Przez Polskę co jakiś czas przepływa fala zainteresowania jakimś mniej czy bardziej niszowym tematem, na który każdy czuje się zobowiązany wypowiedzieć. Epidemiologia, strategia wojenna i taktyka piłkarska – a ostatnio: korekta WIRON-u. O co właściwie chodzi w tej sprawie i jakie to może mieć znaczenie dla naszych portfeli? Cztery pytania i cztery odpowiedzi
WIRON jest wskaźnikiem, który w ciągu kilku najbliższych lat ma zastąpić WIBOR. Prace nad nową stawką referencyjną trwały już od wielu lat, ale nabrały tempa wiosną tego roku, gdy ku zaskoczeniu rynku premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że rząd planuje zamianę wskaźnika, od którego zależy oprocentowanie kredytów hipotecznych.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Szybko okazało się, że ani prawo nie pozwala na skasowanie WIBOR-u tylko z jednej kategorii produktów, ani nowy wskaźnik nie jest jeszcze na tyle gotowy, by wdrożyć go w życie. Premier, choć sam spędził w bankowości długie lata i choć kierował przecież w przeszłości Ministerstwem Finansów, zdawał się nie brać pod uwagę, że WIBOR nie jest istotny jedynie dla kredytobiorców.
Stawka referencyjna jest benchmarkiem dla całego rynku finansowego w Polsce. Opierają się na nim kredyty mieszkaniowe, obligacje skarbowe, obligacje korporacyjne a także warte biliony złotych instrumenty pochodne, którymi banki i duże firmy zabezpieczają sobie ryzyko stopy procentowej. Zbyt gwałtowne działania mogłyby rozregulować rynek, który dostrajał się przez dekady.
Powołano Narodową Grupę Roboczą, czyli instytucję, której celem było przygotowanie reformy wskaźników referencyjnych. Za ewenement należy uznać, że w jej skład weszli przedstawiciele zarówno instytucji państwowych: rządu, KNF, NBP, jak i sektora finansowego. Kolejne rekomendacje i propozycje rozwiązań były konsultowane, a raporty z tych konsultacji – publikowane. Patrząc na to, jak przebiegały inne ważne reformy w ostatnich latach, trzeba docenić ten przebłysk normalności.
Ostatecznie wypracowano mapę drogową, która odeszła od planów likwidacji WIBOR-u do końca 2022 r. Proces ma przebiegać w miarę ewolucyjnie, z dwoma wskaźnikami funkcjonującymi równolegle do 2025 r. W tym czasie banki i instytucje finansowe mają rozkręcać „produkcję” kredytów i innych instrumentów opartą na WIRON-ie, a wygaszać tę na WIBOR-ze.
Na samym końcu tego procesu nastąpi konwersja – we wszystkich produktach, w które zaszyto WIBOR, a które jeszcze zostały, administracyjnie podmieni się go na WIRON – zgodnie z postanowieniami prawa unijnego.
W tej chwili jesteśmy na etapie, w którym od początku grudnia WIRON otrzymał oficjalny regulamin, a tym samym został zatwierdzony do użytku przy oferowaniu produktów finansowych. Na razie jednak żaden z banków nie ma go w ofercie, nie powstały nawet instrumenty pochodne na WIRON – a bez nich trudno sobie wyobrazić, żeby na większą skalą ktoś zaczął oferować kredyty na nowej stawce.
Przeczytaj też: Dni WIBOR-u policzone. Ile ich zostało? Co wynika z mapy drogowej zmiany wskaźnika referencyjnego? I kiedy pierwsze kredyty oparte o… WIRON?
Pytanie pierwsze: jak wyliczany jest WIRON?
WIRON ma odzwierciedlać oprocentowanie transakcji overnight zawieranych przez banki z: innymi bankami, instytucjami finansowymi (ubezpieczycielami, towarzystwami funduszy inwestycyjnych itp.) oraz z dużymi przedsiębiorstwami.
W przeciwieństwie do WIBOR-u, WIRON opiera się wyłącznie na transakcjach. Chociaż w praktyce w zakresie stawki overnight (czyli najkrótszego, jednodniowego terminu pożyczek i depozytów) transakcyjność WIBOR-u przekracza 90%, a często jest niemal 100-procentowa.
Różnica między tymi wskaźnikami polega także na tym, że WIBOR jest kwotowany raz dziennie, a wartość w kolejnych dniach nie jest zależna od poprzednich odczytów. Dłuższe terminy WIBOR-u także są wyznaczane codziennie i generalnie – niezależne od siebie. Każdego dnia banki podają, po jakiej cenie zawierały transakcje na tydzień, na miesiąc, na trzy miesiące itd., a jeśli nie zawierały, to na jakich warunkach są gotowe to zrobić.
WIRON powstaje inaczej. 3-miesięczna stawka wyliczana jest jako procent składany z dziennych notowań z ostatnich trzech miesięcy. Dlatego każdy odczyt ma dużo większe konsekwencje na przyszłość. I między innymi dlatego też WIRON jest wyliczany z dużo wyższą dokładnością – wskaźniki 1-, 3- i 6-miesięczne podawane są do 5 miejsca po przecinku – podczas gdy WIBOR tylko do drugiego miejsca.
Metodologia WIRON-u zawiera w sobie wiele „bezpieczników”, czyli mechanizmów, które mają przeciwdziałać nie tyle manipulacji jego wartością, bo to w praktyce jest niemal niewykonalne, ale zaburzeniom statystycznym, na przykład, by jedna większa transakcja wpłynęła na cały odczyt.
Administrator pilnuje więc, by nie dochodziło do dominacji jednej grupy podmiotów nad inną (czyli np. instytucji finansowych nad firmami) czy dominacji jednego kontrybutora (np. jeden bank rozliczył ogromną transakcję). Dlatego bardzo ważne jest odpowiednie klasyfikowanie przez banki-kontrybutorów (czyli tych, które biorą udział w kwotowaniu stawki) transakcji do odpowiednich grup.
I tutaj, po nieco przydługim wstępie, dochodzimy do sedna problemu, którego rozwiązaniem była słynna już korekta z końca 2022 r.
Pytanie drugie: z czego wynika ostatnia korekta WIRON-u?
GPW Benchmark, czyli spółka administrująca (czyli zbierająca dane i wyliczająca) stawkami referencyjnymi, poinformowała 28 grudnia 2022 r., że została przeprowadzona korekta WIRON-u z powodu wykrycia błędu w danych. Kto popełnił błąd? O tym mówi sam komunikat: błąd wykrył u siebie „jeden z podmiotów przekazujących dane”, czyli bank.
Na czym ten błąd polegał? Na niepoprawnie działającym algorytmie odpowiedzialnym za „identyfikację danych wejściowych do indeksu WIRON w zakresie depozytów dotyczących przedsiębiorstw”.
Jak zareagował administrator stawki? Zgłosił to zdarzenie do Komitetu Nadzorczego Wskaźników Referencyjnych Stóp Procentowych, czyli ciała składającego się z przedstawicieli m.in. Związku Banków Polskich, UOKiK, Ministerstwa Finansów. I ta instytucja zleciła przeprowadzenie audytów w innych bankach.
Okazało się, że więcej instytucji przekazywało dane z jakimiś niedociągnięciami. I po ich poprawieniu – przesłało do GPW Benchmark. Administrator stawek stanął przed dylematem – co z tym fantem zrobić.
Błędy w wyliczaniu wskaźników się zdarzają – nie tylko na GPW. Na przykład w przypadku EURIBOR-u raport pokazujący błędy i korekty publikowany jest kwartalnie. Na przykład w II kwartale 2022 r. 76 fixingów stawki (czyli prawie 30%) w momencie publikacji miało inną wartość niż po późniejszym przeliczeniu danych.
Nie chodzi mi o to, żeby pokazać, „a u was biją Murzynów”, tylko to, żeby uzmysłowić, że błędy są normalnym elementem tego procesu. I są odpowiednie procedury, które mają radzić sobie z takimi sytuacjami.
W przypadku WIRON-u jest to uregulowane w ten sposób, że jeśli błąd zostanie wykryty odpowiednio wcześnie (np. jeszcze tego samego dnia), administrator może przeliczyć wskaźnik według poprawnych danych. Jeśli jednak pomyłka będzie wykryta później, wartości stawki już się nie zmienia, ale każdy taki błąd wykazuje się potem w raporcie.
Ta procedura dotyczy jednak błędów technicznych. Z problemami systematycznymi – takimi jak te z klasyfikacją transakcji przedsiębiorstw – jest gorzej. Ich poprawiać po fakcie już się nie powinno. Dylemat jest więc taki: czy zostawić dane historyczne błędne i tylko ujawnić, że źle je policzono, czy skorygować, żeby błąd nie rzutował na przyszłe wartość indeksu (liczonego przez procent składany)?
Pytanie trzecie: czy korekta WIRON-u została przeprowadzona zgodnie z prawem?
Podjęto decyzję, by wartości przeliczyć według poprawnych danych. I to uwzględniając zarówno te błędy techniczne, codzienne, jak i te duże, systematyczne. Komisja Nadzoru zobowiązała administratora, czyli GPW Benchmark do „rekalkulacji indeksu WIRON za okres od 1 grudnia 2022 r.” i opublikowania nowych danych. Dlaczego więc spółka przeliczyła także wcześniejsze dane?
Odpowiedź jest bardzo prosta. Otóż przed 1 grudnia 2022 r. regulamin WIRON-u… nie obowiązywał. Więc GPW Benchmark nie potrzebowało zgody ani polecenia od KNF, żeby poprawić dane. Nie jest oczywiście tak, jak pisali niektórzy, że wartości wskaźnika administrator może „brać z palca”. Trzeba zdawać sobie sprawę, jak mocno regulowana jest ta działalność.
Każda zmiana musi być raportowana i najprawdopodobniej od razu włącza alarmy w monitorujących ten wskaźnik instytucjach publicznych i firmach z sektora finansowego.
Jak duże zmiany wniosła korekta WIRON-u? Z punktu widzenia osoby, która miałaby płacić kredyty oparte na WIRON-ie, prawdopodobnie nieistotne. Ale dla rynku, który w przyszłości będzie mnożył ten wskaźnik nie przez setki tysięcy złotych, ale miliardy – już pewnie zauważalne.
Pamiętajmy także, że przejście z jednego wskaźnika na drugi jest niezwykle złożonym procesem. Na co dzień o tym nie myślimy, ale na to, żeby bank mógł udzielić kredytu na mieszkanie, pracuje nie tylko doradca klienta, który wylicza zdolność i podtyka umowę klientowi. Całe zespoły dilerów i traderów tworzą rynek stopy procentowej, kupując i sprzedając swapy, OIS-y, FRAs-y, dzięki którym możliwe jest oszacowanie i zabezpieczenie ryzyka przez kredytodawcę.
A żaden bank nie może działać, jeśli nie jest w stanie odpowiednio wycenić ryzyka. Dlatego przejście na WIRON wymaga stworzenia nie tylko nowego rynku dla instrumentów pochodnych na tę stawkę, ale i mechanizmów porównywania go z WIBOR-em. Dlatego między innymi tak ważne jest, by historyczne dane były spójne – by dało się zaprojektować modele pozwalające na przejście z jednego wskaźnika na drugi.
Pytanie czwarte: jak ta sprawa wpłynie na nasze portfele?
Póki co żaden bank nie ma w ofercie kredytów na WIRON, nie wyemitowano obligacji oprocentowanych zgodnie z tą stawką, nie słyszałem o instrumentach pochodnych. Czy korekta WIRON-u wpłynęła na czyjś portfel? Nie.
Potencjalnie korzystne jest to, że jeśli z tego błędu zostaną wyciągnięte odpowiednie wnioski, a nadzór dociśnie banki i audytorów do uważniejszego zbierania i przekazywania danych – to w długim horyzoncie wyjdzie to na korzyść rynku jako całości i każdego z przyszłych kredytobiorców, obligatariuszy i deponentów.
Przeczytaj też: Kredyty na WIBOR powoli znikają, ale tych na WIRON jeszcze nie ma. Zapytaliśmy banki, kiedy nowy wskaźnik pojawi się w ofertach kredytów. I co?
Ryzyko, na które część komentatorów zwraca uwagę, to wiarygodność tego wskaźnika i jego administratora. Czy przyznanie się do błędu i jego poprawienie należy uznawać za kompromitację? Czy korekta WIRON-u to afera? Mnie daleko do takiego podejścia, chociaż w naszych polskich warunkach jesteśmy raczej przyzwyczajeni do omijania procedur „ten jeden raz” i zamiatania błędów pod dywan.
Polscy kierowcy jeżdżą „szybko, ale bezpiecznie”, a potem o dziwo mamy jeden z najwyższych wskaźników śmiertelności wypadków drogowych w Unii Europejskiej. Ustawy pisze się na kolanie i przegłosowuje w nocy, a potem przez wiele miesięcy poprawia i nowelizuje, żeby ratować resztki stabilności. Albo wnosi się do gabinetu granatnik przewieziony w niejasnych okolicznościach z innego kraju.
Mam mieszane uczucia wobec tej sytuacji. Jest oczywiste, że błąd nie leżał po stronie GPW Benchmark, tylko w bankach, które nie przyłożyły się do tego, żeby przez prawie 3 lata doszlifować swoje systemy zbierania i przekazywania danych (bo miały obowiązek robić to od lutego 2020 r.). I w audytorach, którzy powinni ewentualne błędy wyłapać.
Ale gdy już ten błąd wykryto, ogłoszono to i skorygowano. Czy byłoby lepiej, gdyby do tej pomyłki nie doszło? Z pewnością. Ale nie żyjemy w idealnym świecie. Co z tym zrobić? Moim zdaniem odpowiedzią niemal zawsze jest jawność. Mleko się rozlało, nie ma co nad nim płakać. Do błędów trzeba się przyznawać, naprawiać je, na ile się da – i nie popełniać ich ponownie.
Jawności nie należy się bać. Im więcej informacji poznamy, tym mniej będzie nieuprawnionych spekulacji w mediach ekonomicznych i w mediach społecznościowych. GPW Benchmark powiedziała tyle, ile mogła (w końcu jako podmiot nadzorowany nie ma pełnej swobody w udzielaniu informacji o własnej działalności), ale KNF i sektor bankowy milczą. To tylko sprzyja tylko snuciu spiskowych teorii.
Rozumiem, że instytucje publiczne obawiają się, że jak ujawnią coś niekorzystnego o sobie, to krytycy wykorzystają to przeciwko nim. Problem jednak w tym, że niektórzy będą krytykować niezależnie od tego, czy dane są, czy ich nie ma. A im więcej faktów jest skrytych za zasłoną tajemnicy, tym więcej jest przestrzeni do fantazjowania. Większość mediów jest otwarta na argumenty i fakty – trzeba je tylko pokazać.
Źródło zdjęcia: CHUTTERSNAP/Unsplash