13 września 2023

Nagła obniżka naszych rachunków za prąd. Ale czy to miłe złego początki? I czy w przyszłym roku czeka nas energetyczne „przebudzenie mocy”?

Nagła obniżka naszych rachunków za prąd. Ale czy to miłe złego początki? I czy w przyszłym roku czeka nas energetyczne „przebudzenie mocy”?

Specjalne rozporządzenie Ministerstwa Klimatu, które ukazało się zaledwie kilkadziesiąt godzin temu, nakazuje firmom energetycznym, by udzieliły nam dodatkowego rabatu na cenę prądu. A właściwie – by „obniżyły należności” klientów. To kolejny opust od zamrożonych – dużo niższych od rynkowych – cen prądu. Czy ta obniżka cen prądu ma sens ekonomiczny? I czy w przyszłym roku nie zapłacimy za ten prezent „karnych odsetek”?

Swoim nowym rozporządzeniem Ministerstwo Klimatu zmusiło firmy energetyczne do obniżenia należności od odbiorców o 12%. Obniżenie należności (tak to formalnie się nazywa, cena nie spada, lecz spadają „należności”) obowiązuje do limitu 2523 kWh. Jednorazowo obniżka rachunku wyniesie jakieś 120-125 zł. Nie przyjdzie żaden przelew od firmy energetycznej, po prostu dostaniemy obniżony o tę kwotę rachunek za energię.

Zobacz również:

Kiedy to nastąpi? „Niezwłocznie”, ale na pewno przed końcem roku. Trzeba będzie jednak spełnić jeden z warunków: obniżenie zużycia prądu o 5% w ciągu co najmniej trzech miesięcy z pierwszych trzech kwartałów tego roku (w stosunku do tego samego okresu roku poprzedniego), potwierdzenie poprawności swoich danych u sprzedawcy prądu, wyrażenie zgody na otrzymywanie faktur drogą elektroniczną, wyrażenie zgód marketingowych, bycie prosumentem.

Co z osobami, które nie spełnią żadnego z warunków? W rozporządzeniu widnieje zapis, że taka osoba również otrzyma zniżkę, ale może to trochę potrwać, bo firma energetyczna ma czas do końca 2024 roku.

Zwłaszcza, że to nie pierwszy taki bonusik. Prezes NBP obniżył nam stopy procentowe (możliwa jest niższa rata kredytu),  wicepremier Jacek Sasin – ceny prądu, zaś prezes Orlenu Daniel Obajtek utrzymuje podejrzanie niskie ceny paliwa na stacjach. W sumie każdy zaoszczędzi kilka stówek. Ale czy nagła, dodatkowa obniżka ceny prądu ma jakiś sens? I czy nie odbije nam się czkawką? Przyszły rok może uderzyć w nasze portfele podwyżką cen prądu.

Obniżka cen prądu. I kto za to zapłaci?

Niższy rachunek o ponad 100 zł to miła niespodzianka, ale nie możemy zapominać o przyczynach i konsekwencjach takiego działania. Warto w kontekście obniżek zadać sobie kilka pytań.

Po pierwsze: dlaczego tak nagle? Przecież ceny prądu zostały na ten rok i tak zamrożone na dość atrakcyjnym poziomie ok. 41 gr za kWh (początkowo z limitem do 2000 kWh rocznego zużycia, ale ostatnio wzrósł on do 3000 kWh).  Gospodarstwa domowe płacą i tak znacznie mniej za prąd niż duże firmy (ich rachunki są po cenach grubo powyżej 1 zł za kWh). I dużo mniej, niż wynosi rynkowa cena energii. Dziś prąd jest na Towarowej Giełdzie Energii po ok. 55 gr za kWh, a w kontraktach na przyszły rok – po ok. 60 gr za kWh.

Do tego należałoby doliczyć jeszcze opłaty dystrybucyjne, więc realnie powinniśmy płacić może nawet o 50% wyższe rachunki.  W kontekście „uzysku” z zamrożenia ceny prądu wynoszącego ponad 1000 zł w skali roku, dodatkowe 120 zł (którego i tak nie dostaniemy do ręki) to rzecz niezbyt spektakularna. Choć oczywiście przed wyborami każdy gest w stosunku do elektoratu może mieć znaczenie. I chyba właśnie o to chodzi.

Po drugie: kto za to zapłaci? W Polsce mamy ok. 13 mln gospodarstw domowych, jeśli każdy dostanie obniżkę o 120 zł, to koszt obniżki w skali kraju to ok. 1,5 mld zł. Ciężar tej obniżki, jak zapewnia Jacek Sasin, ma wziąć na siebie budżet państwa oraz spółki energetyczne. Oznacza to, że każda z firm energetycznych będzie musiała wrzucić w koszty kilkadziesiąt, kilkaset milionów złotych.

Na kogo te dodatkowe koszty przerzucić? Może na klientów firmowych, którzy nie załapali się na rządowy prezent? Mogą też odbić to sobie w cenach prądu na przyszły rok, bo na razie nic nie wskazuje na to, by miało zostać przedłużone zamrożenie cen energii. Inne elementy tzw. tarczy antyinflacyjnej, jak np. zerowy VAT na żywność, mają od stycznia być wycofane.

Jak zapowiedziała minister klimatu Anna Moskwa, decyzja o zamrożeniu cen prądu ma zapaść po wyborach. Pytanie: którzy politycy będą ją podejmowali? Może to być bez znaczenia, bo wtedy już głosy wyborców nie będą im do niczego potrzebne. Niewykluczone, że czeka nas powrót do cen taryfowych, zatwierdzanych przez Urząd Regulacji Energetyki. A te mogą być dużo wyższe od tych zamrożonych przez rząd stawek.

 

Po trzecie: jakie mogą być ceny prądu w przyszłym roku? Co będzie, jeśli nie doczekamy się kolejnego zamrożenia cen prądu? Już niedługo firmy energetyczne zaczną składać do Urzędu Regulacji Energetyki wnioski o zatwierdzenie nowych taryf, a w grudniu Urząd podejmie decyzje o ich przyjęciu lub odrzuceniu. W tym drugim przypadku firmy energetyczne będą musiały złożyć nowe, bardziej zbliżone do oczekiwań urzędników propozycje. I tak do skutku. URE ma obowiązek zgodzić się na racjonalnie uzasadnione podwyżki.

Choć według zamrożonych stawek – nie uwzględniając opłat dystrybucyjnych – płacimy aktualnie 40-50 gr za kWh energii (lub 69 gr po przekroczeniu limitu rocznego), to oficjalnie zatwierdzone przez URE na ten rok taryfy są znacznie wyższe – wahają się w przedziale 1-1,30 zł za kWh. To jest cena, jaką płacilibyśmy dziś, gdyby nie zamrożenie cen energii.

Póki nie mamy informacji o mrożeniu cen, chyba powinniśmy przyjąć, że go nie będzie. I zacząć zastanawiać się, ile za prąd zapłacimy w przyszłym roku. Pierwsze prognozy już się pojawiają. Forum Energii szacuje, że od stycznia prąd może być droższy nawet o 80%. Według ekspertów tego think-tanku cena za 1 kWh wzrośnie prawdopodobnie do ok. 90 gr, a do tego będziemy musieli doliczyć ok. 70 gr za dystrybucję.

Jeśli więc dziś zużywasz w skali roku 2500 kWh energii (a tyle, mniej więcej, potrzebuje przeciętna rodzina), to zamiast 2500 zł rocznie (licząc z opłatami dystrybucyjnymi), czyli jakichś 200 zł miesięcznie, w 2024 r. zapłacisz 4000 zł, czyli jakieś 340 zł miesięcznie. Zaserwowana właśnie jednorazowa „obniżka należności” o 120-125 zł to pikuś w stosunku do wzrostu kosztów, którzy może nas czekać.

Oczywiście URE będzie ostro negocjować stawki z firmami energetycznymi, argumentując, że ceny rynkowe prądu są już niższe niż pół roku temu. Ale i tak są wysokie, więc na jakieś podwyżki będzie musiał się zgodzić.

Jak długo jeszcze będziemy mieć drogi prąd?

Prąd w Polsce jest drogi m.in., że powstaje głównie z węgla. Udział węgla w miksie energetycznym to ok. 70%, a tak powstająca energia jest obciążona dodatkowymi opłatami za emisję CO2. Dlatego kluczowe jest, żebyśmy możliwie szybko dokonali transformacji energetycznej. Dopóki tego nie zrobimy, rynkowe ceny prądu będą coraz wyższe.

Oczywiście nie jest to takie proste, nie możemy z dnia na dzień zamknąć elektrowni węglowych, bo skądś ten prąd musimy przecież brać. Poza tym taka inwestycja jest bardzo kosztowna. Szacunki mówią o tym, że transformacja energetyczna w naszym kraju pochłonie 600–900 mld zł w ciągu najbliższych kilkunastu lat.

Część pieniędzy mamy dostać z Unii, część pójdzie z budżetu państwa, do tego muszą dorzucić się firmy energetyczne. Te niestety to przestarzałe molochy z niskim potencjałem na pozyskiwanie pieniędzy, o czym więcej pisał Maciek Samcik tutaj. A żeby je uatrakcyjnić, należałoby pozbyć się tej mało atrakcyjnej węglowej części.

Dlatego rząd wpadł na pomysł utworzenia Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego. To do NABE miała zostać przeniesiona węglowa część spółek energetycznych, to uczyniłoby je bardziej atrakcyjnymi, a co za tym idzie, łatwiej byłoby im pozyskiwać kapitał na inwestycje. Ustawa o NABE, jaką niedawno uchwalił sejm, zawierała sobie poprawkę o obniżeniu cen energii o 5%.

Jednak w zeszłym tygodniu Senat odrzucił ustawę, przy okazji kasując pomysł obniżek cen, który jednak szybko został zastąpiony opisanym wyżej rozporządzeniem. Dlaczego opozycja niechętnie podchodzi do projektu NABE? Bo obawia się, że na rynku powstanie kolejny moloch bez konkurencji, który będzie dyktował warunki. I to chyba słuszna uwaga, bo już teraz niska konkurencja na rynku energetyki to kolejny czynnik, poza „nieczystą” energią, wpływający na wysokie ceny prądu.

Szybkiego rozwiązania nie ma. Na powstanie elektrowni atomowej jeszcze trochę poczekamy (10-15 lat), rozwój fotowoltaiki został przyhamowany przez wdrożenie nowych zasad rozliczenia, czyli net-billing, a niedawna liberalizacja prawa wiatrakowego nadal częściowo blokuje rozwój wiatraków w Polsce.

Wygląda na to, że w najbliższych latach raczej nie ma co liczyć na tani prąd. Nawet jeśli politycy zaproponują nam jakieś dopłaty, czy rabaty, to będzie trzeba dopłacić firmom energetycznym do ceny rynkowej energii, bo inaczej nie będą miały pieniędzy na inwestycje w zielone źródła wytwarzania prądu lub wręcz zbankrutują. Prąd kosztuje tyle, ile musi. Jeśli nie zapłacimy tej ceny w rachunkach, to zapłacimy ją w podatkach (jedni więcej, inni mniej).

Czytaj też: Rząd znów obniża ceny prądu na ten rok. A co z przyszłym? Firma energetyczna kusi stałą ceną prądu i tańszym tankowaniem. Brać czy liczyć na dalsze „mrożenie” taryf?

Zdjęcie tytułowe: Freepic/www.slon.pics

Subscribe
Powiadom o
27 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Mariusz
1 rok temu

Przydałby się jakiś link do rozporzadzenianalbo przynajmniej dz. u. Sam bym je chętnie przeczytał.

PS można się zarejestrować, aby komentować bez moderacji?

Admin
1 rok temu
Reply to  Mariusz

Jeszcze nie można :(. Ale staramy się moderować chyżo 😉

Marco
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Też poproszę o link do rozporządzenia.

Admin
1 rok temu
Reply to  Marco

Proszę napisać do autorki (monika.madej#subiektywnieofinansach.pl), powinna mieć pdfa…

Zbyszek
1 rok temu

Jaka to szopka wyborcza to niech wystarczy tłit Jakuba Wicha z dzisiaj rano Obecnie w Polsce wygenerowanie jednej kilowatogodziny wiąże się z emisją kilograma CO2. Jedna megawatogodzina to zaś jedna tona CO2. Za uprawnienie do emisji tejże tony w ramach ETS płaci się (do polskiego budżetu) obecnie 80 euro (372 zł). Czyli na rachunku w cenie 1kWh 37 gr to cena za samą emisję CO2. Jeżeli dla odbiorcy końcowego kWh kosztuje 50 gr to na energetykę zostaje 13 groszy. Pachnie komuną, gdzie taryfy dla ludu ledwie ETS obsługują (po ostatnim występie Glapy złotówka nadal traci do euro). A mamy bodaj… Czytaj więcej »

F52heIgWAAA70Od.jpg
Admin
1 rok temu
Reply to  Zbyszek

Bardzo celne spostrzeżenie

Mario
1 rok temu
Reply to  Zbyszek

Producenci energi dostają od rządu rekompensaty za mrożenie cen. Środki na to pochodzą w dużej mierze ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2 i tak się ten biznes kręci. Odbiorcy zadowoleni bo mają taniej, producenci siedzą cicho bo dostają rekompensatę, tylko pieniędzy na inwestycje i prawdziwą transformację brak.

Aby to zmienić, konieczne wydaje się niestety przerzucenie części kosztów na odbiorców. Koszt tego będzie ogromny (inflacja, niepokoje społeczne itd.) dlatego jest to odsuwane w czasie ale w dłuższej perspektywie tego nie unikniemy. Dlatego uważam że tani prąd to mamy właśnie teraz, a drogo to dopiero będzie.

Aleks
1 rok temu
Reply to  Zbyszek

„A mamy bodaj najgorszą i najdroższą energetykę w całej Europie (gdzieś na poziomie Albanii).”
Ale w Albanii energia jest 100% czysta bo z elektrowni wodnych (wybudowanych za czasow wrednego Envera Hoddzy … przez Chinczykow)

Zbyszek
1 rok temu
Reply to  Aleks

https://app.electricitymaps.com/zone/PL

Rzeczywiście pomyliłem się z Albanią, ale i tak na mapie widać że jesteśmy najgorsi. Polecam śledzić tę mapę rano, gdzie są dane z nocy. Tam dopiero jesteśmy ciemnobrunatni.

Jacek
1 rok temu

Całkowity Obłęd ^2

Admin
1 rok temu
Reply to  Jacek

Przesuwamy granice obłędu?

Jacek
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Zimą redukcja CO2 może być zwiększona – ci, którzy zamarzną nie będą już go więcej wydychali.

Grzegorz
1 rok temu

Tak czy inaczej zapłacimy za to my wszyscy. Ciekawe ile głosów za to kupią?

Admin
1 rok temu
Reply to  Grzegorz

Też jestem tego ciekaw. To zależy jak dobre będą ulotki i listy od firm energetycznych, które trafią do naszych skrzynek przed wyborami

jsc
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Na wotum zaufanie raczej nie starczy… a po za tym na miejscu Pana Samcika szykowałbym redakcję do pisania artykułów w stylu (…)W przyszłym roku budżetu nie będzie. Co oznacza dla nazych kieszeni wprowadzenie prowizorium?(…)

Last edited 1 rok temu by jsc
jsc
1 rok temu
Reply to  jsc
Mario
1 rok temu

„Prąd w Polsce jest drogi m.in., że powstaje głównie z węgla.”

Ciekawe że ostatni raport Eurostatu podaje że w Polsce na tle Unii prąd jest wciaż… tani, średnia cena dla gospodarstw domowych to 0,15 EUR/kWh, średnia dla EU to 0,3 EUR/kWh. Najniższa cena w UE to 0,1 EUR/kWh (Węgry, Bułgaria, Malta).

„Jak długo jeszcze będziemy mieć drogi prąd?”
Pani Redaktor, drogi prąd to my dopiero będziemy mieć.

Last edited 1 rok temu by Mario
Admin
1 rok temu
Reply to  Mario

A te statsy to chyba siły nabywczej pieniądza nie uwzględniają…

Jacuś
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Często w necie spotykam się z takimi tezami. A w PL w porównaniu do EU drożej piwo, banany, paliwo, treblinki. Po analizie wychodzi że jednak nie jest drożej, no to pojawia się zaraz argument no to zobacz ile sobie za wypłatę Niemiec tego kupi.
Przy takim rozumowaniu w ogóle nie ma co porównywać cen przeliczonych na Euro, bo wiadomo że od Niemców jesteśmy biedniejsi.

mw.wal
1 rok temu
Reply to  Mario

ciekawe czy w Europie też mają tyle różnych opłat dodatkowych na fakturze za prąd, które są kilka razy wyższe niż cena kWh

Jacuś
1 rok temu

Nauczono ludzi ze konsumpcję można wspierać kredytem. I to wysoko oprocentowanym. Jak cos za drogie to bierzesz kredyt i dopłacasz do wszystkiego. Pierwszy raz to zauważyłem jak zmiażdżono Cimoszewicza że śmiał sie zapytać dlaczego ludzie sie nie ubezpieczają. Potem bierzesz kolejny kredyt zeby spłacić odsetki, a potem bierzesz takich sto w roku, nawet na 7 dni. Rząd stawia sobie za cel wskaźniki. Woli utrzymać PKB i bezrobocie. Bo lekkie globalne zbicie inflacji już może uznawać za swój sukces. Ale jak sie tamte dwa rozjadą to PRowo będzie ciężko. Niestety trzeba pompować to kredytem, a ludzie nie ogarniają poziomu długu, czy… Czytaj więcej »

Paweł
1 rok temu

Wszyscy patrzą na cenę sprzedaży energii, a czy ktoś porównał co zafundował PiS w cenach dystrybucji energii w 2023 roku do 2022? Zatwierdzone przez URE…
Opłata jakosciowa wzrost o 154% (!!!) za kWh do 3gr/kWh.
Opłata zmienna wzrost o 54% za kWh do 30gr/kWh!!!
Opłata stała wzrost o 54% do 22 zł za miesiąc.
Czy mieliśmy inflację powyżej 50% ze bylo to uzasadnione?

Wszyscy biernie czekaja jak stado baranów…, to samo lud w rosji (oczywiscie ja też 🙁 )…

Admin
1 rok temu
Reply to  Paweł

Tak, to prawda, opłaty dystrybucyjne idą w górę w taryfach znacznie szybciej niż te za prąd

Alf/red/
1 rok temu
Reply to  Paweł

Nom, właśnie dostałem rozliczenie półroczne z PGE i tam opłata stała jest w sumie (bo jest ich 5 pozycji: opłata handlowa, sieciowa, abonamentowa, przejściowa, mocowa) ok. 25 zł na miesiąc. A reszta to 0,76 zł/kWh. Nie porównywałem z poprzednim…

Monika
1 rok temu

Przepraszam, gdzie ta obniżka? Dostałam właśnie fakturę z Tauronu i widzę że mam w każdym miesiącu ok. 10% więcej. I jakieś mętne tłumaczenie że miesiące są różnej długości i cośtamcośtam. Nie wiem, liczbę godzin słonecznych uwzględnili chyba.

Admin
1 rok temu
Reply to  Monika

Żeby było taniej najpierw musi być drożej 😉

Stewa
1 rok temu

To już w ogóle będzie bajlando bo roomba i lodówka i tak nie wiele prądu pobierają a jak będzie taniej jeszcze to tylko się radować

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu