klienta (o ile uznalibyśmy, że ten problem wystąpił) byłoby żadne – mógłby co najwyżej nie wziąć kredytu w ogóle (na czym by stracił, bo mieszkania podrożały, ale to już mój dopisek).
Sąd chciałby, żeby TSUE pomógł mu odpowiedzieć na pytanie czy sam fakt zaoferowania kredytu ze zmiennym
oprocentowaniem nie jest rażącym naruszeniem interesu konsumenta z uwagi na narażenie go na nieograniczone ryzyku wzrostu oprocentowania w trakcie trwania umowy. Zwłaszcza, że kredytodawca nie zaofiarował żadnego rozwiązania ograniczającego to ryzyko.
Choć i tutaj jest kontrargument – przecież mamy w Polsce pułap odsetek maksymalnych (inna sprawa, że powiązany ze stopą NBP, a ona z kolei wpływa na poziom WIBOR). Czy jednak ten deal nie był „głównym przedmiotem umowy”, który jednak był przedstawiony prostym i zrozumiałym językiem?
A gdyby „unieważnić” WIBOR… co dalej z umową?
W uzasadnieniu do czwartego pytania częstochowski sąd zastanawia się co by było, gdyby jednak TSUE uznał, że klauzule WIBOR-owe można badać i że może się zdarzyć, że krzywdzą one konsumentów. Co wtedy z umową? Sąd widzi jeden argument za jej utrzymaniem i jeden z jej upadkiem. Argument za utrzymaniem umowy jest taki, że mogłoby to mieć negatywne konsekwencje dla konsumenta (a on nie może być karany po raz drugi z powodu abuzywności w jego umowie).
Konieczność rozliczenia się stron ze świadczeń na podstawie nieważnej umowy mogłaby oznaczać, że klient musi oddać natychmiast cały kredyt (często musiałby na to brać drogą pożyczkę gotówkową), a bank jedynie zapłacone przez klienta raty i ewentualne opłaty okołokredytowe.
Na rzecz nieważności umowy świadczy fakt, że ewentualne usunięcie WIBOR-u z umowy oznaczałoby jej przekształcenie na umowę o stałym oprocentowaniu, a to zmieniałoby istotę dealu. Sąd ma wątpliwości czy takie rozwiązanie byłoby zgodne z wolą obu stron. Opłacalność kredytu zmiennoprocentowego i stałoprocentowego w różnych okolicznościach mocno się różni.
Ogólnie rzecz biorąc po ujawnieniu, że w sprawie WIBOR-u poszły cztery pytania prejudycjalne do TSUE, wśród prokonsumenckich prawników i niektórych kredytobiorców zapanował entuzjazm, a niektórzy włączyli już odliczanie czasu do momentu, gdy banki będą musiały zredukować oprocentowanie kredytów złotowych do samej marży. Jednak czytając uzasadnienie do tych pytań można po pierwsze zrozumieć, że to jednak nie ta sama historia, co z frankami (banki mają dużo więcej argumentów), a po drugie – przy całej prokonsumenckości TSUE nie można być pewnym finalnego orzeczenia.
Tutaj jednak jest tak, że mówimy o wskaźniku, który jest wpisany do polskiego i unijnego prawa, zatwierdzony decyzją administracyjną KNF, niezależny od banków (owszem, można dyskutować o tym czy dany bank mógł dokładać świadomie cegiełkę do jego podbijania, ale sposób ustalania każdego indeksu polega na odrzucaniu skrajnych wartości, więc to takie dość grube teoretyzowanie). Można się zastanawiać czy banki wystarczająco dobrze informowały o tym jak działa zmienna stopa, ale skoro była publikowana codziennie, to każdy mógł sobie sprawdzić jak działa.
Miękkim podbrzuszem banków jest to, że nie proponowały klientom alternatywy w postaci stałego oprocentowania. Pytanie czy to jest temat dla TSUE, a więc czy ma cokolwiek wspólnego z decyzją o tym, czy abuzywność klauzul WIBOR-owych można badać. A jeśli można – czy efektem tego zajmowania się może być wniosek, że kredyt zmiennoprocentowy, z natury rzeczy przerzucający ryzyko zmiany stóp na konsumenta, jest z definicji „toksyczny”.
Prawnik komentuje: za mało o troski o konflikt interesów
Mam też dla Was komentarz – również subiektywny, a jakże – mec. Radosława Górskiego, który przekazał mi uzasadnienie pytań prejudycjalnych w sprawie WIBOR-u, dając asumpt do tych wszystkich rozważań. sam ma ma na koncie sporą historię pytań prejudycjalnych pisanych do TSUE, skomentował to tak:
„Uzasadnienie pytań prejudycjalnych sądu w Częstochowie wskazuje na to, że sąd ten wnikliwie przeanalizował zagadnienie zgodności z prawem Unii Europejskiej kredytów złotówkowych i zwrócił Trybunałowi uwagę nie tylko na możliwe konsekwencje braku rzetelnej i jasnej informacji o zmienności wskaźnika WIBOR, ale również na potencjalną wadliwość ustalania samego wskaźnika WIBOR. Ale w wielu kwestiach temat został spłycony i nie dostrzeżono wielu argumentów przemawiających za pozytywną odpowiedzią na wszystkie z podanych pytań”.
Mec. Górski jest więc jeszcze nie do końca ukontentowany, ale też uważa, że są to pierwsze, ale nieostatnie pytania do TSUE w sprawie kredytów złotowych. Ten prawnik spodziewa się że temat będzie wracał do trybunału. Czego jego zdaniem zabrakło w pytaniach częstochowskiego sądu?
„Umowy spisane z klientami banków oferujących kredyty oparte na WIBOR zawierają jeszcze inne niż w wymienione w pytaniach sądu w Częstochowie, wady prawne: kredytobiorcy nie mają dostępu do danych wejściowych służących administratorowi wskaźnika WIBOR do wyznaczania wskaźnika, zaś dane te przekazują administratorowi banki udzielające kredytów hipotecznych (jest to ewidentny konflikt interesów – wiele banków zarabia na WIBOR i równocześnie uczestniczy w ustalania jego wartości). Z kolei dane wejściowe (kwotowania) nie odwzorowują rzeczywistych transakcji zawieranych przez podmioty biorące udział w tzw. fixingu wskaźnika referencyjnego”
Prawnik twierdzi też, że w przypadku wielu umów zawartych przed 2017 r. (czyli przed uchwaleniem ustawy o kredycie hipotecznym) banki albo w ogóle nie informowały o ryzyku związanym z zawarciem umów zmiennoprocentowych albo też informacje na ten temat były zdawkowe i niejasne.
„Bez wątpienia może zdarzyć się tak, że wyrok TSUE dotyczący kredytów WIBOR-owych będzie niekorzystny dla sektora finansowego. Gdyby w tym zakresie nie istniały żadne wątpliwości, to polski sąd nie zwróciłby do TSUE”
– ma nadzieję mec. Górski. I oczywiście mu się nie dziwię, taki obrót sprawy nakręciłby prawnikom (po obu stronach) kolejny, wielki biznes. Czy tak się stanie? Tak, jak wyżej napisałem, wiele zależy od tego, jak TSUE spojrzy na formalne umocowanie WIBOR-u. Od tego zależy czy w ogóle zechce pozwolić go badać. A jeśli tak, to pewnie zacznie się spór o sposób jego ustalania oraz o to czy klienci byli właściwie poinformowali. A w skrajnym przypadku – czy to nie jest toksyczny produkt, przerzucający ryzyko wyłącznie na konsumenta.
———————–
CHCESZ ZAPLANOWAĆ ZAMOŻNOŚĆ? PRZECZYTAJ KONIECZNIE! Myślisz, że nie masz szans na żywot rentiera? Że masz za mało oszczędności? Że za mało zarabiasz? Że nie umiał(a)byś dobrze ulokować pieniędzy, gdybyś je miał(a)? W tym e-booku pokazuję, że przy odrobinie konsekwencji, pomyślunku i, posiadając dobry plan, niemal każdy może zostać rentierem. Jak bezboleśnie oszczędzać, prosto inwestować i jak już teraz zaplanować swoje rentierstwo – o tym jest ten e-book. Praktyczne rady i wskazówki. Zapraszam do przeczytania – to prosty plan dla Twojej niezależności finansowej.
———————–
Kto zarabia na WIBOR-ku?
Jak chodzi o sposób ustalania WIBOR, to nie bardzo przemawia do mnie teoria o konflikcie interesów. Porównanie poziomu WIBOR i stóp procentowych NBP weryfikuje negatywnie tezę o tym, że ktoś tam coś „ustawiał”. Gdyby tak było, to WIBOR „rozjeżdżałby się” ze stopami procentowymi nie tylko z powodu przesunięcia czasowego reakcji rynku na zmiany tych stóp (pokazałem to na jednym z powyższych wykresów). A to, że banki „zarabiają na WIBOR-ku” też jest dość kontrowersyjną tezą, bo WIBOR to formalnie rynkowa cena pieniądza, od zarabiania jest marża banku.
Aczkolwiek można tu wejść na grubszy temat i zacząć się zastanawiać po jakiej cenie banki rzeczywiście pozyskują kapitał (WIBOR już dawno przestał być benchmarkiem), ale to jest już trochę inna dyskusja. Z niej rzeczywiście może wyjść, że banki „zarabiają na WIBOR-ku”, ale nadal nie oznacza to, że bank X mógłby mieć znaczący wpływ na wartość indeksu (skrajne kwotowania są odrzucane).
Jeśli chodzi o informowanie klientów, to mimo wszystko dość dziwne jest oczekiwanie przez prawników, żeby banki pokazywały klientom „bebechy” ustalania indeksów. Nie miałoby to praktycznego znaczenia dla decyzji o zaciągnięciu kredytu dla niemal żadnego z klientów.
Widzę tu grubą niekonsekwencję. Albo mówimy o „prostym i zrozumiałym języku” i żądamy jego stosowania w umowach, albo pokazujemy ludziom wzory i algorytmy, żeby im się wydawało, że są poinformowani, choć i tak nic nie zrozumieją. Prawnicy mogliby się z równym zapałem zająć tym, żeby sami zaczęli pisać po ludzku i marnować mniej lasu na używanie jak największej liczby literek w produkowanych przez siebie „referatach”. TSUE po prawnikach też swego czasu się „przejechał”.
O ile sam fakt, że pierwsze zapytania o kredyty na WIBOR poszło do TSUE jest przyjmowany entuzjastycznie przez zwolenników „ubicia WIBOR-u”, o tyle głębsze wgryzienie się w uzasadnienie wniosku pokazuje, że będzie trudniej podważyć WIBOR, niż kredyty frankowe. Jeśli ktoś wierzy, że to się wydarzy, to mam nadzieję, że nie trzyma oszczędności ani w żadnym polskim banku, ani w polskich obligacjach, ani w polskich złotych. My w „Subiektywnie o Finansach’ pokazujemy co innego można zrobić z pieniędzmi, przygotowując Was na każdy scenariusz.
————
GDZIE DOSTANIESZ NAJLEPSZY PROCENT?
Obawiasz się zmian w podatku Belki? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także kont osobistych, rachunków firmowych i kart kredytowych. Wszystkie tabele znajdziesz w zakładce „Rankingi” na stronie głównej www.subiektywnieofinansach.pl.
————–
Zapraszam do posłuchania najnowszych PODCASTÓW „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”:
>>> CYBERNIEBEZPIECZEŃSTWA NA WAKACJACH: Wakacje to czas, w którym czyhają na nas specyficzne cyberniebezpieczeństwa. Jak kupować bilety na pociąg, samolot lub za hotel, żeby nie dać się okraść? Jakie niebezpieczeństwa czyhają na nas w hotelowych i publicznych sieciach wifi? Jak bezpiecznie korzystać z internetu na wakacjach? Te pytania zadaję gościniom kolejnego podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia” – a są nimi Julia Lisowska-Wenta (senior security analyst z zespołu ds. przeciwdziałania przestępczości) oraz Karolina Czwarno-Kos (leading security officer pionu bezpieczeństwa) z BNP Paribas Bank Polska. Zapraszam do posłuchania
>>> ZDRADZAMY SEKRETY KANTORÓW. Jeśli wyjeżdżasz na zagraniczne wakacje, to zapewne przed wyjazdem odwiedzisz kantor. W „Finansowych Sensacjach Tygodnia” rozmawiamy z Aleksandrem Pawlakiem, właścicielem kantorów o tym, kiedy i gdzie wymieniać waluty, jak to robić, jak bezpiecznie przewozić pieniądze oraz czy wyjeżdżając do egzotycznego kraju zabrać tam dolary (i wymieniać je na miejscu), czy lokalną walutę kupioną w kraju. I jak korzystać z bankomatów za granicą, żeby się nie naciąć. Oraz czy da się zwrócić kantorowi nie wykorzystane na wakacjach pieniądze. Zapraszam do posłuchania!
>>> CZY ZACZĘŁA SIĘ KOREKTA CEN MIESZKAŃ? W kolejnym odcinku „Finansowych Sensacji Tygodnia” w składzie 3M (Maciek Jaszczuk, Maciek Danielewicz i Maciek Samcik) analizujemy sytuację na rynku nieruchomości. Czy rzeczywiście to możliwe, że zaliczy on twardą korektę? A może ona już trwa? I co na to deweloperzy? Czy są w stanie ją zablokować? Drugim tematem podcastu jest jazda pod prąd na rynku pracy, czyli… wydłużanie tygodnia zamiast jego skracania. Takie pomysły są realizowane właśnie na południu Europy. Skoro ludzie chcą więcej zarabiać, a jednocześnie brakuje rąk do pracy, to może niech… pracują więcej? Czy ten trend dotrze i do nas? Zapraszamy do posłuchania!
Zobacz też najnowsze WIDEOFELIETONY I WYWIADY „SUBIEKTTWNIE O FINANSACH”:
zdjęcie tytułowe: Copilot Designer