Mówicie, że smartfony są za drogie? Flagowce rzeczywiście kosztują fortunę, ale… z twardych danych wynika, że średnie ceny smartfonów znajdujących się w sprzedaży sklepowej spadła przez pięć ostatnich lat o 10%. Analitycy są przekonani, że teraz nastąpi drastyczne odwrócenie tego trendu. I że za pięć lat będziemy płacili za smartfony średnio o 15% więcej niż dziś. To mogą być najszybciej drożejące urządzenia elektroniczne. Ktoś będzie musiał zapłacić za ulokowaną w nich sztuczną inteligencję
Ile kosztował Wasz ostatni smartfon, gdy go kupowaliście? Przyzwoitej jakości urządzenie (które było hitem dwa, trzy lata temu) można mieć za 1500 zł. I taka mniej więcej jest średnia cena smartfonu, który kupują ludzie na całym świecie. Z danych zebranych przez Statista, które cytuję za AltIndex, wynika, że trzy lata temu smartfon kosztował średnio 318 dolarów (w przeliczeniu 1300-1400 zł, w zależności od kursu dolara), a dziś średnia cena smartfonu w sklepie to 287 dolarów (w przeliczeniu 1150 zł).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Oczywiście, patrząc na ceny smartfonów tzw. flagowców, czyli najnowszych wprowadzanych przez producentów na rynek, można się chwycić za głowę. Samsung S24, chyba najpopularniejszy z nowych smartfonów koreańskiej firmy, w podstawowej wersji kosztuje 4099 zł, zaś w najbardziej wypasionej (S24 Ultra) aż 6299 zł. Ale porównując te kwoty z cenami flagowców sprzed pięciu lat, można poprawić sobie nastrój. Debiutujący wówczas Samsung S10 w wersji podstawowej został wyceniony na 3949 zł, a w wersji deluxe – na 6999 zł. Porównywalnie.
Nieco inaczej jest z cenami nowych modeli produktów firmy Apple. Dziś za iPhone’a 15, czyli flagowy model tej marki, płacimy w wersji podstawowej 4699 zł, a za wersję Pro – 5999 zł (w najtańszej konfiguracji, bo są i droższe, Pro Max kosztuje 7199 zł). Pięć lat temu, gdy Apple wprowadzał na rynek iPhone 11, to w pierwszych dniach kosztował on 3599 zł w najtańszej wersji i 5199-5699 zł w wersji Pro lub Pro Max. Mamy wzrost cen o 700-1500 zł w pięć lat.
Ceny smartfonów pójdą w górę. Oni przewidują o ile
Z prognoz zebranych przez Statista wynika, że będzie drożej, a smartfony mogą być najszybciej w najbliższych latach drożejącymi urządzeniami elektronicznymi. Według danych AltIndex.com średnia cena na rynku smartfonów ma wzrosnąć o prawie 15% i osiągnąć 328 dolarów w 2029 r. Jak to przełoży się na ceny w Polsce? Przy kursie dolara krążącym wokół 4 zł będziemy płacili średnio ponad 1300 zł (jakieś 150 zł więcej niż teraz), ale gdyby dolar podrożał do 4,5 zł, wówczas mierzylibyśmy się z cenami rzędu 1500 zł.
Ale ta średnia niewiele mówi. Każdy z nas ma swoje preferencje dotyczące marki i półki cenowej sprzętu, więc po prostu trzeba przyjąć założenie, że za każdy smartfon wymieniany na nowszy będzie trzeba zapłacić co roku o kilka procent więcej. Kilka lat temu mieliśmy taką sytuację na rynku samochodów – nawet używane modele drożały, zamiast tanieć (na szczęście teraz już jest „normalniej”). Tutaj aż tak złej sytuacji nie będzie (im starszy smartfon, tym cena jednak będzie niższa), ale tempo „amortyzacji” ma się zmniejszać.
W przypadku topowych marek wzrost cen będzie większy niż średnia. Bo, porównując 10-procentowy spadek średniej ceny smartfonu na całym rynku z cenami marek takich jak Samsung czy Apple, widać, że są one w stanie nie tylko przerzucić na konsumentów inflację, ale i stale zwiększać marże. Pytanie, gdzie jest ściana, skoro ten trend miałby się jeszcze nasilić.
Analitycy podliczają, jak bardzo średnią cenę na rynku obniżają tańsze modele od producentów z niższej półki. Od 2019 r. średnia cena iPhone’a wzrosła o ok. 23%, osiągając w tym roku blisko 1000 dolarów. To by się zgadzało z cytowanymi wyżej przeze mnie cenami flagowców od Apple sprzed pięciu lat i dzisiejszymi.
Z czego ma się wziąć wzrost cen? Analitycy uważają, że producenci przerzucą na nas m.in. koszty nowoczesnych technologii, m.in. sztucznej inteligencji, którą zasilane będą smartfony nowej generacji. Zaawansowane technologie będą zwiększały wydajność, pojawią się nowe funkcje. Jednak te innowacje technologiczne, w tym wykorzystujące sztuczną inteligencję, a także wprowadzenie większej liczby modeli premium, będzie wiązało się z wyższymi cenami.
Dzięki temu skokowi cen, którego najbardziej doświadczy spośród wszystkich urządzeń technologicznych segment „komórek”, smartfony staną się droższe od tabletów. Statista spodziewa się, że średnia cena tabletu wzrośnie tylko o 3% w ciągu pięciu lat. Laptopy odnotują w tym okresie wzrost cen o 6,6%. Średnia cena laptopa na rynku to dziś 706 dolarów, za pięć lat będą kosztowały średnio 753 dolarów, czyli 3000-3400 zł w zależności od kursu „zielonego”).
Wydatki na sztuczną inteligencję muszą im się zwrócić?
Jedną z nielicznych kategorii elektroniki, które potanieją, będą pecety, czyli komputery stacjonarne. Jak pisaliśmy w Homodigital.pl, warto się z nimi przeprosić. Wygląda na to, że to właśnie w smartfony pójdą największe inwestycje dotyczące wydajności i wykorzystywania sztucznej inteligencji. Ten gigantyczny rynek będzie chciał się jeszcze bardziej „paść” naszymi pieniędzmi. Wzrost przychodów producentów smartfonów w ciągu pięciu lat jest szacowany na 100 mld dolarów.
Dla porównania: w tym roku światowa sprzedaż smartfonów ma spaść o 12 mld dolarów, ale i tak wyniesie astronomiczne 467 mld dolarów. Jednak biorąc pod uwagę, że ludzie będą wydawali średnio o 40 dolarów (160-200 zł) więcej na nowe urządzenie oraz że wzrośnie liczba użytkowników smartfonów, przychody branży producentów tego sprzętu mają za pięć lat wzrosnąć do 562 mld dolarów. Te dodatkowe 100 mld dolarów to może być rachunek, które wystawią nam firmy m.in. za wydatki na sztuczną inteligencję.
Jedna czwarta tej wartości, czyli 137 mld dolarów, popłynie do Chin, największego na świecie producenta smartfonów (Xiaomi to już dziś trzeci co do wielkości producent smartfonów, ma 14% rynku, a jest przecież jeszcze Huawei i inne marki). Koreański Samsung ma dziś 21% globalnego rynku, a jego największy konkurent Apple – 17%.
Co te zmiany mogą dla nas oznaczać? Po pierwsze prawdopodobnie przyspieszenie wzrostu cen tzw. flagowców i smartfonów od najbardziej renomowanych globalnych marek. Po drugie – być może powoli zbliżamy się do sytuacji, w jakiej znajduje się dziś rynek samochodów. Chcąc jeździć nowym autem, coraz mniej osób kupuje je na własność, znacznie częściej je wynajmujemy albo leasingujemy. Najem elektroniki w Polsce się na razie nie przyjął, ale jeśli ceny mają wzrosnąć średnio o 15% w pięć lat, to trzeba się spodziewać, że w przypadku nowych smartfonów ów wzrost może sięgnąć nawet 30%. I spowodować, że niektórzy smartfony zaczną wypożyczać.
Niemożliwe? Realizacja takiej prognozy oznaczałaby, że w 2029 r. za najbardziej wypasiony model flagowca zapłacimy 10 000 zł. Analitycy nie wykluczają też „świata dwóch prędkości”, czyli „rozszczepienia” cen smartfonów nowej generacji wykorzystujących na dużą skalę AI (co będzie wliczone w cenę) oraz tych „starej generacji”, których wartość będzie erodowała szybciej, bo nie będą oferowały zbyt wielu usług opartych na sztucznej inteligencji.
Najnowsze wieści ze świata sztucznej inteligencji znajdziesz tutaj.
Sztuczna inteligencja w smartfonach uzasadni ich wyższe ceny?
Generalnie AI może być gamechangerem dla tej branży mniej więcej takim, jakim w motoryzacji było pojawienie się aut hybrydowych, które powoli wypierają już z rynku samochody benzynowe. Jeszcze kilka lat i posiadanie auta na benzynę może być „niemodne”. To samo wrażenie będą pewnie chcieli wygenerować marketingowcy producentów sprzętu.
„Mądre” smartfony z technologiami AI na pokładzie będą przedstawiane jako początek nowej ery w technologii. Inna sprawa, że nie wiadomo, jak dalece to będą rzeczywiście przełomowe usługi, za które będzie warto zapłacić w cenie smartfonu np. trzy razy tyle, ile za smartfon „niezbyt mądry” sprzed trzech lat.
Fundusz venture capital Sequoia policzył, że branża technologiczna wydała zaledwie w rok 50 mld dolarów na chipy od Nvidii na szkolenie sztucznej inteligencji, ale inwestycje te przyniosły tylko 3 mld dolarów przychodów. Sztuczna inteligencja musi „myśleć” na nowo za każdym razem, gdy jest o coś pytana. Koszty odpowiedzi na pytanie z wykorzystaniem AI są dziesięciokrotnie wyższe niż w przypadku tradycyjnego wyszukiwania. Czy ktoś tę cenę będzie gotów zapłacić?
Czytaj więcej o tym: Nvidia złapała zadyszkę, razem z całą branżą czipową. Czy „pupil” inwestorów i główny beneficjent boomu na AI właśnie traci magiczny blask? „Przepłacona AI”
„Financial Times” poinformował w grudniu, że przychody OpenAI, twórcy najpopularniejszego modelu sztucznej inteligencji ChatGPT, wynoszą co najmniej 2 mld dolarów, a firma uważa, że może podwoić tę kwotę do 2025 r. Ale to wciąż daleko od przychodów potrzebnych do uzasadnienia wyceny OpenAI opiewającej na prawie… 90 mld dolarów.
Z drugiej strony – takie firmy jak Apple potrzebują powiewu nowości i przełomu technologicznego, który ma szansę się zmaterializować dzięki AI. Jakie miałoby być inne uzasadnienie wyceny rynkowej Apple na poziomie 3,5 biliona dolarów, skoro cały rynek (w którym Apple pewnie nie będzie miał nigdy więcej niż 15-20%) jest szacowany na 560 mld dolarów rocznie za pięć lat, i to w przychodach, a nie zyskach netto?
Czytaj więcej o przyszłości Apple: Niektórzy wieszczą schyłek potęgi Apple’a. Zyski producenta kultowych smartfonów przestały rosnąć. Kurs akcji też. Czy inwestorzy mają się czego obawiać?
To wszystko prowadzi mnie do snucia podejrzeń, że szykuje się wielki skok producentów smartfonów na nasze kieszenie. A jeśli ceny smartfonów pójdą w górę (zwłaszcza tych nowych i „mądrych”) to warto się na to przygotować. Przede wszystkim bardziej szanować stare smartfony, bo może będą musiały nam posłużyć dłużej. O ile producenci nie wykorzystają rewolucji AI do skrócenia wsparcia technicznego dla starszych modeli.
Czytaj też: Generowanie obrazów na telefonie? Tak, z nową apką Microsoft Designer
zdjęcie tytułowe: Daniel Romero/Unsplash