25 marca 2017

Jak nauczyć dziecko oszczędności?

Jak nauczyć dziecko oszczędności?

Kiedy zacząć mówić dziecku o pieniądzach? Dziecko w wieku przedszkolnym – a oczywiście tym bardziej takie, które chodzi już do szkoły – warto wtajemniczać w niektóre sprawy dotyczące domowych finansów. Rozmawiaj ze swoim dzieckiem o tym, gdzie pojechać na wakacje, która oferta jest bardziej korzystna, a która wymaga pożyczenia pieniędzy z banku. I ile taka pożyczka będzie kosztowała.

*Uświadom dziecko, jakimi pieniędzmi dysponuje rodzina. Że np. na zakupy przez cały miesiąc jest 1000 albo 2000 zł. Że mieszkanie kosztuje tyle a tyle miesięcznie, a dniówka rodziców wynosi tyle a tyle. I że jak pieniądze skończą się w połowie miesiąca, to nie będzie można już nic kupić. Dzieci nie wiedzą, ile wydajesz na prąd w mieszkaniu i ciepłą wodę w kranie. Trzeba im to uświadomić.

Zobacz również:

*Zabierz siedmiolatka na zakupy – niech sprawdza, ile kosztują poszczególne produkty, niech uczy się, że w sklepie kupuje się tylko produkty zapisane na liście sporządzonej przed wyjściem z domu. Dzieci powinny wiedzieć, że w sklepie nie ma dowolności w zakupach i liczy się dyscyplina. Nie kupujemy tego, co nam się podoba, ale to, co jest nam potrzebne.

*Kup ośmiolatkowi skarbonkę lub portfelik. I wkładaj tam pieniądze, które dostanie od czasu do czasu w prezencie. Od czasu do czasu idźcie razem do sklepu z zabawkami, Przypomnij mu wtedy, ile kosztują niektóre z wymarzonych zabawek. Potem rzućcie okiem na skarbonkę lub portfel i oceńcie sytuację – ile jeszcze brakuje.

*Daj dziesięciolatkowi plastik do ręki. Możesz wręczyć dziecku kartę przedpłaconą załadowaną np. kwotą 30-40 zł i poprosić, by ją wypróbował. Metodą prób i błędów dziecko dojdzie do smutnego wniosku, że na karcie płatniczej pieniądze mogą się skończyć. I że taki plastik jest odpowiednikiem skarbonki. Przy okazji pociecha na własnej skórze przekona się o tym, że wygodniej robić zakupy, płacąc kartą niż gotówką. To nawyk, który będzie owocował przez całe życie.

Kieszonkowe: jak się za to zabrać?

*Kiedy zacząć? Już sześcio-, siedmiolatkowi można zacząć tłumaczyć związek między ilością posiadanych pieniędzy a możliwością kupowania za nie przyjemności. A przede wszystkim – możliwością odraczania tych przyjemności w czasie, by uzyskać w przyszłości znacznie większą przyjemność.

*Tygodniówka czy „pensja” miesięczna? Jestem zwolennikiem tygodniówki. Chodzi o to, żeby dziecko miało styczność z dokonywaniem wyborów finansowych jak najczęściej, żeby był to dla niego chleb powszedni.

*Ile? Kwota oczywiście zależy od możliwości domowego budżetu, ale nie ona jest tu najważniejsza. Zacząć można np. od 5 zł tygodniowo. Nawet lepiej, żeby podstawowa kwota była niewielka, bo dzięki temu rodzic będzie miał możliwość stymulowania wyborów dziecka bardziej odczuwalnymi „premiami”. Ustawienie podstawowej kwoty na stosunkowo wysokim poziomie powoduje, że trudniej będzie zmotywować dziecko do podjęcia decyzji finansowej, na której rodzicom zależy, lub zniechęcić je do decyzji, która jest zdaniem rodziców błędna.

*W gotówce czy na konto? Przynajmniej do 10.-12. roku życia na dziecko najlepiej działa widok szeleszczących banknotów lub brzęczących monet. Z czasem można oswoić dziecko z kartami i bankomatami, ale w pierwszym etapie edukacji finansowej pieniądz nie powinien być pojęciem abstrakcyjnym, lecz materialnym.

*Stała kwota czy zmienna? Jestem zwolennikiem stałej „pensji”, oczywiście wzbogaconej o premie. Zmienna kwota kieszonkowego uzależniona od zachowania, osiągnięć w nauce albo wykonywania jakichś obowiązków domowych niesie ze sobą ryzyko, że dziecko stanie się interesowne – zacznie myśleć tylko o tym, jak wyciągnąć maksymalne kieszonkowe. Pomaganie rodzicom, dobre oceny w szkole i poprawne zachowanie to obowiązki dziecka, których wykonywanie nie powinno być – według mnie – związane z wynagrodzeniem.

*Na co ma iść kieszonkowe? Pamiętaj, że nie możesz „wrzucić” do kieszonkowego tej części budżetu, która odpowiada za finansowanie niezbędnych potrzeb dziecka – zakupów jedzenia, podręczników, pomocy szkolnych itp. Kieszonkowe musi dotyczyć tylko wydatków na przyjemności.

*Kieszonkowe kasuj w ostateczności. Jeśli przyjmiemy założenie, że obowiązki dziecka w szkole i w domu zasadniczo nie powinny być powiązane z wynagrodzeniem finansowym, to konsekwentnie musimy też przyjąć, że kieszonkowe należy się dziecku – przepraszam za kolokwializm – jak psu zupa. Jego celem jest nauczenie dziecka obchodzenia się z pieniędzmi, a nie egzekwowanie za pomocą pieniędzy dobrego zachowania. Nieprzewidywalność kieszonkowego („dostanę czy nie dostanę?”, „ile dostanę?”) zaburza procesy decyzyjne dziecka dotyczące zarządzania swoimi pieniędzmi. A więc utrudni osiągnięcie celów, które nam przyświecają.

*Nie wtrącaj się w decyzje dziecka. Kieszonkowe m.in. dlatego powinno być relatywnie niskie, żeby ograniczyć rodzicom pokusy wtrącania się w decyzje dziecka. Jest oczywiste, że na początku dziecko będzie popełniało wszystkie te błędy, które popełniają dorośli. My kupujemy telewizor na drogi kredyt, a dziecko pierwszego dnia wyda całe kieszonkowe na czipsy i lizaki. Nie ma się czemu dziwić. Oczywiście, można dziecku doradzić albo zasugerować, żeby przyhamowało z „wyuzdaną konsumpcją”, ale koniec końców to dziecko ma podejmować decyzje dotyczące swoich pieniędzy.

*Staraj się rozbudzać w dziecku potrzebę większych zakupów. Nie po to, żeby je uczyć rozrzutności. Wręcz przeciwnie. Plan dużego zakupu powstrzyma dziecko przed małymi zakupami, czyli przepuszczaniem pieniędzy na czipsy i colę. Nie każdy młodzian sam wpadnie na to, że jeśli przez dziesięć miesięcy będzie oszczędzał, to będzie go stać np. na nową grę na konsolę albo jakiś album.

*Organizuj posiedzenia „domowego rządu”. Zarządzanie kieszonkowym rządzi się mniej więcej tymi samymi zasadami, co planowanie dużego domowego budżetu, tyle że ten ostatni ma więcej składników i kategorię „wydatki sztywne”, której nie ma w dziecięcym kieszonkowym. Ale o tym dziecko dowie się dopiero, gdy będziecie wspólnie planowali największe domowe wydatki. Nie ma po co dopuszczać do budowania domowego budżetu kilkulatka, ale już 12-latek powinien dostąpić tego zaszczytu. Posiedzenia „domowego rządu” zmobilizują także was, rodziców, żeby lepiej planować domowy budżet. Skorzystają więc wszyscy. Ale oczywiście premierem w tym rządzie jesteś ty, a twój partner – ministrem finansów. Dziecko niech przybędzie w randze podsekretarza stanu.

1 Komentarz
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze

[…] Czytaj też: Jak nauczyć dziecko oszczędności? 10 najważniejszych kroków […]

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu