20 lipca 2023

Pięć kwartałów smutku i… GUS ogłosił, że wreszcie przestała spadać realna wartość naszych pensji. Niestety, to fatamorgana. I trzy iskierki nadziei

Pięć kwartałów smutku i… GUS ogłosił, że wreszcie przestała spadać realna wartość naszych pensji. Niestety, to fatamorgana. I trzy iskierki nadziei
Współautor: Maciej Samcik
19

Z najnowszych danych GUS wynika, że po prawie półtora roku przestała spadać realna wartość wynagrodzeń Polaków! Dane o przeciętnym wynagrodzeniu w czerwcu przynoszą wiadomość – po raz pierwszy od dawna – iż wzrost nominalnych pensji przewyższył inflację. Nie widzisz tego na swoim pasku płacowym? Nic dziwnego, dla większości z nas to może być fatamorgana. A kiedy przestanie nią być? Są trzy iskierki nadziei

GUS-owskie statystyki dotyczące przeciętnego wynagrodzenia są dość… wkurzające. Wynika z nich stały, nominalny wzrost średniego wynagrodzenia. I to, że owo wynagrodzenie jest niezwykle wręcz atrakcyjne. Np. według naszego urzędu statystycznego przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w maju 2023 r. wynosiło dokładnie 7181,67 zł. I w porównaniu z tym samym momentem poprzedniego roku było wyższe o 12,2%.

Zobacz również:

Większość z Was patrzy teraz na swoje paski płacowe, porównuje je z tymi sprzed roku i się dziwi. Ani takiej kwoty, ani takiego wzrostu nie widzicie? Cóż, wiadomo, statystycznie ze swoim psem lub kotem macie po trzy nogi. A ponieważ naprawdę macie tylko dwie, to wcale nie musicie zarabiać tyle, ile średnio podaje GUS. Wystarczy, że ktoś zarabia więcej i dostaje większe podwyżki. Poza tym te liczby to pensje brutto (na rękę nikt tyle nie otrzymuje) i obejmują tylko część gospodarki (o tym dalej).

GUS: nasze pensje znów realnie rosną. Ale czy to prawda?

Tym razem jednak dane GUS – przynajmniej hipotetycznie – dają powód do świętowania. Otóż, według czerwcowych statystyk, wzrost płacy brutto o 11,9% do poziomu 7335,20 zł, po raz pierwszy od ponad roku jest wyższy niż inflacja. Z jednej strony pensje statystycznie rosną w dwucyfrowym tempie – 11,9%. Z drugiej strony hamuje inflacja – w czerwcu spadła do 11,5%.

Względem maja 2023 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto wzrosło o 2,1%, podczas gdy w danych za maj widzieliśmy miesięczny spadek wynagrodzenia względem kwietnia aż o 3,4%.

Co to oznacza? Że po kilku bolesnych kwartałach, w których realna wartość naszej pracy się obniżała (a więc ceny w sklepach rosły bardziej, niż nominalne wynagrodzenie) teraz sytuacja wraca do normy. A norma jest taka, że kraj się rozwija, wytwarzamy coraz cenniejsze usługi i produkty, więc wartość realna naszych wynagrodzeń rośnie. A wraz z nim – poziom naszego życia.

 

Tyle teoria. A teraz dwa słowa o tym, jak jest naprawdę. GUS podaje dane dotyczące wzrostu wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw. To tak naprawdę ok. jednej trzeciej całej gospodarki. Reszta wynagrodzeń – w mniejszych firmach i mikrofirmach – po pierwsze jest niższa, a po drugie może mieć (i zwykle ma, bo mniejsze firmy bywają mniej efektywne i mają mniejszą moc przerzucania na klientów wzrostu kosztów) dużo niższą dynamikę wzrostu płac.

GUS bierze informacje z firm, w których pracuje co najmniej 10 pracowników, przy czym pełne dane mamy z firm, które zatrudniają co najmniej 50 osób, a więc już nie tak małych. Są to firmy produkcyjne i usługowe, bez sektora finansowego, czyli bez banków i firm ubezpieczeniowych. Nie ma tu także danych z sektora budżetowego i administracji rządowej i samorządowej, a także – jak już wyżej zaznaczyłem – z małych firm poniżej 10 pracowników oraz od osób samozatrudnionych.

Badanie GUS nie obejmuje też osób, które pracują na tzw. umowach śmieciowych, a tych w Polsce jest bardzo dużo, zwłaszcza osób młodych, rozpoczynających swoją drogę zawodową.

Prawdopodobnie więc pomimo tego, że dane GUS pozwalają otwierać szampana, to w rzeczywistości takiego powodu do oddechu ulgi jeszcze nie ma. Po drugie średnia płaca to nie mediana (a więc nie jest tak, że większość obejmowanych przez GUS pracowników zarabia powyżej średniej), a po drugie – i tak mówimy o jednej trzeciej pracowników. I to tych statystycznie najwyżej wynagradzanych. Większość z nas (prawdopodobnie) nie może jeszcze powiedzieć, że ich wynagrodzenia znów realnie rosną.

Czytaj też: Inflacja zaczęła spadać, zaś NBP w swoich prognozach „odwołuje” kryzys. Nie za wcześnie? Czy to możliwe, by udało nam się uniknąć dalszego zubożenia portfeli? Liczę!

Czytaj też: Płaca minimalna wyniesie w 2024 r. aż 4200 brutto. To wpłynie na inne wynagrodzenia w gospodarce

Czytaj też: Szukamy pracy i odpowiedniej płacy? Czy ogłoszenia o pracę powinny zawierać informacje o płacach?

Wzrost wynagrodzeń napędza czy goni inflację?

Inflacja jest skomplikowanym zjawiskiem. Analizy jej przyczyn nie ułatwia fakt, że w ekonomii czynniki wzajemnie na siebie wpływają i niezwykle trudno ustalić, co było pierwsze. Co było prawdziwą przyczyną, a co efektem i skutkiem.

Tak jest z relacją wzrostu cen i wzrostu wynagrodzeń. Nawet jeśli inflacja swoje źródła bierze z popandemicznego ożywienia gospodarek, zatkania dróg transportowych i porwania globalnych łańcuchów handlowych, ubiegłorocznych przedłużających się lockdownów w Chinach, inwazji Rosji na Ukrainę, to późniejsze wydarzenia w gospodarkach wzmagają wzrost cen już samodzielnie, bez tych zewnętrznych przyczyn. Rosną ceny, więc rosną wynagrodzenia, a wzrost wynagrodzeń jest silnym czynnikiem cenotwórczym. Jednym z najsilniejszych.

Dlatego amerykański bank centralny bacznie przygląda się od roku rynkowi pracy i dynamice wzrostu płac w amerykańskiej gospodarce. Rynek pracy za Oceanem jest wciąż silny, stopa bezrobocia na najniższym poziomie od kilkudziesięciu lat, firmy wciąż chcą zatrudniać, choć ostatnio może nieco mniej. No i – rosną płace.

Z kolei – gdyby mocniej ścisnąć rynek pracy, stłumić wzrost zatrudnienia i dynamikę płac, inflacja spadałaby szybciej, ale to groziłoby spowolnieniem gospodarki, na co współczesne rozwinięte kraje nie chcą się godzić. W tym tygodniu sekretarz skarbu USA, była szefowa banku centralnego, Janet Yellen mówiła, że wciąż ma nadzieję na to, że inflację uda się sprowadzić do niższych poziomów bez wytracania dynamiki rynku pracy i płac. Jej zdaniem, powstrzymywanie płac w amerykańskiej gospodarce, w celu dalszego łagodzenia wzrostu cen, może nie być absolutnie konieczne.

Europejski Bank Centralny narzekał ostatnio na marże firm, co miało być przyczyną nadzwyczajnych wzrostów cen. Zdaniem wielu ekonomistów, na razie wyższe ceny odzwierciedlały głównie wzrost zysków i kosztów importu, ale faktem jest, że rosną także koszty pracy. Co na temat sądzą ekonomiści MFW Niels-Jakob Hansen, Frederik Toscani, Jing Zhou?:

„Rosnące zyski przedsiębiorstw odpowiadają za prawie połowę wzrostu inflacji w Europie w ciągu ostatnich dwóch lat, ponieważ firmy podniosły ceny bardziej, niż wynikałoby to ze wzrostu kosztów importowanej energii. Teraz, gdy pracownicy naciskają na podwyżki płac, aby odzyskać utraconą siłę nabywczą, firmy mogą być zmuszone do zaakceptowania mniejszego udziału w zyskach”

Zdaniem ekonomistów MFW, dotychczasowa wyższa inflacja w strefie euro odzwierciedla głównie wyższe zyski i ceny importowe, przy czym zyski odpowiadają za 45% wzrostu cen od początku 2022 r. Koszty importu stanowiły około 40% inflacji, podczas gdy koszty pracy stanowiły 25%. Podatki miały nieco deflacyjny wpływ.

Poniżej rozkład czynników wpływających na inflację. Zyski przedsiębiorstw odpowiadają obecnie za prawie połowę całej inflacji w strefie euro:

Jednak ekonomiści od razu wskazują na to, co może zdarzyć się w niedalekiej przyszłości. „Wkład kosztów pracy w inflację powinien rosnąć w przyszłości” – twierdzą. Wynika to z tego, że płace wolniej niż ceny reagują na wstrząsy. Dlaczego? Głównie dlatego, że negocjacje płacowe odbywają się rzadko. Ale po tym, jak w strefie euro pracownicy doświadczyli realnego spadku płac o ok. 5% w 2022 r., teraz naciskają na podwyżki.

Kluczowe pytania dotyczą tego, jak szybko będą rosły płace i czy firmy będą w stanie zaabsorbować wyższe koszty płac bez dalszego podnoszenia cen. Co wyliczyli ekonomiści MFW? Że przy nominalnym wzroście płac w strefie euro w tempie 4,5% jest możliwy powrót inflacji do celu EBC 2,5% w 2025 r.

Uważają jednak, że gdyby płace wzrosły bardziej znacząco, np. o 5,5%, co byłoby potrzebne do przywrócenia płac realnych do poziomu sprzed pandemii do końca 2024 r., to firmy musiałby ostro zejść z marż albo musiałaby naprawdę mocno wzrosnąć produktywność, żeby inflacja powróciła do celu.

Jaka konkluzja? Polityka makroekonomiczna powinna pozostać restrykcyjna, aby zakotwiczyć oczekiwania inflacyjne i utrzymać ograniczony popyt, co z kolei skłoniłoby firmy do zaakceptowania spadku marż. Dzięki temu inflacja pozostałaby w ryzach, a płace realne mogłyby sobie spokojnie powoli rosnąć.

Teoretycznie więc, jeśli chcemy walczyć z inflacją, powinniśmy apelować o niepodwyższanie wynagrodzeń. Jednak ponieważ realnie odczuwamy wzrost cen i spadek naszej siły nabywczej – apelujemy o to, żeby nasze wynagrodzenia rosły. Jak ten węzeł rozplątać?

Czytaj też: Pracodawcy wolą zatrudniać mężczyzn. A kobiety dają firmom wyższe zyski. Japoński badacz ustalił, co trzeba zrobić, by domknąć lukę płacową

Czytaj też: To już trzy lata walki z inflacją. Czy można było ją pokonać? Wróciłem do własnych porad antyinflacyjnych sprzed trzech lat. Czy okazały się skuteczne?

———————

OFERTA SPECJALNA OD NASZEJ EKIPY!

Każdy, kto w dniach 20.VII-23.VII (od czwartku do niedzieli) zapisze się do Klubu „Subiektywnie o Finansach” oraz kupi zestaw e-booków „Finansowe puzzle, czyli jak osiągnąć dobrobyt” (czyli cztery e-booki w jednej transakcji), otrzyma dostęp do nagrania specjalnego, zamkniętego webinaru dla Klubowiczów, który odbył się 13.VII, a w którym Maciek Samcik opowiadał o najlepszych sposobach lokowania kapitału w najbliższych miesiącach. Dowiesz się:
– jak prawdopodobnie rozwinie się sytuacja z inflacją
– w których bankach opłaca się teraz lokować pieniądze na długo, a w których na krótko
– które obligacje mogą się bardziej opłacić: roczne, trzyletnie o stałym oprocentowaniu czy czteroletnie antyinflacyjne
– jak bardzo może spaść jeszcze dolar i kiedy warto kupować waluty
– inwestować w ETF-y „amerykańskie” czy te inwestujące poza Ameryką
– co dalej z cenami nieruchomości, będzie kolejna bańka nieruchomościowa?
– czy warto dzisiaj kupować złoto?
A także przykłady kilku prostych portfeli inwestycji, które każdy sobie może sam zmontować, razem z backtestami (czyli informacją jak zachowywałyby się w przeszłości). I odpowiedzi na pytania Klubowiczów.
Najpóźniej 24 godziny po zakupie zestawu e-booków otrzymasz na e-mail powiązany z kontem w Klubie „Subiektywnie o Finansach” link do webinaru.
Żeby zapisać się do Klubu, kupić pakiet e-booków oraz dostać dostęp do zapisu 95-minutowego webinaru pełnego konkretnych informacji i wykresów – kliknij tutaj.
Pamiętaj, kup cały zestaw w jednej transakcji, oferta ważna tylko do niedzieli!

———————

Trzy argumenty za tym, że już wkrótce (wszyscy) będziemy zarabiać (realnie) więcej

Wbrew temu, co wynika z danych GUS – jeszcze nie jest tak, że większość pracujących i zarabiających Polaków odzyskuje realną wartość swoich wynagrodzeń. Prawdopodobnie wciąż większość z nas (być może nawet przytłaczająca większość) wciąż zarabia realnie mniej niż dwa-trzy lata temu, przed wybuchem inflacji. A więc nadal musimy zaciskać pasa i obniżać jakość życia lub używać oszczędności (albo – co gorsza – się zadłużać), żeby tego uniknąć.

Są jednak trzy argumenty przemawiające za tym, że wkrótce jednak większość z pracujących Polaków znajdzie się na tym poziomie, w którym ich wynagrodzenia realnie będą miały znów przynajmniej taką samą wartość, jak rok temu. I z czasem może nawet uda się uzyskać taką samą realną ich wartość jak 2-3 lata temu, czyli przed wybuchem inflacji. Jakie to argumenty?

>>> Inflacja spada, a więc obniża próg wzrostu nominalnego wynagrodzenia potrzebny, by pokonał inflację. Jeśli za kilka miesięcy będziemy mieli inflację na poziomie ok. 7-8% (to nie jest niemożliwe, zwłaszcza że tani dolar pomaga), to już taka podwyżka wynagrodzenia wystarczy, żeby realnie więcej zarabiać. Wiadomo, że nie każda firma tyle będzie w stanie wypłacić, ale podwyżka o te 7-8% jest znacznie bardziej prawdopodobna, niż o 15-20%, które było potrzebne rok temu, by utrzymać realną wartość płac

>>> Wysokie marże firm, które umożliwiają podnoszenie płac pracownikom. Tu oczywiście wchodzimy znów w niebezpieczne rejony uśredniania. W różnych branżach to różnie wygląda, wiele zależy od wielkości firmy, ale statystycznie przedsiębiorstwa utrzymują marże na dość wysokich poziomach (a więc udaje im się przerzucać na konsumentów wzrost kosztów). Jeśli pracujecie w takich właśnie firmach, nieźle radzących sobie z inflacją, prawdopodobieństwo podwyżki pensji o te 7-8% w skali roku jest wysokie. A to wystarczy, by mieć realnie dodatni wzrost wynagrodzenia

 

>>> Wzrost płacy minimalnej. Część pracowników – prawdopodobnie między 2 mln a 2,5 mln osób – pracuje za pensję minimalną, ale ta bardzo szybko rośnie. Nie dlatego, że firmy tak chętnie podwyższają wynagrodzenie najmniej zarabiającym, ale dlatego, że tak wynika z ustawy – w przyszłym roku znów będą dwie waloryzacje i płaca minimalna za cały etat wyniesie aż 4300 zł brutto. Oznacza to wzrost o 20% w skali roku, na pewno wyższy od inflacji. Oczywiście: może to się wydarzyć kosztem mniejszych podwyżek dla pracowników zarabiających tylko trochę więcej niż „minimalna”, ale równie dobrze może nastąpić inny efekt – podnoszenie płac także im, żeby się nie frustrowali i żeby nie trzeba było szukać nowych pracowników.

Wnioski z danych GUS to więc jeszcze fatamorgana, ale może ona za kilka miesięcy przeistoczyć się dla większości z nas w rzeczywistość. Inna sprawa to wpływ realnego wzrostu płac na inflację. Jeśli on ją napędzi, to znów zrobi się niewesoło. Ale tu wracamy do nierozwiązywalnego dylematu – czy to płace napędzają inflację czy inflacja płace?

————

POSŁUCHAJ NASZYCH PODCASTÓW:

Ekipa „Subiektywnie o Finansach” co środę publikuje nowy odcinek podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia” (w skrócie: FST). Rozmawiamy o tym, co nas zbulwersowało albo zaintrygowało w minionym tygodniu, i zapowiadamy przyszłe sensacje wokół naszych portfeli. Do tej pory ukazało się 150 odcinków podcastu, zaprosiliśmy też kilkudziesięciu gości.

Poza cotygodniowym podcastem możesz też posłuchać tekstów z „Subiektywnie o Finansach” czytanych przez ich autorów – w każdy piątek nowy odcinek. Ten cykl podcastowy nazywa się „Subiektywnie o Finansach do słuchania” (w skrócie: SDS)Wszystkie podcasty znajdziesz pod tym linkiem, a także na wszystkich popularnych platformach podcastowych w tym Spotify, Google Podcast, Apple Podcast, Overcast, Amazon Music, Castbox, Stitcher)

————

ZOBACZ NASZE NAJNOWSZE WIDEOKOMENTARZE:

————

RANKING LOKAT – GDZIE DZIŚ DOSTANIESZ NAJLEPSZY PROCENT? 

Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także kont osobistych, rachunków firmowych i kart kredytowych. Wszystkie tabele znajdziesz w zakładce „Rankingi” na stronie głównej www.subiektywnieofinansach.pl. Zacznij zarabiać w bankach!:

>>> Tutaj ranking najwyżej oprocentowanych depozytów

>>> Tutaj ranking najlepszych kont oszczędnościowych

——————-

ZAPISZ SIĘ NA NASZE NEWSLETTERY:

>>> Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o Finansach” i korzystaj ze specjalnych porad Macieja Samcika na kryzysowe czasy  zapisz się na weekendowy newsletter Maćka Samcika i bądźmy w kontakcie! W każdą sobotę lub niedzielę dostaniesz e-mailem najnowsze porady dla Twojego portfela.

>>> Zapisz się też na nasz „powszedni”, poranny newsletter „Subiektywnie o świ(e)cie” – przy porannej kawie przeczytasz wszystkie najważniejsze wieści dla Twojego portfela, starannie wyselekcjonowane i luksusowo podane przez Macieja Danielewicza i ekipę „Subiektywnie o Finansach”.

————

ZNAJDŹ NAS W MEDIACH SPOŁECZNOŚCIOWYCH

Jesteśmy także w mediach społecznościowych, będzie nam bardzo miło, jeśli zaczniesz nas subskrybować i śledzić: na Facebooku (tu profil „Subiektywnie o Finansach”), na YouTube (tutaj kanał „Subiektywnie o Finansach”) oraz na Instagramie (tu profil „Subiektywnie o Finansach”) i na Twitterze (tutaj profil Maćka Samcika i „Subiektywnie o Finansach”)

Źródło zdjęcia: Unsplash

Subscribe
Powiadom o
19 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Marcin Staly Czytelnik
1 rok temu

„Poza tym te liczby to pensje brutto (na rękę nikt tyle nie otrzymuje) i obejmują tylko część gospodarki (o tym dalej).” To pewnie mial byc skrot myslowy, ale duzo osob otrzymuje tyle na reke badz nawet duzo, duzo wiecej 😉

jsc
1 rok temu

Zatem bombardowanie UE i USA stopami będzie trwało…

Belbeniusz
1 rok temu

Dobra, ilu konkretnie pracowników łapie się do liczenia średniej pensji i jaki to jest odsetek pracujących? Bo czytając o tych ograniczeniach: firmy co najmniej 10 pracowników, bez śmieciówek, banków, ubezpieczycieli i budżetówki mam wrażenie nawet nie połowa.

Jakieś bardziej ogólne wnioski można by wyciągać na podstawie „budżetów gospodarstw domowych”, ale te GUS publikuje rzadko.

Admin
1 rok temu
Reply to  Belbeniusz

W tekście to jest napisane – mniej więcej jedna trzecia się łapie do średniej. A w ramach tych, którzy się łapią, bodaj jedna trzecia jest powyżej średniej (ale tej liczby już nie jestem pewny)

Belbeniusz
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Jasne, czyli ok 6 milionów? Fajniej by było wiedzieć dokładniej, bo im mniejsza jest próbka, tym bardziej wynik może być skrzywiony przez jedną grupą zawodową (np. górników, budowlańców, albo ludzi z centrów outsourcingowych).

Admin
1 rok temu
Reply to  Belbeniusz

Pewnie coś koło tego. Pracujących w Polsce to jakieś 17 mln ludzi. Do tego 3 mln przedsiębiorców, 7 mln dzieci, 9 mln emerytów i rencistów. Mówimy o jednej trzeciej z tych 17 mln, czyli pewnie z 6 mln się uzbiera

Monika
1 rok temu
Reply to  Belbeniusz

Wynik i tak jest z sufitu brany. Robiłam kiedyś takie sprawozdania do gusu. Program który to obsługuje czepiał się np. że mam podać wynagrodzenia zleceniobiorców, których to w firmie nie było wcale. Cóż uczynić? Wpisać mu coś na odczepne. Zapewniam cię że tak robią wszyscy, inaczej nikt by nie był w stanie tego wysłać do gusu. Jak to mądrze ktoś ujął: są kłamstwa, cholerne kłamstwa i statystyki.

Last edited 1 rok temu by Monika
Sosna
1 rok temu
Reply to  Monika

Program się nie czepia, jeśli nie ma do tego podstaw. Jeśli sygnalizował błąd „twardy” (bez którego się nie da zatwierdzic sprawozdania), to zapewne przy wypełnianiu pomyliła Pani rubryki (np. wpisała liczbę zleceniobiorców bez podania ich wynagrodzeń). Jeśli był to błąd „miękki”, to np. w sprawozdaniu za pierwszy kwartał podano wynagrodzenia zleceniobiorców, a w drugim nie (a sprawozdania w ciągu roku należy robić narastająco, tj. sprawozdanie za 2 kw. powinno obejmować dane za 6 miesięcy). Jesli w pierwszym kwartale popełniono błąd i faktycznie źle wykazano wynagrodzenia, to w drugim można wpisać zero – sprawozdanie z „błędami miękkimi” da się zatwierdzić. Nic… Czytaj więcej »

Monika
1 rok temu
Reply to  Sosna

Pani nic nie pomyliła bo w tej firmie zleceniobiorców po prostu nie było. Wogóle. I to jest tylko najprostszy przykład czepiania się programu. Nie podam innych, bo się już tym od dawna nie zajmuję i nie pamiętam, ale wszyscy z którymi rozmawiałam na temat wypełniania gusowskich formularzy, mieli podobne spostrzeżenia.

CaptainVimes
1 rok temu

Trzy lata temu, pracując jako inżynier konstruktor, osiągnąłem „złoty graal” polskiego etatowca i zacząłem zarabiać średnią krajową. Był to zimny prysznic i uświadomiłem sobie, że mimo zarabiania rzekomo lepiej od większości obywateli RP, nadal jestem semi-biedakiem, który chcąc zbudować jakąkolwiek poduszkę finansową, musi za każdym razem zastanawiać się przy zakupie butów, czy przypadkiem nie wybrałem aby za drogich (a uwierzcie mi, nie lubuję się w produktach Prady). Naprawdę to jest niezwykle smutne, że po kilku latach pracy człowiek z wyższym wykształceniem i robiący w sumie sensowne rzeczy, nadal dostaje z łaski 1k € na rękę. Naprawdę powinniśmy pójść za głosem… Czytaj więcej »

Admin
1 rok temu
Reply to  CaptainVimes

Bo tu chyba nie o to chodzi, że Pan robi rzeczy wysoko zaawansowane, tylko że cała gospodarka robi rzeczy dużo mniej zaawansowane i prostsze, czyli niżej wyceniane. Więc PKB na mieszkańca jest takie jakie mamy i wycenę pracy mamy taką, jaką mamy. Dlatego udał się Pan do kraju, gdzie Pańskie kompetencje nie odbiegają od tego, co oferują inni pracownicy i można Panu płacić tyle, ile należy. Congrats!

CaptainVimes
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

A dziękuję Panie Maćku :). Niemniej długo byłem przekonany, że tak to właśnie działa: lepiej rozwinięta gospodarka efektywniej wykorzystuje kompetencje swoich pracowników, przez co wytwarzają więcej produktów o wyższym zaawansowaniu technicznym i lepszej jakości. No tylko że nie. Często na zachodzie dostaje się zadania o takim samym stopniu trudności i zaawansowania technicznego, ba, często nawet prostsze. Tylko tort zysku krojony jest inaczej, z większym ukłonem w stronę pracownika. Czy w Polsce w przemyśle można by płacić ludziom więcej? Oczywiście, że tak. Tylko wtedy akcjonariusze mieliby trochę mniej, a akcjonariusze nie lubią mieć ani trochę mniej. Finalnie jesteśmy, jako Polacy, mistrzami… Czytaj więcej »

Last edited 1 rok temu by CaptainVimes
Admin
1 rok temu
Reply to  CaptainVimes

A to jest inny problem – udział płac w PKB i podział wypracowanego tortu. Akurat w Skandynawii (czy w takiej np. Holandii, nie wiem jak w Niemczech) udział pracowników jest większy niż w krajach, które musiały szybko „róść”, żeby gonić bogaty Zachód. Tylko że nam już tak zostało. Nie jestem tylko pewny czy to pracodawcy zgarniają większą część tego tortu. Patrzę na dane i widzę, że to raczej państwo wysysa pracodawców (tych mniejszych, klasę średnią) i wspiera korporacje (w dużej mierze państwowe). https://subiektywnieofinansach.pl/pensja-pod-stolem-27-polakow-lubi-to-pie/ Natomiast zawsze się zastanawiałem – jaki jest udział pracownika/pracowników w tym, że firma działa, a jaka fundatora,… Czytaj więcej »

mmm777
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Och, to klasyczne pytanie: dlaczego kierowca autobusu w Bangladeszu zarabia trochę mniej, niż kierowca autobusu w Szwecji? Mimo, że możliwe jest że jeżdżą takim samym autobusem?
Czyżby klimat 😉

Marcin Staly Czytelnik
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Lubie takie dluzsze wypowiedzi Panie Macieju. Ma Pan ciekawe spojrzenie na rozne sprawy. Moze dodam od siebie, ze pracowalem w roznych firmach w Polsce i za kazdym razem gdy praca byla tzw. odtworcza/powtarzalna stawki byly niskie (mowimy o pracach w korpo). Dopiero gdy poszedlem w stanowiska bardziej koncepcyjne i to dla zagranicznej firmy to pieniadze zrobily sie duzo wieksze. Ceni sie bardzo ludzi ktorzy potrafia byc pionierami albo wychodzic przed szereg z nowymi propozycjami, ale nie jest to proste. Przyklad dostaje sie info, ze trzeba zrobic audyt gdzies w Azji. I teraz trzeba samemu ustalic z kim, co ma ten… Czytaj więcej »

Admin
1 rok temu

No właśnie: „dla zagranicznej firmy”. Tutaj też jest ciekawa sprawa, często pracownicy mówią, że jakość zarządzania w zagranicznych firmach jest lepsza niż w polskich (w sensie doceniania talentów i ścieżki kariery). Nie wiem czy to nie stereotyp, bo znam też bardzo skostniałe korporacje oraz takie specjalizujące się w zabijaniu talentów (zagraniczne też).

Adam
1 rok temu

Mnie to nie dotyczy !!!
10 kilo ziko to ja zarabiałem 20 lat temu
„Łokieć programisty”
Wiecie, co to za syndrom ?
Podpierasz znudzoną twarz lewą dłonią , opartą na lewym łokciu…
Prawą dłonią leniwie klikasz myszką po ekranie służbowego laptopa za 8 kilo ziko…
Nagle dzwoni telefon… służbowy… za kilka kilo ziko…
I wtedy się zaczyna !!!!
AWARIA systemu, który obsługuje kilka milionów Klientów …
Przewróciło się… To niech leży !!!
Ten proces może może poleżeć… ale tylko przez kilkanaście minut !!!
I tak od ponad 30 lat !!!

Paulina
1 rok temu

Niestety zbudowalisjy system, w ktorym liczy się głównie posiadany kapitał, coraz częściej – ten odziedziczony. Ceny podstawowych dóbr – jak mieszkanie, dostęp do lekarza, żłobki i przeszkola – coraz bardziej odlauje od pensji. I mamy zjawisko „quiet quittingu” – po co się starać skoro i tak nic z tego mieć nie będę. Będąc odbiorcą wielku dobr i usług widzę, jak często ludzie mają na mnie jako klienta i płatnika – wywalone. Ale patrząc na to jak jest ciężko i coraz ciężej w ogóle mnie to nie dziwi. Oczywsćie nie mówię o korporacjach – koncernach samchodowych, producentach AGD, ubezpieczalniach, bankach –… Czytaj więcej »

[…] wysokiej inflacji, jednak dane GUS pokazują, że to się już kończy i wzrost wynagrodzeń w dużych firmach, zaczyna przewyższać dynamikę inflacji. Ani przez moment nasze dochody nie spadały nominalne, czyli nie mieliśmy […]

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu