Pod koniec czerwca GUS poda wstępne dane o inflacji w czerwcu. W maju wyniosła ona 13,9% w skali roku. Jakiego odczytu możemy spodziewać się w czerwcu? Zmierzywszy swoją prywatną inflację, mam dla was trzy wiadomości: dwie złe i jedną dobrą
Tradycyjnie w połowie każdego miesiąca wybieram się do osiedlowego supermarketu, do piekarni i na stację benzynową zmierzyć prywatną inflację. W ten sposób próbuję z wyprzedzeniem – zanim oficjalne dane poda Główny Urząd Statystyczny – sprawdzić inflacyjne trendy w mikroskali.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Przypomnę, że w maju inflacja w Polsce wyniosła 13,9%. To średni wzrost cen w skali roku, a więc o tyle więcej musimy zapłacić za pakiet towarów i usług niż w maju ubiegłego roku. Moje pomiary mają (jeszcze) pewną wadę. Prowadzę je od stycznia 2022 r., a więc mogę pokazać zmiany cen w skali miesiąca. Dopiero w styczniu 2023 r. będę mógł ogłosić pierwszy odczyt rocznej prywatnej inflacji. Porównuję ceny kilkudziesięciu produktów spożywczych oraz koszt paliwa.
Mój sklep nie należy do najtańszych. Mam do niego najbliżej, więc kupuję w nim zwykle najpotrzebniejsze produkty, a nie wszystkie z listy, którą znajdziecie nieco niżej. Porównuję dokładnie te same produkty, a więc tych samych marek i oczywiście o tej samej gramaturze.
Przeczytaj też: Prezes Jarosław Kaczyński chce walczyć z inflacją? Wspaniała wiadomość! Zrobiłem listę rzeczy, które mu w tym przeszkadzają
Inflacja w czerwcu: ceny żywności bez zmian, ceny paliw oszalały
Ile zatem wyniosła moja inflacja w czerwcu? We wstępie obiecałem wam dobre i złe wiadomości. Zacznę od dobrej. Pozytywnie zaskoczyły mnie ceny żywności. Na blisko 30 analizowanych produktów w czerwcu zdrożało tylko kilka: chleb (o 2,4%), makaron (o 11,1%), mleko (o 2,3%) oraz cytryny (o 30,6%). O 10% staniały natomiast pomidory. Ceny pozostałych produktów się nie zmieniły. Szczegóły znajdziecie w poniżej tabeli.
Porównuję ceny jednostkowe, ale inflację liczę przez pryzmat koszyka zakupowego, w którym może znaleźć się kilka tych samych produktów. Sprawdzam więc, o ile więcej (lub mniej) zapłaciłbym za taki sam koszyk w danym miesiącu w porównaniu z miesiącem poprzednim.
Jeśli wziąć pod uwagę tylko ceny produktów żywnościowych (i papieru toaletowego), to w czerwcu za taki koszyk musiałbym zapłacić 226 zł, zaledwie o 3 zł więcej niż w maju. W czerwcu inflacja „żywnościowa” w skali miesiąca wyniosła więc 1,5%. Czy podobną inflację pokaże GUS, przekonamy się już za niespełna dwa tygodnie.
Teraz niestety muszę przejść do złych wiadomości. Nie mam żadnych wątpliwości, że ceny energii podbiją oficjalne wskaźniki inflacji w czerwcu. Pamiętacie jak 6 zł za litr benzyny było psychologiczną granicą paliwowej drożyzny? Dziś możemy tylko pomarzyć o takich cenach. Już w maju za litr benzyny płaciłem 7,06 zł, w czerwcu – 7,94 zł, czyli prawie o złotówkę więcej. Napełnienie 50-litrowego baku w ciągu miesiąca zdrożało aż o 44 zł (do 397 zł), a więc o 12,5%.
A jeśli zsumuję wydatki na żywność i paliwo, to w czerwcu za taki koszyk zapłaciłbym 648 zł, czyli o 7,7% więcej niż w maju. Często podkreślamy, że inflacja podawana przez GUS to tylko średnia. Każdy z nas – w zależności od trybu życia – ma swoją prywatną inflację. Horrendalnie wysoka cena paliwa nie powinna obchodzić ludzi, którzy wolą przemieszczać się komunikacją miejską czy rowerem. Teoretycznie. Odczujemy ją wszyscy, bez względu na tryb życia (choć w mniejszym stopniu niż zmotoryzowani), bo zostanie zaszyta w cenach żywności, którą trzeba przecież przetransportować do sklepów.
Koszty produkcji coraz wyższe, na spadek cen musimy poczekać
Druga zła wiadomość nie jest bezpośrednio związana z pomiarem mojej prywatnej inflacji. Zwykle śledzimy wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych, ale inflacja konsumencka jest tylko skutkiem innych procesów gospodarczych. Zanim towary trafią na sklepowe półki, trzeba je wyprodukować. To, po jakich cenach towary sprzedają przedsiębiorcy, mierzy tzw. inflacja producencka (a dokładnie: wskaźnik cen produkcji sprzedanej w przemyśle).
Jeśli drożeją surowce, transport, energia, to rośnie też koszt wytworzenia produktów. Prędzej czy później przekłada się to na wyższe ceny na sklepowych półkach, czyli na inflację konsumencką. Spadająca inflacja producencka może z kolei zwiastować spadek cen detalicznych, choć nie dzieje się to automatycznie. Zwykle jeden wskaźnik wpływa na drugi z kilkumiesięcznym opóźnieniem.
Tymczasem GUS podał kolejną porcję niepokojących danych. W maju inflacja producencka wyniosła aż 24,7% w skali roku, a w przypadku firm zajmujących się wytwarzaniem i zaopatrywaniem w energię elektryczną, gaz, parę wodną i gorącą wodę przekroczyła 45%. Jeśli ktoś łudzi się, że w najbliższym czasie wzrost cen przyhamuje, może się mocno rozczarować.