14 kwietnia 2022

Podwyżki płac w budżetówce o 20%? Tusku, musisz… spojrzeć w dane. Czy w sektorze publicznym rzeczywiście tak źle się zarabia? Analizuję i podpowiadam

Podwyżki płac w budżetówce o 20%? Tusku, musisz… spojrzeć w dane. Czy w sektorze publicznym rzeczywiście tak źle się zarabia? Analizuję i podpowiadam

Kampania wyborcza się rozkręca. Szef PO Donald Tusk rzucił pomysł: podwyżka wynagrodzeń dla budżetówki o 20%. I zaczęła się licytacja. Czy zarobki w sektorze publicznym rzeczywiście są takie niskie? Czy je podnosić? A jeśli tak, to o ile? I według jakich kryteriów? Sprawdzam, co jest prawdą, a co mitem, jeśli chodzi o płace w sektorze publicznym

Zacznę od kilku faktów. W Polsce jest około 16 mln osób pracujących. Z tego w sektorze publicznym pracuje 3,4 mln. To oznacza, że „na państwowym” pracuje mniej więcej co dziesiąty Polak i co piąty zatrudniony. Nie są to jednak wyłącznie urzędnicy. Sektor publiczny to wszystkie jednostki, gdzie państwo ma większościową kontrolę. A więc nie tylko urzędy i instytucje, ale też przedsiębiorstwa, w których Skarb Państwa ma ponad 50% akcji, czy przedsiębiorstwa komunalne.

Zobacz również:

Z tych 3,4 mln około 350 000 to wojsko, policja i inne służby. Milion osób pracuje w edukacji, prawie 550 000 w opiece zdrowotnej i pomocy społecznej. Niecałe 300 000 zatrudnionych jest w przemyśle, ponad 200 000 w transporcie. Pracowników administracji jest około 650 000.

Czy w sektorze budżetowym zarabia się gorzej niż w prywatnym?

Okazuje się, że przeciętne płace w sektorze publicznym są… wyższe niż w prywatnym. Według stanu na październik 2020 r. (GUS podaje tak szczegółowe dane raz na dwa lata) średnia pensja w sektorze publicznym wyniosła 6042 zł, a w prywatnym – 5619 zł.

Pewnie dane zawyżają górnicy – pomyślałem na początku. Ale to nie jest pełna prawda. Choć rzeczywiście, w państwowym górnictwie zarabia się lepiej – przeciętnie o 1100 zł więcej niż w prywatnym. Ale to nie jedyna branża, gdzie mniej opłaca się robić u „prywaciarza”. Gdzie jeszcze „na państwowym” płacą więcej?

Odpowiedź jest zaskakująca: właściwie wszędzie. Z 19 sekcji działalności PKD przeciętna pensja w sektorze prywatnym wyższa jest tylko w trzech: działalność profesjonalna, naukowa i techniczna (o 1500 zł); informacja i komunikacja (o 530 zł) i działalność związana z kulturą, rozrywką i rekreacją (o 400 zł). W pozostałych – lepiej płaci pracodawca publiczny.

Nawet w edukacji i ochronie zdrowia, czyli tam gdzie najczęściej wskazuje się na niedofinansowanie wynagrodzeń, jest lepiej w sektorze publicznym niż prywatnym. Jak to możliwe? Odpowiedź wymaga wgryzienia się mocniej w dane. Ale nie bójcie się, przeglądania GUS-owskich zestawień Wam oszczędzę, przejdę od razu do wniosków.

Przeciętne miesięczne wynagrodzenie lekarza wynosiło w sektorze publicznym 10 910 zł, a w prywatnym nieznacznie mniej, bo 10 901 zł. Ale jeśli spojrzymy na stawkę godzinową, to okazuje się, że prywatnie za godzinę lekarz dostaje 63 zł, a publicznie – 55 zł. To oznacza, że z państwowej pensji musi pracować o 15% więcej czasu niż jego kolega w prywatnej przychodni.

Czytaj też: Gigantyczny wzrost cen konsultacji u prywatnych lekarzy. Policzyliśmy, jak mają się podwyżki kosztów wizyty u lekarza do oficjalnej inflacji w Polsce. Dramat

A może nie podnosić, a obniżać pensje w sektorze publicznym?

Skąd się w ogóle biorą podwyżki płac w gospodarce? Jedni powiedzą, że to przez inflację. Inni, że przez relacje między popytem na pracę a jej podażą. Pewnie tych czynników jest wiele – gospodarka to niezwykle złożony system.

Ekonomiści wskazują na pewną ważną korelację. PKB na pracującego w Polsce i nominalne średnie wynagrodzenie rosną w zbliżonym tempie od lat. Co to znaczy? Że nie da się oderwać płac od produktywności. Rozjechanie się tych dwóch wskaźników oznacza nierównowagę w gospodarce.

Problem z płacami w budżetówce jest taki, że trudno jest zmierzyć produktywność pracy urzędnika albo nauczyciela w publicznej szkole. Dlaczego? Bo usługi, które świadczy, są darmowe. Jaki produkt i o jakiej wartości generuje celnik sprawdzający paszporty, strażak gaszący pożar, sędzia rozstrzygający sprawę spadkową? Specjaliści starają się jakieś metody wypracować, ale to zawsze jest chodzenie naokoło.

Może więc powinno się indeksować płace w sektorze publicznym z prywatnym? Jest to na pewno jakieś rozwiązanie. Przypominam, że duża część sektora publicznego to (mniej lub bardziej) normalnie działające firmy. Ta kwestia dotyczy zatem raczej administracji, edukacji, ochrony zdrowia.

Dlaczego zmiany płac w gospodarce nie powinny się „rozjechać”?

Odrzućmy prymitywne myślenie, ze urzędnicy to darmozjady. Tanie państwo to dziadowskie państwo. Oczywiście, nie chodzi o pompowanie budżetu, ale o zarządzanie i poszukiwanie efektywności.

W sektorze prywatnym firma może kupić trzeci odrzutowiec dla prezesa, a może zainwestować w nową maszynę albo wysłać pracowników na szkolenia. W obu wypadkach wyda pieniądze, ale efekty będą różne. Tak samo w sektorze publicznym. Można dołożyć pieniędzy i je, jak rzekł prezydent Wałęsa, udup… utopić, a można poprawić funkcjonowanie urzędów.

Wyższe płace w budżetówce można potraktować jako inwestycję w sprawne państwo. Oczywiście samo podnoszenie wynagrodzeń nie podniesie kompetencji, nie sprawi, że nasze podania w urzędach będą rozpatrywane szybciej, a sprawy w sądzie przebiegały sprawniej. Do tego potrzebne jest lepsze zarządzanie, szkolenia itd.

Nie da się jednak tego osiągnąć bez dodatkowych pieniędzy. Ale powinny one trafiać na odpowiednie projekty, a nie być rozrzucane masowo, bez żadnej kontroli. Jak sektor publiczny radzi sobie z nagradzaniem kompetencji? Wydaje się, że gorzej niż prywatny.

Do poziomu średniego wykształcenia wynagrodzenia są w miarę równe. Ale osoby z dyplomem lepiej wyjdą na zatrudnieniu w sektorze prywatnym. To zaś oznacza, że sektor publiczny przegrywa konkurencję o pracowników o najwyższych kompetencjach. Czyli właśnie tych, którzy mogliby najwięcej poprawić.

płace w sektorze publicznym - czy powinny być wyższe skitterphoto pixabay
Płace w sektorze publicznym – czy powinny być wyższe? (zdjęcie: Skitterphoto/Pixabay)

Płace w sektorze publicznym: rosły szybciej czy wolniej niż w prywatnym?

Odpowiedź brzmi: raz tak, raz tak. W horyzoncie 15-letnim te wahania się wyrównują i generalnie dynamika płac w ujęciu realnym jest zbliżona. Kiedy bardziej opłaca się być w budżetówce? Gdy w gospodarce jest słabo, a inflacja rośnie.

Czyli w sumie w takich czasach, jakie mamy obecnie. Jeśli ktoś miałby teraz odchodzić ze stabilnej pracy w instytucji państwowej (na przykład z banku centralnego), żeby zatrudnić się w prywatnym przedsiębiorstwie (np. serwisie o finansach osobistych), to niech się dwa razy zastanowi…

Czym grozi podejście typu „dajmy wszystkim podwyżkę o 20%”? Zerwaniem z równowagą, która – jak widać w danych – panuje od dłuższego czasu. Urzędy PKB nie generują, ale w jakiś sposób mechanizmy gospodarcze są w stanie wymusić, by w dłuższym horyzoncie jedne pensje nie odbiegały od drugich.

Jest jeszcze jedno ciekawe zestawienie, które pokazuje, dlaczego automatyzm to nie jest dobry pomysł. Struktura geograficzna płac w sektorze publicznym jest dużo bardziej płaska niż w prywatnym. O co chodzi? Różnica między średnim wynagrodzeniem w województwie mazowieckim (gdzie jest najwyższe) a lubelskim (gdzie jest najniższe) wynosi niecałe 1300 zł na państwowym, ale prawie 2900 zł na prywatnym.

Nierówności nie świadczą dobrze o gospodarce państwa, ale świadczą one o poziomie rozwoju w poszczególnych regionach. Jeśli tego zróżnicowania nie ma, a wysokość płac jest dekretowana jednolicie dla całego kraju, to efektem jest sytuacja, że urzędnik na tym samym stanowisku może w dużym mieście klepać biedę, a w małej miejscowości żyć jak panicz.

Zobacz wideokomentarz i czytaj dalej – o wnioskach dla polskich polityków:

Jakie wnioski z danych dla polityków? Trzy postulaty

>>> Po pierwsze, nie licytować się na populistyczne hasła. Rozumiem, że okrągłe liczby trafiają do wyobraźni wyborców, ale niech mają one oparcie w rzeczywistości. Sytuacja w sektorze publicznym w skali makro nie jest wcale zła. Nawet średnia płaca w administracji publicznej jest o 14% wyższa niż przeciętne wynagrodzenie w gospodarce. Nie ma potrzeby skokowo podnosić pensji wszystkim.

Tym bardziej że tego typu zastrzyk gotówki do gospodarki będzie dużo kosztował budżet państwa. Donald Tusk szacuje swoją propozycję 20% podwyżki na 30 mld zł rocznie. Dlaczego to może być groźne dla reszty społeczeństwa? Ponieważ tak duży impuls zwiększy tylko inflację. A to ostatnia rzecz, której teraz potrzebujemy.

>>> Po drugie, pieniądze na usprawnianie państwa należy wydawać mądrze. Z lotu ptaka sytuacja płacowa wygląda nieźle. Ale pewnie są miejsca, gdzie zwiększenie finansowania jest zdecydowanie pilniejsze niż w innych miejscach. Wszyscy widzieliśmy, jak tytaniczną pracę wykonywał Sanepid przez dwa lata pandemii – choć był do takiej skali działania nieprzystosowany. Może zamiast podnosić płace w sektorze publicznym, trzeba w niektórych miejscach zwiększyć zatrudnienie?

Nauczyciel z wyższą pensją nie będzie w stanie uczyć większej liczby dzieci. Nasz system edukacji przygarnia dziesiątki tysięcy uczniów z Ukrainy. Potrzeba więcej klas, więcej godzin, więcej osób mówiących po polsku i ukraińsku, więcej etatów.

>>> Po trzecie, zastanowić się nad wskaźnikami efektywności pracowników budżetówki. Jak ją mierzyć? Jak wynagradzać? I jak motywować do pracy dla państwa najlepszych ekspertów. Bo odwoływanie się do postawy obywatelskiej to zdecydowanie za mało.

Nie ma nic złego w tym, żeby administracja była kuźnią kadr dla sektora prywatnego. Jednak chodzi o to, by ludzie odchodzili do przedsiębiorstw, a nie z urzędów. O co mi chodzi? Czym innym jest sytuacja, w której urząd inwestuje w kompetencje pracowników i premiuje ich rozwój, a opcja przejścia do sektora prywatnego jest alternatywą do rozpatrzenia. A czym innym taka, w której po kilku latach w urzędzie szanse na rozwój się kończą, podwyżkę zdobyć można tylko za wysługę lat, więc ucieczka z tego miejsc jest jedyną opcją na poprawę warunków życia.

——————

Posłuchaj podcastu: czy pracownicy budżetówki powinni dostać podwyżki?

W 99. odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” sprawdzamy, jakie podwyżki powinni dostać urzędnicy budżetówki (lider opozycji obiecuje 20%, jeśli wygra wybory, ale minister edukacji przebija i mówi – 30%), a także chłodno myślimy o innych podwyżkach. Rozważamy, do czego doprowadzą nas podwyżki stóp procentowych i wzrost raty kredytu (czy z ich powodu znów grozi nam, że będziemy „mieszkać u Niemca” i czy to aby na pewno jest źle). Zastanawiamy się też nad tym, czy lepszą lokatą kapitału od depozytu w banku może być… używane auto. A na koniec przedstawiamy trzy dobre wiadomości na wyjątkowo złe czasy. Do wysłuchania podcastu – aby to uczynić należy kliknąć ten link – zapraszają Maciek Bednarek, Irek Sudak, Maciek Samcik oraz nowy członek teamu „Subiektywnie o Finansach” – Maciek Jaszczuk. Bo liczba Maćków na metr kwadratowy subiektywności musi się zgadzać :-).

zdjęcie tytułowe: Alex Kotyilarski/Unsplash

Subscribe
Powiadom o
51 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Sylwester
2 lat temu

Badanie zarobków urzędniczych za pomocą średniej nie daje pełnego oglądu sytuacji. Należałoby wykonać medianę zarobków, gdyż urzędnicy mają bardzo dużo stanowisk kierowniczych, średnio 1 kierownik na 10 osób, a zarobki kierowników znacząco odstają od zarobków podległych pracowników. Do tego naczelnik, kilku zastępców, średnio jedno stanowisko dyrektorskie na 100 osób. Licząc 100 pracowników po 3500 + 10 kierowników po 6500 + 1 naczelnik po 20000 wychodzi średnia 3918,92, czyli prawie 12% różnicy. Do tego trzeba doliczyć przydupasów, którzy otrzymują premie uznaniowe i pozostałych, którzy nawet pracując wydajnie i rzetelnie, nie mogą na to liczyć lub otrzymują „resztki z pańskiego stołu”. Stąd… Czytaj więcej »

Admin
2 lat temu
Reply to  Sylwester

To prawda, tutaj trzeba by tak naprawdę zrobić porównanie w dwóch podgrupach – kierownicy/dyrektorzy i liniowi urzędnicy. Z podziałem „tematycznym”

and
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

co sie stalo z moim komentarzem Panie Macieju?

Admin
2 lat temu
Reply to  and

A co się stało? Dzisiaj żaden nie został ocenzurowany

stef
2 lat temu
Reply to  Sylwester

Są ministerstwa, w których pracownik dostaje 5700 brutto + 13stka + 2 nagrody+ stażowe do 20%. Naczelnik ma 150000, a dyrektor 20 000

Sławomir
2 lat temu
Reply to  stef

Wow! Chciałbym być tym naczelnikiem.

Fazi
2 lat temu
Reply to  Sławomir

Nic trudnego: wstąpić do pisu.

Admin
2 lat temu
Reply to  Fazi

No nie wiem, oni tam sprawdzają CV oraz przeglądają kogo się ma wśród znajomych na Fejsbuku 🙂

Marcin Staly Czytelnik
2 lat temu

Bardzo merytoryczny artykul z ktorym w gruncie rzeczy sie zgadzam. Roznice placowe w duzej mierze zaleza od sektora gospodarki. W takich finansach, logistyce czy edukacji wlasnie zarabia sie jednak duzo wiecej w sektorzy prywatnym. Przyklad to nauczyciele ile dostaje poczatkujacy (chyba okolo 2000 na reke) w placowce piblicznej a w prywatnej mozna na start czesto dostac 3000 albo wiecej zaleznie od miasta.

and
2 lat temu

Jaki merytoryczny? wrzucenie wszystkiego do jednego worka to jest merytoryczne? Dodam jeszcze jeden aspekt nie wymieniony przez autora. W Sektorz publicznym jest bardzo malo stanowisk dla osob bez wyksztalcenia (urzedy, szpitale, nauczyciele – wyrzucam z tego worka policje, wojsko, straz (bo nie ma alternatywy w prywatnym sektorze)) a porownujemy do prywatnego sektora: operator na sortowni jablek, pakowacz, zamiatacz ulic, pracownik fizyczny.
Kolejny aspekt jest taki, ze w sektorze publicznym wiekszosc umow jest UoP i placone bez kopert itd, co znaczaco sie rozni od sektora prywatnego…. wiec gdzie ta merytoryka autora?

Kamil
2 lat temu

Pracowałem w szpitalu jako fizjoterapeuta. Wypłata wynosiła 100 zł więcej niż najniższa krajowa. Był GUS akurat w tym okresie kiedy była roczna premia (psipadek? Nie sondzem). To była jedyna premia w tym miejscu pracy. Nie pamiętam gdzie dokładnie później były publikowane dane ale wyglądało to tak jakbym cały czas miał wypłatę jak z premią

Konstantyna
2 lat temu

Z moich obserwacji wynika, że w przypadku wielu nauczycieli mamy selekcję negatywną i do szkół trafiają ludzie, którzy nie mogli gdzie indziej znaleźć zatrudnienia i którzy nie powinni uczyć. Brakuje nauczycieli matematyki, anglistów. Ściągani do szkół są emeryci… To wszystko przekłada się na to, że dzieci często są źle uczone i rodzice muszą robić to, co powinna robić szkoła. Ślęczeć nad zadaniami, tłumaczyć lekcje a w starszych klasach płacić za korepetycje. Tu jest potrzebne finansowe wsparcie edukacji połączone z reformą ale na to nie ma widoków. Co gorsza kolejne idiotyczne obniżanie podatku PIT powoduje, ze samorządy będą miały coraz mniej… Czytaj więcej »

Radek
2 lat temu
Reply to  Konstantyna

Nie na nic złego w tym, że samorząd ma mniej moich pieniędzy a ja ich mam więcej. Wydatkowanie ich z kolei jest odwrotne: ja marnuje ich mniej, samorząd lubi zmarnować ich więcej.

jsc
2 lat temu
Reply to  Radek

Zapomniałeś tylko, że to co dostałeś na PIT’cie musisz dopłacić w składce…

and
2 lat temu

Jesli dla autora, udzial SP w spolce, tworzy z tej firmy budzetowke, to chyba cos tutaj autor myli – nie bede rozwiajal, ale 2 min refleksji chyba wystarczy dla autora. O ile wojsko czy policja to jest budzetowka, to jak mozna porownac do prywatnego sektora, gdzie takich 'firm’ nie ma. Proponuje porownac poszczegolne stanowiska, jak to wybrzmialo juz w komentarzach i wtedy zderzyc z rzeczywistoscia. Informatyk w urzedzie miasta, starostwie, marszalkowie zarabia tyle ile w prywatnej firmie? pracownik administracyjny (wyksztalcenie kierunkowe wyzsze + znajomosc kilku ustaw na pamiec) w urzedzie i zwykly klepacz w BPO na mordorze – tez zarobki… Czytaj więcej »

Sławek
2 lat temu

Jestem za tym, żeby budżetówka dostała podwyżkę o 20%. Ale jeden warunek- zmniejszenie zatrudnienia w sektorze publicznym o tyle samo, czyli o 20%. Mamy XXI wiek, jest cyfryzacja, systemy informatyczne działają nawet w najmniejszych urzędach gmin, czy palcówkach pocztowych.

and
2 lat temu
Reply to  Sławek

placowka pocztowa to nie jest sektor publiczny – jest to firma SP a nie sektor publiczny. Autor to myli, ale nie dajmy sie zwieźć autorowi. gornikow tez tam wrzucil… PARANOJA!

Radek
2 lat temu
Reply to  and

Poczta Polska ciągnie kasę z budżetu czy nie? Jak ciągnie, to sektor publiczny. Na rynku prywatnym tak firma pada albo jest przejmowana, a nierentowne oddziały są zamykane

Piotr
2 lat temu
Reply to  Radek

Jak najbardziej trzeba rozróżnić spółki z udziałem skarbu państwa od tradycyjnej budżetówki. Może poczta nie zaciemni obrazu, ale już Orleny, KGHMy i inne dobrze płatne kompletnie wypaczają statystykę.
Kryterium niech będzie możliwość działalności zarobkowej: w skrócie za budżetówkę uznajemy wszystko to co nie ma prawa zarabiać na swojej działalności, a w najlepszym razie pobiera opłaty na utrzymanie (wodociągi, śmieci). Czyli instytucje które są w całości lub częściowo utrzymywane z budżetu.
To że Poczta jest firmą patologiczną i dopłacamy do niej z budżetu nie świadczy o tym, że to instytucja budżetowa, tylko że patologiczna i nie umie na siebie zarobić.

hans
2 lat temu

Uwaga co do wizualizacji – na środkowym slajdzie budżetówka na czerwono/różowo/magenta (w każdym razie kolorowo :D) a na pozostałych na czarno.

Andrzej
2 lat temu

Trzeba koniecznie pokazać te statystyki pielęgniarkom i nauczycielom, niech wiedzą jak zajebiście im się wiedzie. Tymczasem realia są takie, że średni wiek pielęgniarki w Polsce to 53 lata a szkoły publiczne w wielu miejscowościach zatrudnią literalnie każdego, kto spełnia elementarne wymagania.

stef
2 lat temu

Sprawa jest skomplikowana bo:
Urzędy marszałkowskie i gminne, płaca inaczej niż wojewódzkie, natomiast Ministerstwa/stołeczne to inne liga.
Nawet w jednym urzedzie są pracownicy na stanowisku inspektora – blisko minimalnej krajowej, tacy zarabiający po 5000-6000 brutto podstawy oraz kierownicy, naczelnicy i dyrektorzy.
Pracownik na najniższym szczeblu w MSZ może zarabiać tyle co kierownik w Lublinie.

Do tego najlepiej zarabia się w MSZ, a w ogonie jest MEiN.
Mamy tutaj skomplikowaną sytuację.

Michał
2 lat temu

A jakby tak jeszcze wziąć na tapetę zarobki w tzw IT, choćby ministerstwo vs firma prywatna. A w ogóle jakby porównać prawdziwe stawki w sektorze prywatnym (zatrudnienie na b2b) vs w ministerstwie to by się klikało 🙂
Co więcej, potem się okazuje, że taki specjalista, o którego firmy prywatne w PL czy za granicą by się przebijały, nie spełnia wymagań na stanowisko „specjalisty” w urzędzie 😉

Admin
2 lat temu
Reply to  Michał

IT to trudna do uśrednienia branża. Tłuczyciel kodu może zarabiać 5000 zł albo 55.000 zł w zależności od tego jaki kod tłucze 😉

ola
2 lat temu

Od roku pracuje w tak zwanej budżetòwce- miasto wojewódzkie, uczelnia medyczna tzw kwestura. Pensja najniższa krajowa plus stażowe. Już wiem że na podwyżkę nie ma co liczyć. Czekam do końca umowy i odchodzę. Wiem że są osoby które zarabiają dwa czy trzy razy tyle nie będąc kierownikami.

Olek
2 lat temu
Reply to  ola

A po co czekać do końca umowy? Można ją wypowiedzieć wcześniej.

Fazi
2 lat temu
Reply to  ola

Brawo za odwagę. Rząd jak w innych kwestiach liczy na to, że jakoś to będzie lub ludzie nie mają innego wyboru i będą tyrać za grosze. Na kasie w biedrze na dzień dobry mam więcej +benefity niż w budżetówce, więc dla mnie prosty wybór.

krzysztof
2 lat temu
Reply to  Fazi

po co klamiesz? na start w biedrze jest minimalna plus 450 brutto jak nie opuscisz zadnego dnia( wiec o L4 ZAPOMNIJ) a te benefity, znam z realiow rodzinnych: to np 200zl na wakacje, czy 1000 w bonach na swieta.szalu nie ma…

Gienek
2 lat temu

Sprzątaczka i Pan Pinokkio średio zarabiają 7000 zł 🙂

Fazi
2 lat temu

Piękne statystyki, wykresy, które i tak nie mają wiele wspólnego z realem: wykładowca na UW Warszawa z ponad 25 letnim stażem, tytułem doktora pensja ok. 4000 brutto, pensja od prawie 6 lat stanęła w miejscu. Urzędnik w urzędzie miasta wwa ok. 3600 brutto.
Może kierownik zarabia 4x tyle i średnia wyjdzie ponad 6-7 tys. , ale prawda jest inna niestety….

Admin
2 lat temu
Reply to  Fazi

Jest kłamstwo, wielkie kłamstwo i statystyka 😉

and
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

i na koncu opiniotworcze subiektywne 'artykuly’

krzysztof
2 lat temu
Reply to  Fazi

tylko zapomniales wspomniec o trzynastce, premiach okresowych, wczasach pod grusza, dodatku stazowym…czyli tego czego nie ma u prywaciarza. Wiec te 3600 brutto moze i jest prawda plus te dodatki i mamy pewnei kolo 4500 brutto

krzysztof
2 lat temu

mozna miec wiele pretensji i to slusznych do rzadu PIS-u, ale widzac co reprezentuje PO i Tusk to bedzie raczej gorzej niz lepiej.Hitem jest tekst niejakiej pani Leszczyny( ponoc mozgu PO odnosnie gospodarki), ktora stwierdzila,ze te 20% podwyzki budzetowce sfinansuje sie z tego co dala inflacja do budzetu.Czyli perpetum mobile: kinflacja 11% umozliwia podwyzke pensji o 20%, niech inflacja bedzie wynosila 50% to damy kazdemu z budzetowki 100% podwyzki…na tym tle eksperci z pisu to naprawde geniusze;)

Admin
2 lat temu
Reply to  krzysztof

Ale Leszczyna akurat nic nowego nie mówi, rząd PiS działa tak samo – „produkuje” inflację, a następnie walczy z nią za pomocą transferów pochodzących z wyższych wpływów podatkowych tą inflacją spowodowanych

krzysztof
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

zaraz zaraz rozumiem,ze podwyzka 20% w budzetowce, pomysl Tuska, to dzialanie antyinflacyjne? litosci…

Admin
2 lat temu
Reply to  krzysztof

Najpierw czytamy, a potem komentujemy. Nigdy odwrotnie. Bo można niepotrzebnie wyjść na durnia 🙂

krzysztof
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

no wlasnie tak robimy, ja napisalem,ze pomysly PO sa gorsze od pisowskich a Pan caly czas twierdzi,ze oni przyjda i bedzie lepiej;) ciesze sie,ze rozumie Pan,ze pani Leszczyna gada glupoty, akurat z tym sie zgadzam

Admin
2 lat temu
Reply to  krzysztof

Nie powiedziałem, że jak przyjdzie PO to będzie lepiej. Chociaż nie – Macierewicz z Sasinem to nie jest wysoko postawiona poprzeczka

krzysztof
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

po drugie inflacja szaleje w calej Europie wiec obwinianie o nia PIS-u tak sie srednio skleja…zwlaszcza,ze inne kraje, ktore ponoc tak socjalu nie dawaly jak PIS maja ja taka sama albo wyzsza…wiec widac glowna przyczyna inflacji tkwi gdzie indziej

Admin
2 lat temu
Reply to  krzysztof

Proszę poczytać o tym co to jest inflacja bazowa i ile wynosi

krzysztof
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

wiem, prosze tez poczytac panskiego idola niejakiego Bidena, ktory twierdzi,ze 70% inflacji to wina Putina…
i zoabczyc inflacje w takich krajach jak Czechy( panski wzor do niedawna) i wysunac wnioski…
ps inflacja w Czechach 13% i to wkraju gdzie panskim zdaniemnie wydawano bzdurnie kasy na socjal…
ktos chyba sie pomylil…

Admin
2 lat temu
Reply to  krzysztof

To ile ta inflacja bazowa u nas, a ile w krajach, którymi nie rządzą osły?

Adzik
2 lat temu

Statystyka to tylko przybliżenie rzeczywistości. W artykule zabrakło moim zdaniem podstawowej informacji, że wynagrodzenie to nie płaca zasadnicza. To 13,14, premie, nagrody, jubileuszówki, stażowe, funkcyjne itd.W sektorze prywatnym jest trochę to bardziej przejrzyście ale też nie do końca (delegacje, koperty). Z artykułu nie dowiedziałem się też czy wynagrodzonie zawiera nadgodziny? Co w przypadku pracy na 2 etaty? Czy np. Lasy Państowe to budżetówka? To proszę porównać zarobki w LP a z drugiej strony w ZULach. Wykresy potwierdzają moje subiektywne odczucia, że praca w budżetówce jest lepsza a w szczególności w okresach dekoniunktury. Zgadzam się całkowicie z autorem, że postulat Tuska… Czytaj więcej »

Iva
2 lat temu

Panie Macieju pracuję w Komendzie Powiatowej Policji jako pracownik cywilny. Mój zakres obowiązków jest szeroki od odpowiedzialności za finanse po wprowadzanie mandatów do systemu PUE. Pracuję 15 lat, mam skończone 2 kierunki studiów i zarabiam 200 zł więcej niż minimalna. Co czwarty pracownik cywilny policji otrzymuje pensję minimalną.

Admin
2 lat temu
Reply to  Iva

Fatalnie, rozjazd płacowy między pracownikami cywilnymi i mundurowymi moim zdaniem jest groźny

pyrgus
2 lat temu

Pracuję w sferze budżetowej na samodzielnym stanowisku, wymagającym wysokich kwalifikacji i wykształcenia. Moje zarobki są dobre, ale jednocześnie wiem, że gdybym pracował w sektorze prywatnym, mógłbym zarobić więcej. Jednak lubię swoją pracę i wiele poświęciłem, żeby robić to, co robię. Nie oczekują gruszek na wierzbie, w tym nie oczekuję 20% podwyżki, bo wiem, że to nierealne. Jednak zgodnie z ustawą, moja pensja powinna być co roku waloryzowana – wybierając pracę w sferze budżetowej wiedziałem, jakie są płace, ale właśnie wiedziałem, że co roku będzie podwyżka w związku z ustawową waloryzacją. Problem polega na tym, że tej waloryzacji przez 2 lata… Czytaj więcej »

Admin
2 lat temu
Reply to  pyrgus

To prawda, państwo powinno być uczciwe wobec ludzi, których wynajmuje do pracy na rzecz interesu wspólnego

Max
2 lat temu

To ja odnośnie średniej przywołam znany dowcip, że Pan autor artykułu i jego pies mają średnio trzy nogi. Odnośnie wynagrodzeń rzeczywistych, to wystarczy zajrzeć do serwisu naborów kprm i odnotować proponowane tam, nienegocjowalne stawki. W KAS, gdzie działam, wynagrodzenie na najniższych dwóch stopniach wynosi 3300-3500 zł brutto. Ja jako spadkowicz z dawnych UKS zarabiam dobrze, ale przede wszystkim przez stażowe i dodatek kontrolerski. Będąc młodym człowiekiem u progu kariery nigdy nawet bym nie pomyślał o przyjściu do budżetówki za takie pieniądze. A takie stawki poniżej 4k dominują w US, UW i ZUS, które to instytucje stanowią lwią część administracji publicznej.… Czytaj więcej »

Admin
2 lat temu
Reply to  Max

To prawda, jeden dyrektor z wysoką pensją mocno zawyża średnią

jsc
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Zwany Kryształem?

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu