Na targach Mobile World Congress 2017 w Barcelonie miałem okazję zobaczyć i momentami nawet poczuć na własnej skórze jak w najbliższym czasie będzie się zmieniało nasze życie. Jak będzie w nie wchodziła sztuczna inteligencja, boty, automatyczni asystenci, czujniki monitorujące każdy nasz ruch, biometria. I jak urządzenia nas otaczające będą się ze sobą łączyły i za naszymi plecami „dogadywały się” ze sobą.
Formalnie po to, żebyśmy mieli łatwiej, ale tak naprawdę to trudno powiedzieć jak to się skończy. Niektóre z tych pomysłów są jeszcze na etapie wizji i oczekiwania, aż świat pokryje internet nowej generacji 5G (ma to nastąpić już w ciągu czterech najbliższych lat), a niektóre są bardzo realne. O kilku już pisałem w poprzednich relacjach z MWC 2017, a teraz chciałbym zaserwować Wam przegląd tych, które mnie najbardziej zauroczyły, przeraziły albo zadziwiły.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czytaj też: Te „inteligentne” okulary zastąpią smartfona i kartę płatniczą?
Czytaj też: To może być prawdziwa bomba. Ekran, który jest… terminalem
Czytaj też: Jest jeszcze szybszy i wygodniejszy sposób płacenia smartfonem!
CAŁE MIASTA ZROBIONE Z INTELIGENCJI. To był jeden z motywów przewodnich najważniejszego kongresu telekomunikacyjnego. W wielu miejscach pokazywano technologie służące do tworzenia i zarządzania inteligentnymi usługami, urządzenia, które to ułatwiają, a także systemy informatyczne, które to wszystko mają spinać. W małej skali poczujemy to już w tym roku – pisałem z Barcelony, że Deutsche Telekom testuje już usługę „parkowania przez internet”, czyli tworzenia mapy wolnych miejsc parkingowych (tworzonej na podstawie danych ze specjalnych czujników oraz internetu wąskopasmowego).
I że będzie oferował liczniki prądu umożliwiające wizualizację i zarządzanie zużyciem energii w naszych mieszkaniach. A w skali miasta to może wyglądać tak, jak na poniższym filmiku. Stopień wypełnienia śmietników miejskich monitorowany online, natężenie ruchu na drogach regulowane inteligentnym systemem sygnalizacji, parki miejskie podlewane zdalnie, w zależności od potrzeb. I sporo danych dotyczących tego co dzieje się w mieście dostarczanych na nasze smartfony, które z wykorzystaniem tych danych będą nam sugerowały najbardziej rozsądne rozwiązania.
ROBOT-ASYSTENT NA KAŻDE ZAWOŁANIE. DOSŁOWNIE. Samsung na swoim stoisku, poza nowymi urządzeniami i całym przemysłem rozrywkowym opartym na wirtualnej rzeczywistości, zaprezentował swoją wizję naszego życia za lat kilka lub kilkanaście. Życie to będzie przebiegało lekko, łatwo i przyjemnie, gdyż większość prostych decyzji będzie podejmowała za nas automatyczna asysta. Już dziś w niektórych domach jest słynna Alexa i inne tego rodzaju roboty potrafiące rozpoznawać polecenia głosowe. Można je poprosić o włączenie ulubionej muzyki, albo o sprawdzenie prognozy pogody. W przyszłości taki automatyczny asystent ma być na tyle „inteligentny”, że zdejmie z nas większość rzeczy, o których powinniśmy pamiętać.
Podpowie co mamy do zrobienia danego dnia, zasugeruje kiedy (bo lodówka pusta) i gdzie powinniśmy zrobić zakupy (bo taniej lub bliżej), wybierze za nas bilety na pociąg lub samolot... Na razie to tylko wizja, ale jej realizacja zależy nie tyle od ograniczeń sztucznej inteligencji (bo ją można rozbudowywać w nieskończoność) ile pojemności sieci – automatyczny asystent będzie mógł nas wyręczyć, o ile będzie się łączył z jak największą liczbą urządzeń, baz danych oraz miejsc. I to będzie musiał być internet niezawodny oraz o wysokiej przepustowości. Czyli 5G
INTERNET RZECZY… TAKICH, KTÓRE URATUJĄ ŻYCIE. Nie grzeje mnie internet rzeczy. Nie działa na mnie wizja samonapełniającej się lodówki (jestem w stanie się obyć bez automatycznych zakupów przez internet). Trochę cieplej myślę o czujnikach, które pozwalają w sklepie kupować bez przechodzenia przez kasę (jeśli wszystkie produkty, które kupuję, automatycznie „doliczą się” do rachunku, to kwestia kasy przestaje mieć znaczenie). Ale to, co autentycznie mnie podnieciło, to pokazany na stoisku koreańskiej firmy telekomunikacyjnej KT system bezpieczeństwa w górach.
Ma być wprowadzony na terenie całej Korei Południowej wiosną tego roku w oparciu o specjalną sieć nadajników telekomunikacyjnych. Żeby z niego korzystać wystarczy specjalna kurtka wyposażona w sensory mierzące podstawowe funkcje życiowe, nadajnik GPS oraz detektor sytuacji awaryjnych, który w razie potrzeby niezależnie od „właściciela” nada sygnał SOS do centrum ratunkowego. Kurtka ma „działać” nawet wtedy, gdy turysta będzie poza zasięgiem „normalnej” sieci telekomunikacyjnej. I taki internet rzeczy to ja rozumiem, a nie jakieś-tam napełnianie lodówki. Kiedy zobaczymy go w Tatrach?
SPRYTNY SAMOCHÓD WYCZUJE CIĘ LEPIEJ, NIŻ ŻONA. Bardzo dużo było w Barcelonie o tzw. connected cars, czyli samochodach, które są stale podłączone do internetu i dzięki temu mogą aktywnie asystować swojemu właścicielowi. I tu już nie chodzi tylko o przekazywanie informacji o sytuacji na drodze, monitorowanie jazdy samochodu (to istotne dla właścicieli firm, którzy chcą wiedzieć gdzie są kierowcy) oraz o dostarczanie usług typu infotainment (czyli ściąganie z sieci ulubionej muzyki lub informacji określonego typu ze stacji radiowych).
Widziałem rozwiązania, które pozwalają przekazywać do „centrum zarządzania” samochodem – i tam przetwarzać – multum informacji ze smartwatchów lub smartfonów. A to już wrota to takiej konfiguracji pracy silnika samochodu, by np. nie pozwolił za bardzo rozpędzić się komuś, kto jest bardzo zdenerwowany. Widziałem też systemy, które pozwalają tankować samochód i płacić za paliwo z wykorzystaniem aplikacji mobilnej i komputera pokładowego w aucie. W samochodach czeka nas ewidentnie technologiczna rewolucja.
NEUROKONFIGURATOR, CZYLI TWÓJ MÓZG WIE LEPIEJ. Miałem okazję testować na sobie również zdobycze neuromarketingu. Firma Seat zaprezentowała neurokonfigurator, czyli urządzenie, które sprawdza co nam się podoba na podstawie sygnałów podprogowych wysyłanych przez nasze mózgi. Rzecz wygląda tak, że nakładam na głowę specjalną obręcz połączoną ze sprzętem do badania reakcji mojego mózgu, kładę ręce na pulpicie (niektóre palce są ułożone na metalowych przyciskach), a potem oglądam wyświetlane na ekranie obrazy.
Czasem system każe mi na kilka sekund zamknąć oczy, czasem oglądać ludzi skaczących na spadochronie, albo takich, którzy leżą na hamaku i się nudzą. System sprawdza moje reakcje na wyświetlanie różnych kolorów, a na koniec orzeka jakie parametry auta pasują do mojej osobowości. Ja „zasłużyłem” na silnik 2.0 TDI jako osobnik bardziej wyluzowany, niż zestresowany, a także na więcej elektroniki łączącej mnie ze światem, bo wyszło, że jestem „uspołeczniony” oraz bardziej innowacyjny, niż klasyczny. Bardziej racjonalny, niż emocjonalny o osobowości – uwaga, niektórzy bankowcy mogą nie uwierzyć – „wrażliwy”.
PŁACENIE NA OKO. W sposobach płacenia rewolucja dopiero co była. Najpierw weszły do powszechnego użytku karty zbliżeniowe, a ostatnio różne sposoby płacenia za pomocą smartfona – czy to poprzez BLIK, czy to poprzez zbliżenia (w dwóch opcjach: HCE oraz Android Pay, a wkrótce być może jeszcze jedna technologia zbliżeniowa, która też miała premierę w Barcelonie). Donosiłem Wam, że w ramach zbliżeniowości za chwilę upowszechnią się specjalne ekrany, które nie tylko będą emitowały reklamy, ale będą też terminalami płatniczymi.
Na horyzoncie jest płacenie biometryczne, które miałem okazję wypróbować, bo prezentowała takie cuda organizacja płatnicza Visa. Rzecz polega na… płaceniu okiem. Na razie Visa prezentuje ten sposób zatwierdzania zakupów w ramach wirtualnej rzeczywistości, ale wkrótce mają wejść do sprzedaży „inteligentne okulary” (było o nich w blogu w jednej z relacji z Barcelony) i kto wie czy płacenie okiem nie będzie w dalszej przyszłości jedną z ich funkcji.
Procedura wygląda tak, że trzeba skupić wzrok przez kilka sekund na wskazanym miejscu na ekranie (jest tam niewielkie kółko), a w tym czasie wypełnia się wskaźnik zgody na przeprowadzenie transakcji. Jeśli choćby na moment przeniosę wzrok ze wskazanego miejsca, płatność zostanie anulowana. Proste jak drut. A zamiast loginu i hasła jest oczywiście weryfikacja siatkówki oka. Pewnie nie za rok, ani za dwa, ale za kilka lat ten sposób płacenia – najpierw w grach VR, a potem w prawdziwym życiu – stanie się przynajmniej opcją do wyboru, o ile nie nowym standardem.