Kończy się lato, więc nieuchronnie nadchodzi w Polsce sezon na smog. Rządzący deklarują, że nie pozwolą nam już palić węglem niskiej jakości i śmieciami. Ale dobry węgiel jest kilka razy droższy od byle jakiego, a wybory za pasem. Patrząc na proponowane na najbliższy sezon przepisy można być niemal pewnym, że czeka nas kolejna trująca jesień
„Jakość powietrza się poprawiła” – usłyszałem od znajomej ze Śląska. „Ludzie przestali palić węglem?” – pytam. „Nie, zaczęli. Wcześniej palili śmieciami” – słyszę w odpowiedzi.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Węgiel to główne źródło ciepła dla 5,7 mln na 13,4 mln gospodarstw domowych w Polsce. Węglem pali się nie tylko w domach, ale i mieszkaniach, gdzie stare kaflowe piece zastępowane są kotłami na węgiel, albo po prostu „kozami”.
Trzy nogi walki ze smogiem. Działa tylko jedna
Działania rządu, by ograniczyć trucie nas smogiem mają trzy nóżki. Pierwsza to zaostrzenie norm sprzedaży nowych kotłów, które weszło w życie od października ubiegłego roku. Super, ale co zrobić z kilkoma milionami, które już kopcą?
W tym celu – to nóżka druga – w blokach startowych czeka wart 10 mld zł rocznie program „Czyste powietrze”, czyli dopłaty do wymiany źródła ogrzewania i ocieplenia budynków (szczelniejsze ściany, okna i dach to mniej potrzebnej energii). Akcja miała ruszyć już w sierpniu, ale została przesunięta na wrzesień. Nie wiadomo czy i ten termin się utrzyma. Jak pojawią się szczegóły od razu napiszemy jak i gdzie ubiegać się o dotacje.
Nóżka trzecia może być najbardziej skuteczna, bo jej efekty zaznalibyśmy tu i teraz. To normy jakościowe węgla, które można spalać w celu ogrzania czterech kątów. Prawdziwą plagą jest to, że ludzie palą nawet nie czystym węglem, ale węglowym pyłem i węglowymi odpadkami z kopalń.
Projekt rozporządzenia przygotowany przez Ministerstwo Energii pojawił się w środek długiego weekendu 13 sierpnia. Konsultacje trwały tylko 7 dni. Do rozmów zaproszono m.in. producentów i sprzedawców węgla, a pominięto, nie tylko ekologów i samorządowców, którzy na własną rękę walczą ze smogiem i wprowadzają uchwały ograniczające spalanie syfu w piecach. A proponowane normy są łagodne – dopuszczają dużą zawartość wilgoci, siarki, popiołu. Ale to nie wszystko.
Węglowy syf ciągle w obrocie
Reakcje na wzór rozporządzenia są zaskakujące, bo niezadowoleni są zarówno producenci węgla i antysmogowcy (czyli w sumie wszyscy, którzy chcą oddychać czystym powietrzem). Padają przy tym zupełnie sprzeczne stwierdzenia:
- Izba Gospodarcza Sprzedawców Polskiego Węgla narzeka, że nie będzie można sprzedawać mułów węglowych i flotokoncentratów.
- Małopolski Inspektor Ochrony Środowiska alarmuje, że w sprzedaży pozostaną muły i flotokoncentraty.
Niezły bałagan, dlatego już go porządkujemy. Muły i flotokoncentraty to najgorszy pokopalniany syf, odpad produkcji węgla często zmieszany ze żwirem. Muły zawierają najwięcej trujących pierwiastków, w tym rtęci. Ale ponieważ mają jeszcze wartość opałową, to ludzie nimi palą.
Izba Gospodarcza Sprzedawców Polskiego Węgla ma rację: ustawa, którą podpisał 7 sierpnia prezydent (można ją przeczytać tutaj) zakazuje sprzedaży: mułów i flotokoncentratów, węgla brunatnego, mieszkanek węgla zawierających mniej niż 85% węgla kamiennego. Zakazuje, ale… dopiero od 1 czerwca 2020 r.
Ta sama ustawa przewiduje wprowadzenie rozporządzeniem nowych norm na okres przejściowy. No i propozycja norm jest, ale raczej symboliczna: według projektu w sprzedaży będzie to co było do tej pory, czyli flotokoncentraty, muły węglowe i ich mieszanki z miałami węglowymi, które w jednej trzeciej składają się z popiołu. Małopolski Inspektor Ochrony Środowiska też ma rację.
Tej zimy jeśli chodzi o smog zmieni się niewiele. Może na pewną ulgę mogą liczyć mieszkańcy województw, które uchwaliły własne przepisy antysmogowe. Oprócz Śląska i Małopolski, gdzie sytuacja jest najgorsza, przepisy zakazujące m.in. spalania mułów i flotokoncentratów (ale nie miału) sporządził Dolny Śląsk, Mazowsze, woj. Łódzkie, Opolskie i Wielkopolskie.
Teraz czeka nas próba sił w rządzie w sprawie norm jakości węgla i zobaczymy czy wygra opcja węglowa, czy bardziej proekologiczna. Trzymajmy kciuki.
Ile kosztuje lepszy węgiel?
Zwolennicy utrzymania węglowego status quo argumentują, że Polaków nie stać nie tylko na wymianę kotła, ale też nawet na nieco lepszy węgiel. Jak jest w rzeczywistości? Ubóstwo energetyczne, czyli niemożność zagwarantowania komfortu cieplnego, jest problemem. Z analiz Instytutu Badań Strukturalnych wynika, że dotyka 12% mieszkańców Polski (z roku na rok spada).
Ceny za paliwa wyglądają mniej więcej tak:
- węgiel groszkek kosztuje 700-800 zł za tonę
- kostka/orzech 800-1200 zł za tonę
- miał 400-600 zł za tonę
- flotokoncentrat 320-400 zł za tonę
- muł 100-200 zł za tonę
Rocznie na ogrzanie 100-150 metrowego domu potrzeba 5-7 ton węgla jeśli dom jest w ogóle nieocieplony (a takich jest większość). Wtedy roczne zapotrzebowanie na ciepło wynosi 180 kWh na metr kwadratowy rocznie. Roczny koszt grzania miałem węglowym nieocieplonego 100 metrowego budynku zaczyna się od ok. 2000 zł. Ogrzewanie węglem wysokiej jakości jest kilka razy droższe.
Jeśli budynek przeszedł termomodernizację zapotrzebowanie na węgiel może spaść o połowę. Wtedy ogrzewanie wysokiej jakości węglem lub np. droższym, ale czystym gazem mimo droższego paliwa – bo zużywamy go mniej – może ograniczyć wzrost rachunków do minimum. Skąd wziąć pieniądze na ocieplenie i wymianę kotła na gazowy? Czekamy na start programu „Czyste Powietrze”.
Miliardy które mają pójść na „Czyste powietrze” się zwrócą. Węgiel faktycznie jest najtańszy, ale kto policzy większą liczbę zachorowań na nowotwory, czy choroby płuc? Ile to kosztuje? Próbował to policzyć m.in. think tank WISE Europa w raporcie „Ukryty Rachunek za Węgiel” – wyszło im, że społeczne koszty węgla w Polsce kilkadziesiąt miliardów złotych rocznie. W liczbie zawiera się koszty absencji chorobowej, krótszej oczekiwanej długości życia czy większych wydatków na leczenie.