Co jakiś czas dostajemy e-maile z rodzaju: nasze drogi życiowe się rozeszły, a kwestie finansowe zostawiliśmy na później. I to „później” już nadeszło, a my nadal nie możemy się finansowo rozstać, rozliczyć, spłacić. Najbardziej kłopotliwe bywają wspólne kredyty. Bo rozwód z bankiem jest dużo trudniejszy niż z małżonkiem. Jak sobie z tym poradzić? Co zrobić, aby nie popełnić kosztownych błędów?
Dzielenie majątku bywa trudne (zwłaszcza gdy między rozstającymi się osobami już jest konflikt), ale z pomocą zawodowych rozjemców albo kogoś z rodziny, kto pomoże obu stronom złapać dystans do sytuacji – możliwe. W ostateczności „pomagać” w podziale majątku mogą adwokaci lub sąd. Gorzej, gdy do podziału jest nie tylko majątek (aktywa), ale również zobowiązania (kredyty). Tym więcej zależy wówczas od dobrej woli stron. Jeśli strony robią sobie na złość – to oczywiście mocno komplikuje sprawę i bywa, że czyni ją problemem nie do ogarnięcia.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Łatwiej jest ze zobowiązaniami, które można spłacić np. posiadaną gotówką lub spieniężając płynny majątek. Bo jeżeli na koncie rozstających się małżonków są kredyty, ale również gotówka na ich rachunkach (albo np. można sprzedać samochód i spłacić nim kredyt) – to temat jest możliwy do załatwienia. Podobnie z zobowiązaniami, które są zabezpieczone (nieruchomości lub nawet np. samochód). Można przecież sprzedać, spłacić kredyt i podzielić się tym, co zostanie.
Rozwód z kredytem nie taki prosty
To oczywiście przypadek najłatwiejszy. Ale przecież może być tak, że jedna ze stron nieruchomości sprzedać nie chce, gdyż planuje w niej zostać. A kredyt na jej zakup został zaciągnięty wspólnie. Wtedy nawet dobra wola obu stron może nie pomóc, bo na drodze może stanąć… interes banku.
Przede wszystkim, NIE zostawiaj kwestii związanych ze wspólnym kredytem hipotecznym, nieruchomością do załatwienia na później. Finansiści mówią, że kredyt związuje bardziej niż dziecko. Mają rację. W przypadku dzieci ustalenie opieki, alimentów itp. kwestii dogadują się eksmałżonkowie (jeżeli było to małżeństwo), a sąd jedynie zadba o to, aby dzieci były jak najmniej pokrzywdzone. Na tyle, na ile to możliwe (dobro dzieci jest przecież najważniejsze!).
„Podział” kredytu niestety nie przebiega tak łatwo. Pamiętamy, że jest to zobowiązanie solidarne. Każdy ma prawa i obowiązki, w szczególności polegające na spłacie rat zgodnie z harmonogramem. Dla banku nie ma bowiem znaczenia, kto z kredytobiorców spłaca zobowiązanie. Czy robi to jedno z nich czy razem, ale w częściach. Rata ma być spłacana i już. Decyzja sądu tego nie zmieni.
Dlatego też tak dużym błędem jest zostawianie spraw finansowych (w szczególności kredytów) do załatwienia później, kiedyś w przyszłości. Aby uniknąć problemów, należy to załatwić od razu, przy rozstaniu. Nie ma znaczenia, czy był to związek małżeński (i mamy klasyczny rozwód) czy taki nieformalny. Umowa kredytowa w obydwu przypadkach jest taka sama.
Rozwód lub rozstanie i podział kredytu. Jak zrobić to mądrze?
O najprostszej już wspomniałem. Sprzedaż nieruchomości, spłata kredytu i podział tego, co zostanie. Jednak w wielu sytuacjach jedna ze stron chce mieszkanie lub dom zatrzymać. Oczywiście jest to możliwe, ale pod warunkiem, że przejmie również nieruchomość i cały kredyt. To jest do zrobienia, ale osoba przejmująca spłatę i kredyt musi mieć zdolność kredytową. Nie ma tutaj znaczenia, czy samodzielnie czy z kimś trzecim (np. nowym partnerem).
Ta zdolność kredytowa przeważnie jest dużym wyzwaniem, bo przecież najczęściej ludzie wspólnie zaciągają kredyt nie tyle z miłości (albo nie tylko z tego powodu), lecz z praktycznych przyczyn – po prostu dwie pensje to nie jedna i w banku można otrzymać znacznie większy kredyt, gdy „zastawem” są wynagrodzenia dwóch osób. Pamiętajmy, że to dochody kredytobiorców są głównym zabezpieczeniem spłaty kredytu hipotecznego w Polsce. Dlatego rozwód zwykle bankowi się nie podoba, bo on woli mieć dwie pensje jako „zastaw” niż jedną.
Jeżeli strona chcąca przejąć kredyt i nieruchomość ma zdolność kredytową, to wtedy jeden z eksmałżonków staje się właścicielem nieruchomości i całego kredytu. Rozwód z bankiem załatwiony. Co jednak w sytuacji, gdy tej zdolności strona przejmująca majątek z kredytem nie ma? To częsta sytuacja: dana osoba jest w stanie spłacać ratę, ale zdolności kredytowej opiewającej na cały kredyt nie ma.
Najczęściej strony dogadują się ze sobą w taki sposób: „nic z tym nie robimy, ty mieszkasz i będziesz spłacać dalej ratę, a bankowi nie powiemy o tym, że nasza sytuacja rodzinna się zmieniła”. Można i tak, może to trwać nawet wiele lat i sytuacja sama niejako się rozwiąże, gdyż kredyt zostanie spłacony i bank zwolni hipotekę. Wcześniej oczywiście warto też zadbać o przeniesienie własności nieruchomości. Ale to wymaga sytuacji, w której rozwód nie zniszczył zaufania (tego finansowego) ludzi do siebie.
Co się może nie udać? Strzał w plecy od… banku
Załóżmy, że mamy taką życiową sytuację (to opowieść prawdziwa, rzeczywiście się tak zdarzyło). Para miała wspólny dom i kredyt. Jednak (z różnych przyczyn) ich drogi życiowe się rozeszły. Nie mieli ślubu, więc nie było tematu pt. rozwód. Ale kredyt był wspólny. Aby sobie nie komplikować życia, partnerzy postanowili, że ona nadal będzie w mieszkaniu mieszkać i spłacać kredyt, a on będzie tylko formalnie jego stroną.
Trwało to przez dłuższy czas i wszystko było dobrze. W tzw. międzyczasie ona poznała kogoś nowego, pojawiły się dzieci. Najpierw urlop macierzyński, następnie wychowawczy (ona w tym czasie bez dochodu). Jednak jej nowy konkubent stwierdził, że nie będzie płacił raty, bo to przecież nie jego kredyt. Zaczęły przychodzić monity i wezwania do zapłaty. Jednak nie tylko do niej, ale również do faceta, z którym podpisała umowę kredytową.
Dla banku kompletnie nie miało znaczenia, jak się dogadali byli partnerzy, kto mieszka w nieruchomości i kto miał spłacać raty. Kredyt był (i jest) wspólny i rata musi być płacona. Monity nie pomogły i bank rozpoczął procedurę windykacyjną. Ale pamiętamy, że ona nie ma dochodu, poza tym ma dzieci na utrzymaniu. Jej konkubent kredytobiorcą nie był, więc cała sytuacja go nie dotyczyła.
Windykacja ma to do siebie, że bank chce odzyskać swoje pieniądze. Najlepiej jak najniższym kosztem i im szybciej, tym lepiej. Zabezpieczeniem kredytu jest wynagrodzenie kredytobiorców (oraz nieruchomość). Bankowi łatwiej zająć pensję niż prowadzić windykację z zabezpieczenia kredytu (nieruchomości), więc oczywiście udał się do byłego partnera pani, która została w mieszkaniu (i zamieszkała tam z kimś nowym).
Efekt taki, że ona mieszka (z konkubentem i dziećmi) w mieszkaniu, którego współwłaścicielem jest również jej ex, ale de facto to wyłącznie on spłaca raty (bank windykuje pieniądze z wynagrodzenia). Jak widzicie on (kredytobiorca, były partner, wciąż współwłaściciel mieszkania, ale bez możliwości sprzedania go) zdecydowanie źle na tym wychodzi.
———————–
CHCESZ ZAPLANOWAĆ ZAMOŻNOŚĆ? PRZECZYTAJ KONIECZNIE! Myślisz, że nie masz szans na żywot rentiera? Że masz za mało oszczędności? Że za mało zarabiasz? Że nie umiał(a)byś dobrze ulokować pieniędzy, gdybyś je miał(a)? W tym e-booku pokazuję, że przy odrobinie konsekwencji, pomyślunku i, mając dobry plan, niemal każdy może zostać rentierem. Jak bezboleśnie oszczędzać, prosto inwestować i jak już teraz zaplanować swoje rentierstwo – o tym jest ten e-book. Praktyczne rady i wskazówki. Zapraszam do przeczytania – to prosty plan dla Twojej niezależności finansowej.
———————–
Rozwód lub rozstanie, a przy kim kredyt zostanie?
Na tym etapie znalezienie rozwiązania jest już bardzo trudne. Owszem, ten kredytobiorca, który wziął na siebie ciężar spłaty kredytu (dobrowolnie lub przymusowo) może domagać się od byłej partnerki zwrotu połowy pieniędzy. Ale czy to będzie technicznie wykonalne? Czy będzie z czego windykować? Mówimy o całkiem dużych pieniądzach (kilkadziesiąt tysięcy złotych). Być może była partnerka pechowego kredytobiorcy będzie grała fair i jak już wróci do pracy po urlopie macierzyńskim, to zacznie spłacać kredyt i zwracać swojemu ex pieniądze?
Dlatego przy rozstaniu od razu załatwcie sprawy finansowe, aby nikt nie znalazł się w podobnej sytuacji. Strona, która chce zostać w mieszkaniu, a nie ma zdolności kredytowej, by przejąć również kredyt, powinna znaleźć współkredytobiorcę, z którym przejmie zadłużenie. Może to być też np. ktoś z rodziny. W przeciwnym razie w interesie drugiej strony jest doprowadzenie do sytuacji, w której mieszkanie staje się wspólną „inwestycją” – czyli np. jest wynajmowane, a dochody z czynszu pokrywają spłatę kredytu.
To oczywiście nie niszczy wszystkich czynników ryzyka – jeśli nie będzie najemcy, to znów powrócić może problem niepłacenia swojej części raty przez jednego z kredytobiorców. Wtedy bank przyjdzie po pieniądze do tego drugiego. Dlatego w sytuacji, gdy rozwód powoduje brak zdolności kredytowej pozwalającej na pozostanie w mieszkaniu jednej ze stron – warto się tak dogadać, by kredyt spłacić razem z rozwodem. Choćby kosztem jakiejś innej pożyczki.
Na szczęście mieszkania przeważnie zyskują na wartości, więc jest całkiem prawdopodobne, że mieszkanie będące „pozostałością” po związku da się je sprzedać po wyższej cenie niż ta, po której zostało kupione. Wtedy wracamy do sytuacji, w której do podziału zostaje gotówka, a nie kredyt. I to jest już łatwiejsza do ogarnięcia rzeczywistość.
————–
POSŁUCHAJ TEŻ PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”
W 212. odcinku podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia” rozmawiamy o dostępie Polaków do gotówki. W ostatnich latach banki podniosły opłaty za operacje gotówkowe w oddziałach. Naturalnym miejscem wypłat i wpłat gotówki są bankomaty, ale ich operatorzy nie mają łatwego życia. Od każdej operacji otrzymują od 1,2 do 1,45 zł, co tylko w części pokrywa koszt utrzymania bankomatów. Co ważne, wysokość tej opłaty nie zmieniła się od ponad 14 lat! Czy Polska może stać się bankomatową pustynią, a Polacy będą mieć problemy z dostępem do gotówki? Gościem podcastu jest Dariusz Marcjasz, dyrektor generalny Euronet Polska. Zaprasza Maciej Samcik, żeby posłuchać – trzeba kliknąć tutaj.
————–
zdjęcie tytułowe: Pixabay