Historia, która może zdarzyć się każdemu. Pani Ania chciała kupić bilet w na PKP Intercity z puli oferty promocyjnej. Na takie okazje trzeba jednak zapolować. Nasza Czytelniczka zaczaiła się trzydzieści minut po północy, by zapewnić sobie tanią podróż. Kilka kliknięć na stronie przewoźnika, potem potwierdzenie w aplikacji za pomocą kodu płatność BLIK i… figa!
Kilkanaście minut później pani Ania dostała powiadomienie, że rezerwacja biletu została anulowana ze względu na jej nieopłacenie (tak stanowi regulamin sklepu Intercity). Przelew teoretycznie wyszedł z konta – bo pieniądze zostały pobrane – ale system firmy sprzedającej bilety tego nie odnotował. Naszej Czytelniczce nie pozostało nic innego, jak kupić dużo droższe bilety – bo już bez promocji. Dojechać jakoś trzeba.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
„Dlaczego mamy płacić za błędy nieleżące po naszej stronie?”
– zapytała nas. Postanowiłem sprawdzić, czy taka sytuacja może się zdarzyć – a jeśli tak, to po czyjej stronie leży wina.
Zacząć od reklamacji. Ale do kogo?
Każdą tego typu sprawę – i do tego zachęcamy wszystkich naszych Czytelników – należy zacząć od złożenia reklamacji. Wiele osób zwraca się do nas ze sprawami konsumenckimi i często jesteśmy w stanie pomóc. Ale zanim my będziemy w stanie zainterweniować, trzeba wyczerpać dostępną ścieżkę odwołania. To także działa!
Do kogo zatem pisać, gdy „zaginie” przelew wysłany za pomocą BLIKa? W pierwszej kolejności – do swojego banku. To z nim mamy umowę, to on udostępnia nam metodę płatności. Ale możliwe jest też złożenie reklamacji u integratora płatności – czyli firmy typu PayU, Tpay czy Przelewy24. Dokonując płatności za ich pośrednictwem, zatwierdzamy regulamin (choć bardzo często nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy), a on zazwyczaj opisuje sposób i warunki składania reklamacji.
Jak często zawodzą transakcje BLIKiem?
„Liczba reklamacji użytkowników BLIKa na transakcje w pierwszych trzech kwartałach 2022 r. wynosiła zaledwie 0,0029% wszystkich transakcji. W przypadku transakcji w terminalach płatniczych udział reklamacji jest jeszcze niższy i w tym samym okresie wyniósł 0,0017%”
– chwali się Polski Standard Płatności, czyli właściciel BLIKa. To dużo czy mało? Te dane oznaczają, że – uśredniając – gdybyśmy robili jedną transakcję BLIKiem dziennie, to reklamację składalibyśmy raz na 95 lat.
Dlaczego zatem co i raz słyszymy o problemach z płatnościami za pomocą tego narzędzia? Mam dwie hipotezy. Pierwsza jest taka, że wynika to po prostu ze skali działalności. W handlu internetowym BLIK jest najczęściej stosowanym sposobem płatności.
W II kwartale 2022 r. (to ostatnie dane dostępne w NBP) liczba transakcji kartami w polskim e-commerce wyniosła 54 miliony. Poleceń przelewu pay-by-link (czyli tzw. szybkie przelewy) było 70 milionów. A BLIKa w tym okresie użyto 167 milionów razy. Jeśli więc jedna z metod płatności jest używana dwu- lub trzykrotnie częściej niż inne, to siłą rzeczy może wystąpić więcej awarii.
Druga hipoteza opiera się na tym, że BLIK jest jednak stosunkowo nowym rozwiązaniem. Do płatności przelewami czy kartami jesteśmy już przyzwyczajeni. A jeśli coś pójdzie z transakcją nie tak, to wiemy do kogo mieć pretensje.
Stara dziennikarska zasada mówi, że świetny news to „Człowiek pogryzł psa”. „Pies pogryzł człowieka” – to nuda. Innymi słowy: nie przeczytacie o samolotach, które się nie rozbiły. Błędy BLIKa bardziej przykuwają uwagę i budzą więcej wątpliwości. Chociaż jest jeden przypadek związany z BLIKiem, który woła o pomstę do nieba. Pieniądze za bilety na samoloty Wizzair ginęły w czarnej dziurze i nikt nie wiedział, gdzie są.
Ile czasu idzie przelew BLIK? I czy to w ogóle jest przelew?
W dokumentacji i regulaminach systemu BLIK nie znalazłem informacji o gwarancji określonego czasu na realizację zlecenia. Zarządzający system pewnie nie chcą nakładać na siebie zobowiązania, jeśli nie muszą. I w sumie jest to zrozumiałe. Dlatego zapytałem Polski Standard Płatności (PSP), jak ten system dokładnie działa.
„Potwierdzenie wykonanej płatności jest przekazywane do sprzedawcy w ciągu pojedynczych sekund od momentu potwierdzenia jej przez użytkownika transakcji w aplikacji bankowej. Sprzedawca w tym momencie otrzymuje gwarancję, że otrzyma należne mu pieniądze, choć nie są one księgowane na rachunku sprzedawcy natychmiast (natychmiastowe księgowanie na rachunku odbiorcy ma miejsce w przypadku przelewów na telefon BLIK)”
– napisano w odpowiedzi. A zatem płatność BLIK nie jest tak naprawdę przelewem, tylko zobowiązaniem do zapłaty. Ale to takie same zobowiązanie jak przy każdej innej formie płatności w internecie. Jak przebiega proces potwierdzania transakcji w handlu elektronicznym?
Zaczyna się od tego, że konsument decyduje się dokonać zakupu. Wówczas sklep internetowy przekazuje do integratora płatności potrzebę potwierdzenia transakcji. Integrator z kolei oferuje konsumentowi różne formy płatności – kartą, BLIKiem, przelewem. Jednak dla sklepu nie ma znaczenia, która opcja zostanie wybrana.
Bowiem sama płatność jest realizowana na linii integrator–bank–dostawca technologii (czyli np. BLIK)–konsument. Sklep dostaje tylko informację od integratora, czy płatność została potwierdzona. A jak szybko działa BLIK?
Właściciel BLIKa informuje, że cały proces – od potwierdzenia płatności przez konsumenta w swojej aplikacji do uzyskania potwierdzenia przez sklep – zazwyczaj zajmuje sekundy. A jeśli coś by się zacięło na dłużej niż około minutę – użytkownicy dostają informację, że transakcja się nie powiodła.
Pieniądze rzeczywiście przepływają z konta na konto dopiero w ramach normalnych sesji Elixir. A te są trzy w ciągu dnia – przed południem, wczesnym popołudniem i późnym popołudniem. Każdy bank ma swoje godziny, kiedy wysyła i przyjmuje przelewy – zestawienie można zobaczyć choćby tutaj.
Jedno zastrzeżenie – inaczej działają przelewy BLIK na telefon. W tym przypadku pieniądze przepływają natychmiastowo na inne konto. Co swoją drogą jest zadziwiającą usługą –natychmiastowe przelewy w „tradycyjnej” bankowości elektronicznej są zazwyczaj płatne. A w przypadku BLIKa – odbywa się to bez opłat.
Płatność BLIK jest wygodna, ale czy bezpieczna? Jakie są przewagi kart?
Polacy polubili BLIKa. To nie moja opinia, tylko wnioski z twardych danych. Czemu? Tu już mogę powiedzieć subiektywnie – korzystam z tej formy płatności, bo jest zwyczajnie najwygodniejsza. Ale czy moje transakcje są chronione równie dobrze, co przy płatności kartą lub przelewem?
Co się stanie, jeśli ktoś wykradnie mi dane karty płatniczej lub kredytowej? Na przykład z jakiegoś sklepu wyciekną informacje klientów? Teoretycznie osoba, która wejdzie w ich posiadanie, może zrobić tyle zakupów w internecie, na ile pozwala ustawiony przez nas limit.
Dlatego – na marginesie – czasami warto ze względów bezpieczeństwa, mieć osobną kartę kredytową z niskim limitem tylko do transakcji internetowych. Zwłaszcza tam, gdzie w grę wchodzą subskrypcje.
Co się stanie, jeśli ktoś wykradnie dane logowania do naszej bankowości internetowej? Tutaj może być gorzej – chociaż systemy potwierdzania płatności powinny zapobiegać takim sytuacjom. Nawet jeśli ktoś się zaloguje na nasze konto, nie zrobi przelewu bez potwierdzenia w aplikacji, wpisania kodu z sms czy ze zdrapki.
Banki są zobowiązane wszystkie nieautoryzowane transakcje nam zwrócić, ale jak to wygląda w praktyce? Na tyle opornie banki podchodzą do realizowania praw konsumentów, że UOKiK postanowił wkroczyć i to od razu z grubej rury.
Czytaj więcej o tym: Klient czy bank? Kto powinien odpowiadać finansowo za nieautoryzowane transakcje? UOKiK wytacza ciężkie działa. A banki na to: „pomyłka, nieporozumienie!”
Co się stanie, jeśli ktoś wykradnie nasz kod BLIK? Ma niecałe 2 minuty na jego wykorzystanie w jednej transakcji, którą i tak trzeba potwierdzić. Oczywiście zdarzają się oszustwa na płatność BLIK (podszywający się pod naszych znajomych wyłudzacze: „Wyślij mi kod do bankomatu, bo potrzebuję pieniędzy” albo „Pożycz mi 100 zł, bo potrzebuję na szybko – najlepiej przelewem na telefon”), ale polegają one raczej na wykorzystaniu naiwności ofiary, a nie luk w technologii.
Nie twierdzę oczywiście, że jedna forma płatności jest dużo bezpieczniejsza od innej. Ale przy zachowaniu odpowiednich środków ostrożności żadna z nich nie jest dużo bardziej ryzykowna.
Jak płatność BLIKiem jest chroniona przez nasze prawa konsumenckie? Tak samo jak przy innych formach – mamy prawo do reklamacji. Jeśli kupujemy coś w internecie, to mamy prawo do odstąpienia od transakcji niezależnie od tego, w jaki sposób płacimy. Na rękojmię i gwarancję też nie ma wpływu to, czy rozliczamy się BLIKiem, kartą, gotówką czy barterem.
Jedyna przewaga płatności kartami, jaka przychodzi mi do głowy, to procedura chargeback. Na czym ona polega? Na tym, że jeśli coś nam się nie spodoba w transakcji, której dokonaliśmy za pomocą „plastiku”, to możemy poprosić nasz bank, o złożenie reklamacji w sklepie w naszym imieniu.
BLIK czy chargeback? Oto jest pytanie
Wydaje mi się jednak, że jej znaczenie jest nieco przeceniane. W krajowym handlu internetowym konsumenta chroni tak dużo praw, że zwracanie się do banku z prośbą o interwencję w naszej sprawie jest bardziej kłopotliwe (i wydłużające cały proces) niż pomocne. Być może w sprawach beznadziejnych, gdzie zwykłe reklamacje nie zadziałały, powaga instytucji finansowej coś może wskórać.
Natomiast przy kupowaniu w zagranicznych sklepach internetowych ten „problem” nie występuje. BLIK tam jeszcze nie dotarł, więc i tak trzeba płacić kartą. I wtedy rzeczywiście chargeback może być przydatny, bo nie musimy się martwić barierami językowymi czy niuansami prawnymi.
Przeczytaj też: Jak skutecznie reklamować usługi w ramach procedury chargeback? Czy zawsze mamy prawo do zwrotu pieniędzy?
Nie chodziło mi o to, żeby wychwalać płatność BLIKiem. To nie jest tekst sponsorowany. Ja sam, przyznaję się, korzystam z tej formy, kiedy tylko się da. Płacę za zakupy w internecie, rozliczam się za rachunek w restauracji ze znajomymi. Czasami wypłacam z bankomatu. Z kolei w zwykłym sklepie wygodniej używa mi się karty („plastku”, ale częściej z telefonu).
Moim zdaniem różnice pomiędzy różnymi formami płatności są marginalne, przy codziennym użytkowaniu zbyt mało istotne, by zawracać sobie nimi głowę. A wracając do historii, od której zacząłem – co spowodowało, że sklep Intercity nie sprzedał pani Ani biletu? Nie wiadomo – dopiero procedura reklamacyjna mogłaby to potwierdzić. Być może zawalił system BLIK. A może poszło coś nie tak w sklepie internetowym – ale wtedy wybranie płatności kartą nic by nie zmieniło.
Źródło zdjęcia: Maciej Jaszczuk