Klienci firm telekomunikacyjnych objęci zostali niedawno konsumencką zdobyczą. Operator musi z wyprzedzeniem poinformować o wygasającej umowie i zaproponować nową ofertę. A mi się marzy, żeby podobnym obowiązkiem objąć banki, zwłaszcza w przypadku limitów kredytów w rachunkach osobistych. Dlaczego banki nie chcą nas rzetelnie informować?
Od zawsze zachodziłem w głowę, dlaczego firmy telekomunikacyjne, dostawcy internetu czy kablówki nie mogą informować klientów o zbliżającym się końcu umowy. Efekt tego był taki, że klient dowiadywał się o wygaśnięciu umowy z najnowszej faktury i wyższej niż dotychczas kwoty do zapłaty. Automatycznie wpadał bowiem w tryb umowy na czas nieokreślny z tzw. standardowymi (wyższymi) stawkami. I dopiero wtedy dzwonił do operatora, żeby podpisać nową umowę. Ale przynajmniej ten jeden rachunek był wyższy.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Gdy pytałem Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów o tę dziwną praktykę teleoperatorów, urzędnicy odpowiadali, że to dla dobra konsumentów, bo dzięki temu nie zostaną nagle odcięci od usług. Rozumiem ten argument, tylko dlaczego firma telekomunikacyjna nie mogłaby mnie poinformować o zbliżającym się końcu umowy? W praktyce to już działo się wcześniej, bo teleoperatorzy nawet z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem dzwonili do abonentów z propozycją przedłużenia umowy. Ale nie mieli formalnego obowiązku informowania klientów o tym, że okres umowy za chwilę dobiegnie końca.
Muszą informować o końcu umowy
Okazuje się, że jednak się da. W grudniu weszły w życie przepisy nowelizujące ustawę Prawo telekomunikacyjne, a które wymusiła pandemia. Dzięki nim klient ma prawo np. rozwiązać umowę zdalnie, np. za pośrednictwem e-maila, nawet jeśli umowę podpisywał stacjonarnie, czyli w biurze obsługi klienta. Przy okazji wprowadzono nowy obowiązek: firmy muszą informować klientów z co najmniej 30-dniowym wyprzedzeniem o wygasającej umowie.
Co więcej, telekom musi też zaproponować najkorzystniejsze warunki nowej umowy. Trudno ocenić, czy faktycznie firma przedstawia nam najkorzystniejsze warunki, bo umowy telekomunikacyjne są dość skomplikowane. Wiele zależy od tego, z czego chcemy skorzystać, czy np. tylko z dostępu do sieci, czy też w pakiecie z telefonem na raty. Ale już sam obowiązek informacji uważam za kolejną prokonsumencką zdobycz.
Choć od wprowadzenia tych zmian minęły już prawie trzy miesiące, piszę o tym teraz, bo właśnie otrzymałem taką wiadomość od mojego operatora. Za chwilę skończy mi się umowa na mobilny internet. W piśmie firma informuje, do kiedy obowiązuje umowa oraz przedstawia warunki nowej. Czy faktycznie jest najkorzystniejsza, tego nie wiem. Do tej pory płaciłem 35 zł miesięcznie, za taki sam pakiet usług – jeśli zdecyduję się przedłużyć umowę – zapłacę o 5 zł mniej.
Jeśli dało się wymusić takie zmiany na firmach telekomunikacyjnych, uważam, że podobne obowiązki należy nałożyć na banki, a przynajmniej w odniesieniu do kilku usług. Właściwie każdy bank uzależnia wysokość opłat za konta, karty debetowe i kredytowe czy za wypłaty z bankomatów od aktywności klienta. Jeśli na konto wpływa pensja w określonej wysokości, albo jeśli wykonamy określone transakcje bezgotówkowe, możemy być z tych opłat zwolnieni.
Problem w tym, że na co dzień trudno kontrolować wydatki. Czy wydaliśmy już wystarczająco dużo, żeby nie zapłacić w danym miesiącu za ROR lub kartę? Są banki, które same z siebie przypominają klientom o tych zasadach. Taką „przypominajkę” zainstalował w nowej aplikacji mobilnej np. Bank Millennium. Podobne rozwiązanie widziałem też w BNP Paribas, który informuje, ile pieniędzy i do którego dnia trzeba jeszcze wydać, żeby uniknąć standardowej opłaty za kartę kredytową. Banki coraz chętniej przypominają nam np. w SMS-ach o zbliżającej się dacie spłaty raty kredytu czy zadłużenia na karcie kredytowej.
Kredyt w ROR wynalazkiem diabła
Nie słyszałem natomiast o tym, by banki chciały informować o zbliżającym się końcu umowy o kredyt w koncie osobistym. A to istny wynalazek diabła. Kredyt gotówkowy czy ratalny spłacamy w miesięcznych ratach. Po spłacie ostatniej raty możemy o nim zapomnieć. Kredyt w koncie osobistym może się ciągnąć za nami latami, w wszystko przez jego perfidną konstrukcję.
Przyznawany jest z reguły na rok. Przyznaną kwotę kredytu bank po prostu dopisuje nam do salda konta. Załóżmy, że na rachunku leży 3.000 zł, a bank udzielił 5.000 zł kredytu. Mamy więc do wykorzystania 8.000 zł. Bank zacznie naliczać odsetki w momencie, kiedy wykorzystamy „nasze” pieniądze i zaczniemy korzystać z pieniędzy kredytowych. Trzymając się naszego przykładu, jeśli wydamy 3.500 zł, wówczas wejdziemy na 500-złotowy debet. Bank będzie naliczał odsetki od tej kwoty do czasu aż na konto wpłynie co najmniej 500 zł.
Na debecie bank zarabia podwójnie: na wspomnianych odsetkach oraz na prowizji. A tę raczej na pewno zapłacimy w momencie uruchomienia limitu kredytowego. W praktyce limit kredytowy w koncie przyznawany jest na rok, ale w opcji automatycznego odnowienia o kolejny rok. I tu dochodzimy do sedna: banki nie mają w zwyczaju informować klientów o tym, że zbliża się rocznica kredytu i albo go spłacamy, albo chcemy korzystać z niego przez kolejny rok. O tym, że rok właśnie minął, najczęściej dowiadujemy się z historii transakcji, a konkretnie – z naliczonej prowizji za odnowienie limitu.
Ile kosztuje kredyt odnawialny
I właśnie w przypadku tej formy kredytu przydałoby się rozciągnąć na banki obowiązki informacyjne, jakie niedawno nałożono na firmy telekomunikacyjne. Nie łudzę się bowiem, iż z własnej woli bankowcy zaczną informować o klientów o zbliżającym się końcu umowy. Poza tym nie mówimy tu o kosztach rzędu 5 czy 10 zł. Prowizję bądź opłaty za przedłużenie umowy o limit w koncie mogą sięgać nawet kilkuset złotych, w zależności od wartości limitu.
A konkretnie? Zebrałem informacje na temat opłat bądź prowizji pobieranych za przyznanie limitu w rachunku oraz za jego odnowienie. Zwykle obowiązuje taka sama stawka, choć jest kilka banków, które nie pobierają opłat za przyznanie limitu i korzystanie z niego w pierwszym roku. Zwykle banki liczą sobie też za podwyższenie kwoty limitu.
Ale np. w Credit Agricole klient może wybrać, czy płacić rocznie czy miesięcznie za korzystanie z limitu. Stawka roczna to 2,5% kwoty limitu, ale nie mniej niż 90 zł. W wariancie miesięcznym płaci się 0,15%, nie mniej niż 6 zł. Nic za udzielenie limitu nie zapłacą osoby, które przenoszą limit w koncie z innego banku. Nie zapominajmy, że od wykorzystanego limitu naliczane są odsetki, z reguły banki stosują stawkę maksymalną, czyli obecnie 7,2%. Ale np. w Citi Handlowym i Banku Millennium nie zapłacimy odsetek, jeśli z limitu korzystamy nie dłużej niż 7 dni w miesiącu.
Opłaty za limity w koncie mogą się też różnić w zależności od rodzaju konta. Z reguły taniej jest w przypadku kont „premium” czy „VIP”. W tabeli podałem koszty dla rachunków standardowych.
Koszt udzielenia i odnowienia limitu kredytowego w koncie osobistym
Bank | Prowizja/opłata za udzielenie limitu | Prowizja/opłata za przedłużeni limitu | Koszt odnowienia limitu o wartości 5.000 zł |
---|---|---|---|
Alior Bank | 2%, min. 75 zł | 2%, min. 75 zł | 100 zł |
Bank Pekao | 1,8%, min. 50 zł | 1,8%, min. 50 zł | 90 zł |
BNP Paribas | bez opłat | 1,99%, min. 65 zł | 99,5 zł |
Bank Pocztowy | do 5%, min. 25 zł | 1,5%, min. 25 zł | 75 zł |
BOŚ Bank | 2%, min. 50 zł | 2%, min. 50 zł | 100 zł |
Santander Bank | 1%, min. 50 zł | 1%, min. 50 zł | 50 zł |
Citi Handlowy | bez opłat | 1%, min. 50 zł | 50 zł |
Credit Agricole | 2,5%, min. 90 zł | 2,5%, min. 90 zł | 125 zł |
Nest Bank | od 0 do 7,99% | 2,99%, min. 75 zł | 149,5 zł |
Getin Bank | bez opłat | 2,5%, min. 69 zł | 125 zł |
ING Bank | bez opłat | 1,8%, min. 68 zł | 90 zł |
mBank | 3,5 - 5%, min. 99 zł | 3,5%, min. 99 zł | 175 zł |
Bank Millennium | 1,99%, min. 59 zł | 1,99%, min. 59 zł | 95 zł |
PKO BP | 2,5%, min. 60 zł | 2,5%, min. 60 zł | 125 zł |
Oczywiście nie powinno być tak, że to usługodawcy powinni za nas pamiętać o wszystkim. Najlepiej zadbać o to samemu, czyli zapisać sobie w jakimś kalendarzu ważne daty, kiedy kończą się umowy itd. Ale ktoś projektując nowe obowiązki informacyjne dla telekomów uznał, że klienci nie muszą o wszystkim pamiętać. Nie obraziłbym się, gdyby podobne wymogi postawiono bankom.
Źródło zdjęcia: Pixabay