Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego ogłosiło listę beneficjentów, którzy otrzymają rekompensaty za straty pandemiczne z Funduszu Wsparcia Kultury. Kwoty wsparcia przyznane niektórym artystom zbulwersowały opinię publiczną. Eksperci krytykują resort kultury za źle skonstruowany algorytm, na podstawie którego analizowano wnioski. Komu i na jakich zasadach Państwo powinno pomagać? Jak poprawić rekompensaty dla artystów?
Budżet Funduszu Wsparcia Kultury wynosi 400 mln zł. O pomoc z tego źródła mogą wnioskować samorządowe instytucje artystyczne, organizacje pozarządowe i przedsiębiorcy prowadzący działalność kulturalną w dziedzinie teatru, muzyki i tańca. Fundusz ma zapewnić „stabilne funkcjonowanie instytucji i utrzymanie dotychczasowego zatrudnienia w sektorze kultury”. Rekompensata dotyczy utraconych – z powodu epidemii – przychodów w okresie od 12 marca do 31 grudnia 2020 r.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Burza wokół rekompensat wybuchła po tym, jak resort kultury opublikował listę beneficjentów. Liczy ona nieco ponad 2000 pozycji. Najniższe rekompensaty opiewają na ok. 2000 zł. Ale to nie one zbulwersowały opinię publiczną. Hejt wylał się przede wszystkim na znanych muzyków, np. na Pawła i Łukasza Golców tworzących duet Golec uOrkiestra, którym ministerstwo przyznało blisko 1,9 mln zł.
Discopolowy zespół Bayer Full zainkasować miał (na podstawie dwóch wniosków) łącznie 550.000 zł. Na liście beneficjentów znaleźli się też m.in. discopolowy zespół Weekend (550.000 zł rekompensaty), Piotr Kupicha (232.000 zł), Justyna Steczkowska (180.000 zł) czy Kamil Bednarek (500.000 zł).
Ludzi oburza zestawienie olbrzymich kwot rekompensat, jakie otrzymały znane gwiazdy muzyki rozrywkowej ze skromnymi kwotami dotacji, które trafiły do teatrów. Ale gdyby ktoś zadał sobie trud i przejrzał listę beneficjentów, obraz nie jest już czarno-biały.
Policzyłem, że na liście jest 59 „beneficjentów milionerów”, czyli takich, którym przyznano co najmniej 1 mln zł wsparcia. Najwięcej – po 4 mln zł – otrzymały Teatr Muzyczny Roma i Teatr Muzyczny im. Danuty Baduszkowej w Gdyni. Na kolejnych pięciu miejscach (wsparcie od 3,6 do 2,1 mln zł) są cztery teatry i jedna filharmonia. W sumie połowa konkursowych „milionerów” to teatry, filharmonie i zespoły taneczne, np. „Mazowsze” czy „Śląsk”. Nie jest więc tak, że teatrom przyznano grosze, a gwiazdom muzyki rozrywkowej grube miliony. Trzeba też pamiętać, że milionowe rekompensaty nie trafiają tylko do kieszeni gwiazdy, a przynajmniej nie powinny. Artysta to właściwie firma, która zatrudnia sztab oświetleniowców czy reżyserów dźwięku.
Przeczytaj też: Chargeback jest dla oszukanych, którzy zapłacili kartą. Czy oszukanym, którzy zapłacili przelewem, mogą pomóc przepisy o „omyłkowym przelewie”?
Algorytm prawdy ci nie powie
Innych z kolei oburza fakt, że rząd przyznał więcej pieniędzy zespołom discopolowym niż dyrektorom ambitnych teatrów. Ale emocje to tylko jedna odsłona „skandalu”. Ludzie, którzy wiedzą, jak działa „biznes kulturalny” krytykują ten program za coś innego – za źle skonstruowany algorytm, czyli kryteria, na podstawie których dotację przyznawano, co mogło odciąć od wsparcia wielu artystów.
Ministerstwo brało pod uwagę m.in. spadek przychodów artysty czy instytucji kulturalnej w 2020 r. (od marca do grudnia) w porównaniu z 2019 r., liczbę zatrudnionych, liczbę odwołanych koncertów, imprez czy przedstawień teatralnych, wpływ rekompensaty na lokalną społeczność czy zadłużenie przedsiębiorców wywołane pandemią.
„Dziś wykaz beneficjentów stał się tabloidowym rankingiem artystów, źródłem żalów, pretensji i sensacji. Pieniądze zostały podzielone w sposób mechaniczny, dość prostacki, a w efekcie nieadekwatnie do sytuacji i potrzeb świata kultury”
– powiedział w wywiadzie dla „Na Temat” Bogdan Zdrojewski, minister kultury w rządzie PO-PSL. O hejcie skierowanym w stronę artystów, wynikach i zasadach konkursu rozmawiałem z Bartkiem Chacińskim, dziennikarzem muzycznym tygodnika „Polityka”.
Chaciński przypomina, że sektor kultury w praktyce jest zamrożony od marca. Potrzebuje pomocy i intencje resortu kultury z pewnością były dobre. Jednak to, co – jego zdaniem – minister Gliński zrobił źle, to pomieszanie kilku porządków organizacyjnych w jednym programie, a więc wrzucenie do jednego konkursowego worka firm komercyjnych z sektora muzyki rozrywkowej i instytucji publicznych z sektora teatralnego.
„Gdyby to były dwa oddzielne programy, wówczas opinia publiczna nie byłaby skazana na porównywanie kwot wsparcia, które otrzymał np. Bayer Full, z tym, co skapnęło jakiemuś teatrowi. Myślę, że hejt, który wylał się po opublikowaniu listy beneficjentów programu, wynika z takiej obserwacji, że przecież przed chwilą oglądaliśmy w telewizji braci Golców, a Kamila Bednarka widzieliśmy w reklamie, na czym zapewne nieźle zarobili. Porównywanie ich sytuacji z losem tych, którzy naprawdę nie mają za co żyć, może wywoływać oburzenie. W trudnej sytuacji jest zaplecze gwiazd, czyli scenotechnika, a więc oświetleniowcy, dźwiękowcy, właściciele klubów, w których organizowane są koncerty, management, czyli ludzie, którzy planują trasy koncertowe, jeżdżą z zespołami i dbają o ich wizerunek”
– mówi Chaciński. Jego zdaniem, komercyjny sektor muzyczny powinien być traktowany raczej tak, jak inne firmy, których działalność została zamrożona w wyniku pandemii. Ta grupa powinna korzystać z rozwiązań wypracowywanych przez resorty gospodarcze takie, jak tarcze antykryzysowe. Inaczej natomiast powinien być traktowany sektor publiczny.
„Rozdzielenie jest ważne, bo inny jest cel ich działalności. Jeśli mówimy o muzyce rozrywkowej, to celem działania takich firm jest zwykle jednak zwiększanie przychodów. Natomiast teatry z reguły na komercyjnym rynku by się po prostu nie utrzymały. Ministerstwo dla każdej branży artystycznej powinno uszyć oddzielny program, bo inny jest charakter, inne straty i inne potrzeby”
Biznes muzyczny to nie fabryka
Drugi błąd, który popełniono przy tworzeniu konkursowego algorytmu, to uzależnienie wysokości wsparcia od przychodów osiągniętych w poprzednim roku. Taki mechanizm nie oddaje bowiem strat pandemicznych.
„Szalone różnice w kwocie wsparcia mogą brać się z bardzo wielu zmiennych, np. z tego, że zespół wydał w ubiegłym roku płytę i jesienią miał serię koncertów promujących nowy album. Jeśli dużo zarobił w ubiegłym roku, to – zgodnie z zasadami konkursu – może liczyć na stosunkowo wysoką rekompensatę. Inny zespół wydał pytę w 2018 r., a w ubiegłym pauzował. Nie wykaże więc strat i może pożegnać się ze wsparciem, choć pandemia i jednego, i drugiego twórcę mogła dotknąć w tym samym stopniu. Jeżeli będziemy mieć świadomość tego, że jest to biznes fluktuacyjny, to algorytm opierający się na porównaniu tegorocznych i zeszłorocznych przychodów, nie jest sprawiedliwy”
– uważa Bartek Chaciński. Mankamentem algorytmu jest też to, że nie zakładał kwoty maksymalnej, którą artysta zatrudniający daną liczbę pracowników może otrzymać. Mój rozmówca uważa, że podstawowym miernikiem nie powinny być przychody, tylko liczba zatrudnionych pracowników. Poza tym promowani powinni być artyści, którzy w czasie pandemii nie zwolnili pracowników, albo skala zwolnień była ograniczona. Kolejny problem z algorytmem ministra Glińskiego to pomieszanie miękkich i twardych kryteriów konkursowych, czyli przychodów z wpływem rekompensaty na lokalną społeczność.
Ministerstwo Kultury, choć broni ustalonych przez siebie zasad, po burzy wywołanej ogłoszeniem listy beneficjentów postanowiło wstrzymać wypłaty. Lista ma teraz trafić do „pilnej ponownej weryfikacji”. Innym rozwiązaniem mogłoby być rozpisanie konkursu od nowa, według nowych zasad.
„Rozpisanie konkursu od nowa zagrozi wielu mniej znanym artystom i instytucjom, którzy z niecierpliwością czekają na pieniądze. Nie dajmy ich sobie przesłonić Golcami czy Bayer Fullem. Pamiętajmy, że na liście beneficjentów jest ponad dwa tysiące twórców i instytucji kulturalnych. Moim zdaniem minister nie ma dużego pola manewru. Jego urzędnicy mogą co najwyżej jeszcze raz przejrzeć wnioski i ewentualnie utrącić te, w których wnioskodawcy nieco napompowali przychody”
– mówi Bartek Chaciński. Co sądzicie o wspieraniu artystów? Czy, jak i komu Państwo powinno pomagać? Zapraszam do dyskusji.
Źródło zdjęcia: Pixabay