Tauron wypowiedział umowy dotyczące sprzedaży gazu kilkudziesięciu tysiącom klientów. Powód? Sprzedaż gazu mu się nie opłaca. Będzie więcej takich przypadków, dlatego warto wiedzieć, jak się zachować, gdy dostawca energii nie chce nas już obsługiwać
Decyzja Tauronu, że nie będzie już sprzedawał klientom gazu, wywołała duże poruszenie i chaos w głowach. Nie tylko w głowach klientów, ale też w głowie wicepremiera Jacka Sasina, który (chyba nie za bardzo rozumiejąc sytuację) zażądał, by notowana na giełdzie firma zmieniła zdanie. I zapewnił, że nie będzie przerw w dostawach gazu (wzbudzając niepokój klientów, którzy zaczęli się zastanawiać, czy skoro wicepremier tak gorąco zapewnia, to nie jest dokładnie na odwrót).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
A Tauron wypowiedział umowy klientom, bo sprzedawać gazu nie chce, gdyż mu się to zwyczajnie nie opłaca. Ani gazu nie wydobywa, ani nie ma możliwości tanio go kupić, a sprzedawać musi poniżej kosztów nabycia. Żaden interes. Umowy z klientami, którzy kupują od Tauronu nie tylko prąd, ale też gaz, mają wygasnąć bardzo szybko, bo już 30 listopada (oczywiście dotyczy to tylko „części gazowej”)
O co tu chodzi? Kiedyś, gdy jeszcze działał rynek energii w Polsce, konkurencja między firmami napędzała takie oferty łączone. Producenci prądu dołączali do swojej oferty gaz, firmy gazowe namawiały klientów do zakupu w tym samym miejscu elektryczności. Do tego wszystkiego dorzucano jeszcze usługi elektryków czy innego rodzaju assistance. Dzięki sprzedaży łączonej firmy mogły uzyskiwać wyższe marże, a te składniki oferty, których same nie wytwarzały – kupowały na giełdzie zwierając kontrakty terminowe (czyli po znanej z góry cenie). I na jednym kliencie zarabiały z kilku źródeł.
Tauron wypowiedział klientom umowy. Nie będzie jedyny?
Teraz rynek jest w drgawkach, nie ma mowy o jakiejkolwiek przewidywalności, a cenami ręcznie sterują politycy. W tych warunkach oferowanie klientom sprzedaży nośników energii, których się samemu (w swojej grupie kapitałowej) nie wytwarza i którymi handel nie jest głównym biznesem danej firmy – to samobójstwo. Przypadków takich, jakimi uraczył klientów Tauron, będzie więc w najbliższym czasie więcej.
Tauron przeprowadził akcję wybitnie źle, bo nie poinformował klientów, co cała akcja dla nich oznacza. A w branży energetycznej nigdy nie jest tak, że po rozwiązaniu umowy przez firmę klient zostaje na lodzie. Każdy powinien mieć wpisanego w umowie tzw. dostawcę rezerwowego, do którego automatycznie zostaje przekierowany, gdy firma „podstawowa” nie jest w stanie zrealizować umowy albo ją rozwiązuje.
Niezależnie od tego obowiązujące w Polsce rozwiązania prawne gwarantują odbiorcom, że utrata dotychczasowego sprzedawcy nie oznacza utraty ciągłości dostaw energii lub gazu. Energię elektryczną lub gaz dostarczy w takiej sytuacji właśnie sprzedawca rezerwowy. O tym, co to oznacza klientów przeczytasz na stronie Urzędu Regulacji Energetyki.
Zatem klienci gazowi, którym Tauron wypowiedział umowy – oraz każdej innej firmy, która zaprzestanie obsługi klientów ze względu na nieopłacalność działalności – muszą zrobić tylko trzy rzeczy:
>>> odkopać w domowym archiwum swoją umowę z danym dostawcą i sprawdzić kto jest wpisany jako dostawca rezerwowy na wypadek kłopotów (w przypadku Tauronu może to być jedna z trzech firm – PGNiG Obrót Detaliczny, Fortum Marketing albo Enefit – w przypadku przygniatającej większości klientów będzie to pierwsza z wymienionych firm)
>>> sprawdzić ceny w taryfie rezerwowej tego dostawcy, który przejmuje automatycznie umowę. W przypadku upadłości dostawców prądu przed kilku laty pojawił się problem polegający na tym, że dostawcy rezerwowi mieli taryfy kilka razy wyższe od rynkowych, a w dodatku w ogóle nie musieli informować klientów, iż przejęli ich obsługę. Klienci dowiadywali się, że są w rękach nowego sprzedawcy dopiero, gdy otrzymywali kilkakrotnie wyższe rachunki. W przypadku klientów Tauronu przejmowanych przez PGNiG to się nie zdarzy, bo taryfa rezerwowa tej firmy jest identyczna jak podstawowa.
>>> ewentualnie „ręcznie” zmienić dostawcę. Komu nie spodoba się dostawca rezerwowy, może sobie wybrać inną firmę ze specjalnej listy. W przypadku gazu dostawców jest niemało, ale realnie rynkiem trzęsie PGNiG (90% udziałów). I to chyba jedyny dostawca, który gwarantuje, że nie zawinie się z rynku. Zmiana dostawcy odbywa się w ciągu 21 dni, więc najgorsze co się może zdarzyć to sytuacja, w której najpierw na kilkanaście dni nas przepiszą do dostawcy rezerwowego, a potem drugi raz – do tego docelowego. I każdy przyśle fakturę.
Generalnie rozliczenie z „odchodzącym” sprzedawcą powinno nastąpić w ciągu dwóch miesięcy po zakończeniu umowy. Wtedy „stara” firma prześle ostateczną fakturę dotyczącą zużycia. A nowa już do tego czasu powinna przesłać fakturę za okres, który upłynął od chwili przejęcia klienta.
Na drodze do państwowego monopolu
Jedno jest pewne: zarówno w przypadku prądu jak i gazu ciągłość dostaw powinna być zachowana, bo zawsze jest rezerwowa firma. Co najwyżej może nie być tania. Jeśli prąd lub gaz dostarcza Ci któraś z mniej znanych firm oraz jeśli korzystasz z oferty pakietowej (prąd i gaz z jednej firmy) – może się zdarzyć, że ta firma wypowie Ci umowę. Wszystko zależy od tego skąd pochodzi energia, która jest Ci sprzedawana. Jeśli wyłącznie z giełdy (a nie z własnych źródeł sprzedawcy) – może być problem.
Sytuacja jest bowiem taka, że przynajmniej część z tych firm będzie musiała się dostosować do zamrożonych cen ustalanych ustawą przez rząd. Nieważne po ile kupują prąd i gaz – będą musieli sprzedawać go taniej. Może dostaną rekompensatę od rządu, a może nie. Poza tym nie wiadomo, ile ona wyniesie i kiedy będzie wypłacona. Gdybyście byli taką firmą, to też pewnie wypowiedzielibyście klientom umowy, żeby uniknąć bankructwa.
Niestety wszystko zmierza do energetycznych monopoli. Gaz będzie sprzedawany przez jedną tylko firmę PGNiG, prąd przez cztery energetyczne koncerny, które podzieliły między siebie Polskę (PGE, Tauron, Energa, Enea) plus jeszcze E.ON w Warszawie. Ceny będą „monopolistyczne” albo ustalane odgórnie przez rząd. Żadnej konkurencji, żadnej rywalizacji, pewnie wkrótce umrą oferty łączone i z dodatkowymi usługami. Będzie jak za komuny.
Czy to wyłącznie wina rządu? Nie do końca, bo rynek energii został zdestabilizowany z wielu różnych powodów. Ale próby centralnego sterowania wszystkimi cenami, którymi się da sterować (zamiast stosować dopłaty do rachunków dla niektórych klientów), urzędowe mrożenie cen i ograniczanie roli giełdy w ustalaniu tych cen – to wszystko zabiło konkurencję na rynku energetycznym. A tam, gdzie nie ma konkurencji, ceny są wyższe.
————
Skorzystaj z bankowych promocji i zarabiaj na swoim banku
Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać na bankach:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking najlepszych kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek? I co trzeba zrobić w zamian?
źródło zdjęcia tytułowego: Tauron/Pixabay